Rzyg kulturalny
Niniejsze opowiadanie miało być przeznaczone na konkurs międzygildiowy i było, lecz niestety każdy najemnik to cienka kupa i przez nich fajny pomysł nie wypalił.
Tak czy inaczej zamieszczam to co napisałem. Życzę miłej lektury.
Demony powieści
PROLOG
...Były prezes spółki paliwowej jak i właściciel sieci komórkowej Era, nie żyje. Według oficjalnych informacji bezpośrednią przyczyną śmierci było zatrucie czadem. Jak ustaliła bydgoska policja, prezes usnął w zamkniętym garażu kilka minut po zapaleniu silnika. Znaleziono go, niestety już martwego, po kilku godzinach od zdarzenia . O całym zdarzeniu poinformował listonosz, który odnalazł ciało.
To były wiadomości w TVN24, teraz zapraszam państwa na wywiad Moniki Olejnik z autorem bestsellerowej książki "Demony sprawiedliwości", profesorem Yeedem. Ja już się z państwem żegnam. Do zobaczenia.
Witam państwa bardzo serdecznie w programie Kropka nad i. Nazywam się Monika Olejnik, dzisiaj moim i państwa gościem jest profesor politologii, ale przede wszystkim autor bestsellerowej książki pt. "Demony sprawiedliwości", pan Yeed. Witam pana.
Yeed: Witam.
MO: Może zapytam od razu o pańską książkę, która wywołała niemałe kontrowersje w mediach i wśród polityków. Może zacytuję fragment:
(...)I oto przybył On, jeden z Duchów Sprawiedliwości. Morgahard zamarzł z przerażenia, widząc jak zjawa zbliża się w jego kierunku. Nie wiedział co zrobić, nie miał już dokąd uciekać. Wtedy oczy demona, początkowo martwe i wpatrzone w jeden punkt, zwróciły się w jego stronę. Postać podniosła miecz i z zimną krwią wbiła go w krtań swojej ofiary. Zimne ostrze wbiło się w gipsową ścianę...
Tutaj może też wyjaśnię telewidzom, iż owy demon sprawiedliwości zabija wszystkich tych, którzy nie ponieśli kary za swoje zbrodnie. Jak przeczytałam tą książkę. Nie będę zdradzać szczegółów tym, którzy jej nie przeczytali, ale pan poseł Morgahard jest w niej ukazany w bardzo złym świetle. Czemu pan tak go opisał?
Y: Przede wszystkim pani redaktor, raczy pani zapominać o podstawowej rzeczy, mianowicie, iż jest to fikcja literacka. Należy też patrzeć na wszystko z perspektywy całej książki?
MO: No dobrze, ale pańska książka wyraźnie stawia pana posła Morgaharda w roli kryminalisty.
Y: Jak dobrze wiemy jest zamieszany w aferę paliwową.
MO: Działa już komisja śledcza, jak na razie żadnej winy nie udowodniono.
Y: W porządku, ale musi pani zrozumieć, że nie było moim celem stawianie wyroku na pana posła, a jedynie, w kontekście całej książki, ukazanie czytelnikom pewnych prawd.
MO: Jakich prawd?
Y: Że zawsze będziemy osądzeni, a nasze złe czyny nie pozostaną bez echa i zawsze możemy się spodziewać kary, jak nie ze strony sądów i Boga, to ze strony sił niezbadanych.
MO: A właśnie, pojawiły się komentarze, że zjawy są sługami Bożymi?
Y: Nie są.
MO: A więc czym są?
Y: Wolę tego nie zdradzać by nie psuć przyjemności tym, którzy nie czytali książki a być może zechcą po nią sięgnąć. Myślę, że czytelnik, jeśli tylko wystarczająco skupi uwagę, domyśli się czym są tytułowe Duchy Nocy.
MO: Jeśli chodzi o przyjemności, czytał pan recenzje swojej książki?
Y: Nie czytałem, ale słyszałem.
MO: Może zacytuję ?brak spójności, kiepska fabuła, nie ma w niej nic ciekawego...
Y: Wie pani, są to oceny krytyków. Jedni twierdzą, że książka jest ciekawa i bardzo wciągająca, inni, że jest beznadziejna. Moim zdaniem to świadczy tylko o tym, że krytycy nie są obiektywni i tak naprawdę sami nie wiedzą czego chcą. Dla mnie liczy się przede wszystkim opinia czytelników a ta jest jak na razie pozytywna.
MO: Pan poseł Morgahard zamierza podać pana do sądu za bezprawne wykorzystanie jego osoby w pana książce.
Y: ...
MO: Są podstawy według pana?
Y: Wie pani, żyjemy w wolnym kraju, każdy ma prawo pisać co chce, w większości przypadków i nie zamierzam z tego rezygnować. Moim zdaniem wykorzystanie nazwiska pana posła jest absolutnie zgodne z prawem i jeśli będzie taka potrzeba, będę to udowadniać w sądzie.
MO: Może jeszcze na koniec, planuje pan wydanie kolejnej książki, może w podobnym guście, afera Rywina, powiedzmy?
Y: Nie, w tej chwili niczego nie piszę i na najbliższą chwilę niczego nie planuję. Na razie wydałem swoją pierwszą książkę, teraz jest okres promocji, zobaczymy co będzie później. W końcu Duchy Nocy wciąż żyją...
ROZDZIAŁ I
Nauczyciel był pewien, że się udało. Od przystani dzieliło go tylko kilkaset metrów a policja była daleko za jego plecami.
Tylko kilka kroków i będziesz wolny - myślał - Nikt cię już nie złapie. Odpłyniesz sobie spokojnie w stronę obwodu kalingradzkiego. Tam już czekają na ciebie zaufani przyjaciele. Będziesz bezpieczny.
Oj, a miałeś powody by odczuwać strach, co nie? O tak. Nabroiłeś, koleżko, nie ma co. Ale udało ci się, jesteś wolny. No, prawie. Jeszcze tylko kilka kroków.
Policja to prymitywy, ale ten detektyw. Jebany skurwiel deptał mi po piętach, ale w końcu i jego udało się wyrolować. He, wystarczyło tylko urządzić mały demoniczny ołtarzyk w jakiejś starej opuszczonej budowli, zwrócić uwagę kilku mieszkańców miasta i policja już przyjechała. A ja? Jestem teraz na drugim krańcu miasta i zaraz odpłynę moim kutrem w stronę matki Rosji. Wszystko nie mogło potoczyć się lepiej.
Był zmęczony ciągłym biegiem, ale wiedział, że im szybciej wypłynie na morze tym lepiej. Nie było co zwlekać. W końcu ktoś mógłby powiązać ze sobą kilka faktów i ruszyć za nim w pościg.
Mało prawdopodobne - myślał - Ale lepiej nie kusić losu.
Od przystani dzieliło go już tylko kilkadziesiąt metrów. Już widział kuter, którym miał odpłynąć. "Rosemary" tak się zwał, na cześć filmu Romana Polańskiego. Łódź nie była zbyt okazała, ot standardowy model na polskim wybrzeżu, jednak Nauczycielowi to wystarczyło.
Mam szczęście bo tego wieczora nie będę jedynym kapitanem kutra na morzu. Co bardziej doświadczeni zapewne postanowili korzystać z pięknej pogody i łowili ryby. To dobrze. W razie czego nie będą wiedzieli którego kutra szukać. A kiedy wyłapią mnie radary, ja już będę tylko kilka kilometrów od Rosji.
Gdy dotarł na pomost, zatrzymał się, chwilę odsapnął, po czym przełożył nogę i postawił ją na pokładzie kutra. Jednak gdy już chciał wyłączyć silnik, ktoś zapytał.
- Nie zapomniałeś o czymś?
Choć Nauczyciel nigdy go nie wiedział ani nawet nie słyszał jego głosu, domyślał się kto śmiał mu przeszkodzić w ucieczce. Serce podskoczyło mu do gardła. Nie ma mordercy, który się nie boi, zawsze to powtarzał chcąc dodać sobie otuchy. Ale strach przed zabiciem kogoś jest dużo mniejszy od tego, kiedy już mają cię schwytać.
Detektyw zgasił papierosa i podszedł bliżej po podeście w stronę kutra. Gdy stanął już na wysokości kabiny sterowniczej schylił się i spojrzał Nauczycielowi w oczy.
- Zapomniałeś odwiązać liny od podestu. Nie trzeba było się spieszyć. Wiem, wiem, w sytuacjach stresowych ludzie zapominają o najważniejszych rzeczach. Dlatego tak łatwo ich złapać.
Nauczyciel czuł wściekłość ale i bezradność zarazem. Przyłapał go. Nie ucieknie. Chyba, że...
- Wyłaź, jesteś aresztowany.
Powoli zdjął ręce z kierownicy i wysiadł. Rozejrzał się. Detektyw był sam.
- Tylko nie próbuj żadnych sztuczek - powiedział mierząc do niego z pistoletu. Trzymaj ręce wysoko, tak żebym je widział i kładź się na podest. Powoli.
Nie, to się tak nie skończy - myślał Nauczyciel - Zabiłem już niejednego policjanta, zabiję i ciebie. W rękawie mam schowany nóż. Tylko się zbliż, skurwielu.
Gdy postawił drugą nogę na podeście, wiedział, że musi zaryzykować. I zaryzykował.
Zaciśnięta pięść skierowała się w stronę twarzy detektywa. Nauczyciel celował w prawe oko. Był pewien, że się uda. Detektyw był jednak szybszy. Nauczyciel padła na podest, poczuł potworny ból. Obrócił się na plecy i już wiedział, że został postrzelony.
Detektyw w razie ataku miał plan by strzelić mu w nogę. Jednak nie tylko kryminaliści popełniają błędy w chwilach stresowych. Trafił go w brzuch. Kula nie przeszła na wylot więc najprawdopodobniej utknęła w żołądku.
Przyglądał się całej scenie bardzo dokładnie. Minie jeszcze chwila zanim umrze, bo umrze na pewno - myślał. Nie pokusił się o jakieś ostatnie słowa. Mógłby to uczynić piętnaście lat temu kiedy był jeszcze żółtodziobem i dopiero zaczynał pracę w policji. Teraz, mając już prawie czterdzieści tal na karku, wiedział, że ostatnie słowa nie miały sensu. Bo życie to nie film i nie warto szczerbić języka na każdego gnidę, którego przyjdzie zabić. Wyjął tylko papierosa i zapalił.
Gdy przyjechała policja, Nauczyciel już nie żył. Kuter Rosemary oświetlały niebiesko-czerwone reflektory radiowozów.
***
BooM nie lubił ukradkiem wkradać się po nocy do własnego domu, praca jednak nieraz go do tego zmuszała. Nie chciał budzić swojej żony i dzieci, dlatego też nigdy nie zapalał światła. Gdy tylko otworzył zamek w drzwiach od razu kładł marynarkę bądź skórzaną kurtkę na wieszak i zaczynał się skradać.
Był w salonie. Najpierw należało uważać na schodek. BooM sto razy już przegrał na tym etapie, dlatego też nie lekceważył obniżenia podłogi. Udało się bez niespodzianek. Następny był fotel i stół z lampą. Bułka z masłem. W końcu obmacał poręcz schodów prowadzących na piętro. Sypialnia była już bardzo blisko. Wystarczyło tylko delikatnie muskać palcami ścianę. Widział jednak że zza uchylonych drzwi dochodziło światło. Jak zwykle. Miał nadzieję, że któregoś dnia Daria pogodzi się z przeprowadzką do Warszawy oraz z tym, że rzadziej będzie go widywać. Miał nadzieję, choć w głębi duszy wiedział, że tylko się łudzi.
Czytała książkę, kolejny durny kryminał, myślał Nekromanta. Zawsze był ciekaw czy chciała w ten sposób dowiedzieć się czegoś więcej o jego pracy, czy też po prostu lubiła kryminały. Czy może chciała się na nim w pewien sposób odegrać, znając jego stosunek do tego gatunku literatury. Nigdy jej o to nie zapytał. Bał się że wybierze to ostatnie i będzie to prawdą.
- Cześć, kochanie.
Nie pokusił się o uśmiech. Wiedział, że jeśli nie zostanie odwzajemniony to nie ma się po co wysilać. Tym bardziej, że nie miał ochoty nawet na głupi uśmiech. Był zmęczony. Zdjął ubrania, poszedł do łazienki , wziął szybko prysznic, po czym wrócił i położył się w łóżku. W milczeniu czekał aż Daria coś powie, wiedział, że to zrobi, w końcu zawsze się o niego troszczyła . W gruncie rzeczy czuł jednak, że wykorzystuje jej dobroć i miał o to do siebie mnóstwo pretensji.
- Znowu nic nie powiesz? - zapytała - Muszę się o wszystko prosić?
- Złapaliśmy tego Nauczyciela.
- Wiem, trąbią o tym w wiadomościach. Chociaż ja bym użyła słowa "zabiliście".
- Na jedno wychodzi, gość już nikomu nie zaszkodzi.
- Nie żałujesz, że go nie wsadziłeś do więzienia?
Utrafiła w czuły punkt.
- Możemy o tym nie rozmawiać? Dopiero co wróciłem z pracy.
Na chwilę zapadła cisza. BooM nie patrzył na swoją żonę, ale znał ją na tyle dobrze by wiedzieć, że teraz tylko udaje, że czyta książkę. Tak naprawdę patrzyła się w środek kartki i nie odwracała od niej wzroku.
- Nie zapytasz co u dzieci? Albo, kochanie, jak ci minął dzień?
- Zaraz się zacznie - myślał - Kobieto, daj mi spokój.
Gdy przeprowadzili się do stolicy powtarzali sobie, że wszystko będzie dobrze i wszystko się ułoży. Od tego czasu minął już prawie miesiąc. Daria stale miała pretensje, zdaniem Nekromanty, niesłuszne. Mówiła, że nie troszczy się o rodzinę, a dzieci dalej chodziły obrażone gdyż nie pogodziły się ze zmianą otoczenia i opuszczenia Bielska. W pracy natomiast nie działo się najlepiej. Rozwiązał dwie proste sprawy, jak to ujął jego szef, na rozgrzewkę, więc w końcu dostał poważniejsze zadanie. Dla takich właśnie został sprowadzony do stolicy. Miał poprowadzić sprawę dziwnego satańskiego kultu. Co w nim było dziwnego? Ano to, że wcale nie był satański. Tylko tyle udało mu się ustalić przez dwa tygodnie pracy, aż natrafił na trop jednego z guru. Był z niego niezły kawał sukinsyna. Gość zwabiał z koncertów heavymetalowych do mieszkania młode nastolatki i tam je zabijał.. Najpierw dosypywał im do drinków tabletki, jak wykazała sekcja zwłok, były to tabletki Ponomoksylonu, silnego środka uśmierzającego ból. Użyty w dużych ilościach powoduje paraliż i zaburzenia funkcji układu nerwowego. Ściślej, taka osoba staje się niepodatna na jakikolwiek dotyk. Nauczyciel czynił to by potem móc swoje ofiary kroić. Nastolatki ginęły dopiero od utraty dużej ilości krwi.
Ujmując rzecz dosadniej, pokrojone na kawałki ciała były codziennym widokiem jego skalpela. Każdej ofierze czynił jednak co innego. Jednej wyrwał serce i przybił go gwoździem do ściany, innej uciął język i wydłubał oczy. Warszawska policja doszła do jednego wniosku - sprawca jest satanistą, wskazywały na to malowidła na ścianach namalowane krwią i demoniczny ołtarz. Wtedy do kontynuowania śledztwa wezwano Nekromantę - specjalistę kryminalistyki teologicznej. Ten od razu ustalił, iż nie ma do czynienia z satanizmem ( nie było chociażby pentagramów ), ale kultem, którego nigdy dotąd nie spotkał.
Po kolejnym zabójstwie, świadkowie zdołali opisać podejrzanego. Był nim mężczyzna, wzrostu około metr osiemdziesiąt, miał długie czarne włosy sięgające pasa i ubierał się jak typowy zagorzały fan muzyki heavymetalowej, czy też death albo speedmetalowej , dla Nekromanty było to wszystko jedno. Na koncertach większość tak wygląda, nie było zatem sensu publikowanie cech zabójcy w mediach czy też tworzenie portretu pamięciowego. Ludzie dzwoniliby skarżąc niewłaściwych ludzi, których spotkali na ulicy, a prawdziwy zabójca, widząc w telewizji informacje o sobie, mógł w każdej chwili zmienić wygląd. Powoli jednak krąg podejrzanych zacieśniał się, aż w końcu zostało ich tylko ośmiu. Jak się szybko okazało, wszyscy mieszkali w Gdańsku. Ktoś stwierdził, że morderstwa popełniło więcej niż jedna osoba, ale BooM od razu odrzucił tą teorię. W każdym przypadku ofiary były atakowane od tyłu w lewą półkulę czaszki, co oznaczało, że morderca był leworęczny. Jak się jednak szybko okazało, cała ósemka była praworęczna. Wtedy śledztwo gwałtownie się zatrzymało. BooM nie mógł uczynić nic innego jak tylko wydłużyć patrole na ulicach w obrębie gdzie organizowano koncerty heavymetalowe i zwrócić uwagę oficerom policji by bacznie przyglądali się wszystkim parom wychodzącym z takiego koncertu.
Metr osiemdziesiąt, długie włosy, może bransoletka z kolcami na ręce, koszulka jakiegoś metalowego zespołu.
Komendant główny warszawskiej policji nie chciał się początkowo na to zgodzić. Wydłużenie patroli szło w parze z podwyższeniem dniówek, a na to rzecz jasna nie było środków. Komendant zaczął powątpiewać w umiejętności Nekromanty i to detektywa denerwowało najbardziej. BooM wyjaśnił, że morderca zawsze dokonywał zabójstw pod koniec miesiąca.
- Pełnia będzie za tydzień i potrwa trzy dni, Phantom - powiedział mu - Wierz mi, gość nie zrezygnuje, to fanatyk, policja go nie speszy.
Niechętnie, Phantom w końcu przystał na propozycję. Pozostało tylko czekać.
Podejrzany nie był jednak głupi. Wiedział o ruchach policji, widział patrole. Gdy koncert dobiegł końca zaprosił dziewczynę do siebie podając się za managera zespołu. Wyszedł tylnym wyjściem wraz z zespołem, którego członkowie byli widocznie nieźle narąbani i nie zauważyli dwóch nowych towarzyszy. W tym czasie na wybrzeżu był tylko jeszcze jeden koncert metalowy, więc wezwano prawie wszystkie jednostki policyjne. Mimo to sprawca zdołał się wymknąć.
Nekromanta był wściekły. Był pewien, że morderca znajdował się na jednym z tych koncertów i jego podwładni nawalili. Myślał, że przegrał.
Wtedy jednak Nauczyciel popełnił błąd. Był cwany, ale jak się okazało przekombinował. Pół godziny po zakończeniu koncertu Nekromanta dostał telefon od swojego partnera Bojana, iż policja znalazła na południu miasta kolejną ofiarę i kolejny demoniczny ołtarz.
- Nie postarał się - stwierdził Bojan - Mam na myśli malunki na ścianie, są nierówne i niewyraźne. Jakby się spieszył.
Nagle BooM zrozumiał wszystko. Nauczyciel istotnie się spieszył. Bo chciał uciec. Zakończył swoją misję i chciał po prostu uciec. Detektyw nie zapomniał o jednym ważnym fakcie - w papierach własnościowych jednej z ofiar widniał rybacki kuter, który został podarowany w spadku. Tak się składało, że klucze do tego kutra zniknęły.
- Wpadłeś kolego - pomyślał wtedy BooM - Nigdy nie zabiera się rzeczy swoich ofiar.
Nie powiedział o tym nikomu, nawet swemu partnerowi. Nekromanta wiedział doskonale dlaczego, ale nie chciał powiedzieć tego na głos. Ten gość go poniżył, wyrolował, poddał pod wątpliwość jego inteligencję i kwalifikacje. Nekromanta nie był już bezbłędnym detektywem ale detektywem zwykłym z niezwykłą tylko specjalizacją. Dlatego chciał się z nim spotkać oko w oko.
Ale nie chciał go zabić.
Głęboko w to wierzył, choć ta wiara powoli zaczynała słabnąć.
- Tak jak myślałam - Daria odłożyła książkę i zgasiła światło - Dobranoc.
BooM spoglądał w mrok, który wypełnił pokój. Zamyślony, patrzył przed siebie.
- Dobranoc.
***
Detektyw był pewien, że Phantom wpadnie w furię. W końcu nie tylko nie poinformował innych o swoich działaniach, ale przede wszystkim, zabił mordercę zamiast wsadzić do więzienia. Toteż zdziwił się widząc spokojną minę komendanta głównego, który zaprosił go do swojego gabinetu.
- Zachowałeś się jak idiota - rzekł.
Obelgi było do przewidzenia.
- Naprawdę nie wiem czemu wszyscy cię tak polecali. Masz jednak szczęście, nie wyleję cię.
Nekromanta poczu,że całe ciśnienie nagle się ulatnia.
- Okazuje się, że prezydent i premier są bardzo uradowani karą jaką poniósł morderca, dlatego nie wyciągnę żadnych konsekwencji.
- Uradowani?
- Tak, do cholery, są szczęśliwi, że nie będzie sądzony. Znając polski wymiar sprawiedliwości dostałby może trzydzieści pięć lat
Detektyw tylko kiwnął głową. Był mocno zdziwiony całą sytuacją.
- Na co jeszcze czekasz, żegnam.
***
- No to jak? - zapytał Bojan gdy siedzieli w samochodzie - Sprawa załatwiona.
Nekromanta puścił ten radosny fakt mimo uszu.
- Detektywie?
- Nie dziwi cię to, że ten gość nie był wśród ósemki podejrzanych? Nie dziwi cię, że nigdzie, w żadnej bazie danych nie ma jego nazwiska? Jakby nie istniał. Jakby, kurwa, w ogóle nie miał nazwiska. Wiesz co ci powiem? To nie koniec, bo ludzie nie tracą tożsamości od tak. Ktoś się o to postarał i to nie byle kto. Ktoś z dużymi pieniędzmi i możliwościami.
- Niby kto?
- Skąd mam, kurwa, wiedzieć?
Wiedział, że nie powinien się unosić, jednak cała ta sprawa mocno działała mu na nerwy. Swym zachowaniem tylko peszył i zrażał do siebie swojego partnera.
Młody gówniarz, ale zapowiada się na dobrego glinę - uważał Nekromanta - Musi się tylko nauczyć paru rzeczy.
- Widzisz tego gościa w czarnej BMce za nami po przeciwnej stronie ulicy? Nie odwracaj się. Idź do sklepu, jak będziesz wracał, wtedy udaj, że się rozglądasz. A, i kup mi pączka.
- Przyjrzałeś się?
- Tak.
- Gość śledzi mnie od wyjazdu z domu, widziałem go też koło komisariatu.
- Co pan zamierza zrobić?
BooM beznamiętnie patrzył w lewe lusterko.
- Kupić pączka. Zapomniałem ci powiedzieć, że wolę z budyniem. Zostań w aucie.
Detektyw wysiadł i wszedł do sklepu, ale nie interesowały go pączki. Nie zważając na sprzedawcę, szybkim, zwinnym ruchem przeskoczył nad ladą. Sprzedawca był wyraźnie zdziwiony, ale Nekromanta nie zamierzał zawracać sobie głowy jego zdumieniem ani nawet zapytaniami, które słyszał za sobą. Od razu skierował się w stronę tylnego wyjścia. Po dwóch minutach był już na właściwej ulicy, czarne sportowe BMW stało kilka metrów przed nim.
- Cipka - ocenił detektyw i zaśmiał się w duszy - Tylko cipka może jeździć takim samochodem.
Zobaczywszy, że kierowca nie zablokował zamków, BooM wsiadł na tyły auta.
- Witam pana - wyciągnął broń i przyłożył mu lufę do skroni. Sam był zaskoczony swoją śmiałością.
- Sprzedaję gazety, kupi pan?
Facet był w szoku, w kilka sekund spocił się jak mysz.
- Panie, to jakaś pomyłka! Czego pan chce?
- Czego chcę? Może powiesz mi, koleś, czemu za każdym razem jak patrzę w lusterka widzę twoją dupowatą brykę?
- Nie wiem o co panu chodzi! To jakaś pomyłka!
- Pomyłka?
Z wściekłości BooM przywarł jego głowę mocno do zagłówka. Nawet nie ma za co ciągnąć - myślał spoglądając na jego łysinę - Łysy fiut.
- Gadaj czemu mnie śledzisz!
- Naprawdę nie wiem o co chodzi! Pomocy!
- Gadaj!
Nekromanta wpadł w furię. Tak bardzo stracił panowanie nad sobą, że nie obserwował ruchów kierowcy.
Dostał czymś mocno w głowę. Z bólu puścił kierowcę i przywarł obie ręce do czoła. Po palcach pociekła mu krew.
Mężczyzna nie tracił czasu, wysiadł z auta i rzucił się do ucieczki. Detektyw ruszył za nim, ale zamiast biec, zatoczył się i upadł. Wyciągnął broń i skierował ją w stronę uciekającego.
Co ty wyprawiasz? Tu jest pełno ludzi, odwaliło ci?
Opuścił broń. A potem stracił przytomność.
***
Ocknął się w szpitalu. Pierwsze uczucie jakie doznał to potworny ból głowy.
- Co się...
- Niech pan leży detektywie - rzekł Bojan siedzący tuż przy jego łóżku - Gość uszkodził panu płat czołowy, ma pan też lekki wstrząs mózgu.
- Kiedy wyjdę?
- Nie wiadomo. Niech pan odpoczywa detektywie.
- Odpoczynek jest mi teraz najmniej na rękę. Co z gościem, który mnie śledził?
- Uciekł.
Zapadła cisza. BooM wiedział, że Nauczciel był tylko przedmiotem w czyjś rękach.
To na pewno od tej trzeciej osoby dostawał kokainę by nie czuć strachu a także konkretne wskazówki co i jak ma robić. Gość musi mieć niezłe wpływy skoro udało mu się wykasować Nauczyciela z baz danych i zapewnić mu bezpieczny pobyt w Rosji. Ciekawe tylko czy ta sama osoba wynajęła tego łysola by mnie śledził. Na pewno niczego się nie dowiem jak spędzę tu parę dni.
Nekromanta wstał z łóżka.
- Bojan, szykuj samochód. Gdzie moja kurtka?
- Detektywie, musi pan wypoczywać.
- Żaden wypoczynek nie jest mi potrzebny. Nie mogę pozwolić by Phantom zamknął śledztwo.
- Kiedy komendant już to zrobił.
- Że co?
Znów zapadła cisza.
- Chyba... chyba będzie lepiej jak się położę.
***
Detektyw następnego dnia już został wypisany ze szpitala. Sądził, że choć sprawa Nauczyciela nie do końca została wyjaśniona, to już nigdy do niej nie wróci.
Mylił się.
Koniec I rozdziału.
C.D.N jak mi się zachce pisać.
Pracę czytałem sporo przed publikacją. Wywarła na mnie pozytywne wrażenie, jak wszystkie teksty booma, w których nie filozofuje :).
Takie połączenie kryminału z elementami komizmu postaci, jaką na pewno jest Ticz. Mateczka rosja, przybijane gwoździem wyrwanych serc do ściany... cały nau ;p.
Ja bym bardzo chciał kontynuacji. M. in. dlatego, że lubie teksty z postaciami z forum. To nadaje zawsze swego rodzaju klimat forumowy. Poza tym pomysł na sam kryminał jest fajny. Szkoda boom, że dużo zaczynasz, a praktycznie nic nie kończysz, jeżeli chodzi o twe prace ;p.
Ciekawe, przyjemnie się czyta. z fajną fabułą. Ogółem bardzo dobre :).
Interesujące wprowadzenie postaci z forum w świat kryminału. Fajny klimacik ;]. Też lubię takie opka. Można się z nimi utożsamić ^^.
Cóż, liczę na kontynuację. Oby jak najszybciej. Liczę też, że pamiętasz o sam-wiesz-czym ;).
Ave
Kropka nad i -> to nie powinno być w cudzysłowie? ;)
Od przystani dzieliło go tylko kilkaset metrów<przecinek> a policja była daleko za jego plecami -> jak napisałem, przecinek ;P
Mam szczęście<przecinek> bo tego wieczora -> wydaje mi się, że tutaj też przecinek powinien być, jednak mogę się mylić.
Nauczyciel padła -> literówka ; )
tal -> tu nawet większa. odwrotnie wyraz xD
do Warszawy<przecinek> oraz z tym, -> tu też przecinek
Niech pan leży<przecinek> detektywie -> przecinek przed detektywem
No to tyle mojej, jako takiej korekty. Ogólnie jest tego bardzo mało (chodzi o błędy). Zdania są składne, błędów stylistycznych chyba w ogóle nie było, chociaż przy tej "BMce" zwątpiłem ;)
Co do fabuły... Wciągająca jak cholera. Chętnie bym jeszcze poczytał. Świetnie budujesz klimat, mam nadzieję, że pisać kolejne rozdziały zechce ci się jak najprędzej ^^
Jeśli chodzi o notę, to na Vantasy wystawiłbym ci 9+/10 :)
Cóż, przyznam szczerze, że po przeczytaniu pierwszych kilku zdań pomyślałem, że nie zaciekawi mnie to zbytnio, a jednak... BOOM, po raz kolejny udowodniłeś mi, że nie mam racji ;). Całość jest napisana bardzo ciekawie, na tyle, że nawet nie zorientowałem się kiedy dotarłem do końca. Większych błędów nie wychwyciłem, jedynie drobne literówki, które wypisał Wersus. Rozdział dosyć obszerny, a pomimo to ujawniłeś niewiele z fabuły i trzymałeś się jedynie głównego wątku z lekkim zasugerowaniem czegoś większego. Osobiście bardzo przypadło mi to do gustu. Mam nadzieję, że napiszesz jakąś kontynuację i to już niedługo ;).