Rzyg kulturalny
... Jestem...
Wcześniej nie było nic, oprócz ciemności. Nieistniejąca czerń otaczająca mnie przez wieczność. A może krócej. Może zaledwie przez krótką chwilę.
Po krótkiej chwili trwającej setki lat, ujrzałem jasny punkt, który coraz bardziej się do mnie zbliżał. Rósł i rozświetlał otaczającą mnie pustkę. Odczułem niesamowitą ulgę... Wtedy, pulsująca światłość wessała mnie do świata obrazów i zmysłów...
Widzę chłopca o ciemnych włosach i oliwkowej skórze. Jego charakterystyczną urodą zachwycają się piękne kobiety. Wiem, że wyłaniając się z szarego tłumu, rzucają mu pod nogi czerwone róże miłości, a urażone - czarne nienawiści?.Na pewno.
Stoi na skraju wysokiego klifu o który uderzają z wściekłym rykiem spienione fale przeciwności losu, które wolno ale systematycznie kruszą litą skałę.
Zachodzi słońce. To ta mistyczna pora dnia w której rzeczywistość splata się w erotycznym uścisku z sennym marzeniem.
Ten intrygujący chłopiec stoi tak blisko urwiska, że silny podmuch wiatru mógłby zrzucić go w otchłań. Małe kamienie i pył, pod naporem jego stóp odrywają się od klifu i lecą w dół.
Odwrócony plecami od huczącego oceanu, spogląda na gładką równinę. Z tej strony niebo jest jeszcze błękitne, ale po porośniętej wysoką trawą ziemi, rozlewa się pomarańczowa poświata gasnącej powoli słonecznej tarczy.
Trawiasta równina jest pusta. Prawie?.Gdzieś w oddali, wybijając się spośród okalający ją krzewów, rośnie samotnie dojrzała jabłoń. Jej gałęzie uginają się pod ciężarem setki owoców, idealnych w swym kształcie i aromacie. Ich zapach dociera do mnie z niezwykłą intensywnością. Piękny samotnik unosi głowę i spogląda w stronę drzewa, jakby wiedziony niewidoczną smugą kuszącego zapachu.
Ten aromat...to uczucie...ta przyjemność. Trochę tu dziwnie, nawet dla mnie.
Niewielu ludzi zdołałoby dojrzeć z takiej odległości odrywające się od gałęzi jabłko. Największy i najpiękniejszy owoc jaki tylko mógłbym sobie wyobrazić. Jakiego jeszcze nigdy nie widziałem. Właśnie teraz siła ciążenia brutalnie przywołała go do matki ziemi, a ja jestem tego pierwszym i zarazem ostatnim świadkiem.
Jabłko spada wolno, jak gdyby jego podróż ku ziemi, odbywała się w gęstej cieczy a nie w powietrzu. Jak to możliwe? Czy to iluzja? Gdzie ja właściwie jestem i kogo ja widzę? Kim jest ten chłopiec i co to wszystko znaczy?
Ciemnowłosy młody mężczyzna, którym zachwycają się kobiety, wciąż stoi w tym samym miejscu, wciąż z tym samym wyrazem twarzy i wciąż wpatrzony w daleką jabłoń...
... Odpłynąłem i doznałem dziwnego uczucia. Senny krajobraz przede mną rozmył się, a zastąpiła go cała seria krótkich zdarzeń dziejących się przed moimi oczami. Jedno po drugim. Czwarte po trzecim. Czterdzieste ósme po czterdziestym siódmym i tak w nieskończoność, zamkniętą w jednej sekundzie. Czy to nie śmieszne? Trochę paradoksalne? Zwariowane i bezsensowne? Najlepsze jest jednak to, że znałem ich kontekst. Rozumiałem je!
Widziałem piękne chwile i tragiczne momenty. Chwile ekstatycznego uniesienia i depresyjnego upadku. Narodziny, miłość, przyjaźń, śmierć?.A wszystkiemu towarzyszyła idea. Rodzaj jakiejś światłości. Widząc ją czułem się świetnie. W jej towarzystwie miłość i szczęście odczuwałem niemalże fizycznie. Idea światłości wyłaniająca się z wnętrza chłopca, któremu kobiety rzucają pod nogi czerwone róże miłości a czasami czarne nienawiści. Gasnąca światłość przytłaczana przez zewnętrzną ciemność...
...Powróciłem. Znowu jestem na trawiastej równinie. Widzę ciemną postać na skraju wysokiego klifu i odległą jabłoń. Jak mogłem dojrzeć to spadające jabłko? Przecież to tak daleko?. Jestem zlany potem.
W tym momencie usłyszałem potężny huk. To piękne jabłko. Duże, wydzielające wspaniały zapach, niesamowite. Spadło na ziemię i rozbiło się jak szklana kula. Teraz to chłopiec odchylił się w tył i oderwał od ziemi aby runąć w przepaść??
... Jestem...
Wcześniej nie było nic, oprócz ciemności. Nieistniejąca czerń otaczająca mnie przez wieczność. A może krócej. Może zaledwie przez krótką chwilę.
Po krótkiej chwili trwającej setki lat, ujrzałem jasny punkt, który coraz bardziej się do mnie zbliżał. Rósł i rozświetlał otaczającą mnie pustkę. Odczułem niesamowitą ulgę... Wtedy, pulsująca światłość wessała mnie do świata obrazów i zmysłów...