Rzyg kulturalny
Prolog
Był ciepły i słoneczny dzień. W wielkiej stolicy Zjednoczonych Miast Północy – Cleverton jak zwykle panował ruch, ale to nie był zwykły dzień, to był dzień wizyt i to nie byle jakich wizyt, tylko wizyt u czarodziejów. Czyli tak jak zwykle każdy ostatni dzień miesiąca był przeznaczony przez czarodziejów na spotkanie z ludem stolicy, a także mieszkańców pobliskich wiosek na rozmowy, prośby. I właśnie takiego dnia dokładnie w czerwcu wszystko miało się odmienić…
„Wizyty”
Co za ruch, prawie niemożliwy, czego ci ludzie chcą od czarodziejów-myślał młody chłopak, który, tak jak setki, może tysiące innych ludzi czekał, aby zobaczyć jednego z obdarzonych darem i przedstawić mu swoje troski. Chłopak jeszcze raz spojrzał na wieżę czarodziejów, była niewiarygodnie wysoka, otoczona wielkim rowem, którego dna nie można było dostrzec. Nad nim znajdował się wielki most z wieżycami o stromych iglicach, na których falowały na wietrze flagi batalionu wojsk, który aktualnie strzegł czarodziejów i innych obdarzonych darem, a także oficerów i generałów Zjednoczonych Wojsk Północy. Dalej, był wysoki mur z mnóstwem małych wieżyczek rozpostartymi na wietrze proporcami. Chyba ten mur jest jeszcze wyższy od pałacu króla w centrum miasta-gdybał młodzieniec. Za murem znajdowała się wieża, była olbrzymi, jej wierzchołek sięgał chmur, a może był jeszcze wyżej, lecz nikt tego nie wiedział oprócz obdarzonych darem, ponieważ tylko oni mieli wstęp na najwyższe piętra. Wieża miała mnóstwo wbudowanych w siebie mniejszych wieżyczek, na których powiewały proporce. Kiedy ci strażnicy wpuszczą następną grupę-martwił się chłopiec-czekam to od rana, a oni wpuścili dopiero jedną grupę. Ooo, może kiedy będę próbować do jakich wojsk należą strażnicy czas poleci szybciej-tak jak pomyślał tak zrobił-Hmm, ci co pilnują bramy z skórzanymi pancerzami i stalowymi barbutami trzymali w rękach piki z stalowymi grotami, a w drugiej trzymali potężny również ze stali pawęż na którym widniał lew ze skrzydłami, skrzydłami za nim skrzyżowane miecze, a wszystko to na niebieskim tle, czyli to chyba żołnierze ze wschodniej marchii, ależ to głupia zaba...-chłopak nie dokończył myśli, gdyż przerwał mu donośny głos kapitana straży bramy. Proszę o ludzi z drugiej grupy o ustawienie się gęsiego i pójście za mną. Tak jak powiedział tak ludzie zrobili, również młody chłopak. Gdy przechodzili, o mało nie dostał zawrotów głowy. Nie patrzeć w dół, nie patrzeć w dół…-powtarzał sobie w myślach. Kiedy już przeszli przez most zza wieży mostowej wyłoniła się czarodziejka, która poprowadziła ich dalej razem z kapitanem do miejsca spotkań. Grupka zatrzymała się przed wielką bramą. Czarodziejka poruszyła lekko dłonią i wrota rozwarły się. Niektórzy zaczęli szeptać o tym pokazie magii. Słabe-pomyślał chłopak-wręcz kompromitujące, dobre dla wieśniaków. I wszedł do wierzy czarodziejów...
Narazie opowiadanie... ekhm, nie widać jeszcze fabuły. Mógłbyś przedłużyć rozdziały i więcej nam pokazać. Zapowiada się ciekawie, ale trochę mi to przypomina... ,,Willow" (nie pamiętam jak się pisze, ale to nazwa filmu)? Nie ważne, powieść moze ci naprawdę dobrze wyjść, ale nie będzie jedną z lepszych ( ), bo jest stanowczo za krótkie. Widziałem z trzy literówki (dwie?) i powtórzenia. ALe co to by było za opowiadanie bez takich błędów? Moja ocena to 7+/10. Jeśli napiszesz dalsze części, to ocena zapewne wzrośnie (jeśli nie schrzanisz ich ). Powodzenia, przy dalszym pisaniu.
Hmmm... zabrać się za pisanie nowego opa? Wy mi na to odpowiedzcie...