Rzyg kulturalny
Święty Topór
Część pierwsza
W końcu... Po tylu dniach wędrówki odnalazłem kryptę. Stałem przed wejściem do grobowca. Nie było drzwi, tylko wielka wkopana w ziemię, a właściwie w piasek brama, zbudowana z kamieni ułożonych jeden nad drugim od podstaw wejścia, łukowato przechodzących w sklepienie bramy. Na samej górze kamiennej budowli, pionowo wbity był jeden z głazów, większy niz pozostałe. Był on największy ze wszystkch, gdyż na jego frontowej powierzchni, świętym dłutem Diadrima, wyryto znak mojego plemienia. Przedstawiał trójkąt z podstawą u góry, w którego wnętrzu znajdował sie okrąg. Wpatrywałem się z dumą w tę rzeźbę, jakbym nigdy wcześniej go nie widział, a było to przecież odwieczne znamie mojego plemienia. Ten znak miałem wytatułowany na czole niebieską substancją... Krwią bestii, którą zabiłem pierwszą w życiu. Była to istota zamieszkująca południowe bagna, w pobliżu naszej wioski. Nazywaliśmy to zwierzę Tirion...
Z ciemnego wnętrza krypty powiewał chłodny wiatr, a dało się również słyszeć ponury, tępy gwizd, starający się jakby wyszeptać do ucha dyskretnie: "Strzeż się...". Byłem bardzo zmęczony, w końcu wędrowałem kilka Tal-Hun ( 1 Tal-Hun to około trzech tygodni ) przez rozległe i przywalone spiekotą ogromne pustynie Aranoch. Zaraz przy wejściu do grobowca udało mi się rozpalić ognisko i przyżądzić kilka pustynnych żmij. Były to bardzo smaczne i pożywne stworzenia, których jad dawał dużo sił i niwelował zmęczenie, lecz ich zchwytanie wymagało dużo ćwiczeń i niesamowitego refleksu. Po zjedzeniu smakowitych węży zaczął zapadać zmierzch, więc począłem przygotowyać się do snu. Noc coraz bardziej ograniała niekończące się połacie Aranoch, a wkrótce było już całkiem ciemno i zimno, gdyż na tych terenach, w nocy temperatura spadała gwałtownie. Jednak jako barbarzyńca plemienia Kharian, byłem dobrze przygotowany na takie warunki. Niepokoiły mnie tylko te dziwne odgłosy dochodzące z wnętrza krypty... Były nie do opisania...
W nocy obudziłem się. Ognisko zupełnie wygasło i nie było widać nic, prócz migocących gwiazd. Zacząłem się zastanawiać, jak może wyglądać Święty Topór ukryty przez praprzodka naszego plemienia o imieniu Liandar. Znalezienie tej broni było celem mojej wyprawy. Legenda głosiła bowiem, iż Święty Topór ukryty jest w komnacie grobowej, w której spoczywał najwyższy szaman naszego plemienia. Nadano mu na imię Kharius. Ten kto zdobędzie oręż, posiądzie ogromną siłę i moc.
Wstałem wczesnym rankiem, a słońce mozolnie i ociężale wspinało się na niebo. Najpierw ruszyłem na polowanie, by nabrać sił na przeszukanie krypty. Znów schwytałem kilka pustynnych żmij i dwa skoczki. Mięso skoczków nie jest tak pożywne jak żmij, lecz z ich krwi można zrobic troche eliksirów życia. Zjadłem śniadanie i przyżądziłem kilka soków dodających witalności, na wypadek gdyby coś się stało. Przeczucie mówiło mi, że coś jest nie tak i dla tego bardziej niż zwykle naostrzyłem moje dwa topory bitewne.
Tak przygotowany, byłem gotów wejść do krypty. Znów stanąłem przed bramą i spoglądałem w ciemność bijącą z dołu schodów, które zaraz od wejścia prowadziły na dól. Pochwyciłem mocno topory w obu rękach i ruszyłem na dół...
Część druga
Dziwne odgłosy, jęki i coś na pozór krzyku, wydobywały sie z czarnej otchłani... Szedłem powoli, stopień po stopniu po spiralnych schodach. Przyklajony do zewnętrznej ściany nasłuchiwałem wszystkiego. Ten straszliwy dziwięk stawał się coraz głośniejszy, a ciemność ciągle mnie zalewała. W pewnym momencie dźwięki ustały i było słychać tylko wiatr ocierający o ściany krypty. Nie wiedziałem co się dzieje... Ta cisza bardziej łupała moje uszy, niż te odgłosy. Szedłem wolno... Dalej cisza i cisza. Pod nogami poczułem płaską, twardą posadzkę. Schody się skończyły. Wkroczyłem do dużego pomieszczenia. Nie widziałem drugiego końca sali, chociaż paliły się pochodnie wbite w szpary pomiędzy kamieniami, z których to zbudowane były ściany podziemnego grobowca. W powietrzu wyczuwałem smród stęchlizny i zgniłych ciał. trzymałem mocno mą broń i ruszyłem naprzód. Spokojnie zagłębiałem się w czeluść.
Rozglądałem się we wszystkie strony i pochwili zobaczyłem dwa korytarze po obu stronach pomieszczenia. W tym momencie usłyszałem szyderczy śmiech, jakby zewsząd. Wiedziałem co się dzieje. Przyjąłem postawę bojową i ze wszystkich stron zwaliły się nagle dziesiątki szkieletów, wymachujących nad głową swoimi mieczami i toporami. Niektóre miały również łuki. Pierwsza fala wpadła na mnie z lewej. Uniosłem prawą rękę wysoko i gdy pierwszy szkielet znalazł się w moim zasięgu, pociągnąłem mocno przez głowę potwora, tnąc czaszkę i część ramienia. Kości od razu spadły ze szczękiem na podłogę. Dwoma toporami uciąłem ręce kolejnego stwora, a on tak samo jak poprzedni rozsypał się obok mnie. Czułem adrenalinę płynącą w moich żyłach. Rozsadzała mi głowę. Wpadłem w szał. Zacząłem wrzeszczeć, pobiegłem na wprost i z całym impetem udeżyłem w kolejną falę wrogich kościotrupów. Od razu padły na ziemię, a ja zacząłem ciąć toporami na boki. Słyszałem rozpadające się o posadzkę szkielety i ciągły śmiech i rechot, jakim szczycą się demony piekieł.
Mój krzyk pomagał mi w zabijaniu. Teraz do ataku przystąpiły potwory z łukami, a nieumarli z bronią białą zrobili miejsce dla strzał. PIerwsza salwa leciała w moją stronę. Zacząłem biec w kierunku, z którego leciały pociski. Strzały były coraz bliżej i już po dwóch sekundach znalazły się tuż przede mną. Czułem jakby czas dla mnie zwolnił. Robiłem uniki przed strzałami, słyszałem, jak przelatują tuż obok, koło mojej głowy rąk i nóg. Biegłem dalej. Z przeraźliwym wrzaskiem runąłem na szkielety-łuczniki, które już po chwili zniknęły z powierzchni ziemi. Przeciwnicy znów zaczęli oblężenie, ruszyli w moją stronę. Bez ustanku biłem w szkielety moimi toporami, lecz to nie przynosiło efektu. Do pomieszczenia napływało coraz to więcej i więcej posiłków. Zdecydowałem się na jedno. Broń w obu rękach obruciłem ostrzem do dołu, przyklęknąłem na jedno kolano i z całej siły udeżyłem toporami o kamienną podłogę, krzycząc jeszcze głośniej. Ziemia zatrzęsła się, a dookoła mnie zaczęła rozchodzić się faja udeżeniowa. Wszystkie szkielety, jeden po drugim począwszy od tych najbliżej mnie, a zkończywszy na tych najdalej zaczęły rozsypywać się w drobny mak. Nagle wszystko ustało. Śmiech, szczęk kości i rechot.
Nie odrywałem wzroku od podłogi, nie podnosiłem głowy dalej klęcząc i dysząc ze zmęczenia. Czyłem jak złość i nienawiść w mojej duszy ustała. Lekko uniosłem głowę i rozejrzałem się po sali. Wszystko zrównane było z ziemią. Kamienna posadzka zmieniła się w posadzkę z kości i czaszek, a jedna z nich leżała przodem, zaraz przede mną. Wstrzymałem oddech i nie mogłem uwierzyć w to, co zobaczyłem. Nie mogłem tego zrozumieć, lekko osunąłem się na ziemię. Na czole czaszki jednego ze szkieletów wytatułowany był znak mojego plemienia. W prawdzie byli tu, razem z Kharianem pochowani bracia z mego rodu, lecz było niemożliwym, żeby oni wstali z martwych. W mojej głowie zrodziło się wiele myśli. Jedne zostawały na dłużej, a inne od razu usuwały suię z mojego umysłu. Przypomniałem sobie to, co mówili szamani i dziadowie mojego plemienia. Nie wspominali oni o żadnych strażnikach grobowca. Mówili tylko o innych spoczywających razem z Kharianem. Byłem zupełnie zdezorientowany. Za wszelką cenę musiałe, dowiedzieć się, co spowodowało taki biegy wydażeń w krypcie najwyższego szamana plemienia Kharian...
Ciąg dalszy ( może ) nastąpi :D:D
Całkiem fajne opowiadanie,ale nie wolno pisać postów pod rząd :P
Hmm... znajomy tekst :) Chyba go widzialem na pewnej stronie... (www.diablocenter.friko.pl) :D A tak poza tym, SoniC mowilem ci ze jak ludzie chca czytac to opowiadanie, to musza najpierw zaplacic :P
No to nie pisz tylu postow pod rzad tylko je edytuj i polacz w calosc.
Czy moze ja mam to zrobic?
Na przyszlosc pamietaj o tym
I paru znajomych się tu pojawiło z diablo center ;) WItam Pentiuma ;) A SoNiC naprawe g00d tekst ;)
Dzięki ReVeN :D Może napisze trzecią część, jak będe miał wenę :D
bardzo fajny tekst :D
HEHE NApawde spróbuj napisac to dalej moze zostaniesz pisarzem :D
Heheheh dzięki ReveN :D Namówiliście mnie :) jak tylko poczuje wene naszrajbam część trzecią :D:D