Rzyg kulturalny
NapisaBem opowiadanie, komandosi z polski przenie[li siedo Khorinis by bronic miasta przed orkami.
Raz, dwa, trzy. Drzwi wypadly z zawiasów. Dwa granaty wpadly do pomieszczenia, jeden narobił dymu drugi wybuchł. Do pokoju wpadło 5 mężczyzn. Krótka wymiana ognia i budynek zabezpieczony. Teraz żołnieże zaczęli przeszukiwać pomieszczenie. Jodełko spostrzegł przez okno i krzyknoł "Czołg jedzie!". Nagle do budynku wpadlo kika granatów, potem czołg wystrzelił budynek, wyleciał w powietrze. Wszyscy w środku zginęli.
Jest ciemno, słychać pochrzakiwanie. "Zadzior!! Żyjesz?" - krzyknoł Jodełko. "Kacperex, Klapauciusz, Seba, żyjecie?!" Ponownie krzyczał Jodełko. "Hej!!! Gdzie my jesteśmy?" - zapytał Seba. Nagle oslepiające światło rozjaśniło pomieszczenie w którym sie znajdowaliśmy. To była jakaś jaskinia. To Kacperex trzymał latarkę i świecił wszystkim po oczach.
- Co się stało? - zapytał Zadzior
- Nie wiem, Chyba zgnieliśmy, widziałem jak czołg strzelił w naszym kierunku - wyjaśnił Jodełko
- Do tego jeszcze te granaty... - nie skończył Seba
- Słyszeliście to? Kacperez poświeć w tamtym kierunku. - powiedział Klapauciusz.
W bladym świetle naszym oczom ukazał się stwór. Wyglądał jak jakiś instekt, miał wiele nóg i odnóży. Zadzior sięgnoł po pistolet i wystrzelił. Stwór padł na ziemię.
- Wynośmy się stąd!! - zaproponował Jodełko
Po kilkunastu minutach wyszli na powierzchnię. Ich oczom ukazał się dziwny widok. Takiego miejsca jeszcze nigdy w życiu nie widzieli. Na przeciwko wyjścia z groty było niewielkie jeziorko, do którego wpadały dwa wodospady. Udali się w przeciwnym kierunku. Spostrzegli owce, która na ich widok czmychnęła. Wyszli na droge.
- Gdzie idziemy? W prawo czy w lewo? - zapytał Jodełko
- Idziemy w Lewo. - odpowiedział Zadzior
- Dlaczego w lewo? - spytał Klapauciusz
- Bo ja tak powiedzialem. Nie ma Bobka666 to ja tu jestem najwyższy rangą. - odburknoł Zadzior. I poszli w lewo w dół ścieżki. Szli może ze 30 minut, aż spostzregli kilku ludzi. stali w kole, w środku koła był jeden człowiek, leżał na ziemi. Pozostali kopali go. Gdy spostrzegli komandosów żucili się w ich kierunku. Krzyczeli głośno a w rekach mieli dziwną broń.
- Co to za przebierańcy? - zapytał Seba
- No idioci, biegną do nas z...
- ... z mieczami. - Powiedział Kacperex
- Oni chyba są poważni? - powiedział Zadzior. Wszyscy sięgneli po broń. Za chwile kilka krótkich seryjek z automatu i wszyscy leżeli martwi na ziemi. Podeszliśmy do leżącego na ziemi mężczyzny. Podnieśliśmy go i przewróciliśmy na plecy. Był cały po obijany, na twarzy miał pełno sińców i krwaików.
- Nie możemy go tak tu zostawić. - oznajmił Jodełko
- Możemy! To wróg. Jest jednym z nich. - odparł Zadzior
- A jeśli nie? On zgninie jeśli go tu zostawimy - odparł Jodełko
- I gdzie go chcesz zabrać? Nawet nie wiemy gdzie jesteśmy. - wrzasnoł Zadzior
- Musimy go stąd zabrać! - odezwał sie Kacperex
- Nie wykonujecie rozkazów?
- Weźmieny go i pójdziemy z nim w dół ścieżki, zostawimy go w pierwszym domu jaki spodkamy - oznajmił Kacperex
- Ja tu wydaję rozkazy!! - wrzasnoł Zadzior.
- To co mi zrobisz panie generale? Zadzior sięgnoł po broń, wimierzył swoją M4órą Kacperxowi w głowe. Ten nawet sie nie ruszył i patrzył z ironią w oczach na Zadziora. W końcu zapytał - I co zabijesz mnie? Nie badź śmieszny. - odparl Stali tak jeszcze chwile, w końcu Zadzior powiedział - Jak chcecie to go weżcie, ale ja się go nie tykam.
Kacperex i Jodełko wzięli nieszcześnika pod ramię i prowadzili. Minęli dziwny posąg, to wyglądało jakby kapliczka. Nigdy czegos takiego nie widzieli. Szli dalej w końdu doszli rozdroża, po prawej w oddali spostrzegli jakiś budynek i skierowali się w tamtym kierunku. Dotarli do jakiegoś gospodarstwa. Z budyknu wyszedł mężczyzna, miał w ręku widły.
- Kim jesteście i co robicie na mojej ziemi? - Zapytał
- Jesteśmy z drógiego póku kompali E, drugiego kontyngentu. Obecie służymy w Afganistanie z misją stabilizacyjną - odpowiedział Zadzior
- Nie rozumiem. Ja jestem Lobart a to jest moja farma
- Znależmiśmy tego oto rannego człowieka i postanowiliśmy go tu przyprowadzić, może zechcecie udzielić mu pomocy? - odparł Jodełko. Lobart zbliżył się, wpatrywał się w rannego i powiedział - To przecież mój pracownik. Mateth, nie widziałem go od kilku dni. Wprowadźcie go do domu. Weszliśmy do chaty. Ułożyli go na łózku, gospodarz polecił swojej żonie aby zajeła się nim. My tym czasem usiedliśmy w kuchni przy stole.
- Za kim jesteście za farmerami czy za królem? - zapytał farmer
-My? Za jakim królem? U nas jest tylko prezydent, Aleksander Kwaśniewski. Nie mamy żadnego króla i z tego co słyszałem to w Afganistanie również nie ma króla. Tu rządzą Talibowie. Gdzie my do cholery jesteśmy - krzyknoł Klapauciusz
- Jesteście w Khorinis i tu rządzi miłościwy Lord Hagen i nie ma tu żaddnych Talibanów - odpowiedział grzecznie Lobart
- W kori.. co?
- Khorinis. To wyspa należąca do królestwa Myrtany. mieści się tutaj Górnicza Dolina w której wydobywana jest magiczna ruda.
- Ja pie***le, co to k**wa jest? Misja w czasie? - powiedział zdenerwowany Seba.
Wtedy do pomieszczenia weszło kilku mężczyzn, byli ubrani jak ryzerze jacyś, tacy jak na filmach. Jeden powiedział że wszyscy obywatele muszą udać się do miasta, niebawem miasto zostanie zaatakowane przez jakichs orków i tutaj nikt nie bedzie bezpieczny. Kilka godzin póżniej wszyscy byli w mieście., Wszyscy miesznańcy zgromadzili się na placu gdzie byla szubienica.
- Sluchajcie, słuchajcie mieszkańcy Khorinis. W zaiązku z atakiem zagrażającym naszemu miastu, każdy jego mieszkaniem ma obowiązek przygotować się do walki tak, jak pozwala mu na to jego stan majątkowy. - powiedzial Herold. Zadzior nie wytrzymał. Przecisnoł się przez tłum. reszta ruszyła za nim. Zadzior podbiegł do szubienicy i wlazł na nią. Stanoł koło Herolda. Wtedy dwóch rycerzy podbiegło do niego, wyciągneli miecze i przystawili mu do szyi. My wycelowaliśmy w nich karabinami. Tłum ryknoł śmiechem.
- Oni chyba nie wiedzą co to jest broń palna - zapytał Seba
Chyba nie, wygląda na to że trzeba będzie im pokazać - odpowiedział Jodełko. I strzelił w kierunku rycerzy. Pociski przebiuły ich metalowe pancerze i knighty padły na ziemię. Tłum odsunoł się do tylu. Reszta komaosów weszła na szubienice i staneła koło Zadziora.
- A teraz gadaj gnoju, jaki atak, jaki stan majątkowy i kto tu dowodzi?! - zapytał rozgniewany Zadzior.
- Ja tylko wykonuje polecenia Lorda Hagena - odparł przerażony Herold
- W tamim razie prowadż do tego Lorda - powiedział Kacperex
Przeszli kawałek, misto wyglądało jakby ze średniowiecza, ta architektura, ubiory mieszkańców i ich broń...
doszli do bramy pilowanej pzrez dwóch ryzerzy, coś tam się pluli ale Herold im powiedział żeby nas puścili. Obeszlismy fontanne i weszlismy, do budynku, znowy rycerze się burali ale Herold nie zawiódł. Stanelismy przed stołem za którym stał wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna w lśniącej zbroi, troche innej niz pozostałe. Herold podszedł do niego i wyszeptał mu coś na ucho po czym wyszedł szybkim krokiem z pomieszczenie oglądjąc się kilka razy.
- Doniesiono mi że zabiliście dwuch moich ludzi, za to mogę was skazać na stryczek. Jednagrze jeesteście wielkimi wojownikami skoro potraficie zabić w taki sposób. - odparł ponurym przenikliwym głosem
- Jam jest Lord Hagen, królewski palladyn i wojownik w służbie króla. Co was sprowadza do Khorinis?
- Ja jestem Zadzior a to jest Jodełko, Kacperex, Seba i Klapauciusz. Przybywamy z Polski a raczej z Afganistanu gdzie pełnimy obecnie służbę. I co to do jasnej cholery jest to Khorinis, i co to za bal przebierańców!! - zawołał Zadzior
- Nierozumiem was, przybywacie tutaj w dziwnych strojach, zabijacie moich ludzi i jeszcze się pytacie co to za bal? Kim wy w ogóle jesteście? Uważajcie bo chyba nie wiecie z kim macie do czynienia. - oznajmił podniesionym głosem Hagen.
- Jeden mój ruch palca i moi ludzie dobiorą się wam do dupy - dopowiedział
-Tak? Taki jesteś chojrak? To chodż na solo. Ty i twój mieczyk kontra ja i moja splówa! Pokażesz jaki kozak z ciebie panie rycerzyku. - wybuchł gniewem Seba
- Daj spokój Seba. - powiedział Kacperex
- Zdaje się że wylądowaliśmy w jakimś innym świecie - oznajmił Klapauciusz
- Tak, albo zginelismy i tak właśnie wygląda życie po śmierci - powiedział Jodełko
- Dobra, uspokujmy się. - zaproponował Kacperex
- Podobno macie tu jakiś problem, jakaś bitwa się szykuje. Czy jeśli pomożemy wam w obronie miasta czy wy pomożecie mam wrócić do domu? - zaproponował
- Zrobię wszystko w co w mojej mocy ie wrócli tam skd przybyliscie- obiecał Hagen
Rozmowa trwała jeszcze kilka minut po czym z budynku wyprowadził nas pewnien człowiek o imieniu Cedrik. Zaprowadził nas jak on to określił do "kwater palladynów", abyśmy wypoczeli i przygotowali się do bitwy.
- Co to są te orki? - zapytał w pewnym momęcie Zadzior
- Nie wiem - odpowiedział Klapaucusz
- A ja wiem. - odparł Seba
- Orki to są takie stwory podobne do ludzi tylko ze maja paskudne gęby...
- To całkiem jak twoja - zażartował Zadzior
-...są mniejsze od ludzi maja jakoś tak 1,5 wzrostu i są kompletnie durne.
- A skąd ty to wiesz? - zapytał Klapauciusz
- Bo byłem w kinie z synem na Władcy Pierścieni i tam właśnie były takie orki.
- To co ty chcesz powiedzieć ze my jesteśmy w Śródziemiu? - zapytał z niedowierzaniem Klapauciusz
- Nie wiem, w ogóle to wszystko jest jakies porypane.
Resztę dnia spędziliy na kłuntiach i przekomarzaniu się. Niektórzy czyścili broń i wkładali naboje do magazynków. Wieczorem Zadzior wyszedł z pomieszczenia.
- Hej Zadzior gdzie idziesz? - zapytał Jodełko. Zadzior nic nie odpowiedział i poszedł dalej. Przeszedł przez płot za którym był ogród, przed wejsciem do ratusza jakieś przygłupy wywijały mieczykami. Zadzior poszedł w przeciwnym kierunku. Usiadł pod drzewem i siedział. Wtedy przyszeł Jodełko - Co jest twardzielu?
- Ehh, szkoda gadać, wylądowaliśmy tu na jakimś zadupiu i nie wiadomo czy kiedykolwiek się stąd wydostaniemy. Za dwa tygodnie przecież kończyliśmy zmiane i mieliśmy wrócić do Polski... do domu. - odparł Zadzior
- Spoko ziomus, wszystko będzie dobrze, już w nie takich opałach byliśmy. - pocieszyłgo Jodełko
- Pamiętasz jak dostaliśmy cynk że na przeciwko naszej bazy jest siedziba terrorystów? Jak tam weszliśmy nikogo nie było, wtedy z szafy...
- ...wiem, wiem, wtedy z szafy wypadł talib i postrzelił Sebe w poslad - pzrerwał mu Zadzior. Pogadali sobie jeszcze trochę i wrócili do kwater.
Bardzo wczesnym rankiem obudził ich przenikliwy ryk. Coś jakby dymanie w róg czy trąbę. Wszycy wyszli na ulice. Podszedł do nich Cedrik i powiedział:
- Szykujcie się, nasi zwiadowcy donoszą że orkowie zmierzają w naszym kierunku, będa tu za dwie godziny.
Komandosi ruszyli do północnej bramy gdzie przydzielił ich Hagen, Weszli po schodach na móry. Był tam ruch jak w ulu. To jakieś kobiet całowały mężczyzn, to ktoś szturchnoł ich łukiem. Wtedy zabrzmiały bębny. Na skraju lasu pojawiła się jakaś postać. Najpierw jedna, potem druga, trzecia, czwarta aż w końcu cały horynozt zapełnił sie tymi stworami.
- Metr pidziesit mówisz? Przecie| te stwory maj ze trzy metry - powiedzial Jodelko do Seby
I co podobaBo sie?? Mam napisac kolejna czesc?
Bardzo fajne opowiadanko z lekką nutka humoru i ironi. Czyta się je super. Od poczatku akcja ciekawa i wielkie zdziwienie naszych bohaterów, którzy nie wiedzą co się stało. Bardzo ciekawie opisane sytuacje i super fabuła Orkowie, mają 1,50 bo Seba widział w kinie, no nie zwała na maksa
Pomysł jest ekstra i mam nadzieje, że w najbliższym czasie napiszesz kontynuację powieści.
Ale gryzie mnie jedna rzecz, a mianowicie orty i literówki, jest ich stanowczo za dużo i psują one nastrój.
Ocena 9,5/10
Super tak trzymaj
Najpierw mniej miła część mojej wypowiedzi...
Opowiadanie byłoby przewspaniałe, gdybyś troche posprawdzał błędy i poprawność tekstu. Akcja super, humor też (Seba w tym kinie był z synem ). Pisz dalej, bo nie mogę się doczekać...
No siema!!
Fajne opowiadanie. Wprowadziłeś komadosów do tej historii, rewelacyjny pomysł.
Gdy przeczytałem o czym jest to opowiadanie wystraszyłem się, chyba nie potrzebnie . Dobry humor, fajna akcja.
-
Fajne opowiadanie! I jaka ciekawa koncepcja : polscy żołnierze w Khorinis. Wyłapałam pare literówek i błędów ale to i tak nie przeszkadzało mi w przeczytanu tego jakże ciekawego opowiadania.
Ocena: 8/10
ChciaBem sieusprawiedliwic ze tyle bledow zrobile, jestem dyslektykiem (co nie znaczy downem), a w wordzie nie moglem pisac bo go nie mam, mialem formata i dopiero dzisiaj poszedlem i pozyczylem od kumpla i druga czesc zawiera juz zapewne duzo mniej bledów. W moich zamierzeniach nie byBo napisania [miesznego opo tak jakos samo wyszlo. A oto i druga czesc:
Orków było coraz więcej. Ścieżka przed północną bramą rozchodziła się w dwie strony. Orkowie zbliżali z prawej strony, a z lewej widać było biegnących w naszym kierunku ludzi. Były to kobiety i mężczyźni, niewiadomo skąd oni się tam wzięli. Było ich z tuzin, może ciut mniej.
- A ci co tam robią? – zapytał Klapauciusz
- Nie wiem, może zaspali i nie słyszeli jak dziś rano trąbili że orki idą. – odpowiedział Seba
- Musimy im pomóc. – odparł Jodełko
-Chcesz otworzyć bramę? Wtedy te maszkary tu wejdą i narobią bałaganu. Kto wtedy będzie sprzątał? – zapytał Seba. Orkowie widząc ludzi poza murami dostali ataku agresji i rzucili się do ataku.
- Ale im się agresor włączył. Otwierać bramę! – zawołał. Lecz ta ani drgnęła.
- To co idziemy? – zapytał Kaxperex
- No to idziemy. - odparł Jodełko. Klapausiusz podał mu linę, ten przywiązał ja do blanki muru i razem z Kaxperxem ześlizgnęli się po niej na sam dół. Biegnący tu ludzie już byli przy nich.
-No ludziska, włazić, ale już. Panie przodem. Kecperex osłaniaj mnie. – powiedział Jodełko.
Z murów wystrzelił Klapauciusz ze swojej snajperki. Raz za razem orkowie padali od celnych strzałów, jednak zbliżali się nieuchronnie. Byli już w zasięgu strzału Zadziora i Seby. Ci nie przebierając w środkach pruli z automatów na prawo i lewo. Pierwsze dwa rzędy orków padły martwe. Wtedy do akcji wkroczyli łucznicy i kusznicy, orkowie byli już naprawdę blisko, a dopiero dwie kobiety weszły po linie. Kacperex miał machin guna, gdy orkowie wyszli z za zakrętu, Kacperex przypuścił ostrzał. Taśma z nabojami robiła się coraz krótsza a orków jakby nie ubywało.
Teraz kolej na mężczyzn, ci wchodzili po linie dwa razy szybciej niż kobiety. Poza murami zostało już tylko siedem osób, Kacperez, Jodełko, dwóch farmerów i trzech innych mężczyzn którzy nie wyglądali na rolników. Cos jakby rycerze tylko mieli skórzane pancerze.
- Jodełko, amunicja się skończyła, teraz ty strzelaj a ja założę nową taśmę – zawołał Kacperex. Jodełko obrócił się i nie zdążył wystrzalić. Wtedy z nieba spadł na orków jakby deszcz meteorytów. Jodełko spojrzał na mury i zobaczył jakiegoś człowieka w czerwonej szacie z uniesionymi do góry ręcami, mamrotał coś do siebie, po czym z nieba ponownie spadły meteoryty i kolejni orkowie zginęli. Wszyscy farmerzy byli już na murach. Najemnicy wyciągnęli miecze, orkowie byli już kilka metrów od Jodełki i Kacperxa. Spadające z góry strzały i bełty jakby nic nie robiły bestiom. Jodelkowi skończyła się amunicja trzeba było zmienić magazynek, nie było na to czasu, wystrzelił więc z granatnika. Trafił jednego orka w brzuch, rozerwało go na strzępy, została po nim tylko zielona plama na pancerzach jego towarzyszy. Najemnicy rzucili się do ataku, jeden nawet nie zdążył zadać ciosu gdyż dostał toporem w głowę. Drugi wbił miecz jednemu w brzuch, wyciągną go szybko, wykonał obrót i strącił głowę kolejnej bestii. Nie długo powojował sobie, po chwili jego głowa leciała w kierunku Jodełki, gdyby ten się nie schylił pewnie by dostał z bani. Ostatni pozostały przy życiu wojownik machał mieczem na prawo i lewo, orkowie bali się podejść bliżej.
-Kacperex, Jodełko, wracajcie – zawołał Klapauciusz.
Wtedy Jodełko zarzucił broń na ramię i chwycił się liny, Kacperex zrobił to samo, po chwili towarzysze wciągnęli ich na mury, poza nimi został jeszcze ten jeden nieszczęsny najemnik. Siekną kolejnego potwora, podbiegł w kierunku muru, podskoczył, odbił się nogą od ściany i tym sposobem uniknął ciosu. Wskoczył orkowi na ramiona, drugi ork chcąc go zabić zamachnął się lecz ten uskoczył i cios trafił orka. Najemnik przeskoczył na drugiego odbił się od niego i chwycił się uchwytu na pochodnię wystającego z mury, sięgnął kawałka liny który zwisał z muru. Podciągnął się kilka razy i już stał na blance. Wtedy coś trafiło do w plecy, zaczął się palić po chwili została z niego tylko garstka popiołu. Jego miecz spadł Zadziorowi pod nogi.
Komandosom zostało tylko po jednym magazynku do karabinu i po dwa do pistoletu który nosili jako broń zapasową.
-Rzuć w nich granatem – zawołał Jodełko
-Klapauciusz sięgnął po granat, wyciągnoł zawlecze i rzucił w kierunku orków, nic się nie stało. Z pomiędzy nich uniósł się dym.
-Rzuciłeś smołka – powiedział Seba
-Cholera to przez te nerwy. Odparł
Jeszcze raz rzucił granatem w kierunku orków, teraz nastąpiła eksplozja. Dwóch orków wyleciało w powietrze, spadając na swoich towarzyszy. Naglę w ich kierunku zaczęły lecieć kule ognia, schylili się. Wtedy za nimi usłyszeli przeraźliwy krzyk, obrócili się ale nikogo tam nie było, spojrzeli pod nogi i ujrzeli kupkę popiołu. Orkowie ścieli jedno drzewo i zaczęli nim wyważać bramę. Po kilku silnych uderzeniach brama wypadła z zawiasów, tłum orków wlał się do miasta. Przed wejściem do bramy byli ustawieni kusznicy, Gdy tylko w wejściu pojawili się orkowie wystrzelili ze swoich broni. Pierwszych kilku padło na ziemię, w ciele mieli po kilka bełtów. Kusznicy sięgnęli po miecze. Zanim zdążyli wykonać tą czynność orkowie byli już przy nich. Nielicznym udało się uniknąć ciosu. Zadzior spostrzegł że już więcej żaden ork nie jest po za murami. To znaczy że nie ma ich już więcej. W mieście było ich jeszcze mniej więcej z pięćdziesięciu. Zadzior rzucił w nich granatem, Seba i Kacperex zrobili również to samo. Trzy wybuchy i znaczna część orków przestała istnieć. Jeszcze po kila dłuższych seryjek z karabinów i przy życiu zostało już kilku orków. Z nimi już sobie poradzili królewscy rycerze.
-No i już po kłopocie. – oznajmił Seba
-No chyba na to wygląda – odparłem
-Czyli co? Teraz idziemy do Hagena i lecimy do domu? – zapytał Seba
-Nie liczył bym na to – powiedział Zadzior
-Chodźmy do niego.
Kilka minut później byli już w ratuszu, stanęli przed już znanym im stołem i spytali: „Gdzie jest Hagen?” Miłościwy lord Hagen poległ w walce, teraz ja tu dowodzę. Mam na imię Andre i podobnie jak Hagen jestem Lordem. – oznajmił
-Jak to poległ? Co to ma znaczyć? To go podnieście, obiecał nam pomoc w wydostani się z tego... – nie skończył Seba
-...Khorinis - pomógł mu Jodełko
-Tak właśnie, z Khorinis. I co teraz kto nam pomoże? Może ty?
-Może i ja, ale ostrzegam Cię jeszcze jedno słowo a takim tonie i nie dożyjesz jutra! – odkrzyknął Andre.
-Mam cię w dupie je**ny banbusie. Gadaj kto nam może pomóc albo wsadzę ci ten mieczyk w dupe! – odkrzyknął Seba.
-Wyzywam cię na pojedynek!
-Na pojedynek? Ty mnie? Hahahaha – zaśmiał się
-Zgoda, ale ostrzagam Cię po raz drugi już dzisiaj, nie dożyjesz jutra. – Odparł Andre
Po chwili wyszli z budynku, udali się w kierunku placu z szubienicą, potem po schodach na górę, i znaleźli się na jakimś dziedzińcu. Tu właśnie miał rozegrać się pojedynek. W jednym narożniku stanął Seba ze swoim gnatem, w drugim lord Andre i jego miecz. Pojedynek się rozpoczął, Andre biegł z uniesioną bronią w kierunku przeciwnika. Seba, dłubiąc lewą ręką w nosie drugą uniósł broń, wycelował w Andre i powiedział „Ręce do góry”. Andre stanoł popatrzył na niego jak na nienormalnego i spytał „ Ty chyba żartujesz? A jak nie podniosę to co?”
-To jajco, Jak nie podniesiesz to zobaczysz.. – odparł
Andre znów zaczął biec. „A to co? Szarża Palladyna” – zapytał Seba i wystrzelił.
Rycerz stanął w miejscu, upuścił miecz, padł na kolana a polem przechylił się do przodu i legł na twarz. Seba podszedł do niego, podniósł z ziemi miecz, i powiedział „Nie wierzyłeś że wsadzę ci go w dupe? To teraz masz”
- Seba!! Daj spokój! On już nie żyje. Zostaw go! – krzyknął Jodełko. Seba posłuchał go i wyrzucił broń, podszedł do swoich kamratów i razem wyszli z koszar.
Nigdy nie spotkałam się z takim pomysłem - komandosi w Khorinis. Wiele osób nowe pomysły psuje, ale tobie się udało stworzyć ciekawą fabułę. Klimacik jest fajny - granat VS. orki i wspaniale go oddajesz. Spodobało mi się. Czekam na kolejne części. Mam nadzieję, że będą równie ciekawe.
Z@dzior kolejna część udała ci się znakomicie. Świetnie przdstawiłeś bitwe z orkami. Podobało mi się i to bardzo. Pisz kolejne części, na pewno wszystkim się spodobają!
Nota 9/10
Heh... Dalsza część jest świetna... Humor jest utrzymany w tym samym stylu i bardzo dobrze bo jest on poprostu dobry Fajnie opisujesz sceny bitewne oraz poszczególne walki... Podobało mi się i z niecierpliwością oczekuje następnej części...
To ju| trzecia czsc mojego opo, mam nadzieje ze bedzie sie rownie podobac co poprzednie dwie.
W pewnym momęcie zaczepił ich jakiś przebieraniec. Miał niebieską, długą do samej ziemi sukienkę.
-Jestem Vatras, mag wody. Lord Hagen umarł w moich ramionach i przed śmiercią wyjawił mi że złożył wam pewną obietnicę. To ja jestem tą pomocą którą on wam obiecał. – powiedział
-Więc mówisz że chcesz nam pomóc? Ale w jaki sposób? – zapytał Klapauciusz
-Musicie mi opowiedzieć od początku co się stało. Wtedy może uda mi się znaleść jakieś rozwiązanie. – odparł. Zadzio zaczoł opowiadać jak to czołg wystrzelił. Vatras za chiny nie mógł pojąć co to jest ten czołg. I o w ogóle opowiedzieli im wszystko po kolei.
Poczym udali się wszyscy do świątyni. Jak to mówił Vatras jest to świątynia Adanosa, a on sam jest jego wysłannikiem w Khorinis.
-Dziwny jakiś ten koleś no nie? – zapytał Seba
-No, masz rację, w ogóle wszyscy tu są jacyś dziwni. – odpowiedział Jodełko
-Moim zdaniem to on jest z jakiejś sekty. Anados? Wysłannik w Khorinis? Przecież to jakaś paranoja. – odparł Kacperex.
Wtedy Vatras wrócił. W rękach trzymał jakąś wielką książkę.
-Wiem co się stało. Wiem jak tu trafiliście – oznajmił
-Tak? Skoro wiesz to czemu nam jeszcze o tym nie powiedziałeś? – zapytał Zadzior
-Jak tylko lord Hagen mi o tym powiedział, coś mi świtało w głowie, już gdzieś o tym czytałem. Kilkadziesiąt lat temu, kiedy byłem jeszcze nowicjuszem w klasztorze magów wody. Bo wtedy magowie wody jeszcze mieli swoje klasztory. Trafił do nas pewien człowiek, bełkotał coś o XX wieku, że przybył z innego świata. Wtedy wszyscy uznali go za szaleńca, ale po jego śmierci magowie zaczęli coś podejrzewać...
-Jak to po jego śmierci? – zapytał Jodełko
-... tak to, kiedy w nocy wszyscy spali on wykradł się ze swojego pomieszczenia i uciekł z klasztoru. Nad ranem kilku nowicjuszy a ja wraz z nimi poszliśmy go szukać. I znaleźliśmy go, nagiego i bez...
-Bez...?? Bez czego? – zapytał Kaxperex
-Bez jąder. Nie wiemy co się z nim stało. Przypuszczam że padł ofiarą mordercy który w tamtych czasach nawiedzał Khorinis. Owy morderca nie został nigdy złapany. Zabił kilkadziesiąt osób, tylko mężczyźni i wszyscy mieli po obcinane jądra.
-No dobra ale co jego jądra mają wspólnego z nami? – zapytał pod denerwowany Seba.
-Już wam mówię. Bo magowie doszli do wniosku że ten człowiek pochodził z innego świata, zanim uciekł zostawił w klasztorze jedną rzecz. To oto księgę.- Vatras podał ją Zadziorowi.
-Przecież to jest książka telefoniczna. Z 1974 roku. – powiedział Zadzior przecierając ją z kurzu.
-1974? To wtedy Polacy poszaleli w piłkę na mistrzostwach świata. Byłem z ojcem na meczu kiedy Dejna strzelił gola Wolnej Republice Stanów Zjednoczonych Burkinafaso. – oznajmił Seba
-Zostawił również jeszcze jedną rzecz, której niestety nie udało mi się zabrać z klasztoru. Musicie się tam udać, może to wam pomoże w powrocie do domu – powiedział Vatras
-A gdzie jest ten klasztor? – zapytał Jodełko
-Tego klasztoru już dawno nie ma, został zniszczony wiele lat temu, ale ta rzecz została przeniesiona do klasztoru magów ognia. I tam właśnie musicie się udać. Ja niestety wam nie będę towarzyszył w tej podróży, ale być może znam kogoś kto mógłby was tam zaprowadzić. To potrwa zanim go tu sprowadzę. Myślę że rano będzie tu i wtedy wyruszycie – powiedział Vatras
Po rozmowie komandosi udali się do kwater palladynów aby przenocować.
-Czy myślicie że ten Vatras jest normalny? – zapytał Seba
-Nie wiem, mi on tam wygląda na jakiegoś guru z jakiejś sekty – oznajmił Klapauciusz
-Czytałem kiedyś w Fakcie o takim kolesiu który chodził po mieście w niebieskim dresie, aż dopadli go ludzie z zielonymi dresami. Może tutaj jest tak samo. On chodzi w niebieskiej kiecce, a ci magowie ognia w żółtych... – powiedział Seba
-Albo w czerwonych – przerwał mu Jodełko.
-A co jeśli nie da się wrócić do domu? Jeśli już nigdy nie zobaczymy domu? Rodziny? Co wtedy? Czy będziemy tu siedzieć do usranej śmierci? – zapytał z irytowany Zadzior
-Nie chcę siedzieć tu na tym zadupiu, Bóg wie gdzie. Z resztą tu nawet Boga nie ma jest tylko jakiś Adanos czy cholera wie co jeszcze – dopowiedział
-Przestań chrzanić. Jak to nie wrócimy? Przecież ten Vatras powiedział że przed nami był już tu jakiś koleś z XX wieku
-Tak był, i jak skończył? Goły w lesie z urżniętymi jajami! Też chcesz tak? Bo ja nie! – wrzasnął Zadzior.
Wtedy do pomieszczenia wpadł jakiś przedmiot, i wylądował na podłodze po środku pokoju.
-Co to jest? – zapytał zdziwiony Kacoerex
-A bo ja wiem.
Jodełko podszedł do niego i podniósł owy przedniot.
-Nie ruszaj, a jeśli ducha ma? – zapytał Seba
-Przecież to jest...
Haha, dawno się tak nie uśmiałem! Opowiadanie jest fantastyczne! W pierwszym i drugim rozdziale trochę błędów, no ale i tak jest spoooko Podobał mi się kawałek z orkami i granatami, mieczem w dupie Andre :]
Trochę dziwnie napisane, (stylem) ale dlatego że jest ciekawe i wciąga to jest "sehr gut" ^^
Ocenka - 9.5 / 10
Hail Misja w Czasie
Kolejna część naszej przygody pręzentuję się znakomicie. Podoba mi się w każdym calu. Ciekawa fabuła, akcja, i wiele humoru czyli to co my lubimy najbardziej Nie będę wiele pisał bo nie mam nic do zarzucenia!
Zadzior ekstra i tak trzymaj!!
Pisz szybko kolejny rozdział.
Masz u mnie 10/10
Świetne opowiadanie! Masz talent jest kilka błedów, ale to nic w porównaniu z fabułą. Wspaniale ująłeś scene walki z orkami. Humor też jest niesamowity .
Odemnie masz 9.8/10 za błędy, ale pozatym jest wszystko super. Bardzo przyjemnie się czyta i można się pośmiać. Pisz dalej....
Pozdro Wszystkim...
opowiadanie śąwietne ... mam nadzieje że tych części będzie ponad 50 bo wciąga , jest ciekawe i oryginalne ....
daje ocene 10/10 ... dałbym 11/10 ale ejst masa literówek .... i błędów oaraz jestr troche pogmatwane to jak piszesz .. że po wypowiedzianych słowach jest części jakiegoś opisu...
Weź Jodełko przestań. Nikt cię o zdanie nie pyta, a ty się ryjesz na hama i tylko miejsce zajmujesz. Opinie plebsu... sorry chłopstwa nikogo nie interesują, więc skończ już z pisaniem takich głupot.
No dalsza część jest również świetna... Humor jest bombowy... Najlepsze są te wtrącenia Seby (heh czyli mnie ) Przyznam że dobrze oddałeś moje podejscie do życia i do dziwnych zdażeń... Jak byś mnie znał od urodzenia
Wracając do opowiadania... Jest w nim coraz mniej błędów a fabuła jest coraz ciekawsza... Tak trzymać... 10/10
Dalsza część jest świetna... Super humor... Dawno się tak nie uśmiałem... Ta historia z zielskiem... Jakbym cos podobnego już przeżył.... Opisy walk również są dobre... Tylko jedno mi nie pasuje.... Poniżej Harnasia czy Tatry nie schodzę a tu Wojak... Hehe były co prawda Volty Atomy i Kuntersztyny ale wojaka jeszcze żem nie pił
Dobre jest też to z kinem i w ogóle filmami... Widać że "Seba" się tym interesuje Podobnie jak ja
No i kolejna ekstra część opowiadanka. Generwuję mnie jedna rzecz, a mianowicie to, że się tak mało dzieje z miom udziałem Wszystko jest naprawde spox.
Podoba mi się opis sytuacji i wszystkie zwroty wyrazowe naszych kumpli
kolejna świetna część , aha i nie pije takich sików jak książęce ... heh pije tyskie a jak nie mam kasy to nei pije ale w tamtej sytuacji to bym sprzedawce jebnął a później szukał jakiegoś normalnego piwa ... naserio
Pozdrawiam a moja ocena dalej się podtrzymuje:P
Czekam na wiecej
Humor nie powala, ale to nie umniejsza oceny dla twojego opa. Bo to jest bdb. Fajnie mi się czytało, te przygody komandosów to świetna rzecz. Podobał mi się moment z zielskiem i mieczem w dupie Andre. Musisz pisać countinune. Bo z częścią po części jest coraz lepiej. Ale tylko jedna kwestia...
Seba rozpoznał ich, to byli Kacperex i Klapauciusz.
-Co się stało?! – krzyknął Kacperex
-Napadli nas. – wydyszał Zadzior
-Kto? Gdzie? Jak?
-Jakieś dresy okoliczne – sapnął Seba. Kecperex podbiegł do Seby i pomógł mu przy
ciągle nie przytomnym Jodełke.
-Na dywan z nim – powiedział Klapauciusz
-Tam jest Alladyn, znaczy się Abyn, może on ma jakieś zioła cucące – oznajmił Seba
Wyszli na plac, mimo późnej pory było tam wielu ludzi. Jedni stali przy stoliku koło szubienicy, inni zajęli ich miejsca przy fajkach na dywanach.
-Spylać stąd wieśniaki, mamy tu rannego – powiedział Klapauciusz do ludzi siedzących na jednym z dywanów. Wstało dwóch mężczyzn, jeden duży drugi mały.
-Do kogo ty to mówisz? Gnojku? – odezwał się ten mniejszy
-Spadaj kurduplu, ty to mi możesz wiesz? Chyba loda na stojąco. – zaśmiał się Klapa uciusz. W tym momęcie duży złapał do za szyję i podniósł do góry. Klapauciuszowi zrzedła mina.
-Puść go cieciu jeden – zawołał Seba. Seba puścił Jodełke i podbiegł do małego, podskoczył i wyku**ił mu w twarz. Ten fiknął koziołka i padł brzuchem do ziemi. Duży spojrzał w jego stronę. Wtedy Kalapucisz wyrwał się z mocnego uścisku, złapał za jego rękę i wykręcił mu ją do tyłu. Przeciwnik kopnął Sebe w brzuch, komandos tylko odsunął się trochę do tyłu i złapał za nogę wielkoluda. Podniósł ją najwyżej jak się dało. Wtedy przeciwnik się przewrócił i padł na plecy, przygniatając Klapauciusza który stał za nim.
-Złaź z niego cieciu jeden – krzyknął Seba. Wielkolud przeturlał się na bok, złażąc z
Komandosa, próbował wstać lecz Seba mu na to nie pozwolił. Zrobił dwa szybkie kroki i kopnął go w głowę. Przeciwnik, znowu znalazł się na ziemi. Leżał nie ruchomy na plecach na ziemi. Wtedy ten mały wstał i począł uciekać w stronę koszar. Kecperex ułożył Jodełkę na dywanie.
-Hej, Abyn masz coś by go obudzić? – zapytał
-Mam tytoń o smaku łoju kretoszczóra o mocnym nie przyjemnym zapachu – odparł
-To daj mu się tym zaciągnąć – powiedział Kacperex.
Abyn podszedł do swojej wielkiej skrzyni i wyciągnął z niej mały flakonik. Podszedł do bonga i wlał do niego zawartość.
-Pomóż mi, musimy włożyć jego głowę do wiadra
Kacperex złapał Jodełke za głowę i podniósł delikatnie, i włożył mu głowę do wiadra. Jodełko po chwili zaczął ruszać głową.
-Co to jest? Boże jaki smród. – powiedział Jodełko ciężkim głosem. Jodełko wstał
chwiejąc się jeszcze i zapytał: „Co mi się stało?”
-Zadzior i Seba mówią że dostałeś kijem po głowie i zemdlałeś – odparł Kacperex.
Teraz wszyscy komandosi stanęli w kole.
-No to co idziemy już się wyspać? – zaproponował Klapauciusz
-Ooo tak, ja bym się chętnie położył – odparł Jodełko
-To idźcie a ja z Zadziorem pójdziemy jeszcze się przejść. – powiedziałseba
-Ja pójdę z nimi - powiedział Kacperex. Rozdzielili się, jedni wrócili do kwater, a
reszta poszła się przejść.
-Patrzcie! Degustacja piwa! - zawołał uradowany Seba
-Ty, faktycznie! – odpowiedział Kacperex
-To pewnie jakiś tutejszy sikacz – oznajmił Zadzior
-Chodźmy zobaczymy czy dobre tu mają piwo. – powiedział Kacperex. Podeszli do
rozstawionych stolików pod szubienicą, Za nimi stał, jakiś gruby człowiek. Było tam dużo ludzi.
-Hej podejdźcie tu, palladyni stawiają darmowe piwo dla wszystkich, może się poczęstujecie? – zawołał człowiek stojący za barem.
-Bardzo chętnie dobry człowieku - odpowiedział Kacperex.
Podeszli do stolików, barman podał im po jednej, szklanej buteleczce piwska. Na kapslu była namalowana korona, a pod nią liczba 1629.
-Ja chłopaki! To przecież Tyskie! – krzyknął Seba. Zadzior jednym łykiem opróżnił butelkę.
-Co to jest dla mnie taka mała buteleczka? To chyba 0,3 litra? – powiedził Zadzior.
-Co wy na to żebyśmy zabrali jedną beczkę? – zapytał ściszonym głosem Seba.
-Zaniesiemy go kwater, podzielimy się z Jodełkiem i Klapauciuszem i jeszcze dużo zostanie.
Seba zaczął zagadywać karczmarza, Zadzior i Kacperex okrążyli stały i podeszli do beczek ułożonych w piramidę jedna na drugiej. Złapali pierwszą lepszą która była na dole i wyciągnęli. Złapali ją i... pozostałe beczki zaczęły spadać im pod nogi. Całą piramida się rozsypała, a beczki potoczyły się we wszystkie strony. Zadzior przewrócił się o jedną z beczek i upadł na plecy. Kacperex nie utrzymał sam tej wielkiej beczki i wypuścił ją. Beczka spadła na ziemię i roztrzaskała się, cała jej zawartość wylała się na nogi Kacperxa, w dodatku fala piwska zalała leżącego na ziemi Zadziora.
-Co wy tam robicie? – zawołał barman
-Kradną piwo! – krzyknął jeden z ludzi na placu.
Seba podbiegł do towarzyszy, podniósł z ziemi mokrego Zadziora. Po chwili zostali otoczeni przez rycerzy. Mieli przystawione miecze do szyi.
-No panowie. Macie przy sobie jakieś dokumęty?
-Jakie dokumenty? I coście za jedni? –zapytał zdziwiony Zadzior
-Jesteśmy członkami straży miejskiej, a wy jesteście oskarżeni o próbę kradzieży i zniszczenia mienia należącego do kurewskich... przepraszam królewskich palladynów. – rzekł jeden z nich.
-Jeśli nie macie dokumencików to przesiedzicie noc w tutejszym więzieniu.
-Jasna cholera. Zadzior wyciągaj pistolet, klepiemy ich!- krzyknął Seba
-Nie będziemy ich zabijać szkoda amunicji, jutro czeka nas długa podróż – odpowiedział Zadzior
-To co chcesz siedzieć w areszcie?
-Już dość tutaj zabiliśmy ludzi...
-Zabiliście mówisz. To w takim razie chyba sobie posiedzicie trochę dłużej, kto wie może nawet zawiśniecie na tej naszej szubienicy – powiedział jeden ze strażników z
uśmieszkiem na twarzy.
Udali się do koszar prowadzeni przez kilku strażników. Weszli do pomieszczenia po lewej od wejścia gdzie mieściło się więzienie. Gdy już zostali wtrąceni do celi strażnik powiedział: „Juto rano rozpoczniemy dochodzenie w sprawie morderstwa, najwcześniej wyjdziecie stąd za kilka dni”. Po czym obrócił się na pięcie i wyszedł. Z nimi w celi siedziało jeszcze kilku ludzi. Jeden to Nagur, Rengaru, Halvor i Canthar. Po rozmowie dowiedzieli się jak tam trafili, wszystkich wsypał jakiś koleś, którego imienia nie znali.
-Zadzior, przecież ty masz krótkofalówkę – powiedział Seba.
-Spróbuj się połączyć z Jodełkiem.
-Nie wiem czy działa na tym zadupiu.
-Warto spróbować i powiedzieć im gdzie jesteśmy – powiedział Kacperex.
Zadzior, wyciągnął sprzęt, przekręcił kółeczkiem, ale nic się nie działo. Obejrzał z każdej strony i walnął w nią ręką, po chwili zaczęło trzeszczeć, jeszcze raz przekręcił pokrętłem i powiedział: „Jodełko jesteś tam?”. Nikt nie odpowiadał.
-Halo, Jodełko, odezwij się jeśli mnie słyszysz – spróbował ponownie. Z krótkofalówki słychać było głos:
-To ja Kalapuciusz, Jodełko śpi bo go głowa boli.
-Słuchaj, jesteśmy na komisariacie, znaczy się w więzieniu, chcą nas oskarżyć o morderstwo. Wczoraj zabiliśmy kilku zbirów i pewnie nas powieszą, musimy uciekać, ale sami nie damy razy, musicie tu przyjść i nam pomóc. – powiedział Zadzior
-Już budzę Jodełke i zaraz będziemy.
-Idźcie jeszcze do Vatrasa, może on też nam pomoże – powiedział Kacperex.
Prosze zebyscie napisali w dwoch punktach, jeden co wam sie podobalo, a w drugim co nie, W przyszlosci postaram sie juz nie popelnic tego bledu. Tylko wypunktujcie te dwa punkty zeby je bylo widac juz z daleka, (jakas inna czcionka, kolor itp)
1.Podoba.
- klimacik ( no może zbyt dosłownie się wyraziłem, ale po prostu ogółem )
- dialogi - to chyba największa zaleta twojego opo
- humor - nie był on prześmiewczy, bo ta część z założenia chyba nie miała być taka, ale co mi tam
- chyba tyle
2.Niepodoba
- długość - rzeczywiście ledwo co zacząłem, a już skończyłem
Nie mam wielu zastrzeżeń, bo to kolejna fajna część, ale jednak czuje jakiś niedosyt....
W każdym razie pisz kolejne
ziomuś kolejna fajna część heh czy ty mnie znasz ? ja na serio już bym spał , heh ale Kalpaucius zby mnie nie obudził jak śpie do do rana mnie się obudzić nie da heh tylko jedno zastrzeżenie , jest coraz wiecej powtórzeń .. np.
- Czy wiesz kto teraz jest tu dowódcą? – zapytał Zadzior jednego z współwięźniów
-Teraz jest Lord Vader, to ostatni Lord jaki jest w Khorinis, jest jeszcze Kapitan Garond który też ma tytuł Lorda, ale go nie używa – powiedział Canthar.
-Lord Vader? Hahaha. Ten z Gwiezdnych Wojen? – zapytał uradowany Seba.
-Tamten to był chyba Darth Vader – zapytał Kacperex.
-Vader to Vader, Lord czy Darth co za różnica?
Wtedy go aresztu wszedł strażnik i powiedział:
-No chłopaki, znaleźliśmy dziesięć ciał na targowisku, zdaje się że to wasza sprawka, zginęli od waszej broni więc nie posiedzicie tu długo, rano egzekucja.
-Jasna cholera, powieszą nas! – wrzasnął przerażony Seba.
-Daj spokój, przyjdą Jodełko z Klapauciuszem i nas uratują – oznajmił Zadzior
-Zadizor, jesteś tam? – zapytała krótkofalówka.
-Jestem, jestem. Śpieszcie się już zapadł wyrok, rano nas powieszą. – oznajmił Zadzior
-Co? Jak to powieszą? – zapytał Klapauciusz
-Jesteśmy już przy szubienicy, zaraz będziemy u was.
-Nie wpuszczą was do nas.
-To co zrobimy? – spytał Seba.
-Wiem, Klapauiusz ma przecież kilka ładunków C4, podłożycie z je pod naszą celę i uciekniemy. – zaproponował Kacperex
-Dobra to my idziemy na tyły koszar, odsuncię się od ściany. – powiedział Jodełko
-Zaraz, zaraz, a skąd będziecie wiedzieć gdzie akurat jest nasza cela? – zapytał Zadzior
-Będziecie pukać w ścianie, a my was znajdziemy – odparł Jodełko.
Chwilę później Jodełko powiedział że są już za koszarami i teraz tylko muszą podłożyć ładunek pod odpowiednią ścianę. Zadzior i Seba podeszli do ściany i zaczęli pukać. Zaraz potem za ścianą rozległo się stukanie, to Klapauciusz odpukiwał im z drugiej strony.
-Dobra teraz odsuncie się od ściany, podkładamy C4.
Wszyscy więźniowie stanęli przy kratach wejściowych. Kilka sekund później pomieszczenie było pełne dymu, kurzu i latającego wszędzie gruzu. W śród tego zamętu rozległ się krzyk Seby. „ Aaa, dostałem kamieniem w głowę!” Gdy w końcu chmara gryzącego w oczy dymu opadła po ścianie która przed chwilą dzieliła ich od wolności nie pozostało nic. W wielkiej wyrwie pojawili się Jodełko i Klapauciusz.
-Dawajcie szybko, zaraz psy się zlecą. – zawołał Jodełko. I rzeczywiście, w tym momencie do pomieszczenia weszło kilku strażników.
-Co tu się dzieje? – wrzasnął jeden z nich.
-Więźniowie uciekają, szybko otwieraj kratę, - zawołał drugi. Jodełko podał karabin
Kecperxowi, a Klapauciusz podał Zadziorowi i Sebie. Za nimi stał jeszcze Vatras. Pozostali więźniowie również skorzystali z okazji i spierzchli w skąpane nocą Khorinis.
-Szybko, wdrapujcie się na te skały, na szczycie jest las, a na jego skraju stoi latarnia morska. Tam czekają na was moi wysłannicy oni wam pomogą dostać się do klasztoru – rzekł Vatras
-Szybko nie traćcie czasu – dopowiedział.
Chwilę później wszyscy komandosi byli już wysoko na skałach. Zanim strażnicy obiegli koszary, byli już na tyle wysoko że w ciemnej zachmurzonej nocy, strażnicy nie byli ich w stanie wypatrzyć wśród skał. Wreszcie znaleźli się na szczycie.
-Uff, ale się zmęczyłem – powiedział Zadzior.
-No ja też, koszmarnie – wydyszał Jodełko.
-Przejdźmy przez ten las, tu gdzieś musi być ta latarnia o której mówił magik – oznajmił Zadzior
-Ciekawe kto stoi pod tą latarnią – powiedział z lekkim uśmieszkiem na twarzy Seba.
-A ty zboczuchu tylko o jednym – rzekł poirytowany Klapauciusz.
-Nie denerwuj się tak bo Ci żyłka w tyłku pęknie – odparł Seba
-Ja ci dam żyłkę! - mówiąc to Klapauciusz rzucił się z pięściami na Sebe.
Seba dostał pięścią w twarz. Obrócił się na pięcie i prawie przewrócił. Zaraz padł kolejny cios, tym razem w żebra. Seba schylił się i wyprowadził kontr atak, trafił kompana w szczękę. Zamachnął się ponownie i trafił go policzek. Klapauciusz przewrócił się na ziemię, przeturlał się kawałek i nagle zniknął im z oczu. Seba podszedł do miejsca gdzie był przed chwilą i zobaczył jak Klapauciusz wisi nad przepaścią. Za nim widać było długą drogę jaką by przebył gdyby spadł.
-Szybko chłopaki chodźcie tu! – zawołał przerażony Seba.
-Co się stało? – zapytał Zadzior
-Trzymaj się Klapek już po ciebie idę! – krzyknął Seba. Zszedł stopień niżej i nachylił
Się, wtedy Klapauciusz puścił się jedną ręką.
-Wytrzymaj jeszcze chwilę! – Seba chwycił go za trzymającą się jeszcze skały rękę.
-Trzymam cię! Spróbuj się złapać drugą!
-Nie daj mi zginąć! – krzyknął. Ręka Klapauciusza zaczęła mu
się wyślizgiwać.
-Nieee!!! – wrzasnął Seba widząc że jego towarzysz spada w dół. Oddalał się szybko po czym zniknął w ciemnościach.
-Co się dzieje? Gdzie Klapauciusz? – spytał Zadzior
-Gadaj gdzie on jest?!! – mówiąc to Zadzior zaczął szarpać Sebę. Seba usiadł na ziemi, zakrył rękami twarz i zaczął krzyczeć: „Co ja zrobiłem?! Do cholery co ja najlepszego zrobiłem?!”
-Nie chcesz chyba powiedzieć że on spadł w przepaść – powiedział Kacperex.
-Zabiłem go! Zabiłem rozumiesz?!
-Ty kretynie! Coś ty zrobił!! – zapytał krzycząco Jodełko.
-A jeśli on żyje? – spytał Zadzior
-Przecież tu jest kilkadziesiąt metrów, nie ma szans.
-Oglądałem kiedyś na Discovery.... – nie skończył Seba.
-Zamknij się! Co mnie obchodzi co oglądałeś! Przez ciebie zginął nasz kolega! – wrzasnął Zadzior.
-Musimy sprawdzić czy on wciąż żyje. – zaproponował Kecperex
-Jak chcesz się tam dostać? – zapytał Jodełko.
-Nie wiem, ale musimy sprawdzić! – rzekł Kecperex
-On ma rację musimy go pochować. On by nas nie zostawił w takiej sytuacji. Powiedział Zadzior
Wtedy usłyszeli szelest i dźwięk łamanych gałęzi.
-Szybko, ktoś idzie. – szepnął Zadzior. Jodełko i Kacperex dobyli broni. Zza drzew
wyszedł jakiś mężczyzna, za nim drugi i trzeci.
-Stać! Kto idzie? – spytał Zadzior
-Jestem RobinHood, a to jest Edgar i Blizna. Czy to wy jesteście tymi przybyszami o których mówił Vatras? – zapytał
-Tak, mieliśmy się z wami spotkać w latarni morskiej.
-Masz rację, ale usłyszeliśmy jakieś krzyki i postanowiliśmy to sprawdzić. Vatras mówił że jest was pięciu.
-Tak... było ale jeden przed chwilą spadł z urwiska i prawdopodobnie nie żyje. Musimy się tam dostać i sprawdzić co z nim.- odparł Zadzior
-Jeśli tam spadł to już na pewno nie żyje, tam jest plaża, a urwisko ma ponad sześćdziesiąt metrów wysokości, nie miał szans przeżyć. – oznajmił RobinHood.
-No i co? Musimy sprawdzić! Rozumiesz? – krzyknął Jodełko
-Znasz jakieś zejście tam? – zapytał Kecperex
-Tak znam, ale pójdziemy tam rano, w tych ciemnościach łatwo było by spaść z tej wąskiej skalnej ścieżki. To zbyt nie bezpieczne. Wrócimy do wierzy i pójdziemy tam rano. – rzekł Robin
-Niech będzie, prowadź do wierzy – rozkazał Zadzior.
On musial zginac.
1. Podoba :
---> fabuła,
---> akcja,
---> pomysł ,
---> no i bohaterowie, dzięki, że mnie tam umieściłeś .
2. Minusy :
---> błędy, ale usprawiedliwione.
Tak więc stawiam 10/10 .
Pozdro all
Ta część była chyba najlepsza ze wszystkich. Tak mi się wydaje. Może dlatego, że ja tam występuje . A tak na serio to piszesz coraz lepsze kontynuacje. Nie przestawaj!! Chcemy więcej twoich opowiadań. Już się przyzwyczaiłem do tego, że twoje opo to nie taki "standard". Fajnie oddałeś emocje komando. Mi się podoba.
Pozdro
Kolejna część sagi naszych przygód Dobra jak zawsze
Plusy:
-Fabuła
-Opis Akcji
-Bohaterowie
-Dialogi
-Przygody
-Sytuacje itp
Minusy:
-orty
-powtórzenia
Tak jest spoko!
10/10
I oby Ci się pomysł nie skończył