Rzyg kulturalny
Mam nadzieję, że ktoś interesuje się tą formą literatury i przeczyta to opo.
ŚWIAT MASZYN ( ALBO POWRÓT JAKO CZŁOWIEK )
Akacja dzieje się w 2010 r., w Tokio.
PROLOG
„Świat Maszyn ( Albo Powrót Jako Człowiek ) jest to opowieść o dziwnych zjawiskach zapoczątkowanych przez prezesa wielkiej korporacji znanego pod nazwiskiem „Stevens Wooltta”. Opinia publiczna uważała go spokojnego człowieka sukcesu, który pragnie tylko rozszerzyć wiedzę na temat technologii i udoskonalić technikę. W rzeczywistości jednak okazał się szaleńcem, który wykorzystując swoją wysoką pozycję w hierarchii biznesu posłużył się swoimi pracownikami jak pionkami i zaczął produkować armię robotów. Jednakże świat nie został bez nadziei. Dzięki swoim niesamowitym zdolnościom Mack Nowinski przeciwstawił się mu i dołączył do W.A.R – Światowej Armii Rebeliantów, która jako jedyna stawiała opór, aczkolwiek próby zamachów na Lordmaszina zawsze kończyły się fiaskiem.
Niespodziewanie jednak nastąpiło wydarzenie, którego nawet potężny Lordmaszin nie mógł przewidzieć.
CZĘŚĆ I
Promień światła przebijał się przez małe okienko w metalowych drzwiach i rzucał światło na twarz mężczyzny, młodego wieku. Znikał to raz, to drugi, gdy wciąż niecierpliwie przechadzał się po ciemnym korytarzu, wciąż wmawiając sobie optymizm i wiarę w sukces, jakim byłoby włączenie się do korporacji W.O.O.L.T.T.
Jest to skrót od nazwy „Światowa Organizacja Życia Przez Technologię”, która wzięta została od nazwiska prezesa tej wielkiej firmy pana Stevensa Wooltta. Firma ta szturmem wdarła się na szczyty. Pan Stevens miał niesamowity pomysł aby się wzbogacić. Mianowicie przyjmował dosłownie wszystkie maszyny codziennego użytku i przerabiał je na inne różne rzeczy. Mikrofalówka nadająca się na złom trafiała tutaj i zamieniana została na chociażby suszarkę. W ten sposób przekazywanie zepsutych urządzeń korporacji W.O.O.L.T.T. było dla ludzi niezmiernie korzystne, gdyż dostawali 3% zysków ze nowo wyprodukowanej kuchenki, bądź komputera. Dla samej firmy był to nie lada układ, bo już po trzech miesiącach ogłoszono ją za najbogatszą na świeci, a sam jej prezes stał się wśród wielkich władców, królów i znanych polityków cennym przyjacielem. Ukoronowaniem jego zasług było wręczenie pokojowej Nagrody Nobla. Dzięki jego nowej metodzie przetwarzania urządzeń elektrycznych rozwinął się przemysł i w znacznym stopniu spadło bezrobocie.
Nic więc dziwnego, że każdy człowiek, znający się choć trochę na technologii komputerowej bądź odzyskowej, marzył o tej pracy. Tak jak młody Mack. Mimo, że ukończył studia w Oxfordzie z wyróżnieniem, oprócz jego jest jeszcze kilku pewniejszych kandydatów na to jedno stanowisko.
Wreszcie z głośnika dobył się głos.
- Pan Mack Nowinski jest proszony na salę
- Nareszcie...- odsapnął ze znużenia i dość niepewnie wszedł do środka.
Sala była mała jak na tak wielką firmę ale prezesowi o to właśnie chodziło. Wyjątkowo skromnie i cicho. Mack dostrzegł, że w tym samym czasie otworzyły się i inne drzwi, z których pojedynczo wychodzili kandydaci.
- Proszę siadać – powiedział prezes stojąc na wypolerowanej ambonie. Po chwili wszyscy nasłuchiwali.
- Nazywam się Stevens Wooltt i jestem prezesem naszej korporacji. Pragnę pogratulować wam, gdyż to wy będziecie walczyć o stanowisko mojego doradcy. Niezmiernie przyda mi się młody, utalentowany człowiek, który nie boi się podejmować ryzyka, ale również nie podejmuje decyzji pochopnie. Nie to jest jednak najistotniejsze – wszyscy młodzi ludzie słuchali go nadzwyczaj uważnie. Jego słowa brzmiały jak natchnienie, jak wskazówki, które mają ich zaprowadzić na szczyty – Istotne jest czy potraficie sprostać zadaniu jakie wam zadam – w tym momencie wszyscy przełknęli śliny. Krew zaczęła pulsować w żyłach, coraz szybciej i szybciej, rozsadzając je - Otóż wybiorę tylko jedną osobę i będzie nią ta, która mnie zaskoczy- spojrzeli na siebie i rozluźnili napięcie
- Zaskoczyć? Czym?- myśleli. W końcu tak wielka osoba powinna powiedzieć coś więcej jeśli chce zatrudnić kogoś na wysokie stanowisko. I choć każdemu każdemu z zebranych nachodziło mnóstwo pytań na język, żaden się nie odezwał, gdyż prezes odstąpił i zniknął w tylnich drzwiach.
Biblioteka pękała w szwach pod napływem gości. Oczywiście każdy miał chrapkę na to stanowisko lecz nikt nie wiedział co zrobić by je zdobyć. Pierwszą myślą było przejrzenie książek i gazet w poszukiwaniu ciekawych materiałów i informacji dotyczących przetwarzania maszyn, historii firmy a nawet samego pana Wooltta. Jednym z gości był młody Mac, który to rozglądał się w poszukiwaniu źródeł wiedzy.
Spostrzegł wtem dwie pułki z książkami, ustawionymi do siebie równolegle, a pośród nich drzwi. Jakaż to ciekawość go zżerała. Tak mocna, że nawet niszczarka do papieru nie była w stanie jej podrzeć. Złapał więc za klamkę i delikatnie otworzył drzwi. Smukłe, pomalowane na chabrowy kolor drzwi, okazały się prowadzić do wielkiego, tajemniczego pomieszczenia. Na suficie świeciło jaskrawe światło reflektorów, które od czasu do czasu mrugało nieznacznie i rzucało blask na podłogę, o dziwo zrobionej z metalu. Można było nawet dostrzec jak prąd płynie pod powierzchnią przez grube kable prowadząc je do....
- Co to jest?- Mack zobaczył sześć wielkich komor, do których przypięto sześć wielkich rur. Płynąca przez nie ciecz najwyraźniej dostarczała tlen oraz środki odżywcze czemuś co było w środku. Nie widząc co tam dokładnie jest, przysunął się kilka kroków. Aż nie mógł uwierzyć gdy zobaczył małą, błyszczącą kulkę, która dryfowała we wnętrzu komory. Przez chwilę nawet miał wrażenie, że to się rusza. Był tak zafascynowany tym niezwykłym zjawiskiem, że podszedł bliżej i zaczął badać monitory, na których to widniały dziwne, nieznane mu współrzędne. Jednak odczytał jedną ważną rzecz. Główny ekran pokazywał czerwono-biały pasek z napisem „ Buforowanie 15%”. Nie wiedział co o tym myśleć, wszystko było zbyt pogmatwane. Nie było jednak czasu się zastanawiać. Świst otwierających się elektrycznych drzwi wyraźnie dał mu do zrozumienia, że czas się schować. Ukrył się więc za zieloną komorą.
Słychać było stukot kilkunastu par półbutów zasiadających przy kokpitach. Nagle szmer rozmów ustał, gdyż oto do laboratorium wszedł pan Stevens wraz z jakimś łysym profesorem.
- Jak postępy?- spytał prezes przeglądając prace.
- Świetnie, roboty są w trakcie programowania – Mackowi rozszerzyły się źrenice.
- Chce pełny raport- profesor zrozumiał żądania i zwrócił się w kierunku pracowników.
- Opatentowacz numer szesnaście
- Tak profesorze?- odezwał się niepewnie
- Wpisz kod 2HAN
- Tak jest – podłoga zadrżała. Tylko pan Wooltt i profesor nie obawiali się czerwonych migających świateł na ekranach. Po chwili zakurzone drzwi otworzyły się automatycznie i obaj weszli do środka zamykając drzwi. Słychać już było tylko stukające klawisze.