Rzyg kulturalny
Rzecz dzieje siê kilka miesiêcy po wydarzeniach przedstawionych w The Frozen Throne...
***
G³ód magii z ka¿d± chwil± siê nasila³. Wysoki elf zgi±³ siê wpó³ trzymaj±c brzuch obiema rêkoma. Krzycza³, ale jednocze¶nie ¿aden d¼wiêk nie móg³ wydobyæ siê z jego zamarzniêtych ust. Na w³osach zaczê³y pojawiaæ siê miniaturowe sopelki lodu, rêce sta³y siê niebieskawo-fioletowe. Ból jaki odczuwa³, parali¿owa³ go i nie pozwala³ zebraæ my¶li. Oprócz jednej.
Zemsta.
Mimo rozpaczy, g³odu, pragnienia i wyczerpania, czu³ zemstê. Ognist±, pal±c± od ¶rodka nienawi¶æ, któr± dawa³a mu si³y by przetrwaæ. Tylko to nie¶miertelne uczucie pozwala³o mu nie umrzeæ na miejscu, na tym lodowym pustkowiu.
Jego towarzysze poginêli. Tylko garstka, która jakim¶ cudem nie dawa³a siê ostatecznie k³uj±cemu mrozowi i g³odowi magii, trzyma³a siê wraz z nim. Z niewielkiej armii jak± dowodzi³ osta³ mu siê tylko nêdzny oddzia³, najwy¿ej dziesiêciu elfów. I to wszystko za spraw± ¿yj±cej ¶mierci, chodz±cego truch³a...
Tak. Nadal pamiêta³ jego imiê. Musia³ pamiêtaæ.
Do koñca ¿ycia, choæby do teraz, nie zapomni swej tragedii i jej przyczyny. Nie zapomni zdrajcy, ob³udnika i mordercy, który odebra³ mu wszystko o co kiedykolwiek dba³ i co kocha³. Nie móg³ zapomnieæ...
Tym razem krzyk wydoby³ siê z jego ¶ci¶niêtej mrozem piersi. By³ g³o¶ny, pe³en gniewu i rozpaczy, nas±czony nienawi¶ci± tak g³êbok± i straszn±, ¿e a¿ demony by siê go nie powstydzi³y. Wysoki elf zacisn±³ piê¶ci i uderzy³ nimi z ca³± si³± w skut± lodem ziemiê. Otworzy³ oczy, zacz±³ dyszeæ. Mimo g³odu magii i zbli¿aj±cej siê ¶mierci poczu³ moc, si³ê.
Wystarczaj±c± by prze¿yæ i siê zem¶ciæ.
Powiód³ wzrokiem dooko³a. Widzia³ tylko ¶nieg i górskie szczyty, wysokie na kilometry. Zauwa¿y³ równie¿ swych towarzyszy le¿±cych na ziemi, którzy powoli, acz nieub³aganie, zamarzali. Wa¿ne jednak by³o, ¿e jeszcze ¿yli.
Wysoki elf ledwo d¼wign±³ siê na nogi. Gdy ustawi³ siê w jako takiej pozycji pionowej, za³ama³y siê pod nim kolana. Upad³ na jedno i spróbowa³ znów wstaæ. Zebra³ w sobie si³y i tym razem posz³o mu du¿o lepiej. Wokó³ niego kona³o dziesiêciu wysokich elfów – magów, zbrojnych i niegdysiejszych je¼d¼ców smoczych jastrzêbi. Niestety, nie mia³ teraz do dyspozycji tych potê¿nych stworzeñ. Wszystkie zginê³y w straszliwej bitwie pod...
Elf potrz±sn±³ mocno g³ow±.
Nie czas na to.
Zamiast rozmy¶laæ o przesz³o¶ci, podszed³ ciê¿kim krokiem do jednego ze swych oficerów i z wielkim trudem d¼wign±³ go z ziemi. Jego towarzysz ledwo zipia³, ale uniós³ powoli powieki, ukazuj±ce b³êkitne oczy i spojrza³ na swego dowódcê.
- Panie...
Wysoki elf przerwa³ mu szybko.
- Nic nie mów, Thanerze – widz±c w jakim stanie jest jego oficer, nie chcia³ zadawaæ pytania, na które doskonale zna³ odpowied¼, lecz i tak spróbowa³ – Jak siê czujesz?
- Panie... ja... zamarzam...
Gniew jaki teraz wezbra³ siê w piersi m³odego elfa spowodowa³, ¿e nie czu³ zimna, które dotychczas nêci³o go nieustannie. Prawie upu¶ci³ swego oficera, gdy ca³e jego cia³o zatrzês³o siê.
To co zrobi³ memu ludowi... Zap³aci za to.
Nie trac±c czasu, postanowi³ dzia³aæ. Nagle wst±pi³a w niego wielka si³a, spowodowana narastaj±c± nienawi¶ci± i trosk± o swych towarzyszy. Mimo i¿ g³odu magii nie móg³ siê wyzbyæ, nie czu³ go ju¿ tak intensywnie.
Wzi±³ swego oficera pod ramiê i ruszy³ do przodu. Ju¿ wcze¶niej zauwa¿y³ w górze du¿± jaskiniê, do której nie dostawa³ siê ¶nieg, co by³o widaæ nawet mimo wielkiej zawieruchy tocz±cej siê dooko³a. Jaskinia ustawiona by³a pod takim k±tem, ¿e ca³a przestrzeñ w ¶rodku by³a sucha. Tego elfowi by³o trzeba.
Poprzez ¶nieg, g³êboki na kilkadziesi±t centymetrów, wysoki elf szed³ ku schronieniu. Nios±c pod ramieniem swego towarzysza niedoli, my¶la³ teraz tylko o tym, by uratowaæ ostatnich elfów jakich mia³ do dyspozycji.
W koñcu uda³o mu siê przebrn±æ na górê, by³ ju¿ tu¿ przed jaskini±. Ruszy³.
Jego twarz zdradza³a niesamowit± determinacjê, po¶wiêcenie z jakim ratowa³...
Ostatnich ze swego ludu.
Krzyk by³ tak dono¶ny, ¿e obi³ siê echem po okolicznych górach. Oczy m³odego elfa zap³onê³y tak w¶ciekle, ¿e mog³y uchodziæ z prawdziwy ogieñ. Po sinym policzku sp³ynê³a pojedyncza ³za.
Zap³aci...
Wysoki elf dotar³ wreszcie do jaskini i spojrza³ wg³±b niej. Teraz, od ¶rodka, wydawa³a siê trzy razy wiêksza ni¿ z zewn±trz.
Doskonale - pomy¶la³.
Po³o¿y³ delikatnie swego oficera przy ¶cianie jaskini i wsta³. Nim wyszed³ z suchej pieczary na mróz us³ysza³:
- Dziêki ci, Panie...
Nie odpowiadaj±c, stan±³ przy wej¶ciu i spojrza³ w dó³ na pozosta³ych towarzyszy. Musia³ siê ¶pieszyæ. Nie móg³ pozwoliæ by poginêli ostatni, na których mu zale¿a³o.
Jeszcze raz rzuci³ okiem po konaj±cych z zimna elfach.
Zosta³o dziewiêciu.
Niezw³ocznie ruszy³ biegiem w dó³...
***
Witam!
@wra¿enia:
Hmmm... jak na opowiadanie inspirowane gr±, to ca³kiem nie¼le. Nie podoba mi siê jednak to, i¿ czytelnik, który nie mia³ styczno¶ci z The Frozen Throne (jak np, ja) nie ma pojêcia o co chodzi. Oto jakie¶ pustkowie, zamieæ i konaj±ce elfy, oraz ich w¶ciek³y przywódca. Widaæ, ¿e chcia³e¶ oddaæ jego pragnienie zemsty, a jedyne co zrozumia³em to, ¿e chodzi o zniszczon± krainê.
@znalezione b³êdy:
Ca³kiem zgrabnie, nie jest tego du¿o.
Powtórzenia: zemsta - zemstê
CYTAT
Wra¿enia
Opowiadanie ca³kiem niez³e jednak o co tam chodzi? Nagle jakie¶ elfy konaj± na lodowym pustkowiu i co to za przyjemno¶æ czytania skoro nic nie wiemy oprócz tego ¿e s± elfy i by³a wojna?
Znalezione b³êdy
Ma³o tego, widaæ ¿e wrzuci³e¶ do do worlda ¿eby literówek nie by³o, b³êdy znalaz³em te same co Reynevan, jednak jeszcze jeden.
Otó¿ powtórzy³e¶ dwa razy prawie to samo zdanie a mianowicie.
CYTAT
Ej no sory, ten kto nie gra³ w TFT za nic nie zrozumie fabu³y, wiêc nie wypominajcie mi takich rzeczy
a tutaj mam ¶wie¿utk± czê¶c, trochê d³ug±, jednak moje opo mam zamiar wyd³u¿yæ do kilkudziesiêcu stron, wiêc nie da siê wszystkiego opowiedzieæ w 2-3 rozdzia³ach.
Po wiekowym lesie przebrn±³ dziki wiatr. W¶ród starych drzew, wielkich i potê¿nych, gra³a muzyka, która koi³a skonane uszy. Ptaki wy¶piewywa³y swe melodiê nadaj±c puszczy sielskiego klimatu, a okoliczne zwierzêta przeszukiwa³y krzewy i polany w poszukiwaniu po¿ywienia. S³oñce sta³o w zenicie, tote¿ na brak ciep³a nie mo¿na by³o narzekaæ. Lekka bryza przychodz±ca znad niedalekiego morza, ch³odzi³a przyjemnie, gdy zrobi³o siê nazbyt gor±co. Las ¿y³ pe³ni± ¿ycia, jakby ¿adne nieszczê¶cie nigdy go nie spotka³o.
Malfurion westchn±³ ciê¿ko, a na jego szarej twarzy zago¶ci³ lekki u¶mieszek. Siedz±c na gêstej trawie po¶rodku ma³ej polanki, z zamkniêtymi oczyma ws³uchiwa³ siê w szmer lasu. S³ucha³ jego opowie¶ci, trosk, ¿alów i skarg, które nieustannie wypowiada³. Wiedzia³, ¿e czasami drzewa po prostu za bardzo narzeka³y na swój los. Tym razem jednak mia³y powód.
Mimo i¿ puszcza, w której przebywa³, wydawa³a siê nietkniêta przez z³o, które nawiedzi³o krainê elfów stosunkowo niedawno, czuje ból lasów na po³udniu. Tutaj, na pó³nocy, przy Wielkim Morzu, nie da³o siê u¶wiadczyæ spaczenia P³on±cego Legionu tocz±cego sw± zgniliznê, za¶ w Ashenvale - ju¿ tak. Tam sytuacja by³a o wiele powa¿niejsza.
U¶miech znikn±³ z surowej twarzy Malfuriona. Teraz pojawi³ siê na niej grymas – ch³odnej kalkulacji i lekkiego gniewu. Stra¿nik Gaju przypomina³ sobie zdarzenia sprzed ponad roku, próbuj±c zadaæ sobie trud rozwik³ania jednego zagadnienia: Czy móg³ to szaleñstwo powstrzymaæ?
Wiedzia³, ¿e móg³, mimo i¿ przed kolejn± inwazj± P³on±cego Legionu by³ poch³oniêty do g³êbi w Szmaragdowym ¦nie. ¯a³owa³, ¿e nie by³ przebudzony przed przybyciem demonów, lub chocia¿by ludzi i orków, do Kalimdoru. Gdyby tak siê sta³o, mo¿e jednak nie by³oby konieczne tragiczne w skutkach zniszczenie Nondrassila... Jednak zdarzenia potoczy³y siê inaczej. Malfurion zdawa³ sobie sprawê, ¿e nocne elfy powoli zanikaj±. Po wielu tysi±cach lat przebywania na tym ¶wiecie, w koñcu nadchodzi ich zmierzch.
Jego sztuczka, która omami³a Archimonde’a, podzia³a i sprawi³a, ¿e demony na d³ugi czas nie postawi± swych ohydnych stóp na tym ¶wiecie. Jednak z drugiej strony, P³on±cy Legion do koñca nie zawiód³. Spowodowa³ , i¿ aby siê uratowaæ, nocne elfy zmusi³y siê do utraty swej nie¶miertelno¶ci i os³abienia mocy, co mo¿e mieæ niewyobra¿alne skutki w przysz³o¶ci. Je¿eli lud, który tyle razy powstrzymywa³ najwiêksz± armiê demonów, zniknie, to kto wie... Mo¿e gdy P³on±cy Legion po tysi±cach lat znów przybêdzie, nie bêdzie jak go pokonaæ? Mo¿e pojawi siê nowa rasa, która bêdzie mia³a mo¿liwo¶ci stawienia czo³a demonom, a mo¿e ¶wiat Azeroth pozostanie bez ochrony i po prostu zginie?
Wiek Smoków dawno przemin±³. Mimo i¿ Aspekty nadal ¿y³y i ¿yæ bêd±, to Malfurion jako¶ nie dostrzeg³ ich obecno¶ci w ostatniej wojnie. By³ rozdra¿niony tym, ¿e ci, którzy czuwaj± nad porz±dkiem tego ¶wiata, nie chroni± go przed ¶miertelnym niebezpieczeñstwem. Dziesiêæ tysiêcy lat temu mo¿e nie by³o inaczej, ale wtedy przynajmniej widaæ by³o ich wk³ad w pokonanie demonów. Co z tego, ¿e by³ znikomy... Przecie¿ liczy³y siê intencje, prawda?
Malfurion siê skrzywi³.
Aspekty irytowa³y go od dawna. Nie do¶æ, ¿e wydawa³y siê tylko „dogl±daczami” ¶wiata, gdy przesta³y byæ jego w³adcami, to jeszcze przez nie, Azeroth pogr±¿y³ siê w kolejnym, niszczycielskim chaosie. Jeden z nich - Neltharion, Stra¿nik Ziemi - postanowi³, ¿e zaw³aszczy go sobie. Przeobrazi³ siê w Skrzyd³a ¦mierci i zacz±³ terroryzowaæ wszelkie krainy sw± potworn± moc±. Zaprawdê, gdyby ju¿ podczas inwazji Legionu odwróci³ siê od innych Aspektów i przy³±czy³ do demonów, ten ¶wiat nie wygl±da³by tak jak teraz. By³by tylko pustkowiem, martw± skorup± bez przysz³o¶ci.
Malfurion zacz±³ siê zastanawiaæ, dok±d to wszystko zmierza. Z pocz±tku wydawa³o mu siê, ¿e Azeroth jest tylko pokarmem, k±skiem, który musi byæ po¿arty przez demony, tak jak wiele innych ¶wiatów. Planet±, jedn± z tysiêcy, przeznaczonych tylko do jednego celu. Pó¼niej, po zwyciêstwie nad P³on±cym Legionem, Malfurion zda³ sobie sprawê, ¿e ziemia o któr± tak ciê¿ko walczy³, musi mieæ swoje przeznaczenie, jak±¶ perspektywê na dalszy los.
Oczywi¶cie nie mo¿na przewidzieæ przysz³o¶ci, nie potrafi³ tego nawet Cenarius, który okaza³ siê kolejn± ofiar± bezlitosnych demonów. Malfurion osobi¶cie nie móg³ uwierzyæ w jego ¶mieræ, lecz szybko siê otrz±sn±³. Zamiast braku wiary, w jego sercu zago¶ci³o przera¿enie. Koniec jego mentora u¶wiadomi³ mu tylko, ¿e moc demonów jest wielka i trzeba siê z ni± liczyæ. Nawet teraz, w czasach pokoju.
Stra¿nik Gaju wiedzia³, ¿e kiedy¶ demony powróc±. ¯±dni zemsty i krwi, z nienawi¶ci± w pustych sercach, zaczn± niszczyæ to, co kiedy¶ stawi³o im tak zaciek³y opór. Teraz jednak, w Azeroth, nie ma tak wielkiego ¼ród³a mocy, aby demony zaczê³y poczuwaæ g³ód magii, który z¿era ich od ¶rodka. By go zaspokoiæ, szukaj± magicznych miejsc, nasyconych moc± tak wielk±, by potrafi³a ona u¶mierzyæ ich ból, który drêczy demony od wieków. Ostatnim takim ¼ród³em w Azeroth by³ Nondrassil, Drzewo ¯ycia, które wyros³o na miejscu zniszczonej ponad dziesiêæ tysiêcy lat temu Studni Wieczno¶ci, która by³a pierwotnym ¼ród³em mocy w tym ¶wiecie. Nocne elfy przygnane jej magicznym wezwaniem, osiedli³y siê wokó³ niej, buduj±c wspania³e miasto-klejnot, Zin-Azshari, nazwane na cze¶æ dawnej królowej-zdrajczyni. Po pierwszej inwazji P³on±cego Legionu, podczas panowania Sargerasa, Studnia wskutek obecno¶ci spaczonej mocy demonów i ich niszczycielskich poczynañ, wybuch³a. Malfurion nie pamiêta tego wydarzenia zbyt dobrze. By³o to co¶... niezwyk³ego. W momencie wybuchu, nocne elfy os³ab³y do tego stopnia, ¿e s³absi magowie umierali na miejscu z powodu wyczerpania i braku energii. Ci potê¿niejsi, jak na przyk³ad Malfurion, wpadali w g³êboki sen lub ¶pi±czkê albo po prostu mdleli. Podejrzewano, ¿e koniec Studni nie by³ spowodowany nasilaj±c± siê obecno¶ci± demonów i ich boga, Sargerasa, lecz ¿e by³a to obrona przed nieuchronnym koñcem ¶wiata. W tamtych czasach Legion by³ tak potê¿ny, ¿e nikt nie móg³ mu siê przeciwstawiæ, tote¿ kr±¿± legendy i wyobra¿enia, ¿e to Elune – bogini Ksiê¿yca – widz±c jak jej ukochana rasa ginie i wkrótce zaga¶nie, postanowi³a pos³u¿yæ siê Studni±, by pokonaæ armiê demonów. Moc uwolniona w momencie wybuchu, by³a tak potê¿na, ¿e zniszczy³a prawie ca³± hordê Sargerasa, jego samego nie niszcz±c oczywi¶cie, ale os³abiaj±c na tyle, ¿e musia³ siê wycofaæ ze ¶wiata Azeroth, by przez kilka tysiêcy lat knuæ plan powrotu w swym piekle. Nocne elfy, tak samo jak P³on±cy Legion, nie odzyska³y swej dawnej potêgi i wkrótce po zwyciêstwie by³y tylko cieniem najpotê¿niejszej rasy jak± kiedy¶ byli. Pokonanie demonów przyp³acili wielce, jednak pokój w Kalimdorze panowa³ przez wieki, i tylko to siê liczy³o. Wybuch Studni nie tylko os³abi³ rasê nocnych elfów i wygna³ hordê Sargerasa do czelu¶ci piekie³, ale spowodowa³ równie¿, ¿e magia pojawi³a siê wszêdzie, na ca³ym ¶wiecie. Erupcja sprawi³a, ¿e deszcze mocy spad³y na ziemie Lordaeronu, Northrend, Khaz Modan, Azeroth i Quel Thalas. W tej ostatniej krainie, zlokalizowa³y siê najwiêksze, dos³ownie, burze mocy. To tam Szlachetnie Urodzeni, s³udzy Zin-Azshari, a pó¼niej wysokie elfy, osiedlili siê i za³o¿yli swe pañstwo, tworz±c jakby analogiê kraju nocnych elfów. S³absza tysi±c razy, ale zawsze wystêpuj±ca jako ¼ród³o mocy elfów, Studnia S³oñca, by³a centrum krainy.
Mo¿na ¶mia³o powiedzieæ, ¿e wszystkie pomniejsze rasy zamieszkuj±ce Azeroth, zawdziêcza³y magiê nocnym elfom. Szkoda tylko, ¿e nie maj± o tym zielonego pojêcia. Tak dawnej historii nie da siê przeczytaæ na zapisach historycznych, dokumentach czy kronikach. Jedynym ¼ród³em prawdy s± tylko i wy³±cznie istoty z Kalimdoru, zapomnianej, a czasami w ogóle nie odkrytej, krainy.
G³êbokie rozmy¶lania Malfuriona przerwa³ czyj¶ dotyk d³oni muskaj±cy jego szerokie ramiê. Otworzy³ powoli oczy. Tutaj, w ¶rodku puszczy, która by³a jego sprzymierzeñcem, nie móg³ to byæ wróg. Nie przekroczy³by progu lasu, a od razu drzewa i okoliczna fauna rozpozna³yby jego intencje.
To mog³a byæ tylko jedna osoba...
Tym razem Malfurion d¼wign±³ siê gwa³townie na nogi i odwróci³ siê do przybysza. Ujrza³ przed sob± wysok±, piêkn±, nocn± elfkê, uzbrojon± w d³ugi ³uk, wysoki prawie jak ona i nosz±c± zbrojê p³ytow±, której czê¶ci okala³y jej klatkê piersiow± i uda, za¶ odkrywaj±ce p³aski brzuch i smuk³e ramiona. Jej oczy, uwodzicielskie i pe³ne mi³o¶ci, wpatrywa³y siê z rozbawieniem w Stra¿nika Gaju, którego mina ¶wiadczy³a tylko o tym, ¿e jest lekko g³upkowaty, ale trzeba by³o równie¿ przyznaæ – ogromnie szczê¶liwy. Lekki u¶mieszek, tak zalotny, ¿e ka¿dy by na niego zwróci³ uwagê, powodowa³ w sercu Malfuriona przyjemne ciep³o.
- Tyrande!
Nocny elf nie czeka³ na odpowied¼ swej ukochanej, tylko porwa³ j± w ramiona. Tuli³ j± tak mocno, ¿e powoli brakowa³o jej tchu. Ale choæby mia³ j± udusiæ, musia³ poczuæ wspania³± woñ jej bujnych, b³êkitnych w³osów. Z zimnego i ogarniêtego spokojem oraz rozwag± Stra¿nika Gaju, którym by³ przed chwil±, zmieni³ siê w dziecko, które cieszy siê na widok nowo zakupionej zabawki.
- Spokojnie, nied¼wiedziu, bo jeszcze mnie udusisz!
Nie odpowiadaj±c na jej za¿alenia, potuli³ j± jeszcze trochê, po czym oderwa³ siê od niej, nie puszczaj±c jej jednak ze swych mocarnych r±k.
- Tak dobrze ciê widzieæ, ukochana...
- Daj spokój, Malfurionie – Tyrande roze¶mia³a siê – Nie by³o mnie tylko dwa miesi±ce!
I znów ten jej przepiêkny u¶miech...
- Czyli stanowczo za d³ugo – odpowiedzia³ jej nocny elf, nie przestaj±c siê w ni± wpatrywaæ – Dla mnie te dwa miesi±ce to by³a wieczno¶æ, kochanie...
Tyrande pokrêci³a z rozbawieniem g³ow±.
- Prze¿y³e¶ ju¿ dziesiêæ tysiêcy lat, staruszku. Te dwa miesi±ce powinny byæ dla ciebie jak sekunda.
Powaga zago¶ci³a na twarzy Mafluriona. Potrz±sn±³ zdecydowanie g³ow±.
- Teraz, gdy jeste¶my ¶miertelni, ka¿da minuta roz³±ki z tob± wydaje mi siê miesi±cem, rokiem...
- Gadasz g³upstwa! – Tyrande przerwa³a mu unosz±c palec. – Od kiedy sta³e¶ siê takim filozofem, nied¼wiedziu? Chyba Cenarius zaszczepi³ w tobie t± chorobê.
- Ostatnio czas mi mija nad zarz±dzaniem pobratymcami i ci±g³ym filozofowaniem, Tyrande. – Malfurion skrzywi³ siê – Nawet nie wiesz jak tu bez ciebie by³o nudno.
- Wyobra¿am sobie – I znów siê roze¶mia³a, tym razem g³o¶niej.
Ruszyli powoli przez polanê, trzymaj±c siê za rêce. Teraz, gdy Maflurion przej±³ obowi±zki Cenariusa, po jego ¶mierci i sta³ siê W³adc± Lasów, ka¿da czê¶æ natury reagowa³a na jego zachowanie, ruch, oddech. Pojawienie siê Tyrande sprawi³o, ¿e las zacz±³ swój ¶piew, a w okolicy pojawi³o siê jakby wiêcej zwierz±t. Zrobi³o siê przyjemniej, bryza znad morza jeszcze bardziej ch³odzi³a twarze i cia³a. ¦ladów po wojnie i ¶mierci towarzyszy nie by³o. Czas jakby stan±³ w miejscu.
- A jak twoje sprawy w Ashenvale, ukochana? – Malfurion w koñcu spyta³ o wyprawê Tyrande na po³udnie, która roz³±czy³a ich na te dwa d³ugie miesi±ce – Uda³o siê osi±gn±æ cel, uspokoiæ zwa¶nione strony? I jak siê miewa natura w tych czê¶ciach krainy?
- Jak zwykle za du¿o pytañ – Nocna elfka u¶miechnê³a siê do niego przelotnie, po czym znowu zajê³a siê spogl±daniem na wielki las, który rozci±ga³ siê wiele kilometrów przed nimi – Jest dobrze, tyle mogê powiedzieæ. Skutki wojny widaæ go³ym okiem, temu nie mo¿na zaprzeczyæ, ale w okolicy Góry Hyjal panuje wzglêdny spokój. Przeby³am wiele drogi, by nie¶æ potrzebuj±cym dobr± nowinê od Elune. Mam tylko nadzieje, ¿e zacznie nam siê ¿yæ lepiej do czasu, gdy wszyscy umrzemy...
Malfurion zauwa¿y³, ¿e jego ukochana zwiesza g³owê. Spojrza³ na ni± i dostrzeg³ wielki smutek maluj±cy siê na jej twarzy. Przystan±³ i zmusi³ j±, by na niego spojrza³a.
- Hej, co siê dzieje? – spyta³ od razu.
Tyrande odwzajemni³a mu spojrzenie, lecz po chwili znów zwiesi³a g³owê.
- Nie, nic... Po prostu...
- Czy chodzi ci o nasz± ¶miertelno¶æ?
Kap³anka pokrêci³a stanowczo g³ow±.
- Nie, nie oto... Ja po prostu nie mogê uwierzyæ w to jak wycierpia³ nasz lud. Mo¿e i inne rasy uwa¿aj± nas za zamkniête na resztê ¶wiata i samolubne, egoistyczne... lecz ja wiem, ¿e to my ponie¶li¶my najwiêksze straty – Po chwili ciszy kontynuowa³a – Oczywi¶cie, ka¿dy na tym ¶wiecie odczu³ splugawienie Legionu i cierpi z powodu zniszczeñ, jakie spowodowa³y demony, ale ja...
Nie mog±c mówiæ dalej, przytuli³a siê mocno do Malfuriona. Stra¿nik Gaju obj±³ j± czule, a ona zaczê³a lekko szlochaæ.
- Spokojnie, ukochana... – szepta³ jej cicho do ucha – Wszystko odbudujemy. Demony na d³ugo nie postawi± swych stóp na naszej ziemi, obiecuje ci to...
Tyrande w krótki czas uspokoi³a siê i odsunê³a lekko g³owê od piersi nocnego elfa. Przetar³a pojedyncz± ³zê, sp³ywaj±c± jej po policzku i poci±gnê³a nosem.
- Tak, wiem...
Cisza przed³u¿y³a siê.
Tym razem to Malfurion chcia³ jej co¶ wyznaæ. Nie wiedzia³ jak zacz±æ. Poduma³ chwilê, przygryzaj±c lekko doln± wargê. Zwróci³ swe srebrne, pozbawione ¼renic oczy ku niebu i zacz±³ mówiæ co¶ bezg³o¶nie.
Tyrande, która by³a ju¿ w pe³ni opanowana po swym lekkim p³aczu, zauwa¿y³a jego dziwne zachowanie. Spojrza³a na niego twardym wzrokiem i zapyta³a:
- Co siê dzieje, Malfurionie?
Wzrok nocnego elfa wróci³ ponownie na ziemiê. Stra¿nik Gaju patrzy³ d³ug± chwilê na sw± ukochan±, która wyczekuj±co wpatrywa³a siê w niego, nie próbuj±c zadawaæ kolejnych pytañ. Druid jeszcze przez krótki czas wstrzymywa³ ciê¿ko ciszê, po czym teatralnie westchn±³.
- Tyrande, muszê ci co¶ powiedzieæ...
- To ju¿ wiem – przerwa³a mu stanowczo nie spuszczaj±c z niego swego przebijaj±cego spojrzenia.
„Ostra, gdy trzeba” pomy¶la³ z mieszanin± goryczy i rozbawienia Malfurion „I za to j± kocham”
W koñcu nie mog±c d³u¿ej wytrzymaæ, Kap³anka rzuci³a:
- D³ugo jeszcze? Przecie¿ wiesz o tym, jaka jestem niecierpliwa...
Malfurion postanowi³ przej¶æ do rzeczy.
Podszed³ do swej ukochanej i uj±³ jej lekkie jak piórko ramiona. Wiedzia³, ¿e to tylko iluzja. Potrafi³y one zabijaæ lepiej ni¿ jego potê¿ne zaklêcia.
Spojrzenie Tyrande z³agodnia³o, lecz nie przestawa³o ¶widrowaæ wizerunku, stoj±cego tu¿ przed ni± druida.
- Gdy ciebie nie by³o... – zacz±³ z wahaniem - ... przez te miesi±ce, w pewnym momencie przy medytacji, dok³adnie tutaj, odczu³em bardzo silny impuls mocy.
Nocna elfka najwyra¼niej nie wiedzia³a kompletnie o co chodzi jej ukochanemu, gdy¿ ci±gle wpatrywa³a siê w Mafluriona z ponurym wyrazem twarzy, ale – jakby siê wydawa³o – z narastaj±cym powoli niepokojem.
Stra¿nik Gaju widz±c to, postanowi³ jednak kontynuowaæ.
- Ten impuls mocy by³ tak potê¿ny, ¿e zwali³ mnie z nóg. Straci³em przytomno¶æ i pad³em na ziemiê. Gdy le¿a³em tak kilka godzin nieruchomo, natura ponoæ szala³a wokó³. Las opanowa³ chaos.
- I nie powiadomi³e¶ mnie o tym? – spyta³a Tyrande z wyrzutem.
- Dasz mi dokoñczyæ, kochanie? – Malfurion ³agodnym, acz stanowczym wzrokiem spojrza³ na ni±.
Tyrande zmieszana, po chwili przytaknê³a.
- A wiêc... – druid odchrz±kn±³ i kontynuowa³ – Po przebudzeniu, uspokoi³em naturê, oznajmi³em jej, ¿e nic mi nie jest, ¿e by³a to tylko „chwilowa” niedyspozycja. I tak w³a¶nie by³o, nie straci³em ani krztyny ze swej mocy. Jednak natura nie domy¶la³a siê tego co ja.
Na twarzy Malfuriona pojawi³ siê lekki grymas bólu i smutku.
- S³ysza³em o takich zas³abniêciach. Obserwowa³em kilku elfickich magów, którzy zostali dotkniêci przez takie impulsy mocy. Przez d³ugi czas wydawa³o mi siê, ¿e to jakie¶ anomalie, naturalne w tym ¶wiecie, lecz pó¼niej dowiedzia³em siê od pewnego druida zupe³nie czego innego.
Przerwa³ i spojrza³ w g³±b puszczy. Z lasu wylecia³ do niego ma³y, b³êkitny ptaszek, który zasiad³ na jego lewym ramieniu. Zaæwierka³ rado¶nie i zacz±³ siê przygl±daæ Stra¿nikowi Gaju i Kap³ance Ksiê¿yca.
Malfurion mówi³ dalej.
- Okaza³o siê, ¿e te impulsy mocy s± powodowane przez ¶mieræ kogo¶ bliskiego lub przez zerwanie silnego powi±zania magi± miêdzy osob± odczuwaj±c± tego typu ból i t± która zrywa wiê¼. Zale¿nie od mocy, czy si³y woli, znane s± ró¿ne reakcje na tego typu bod¼ce. Potê¿ni magowie maj± tylko lekkie zawirowania g³owy, o wiele s³absi trac± nawet czê¶æ swej mocy. Zale¿y te¿ od istoty, która jest przyczyn±.
Od razu, gdy siê przebudzi³em, po uspokojeniu natury, chcia³em siê z tob± skontaktowaæ. Ba³em siê, ¿e umar³a¶ lub umierasz, wiêc wys³a³em ku tobie lekki pocisk mocy. Odczu³a¶ go, prawda?
Tyrande pokrêci³a potwierdzaj±co g³ow±.
- Tak, odczu³am. By³ to bardzo s³aby impuls, lecz wiedzia³em, ¿e to od ciebie.
Malfurion pozwoli³ sobie na znikomy u¶miech. Odwróci³ siê od Tyrande i przeszed³ kilka kroków po polance. Zamkn±³ oczy, wci±gn±³ mocno powietrze i skrzy¿owa³ rêce za plecami. Po chwili podj±³ ponownie swój monolog.
- Gdy okaza³o siê, ¿e to jednak nie ty jeste¶ powodem tego impulsu, kamieñ spad³ mi z serca, lecz po chwili powróci³em ponownie do szukania przyczyny. Nawet w g³êbi Szmaragdowego Snu, poczu³em silny ból, który odczu³em po ¶mierci Cenariusa, wiêc teraz to nie mog³o byæ to. Z wieloma nocnymi elfami nie by³em silnie powi±zany moc±... Tylko ty, Tyrande, oddzia³ywa³a¶ na mnie w ten sposób, równie¿ Cenarius... Zacz±³em jednak przyswajaæ sobie okrutn± prawdê...
Tyrande najwyra¼niej domy¶li³a siê ju¿, o kim mówi Malfurion. Jej twarz przybra³a teraz ponurego wyrazu, a lekki smutek okala³ ca³y obraz Kap³anki. W g³osie s³ychaæ by³o b³agaln± nutê.
- Chodzi o Illidana... prawda?
S³ysz±c, jak w g³êbi duszy pragnie otrzymaæ odpowied¼ przecz±c±, Malfurion jeszcze bardziej siê skrzywi³. Nie móg³ od tego uciec w ¿aden sposób, wiêc tylko kiwn±³ potakuj±co g³ow±. Tyrande spu¶ci³a lekko g³owê.
- To musia³o kiedy¶ nast±piæ, ukochana...
Nocna elfka nie odpowiedzia³a, tylko dalej wpatrywa³a siê w ziemiê pod ni±. Przechyli³a g³owê w bok i zaczê³a obserwowaæ ptaki, ¶piewaj±ce na drzewie niedaleko nich.
- Tak, wiem...
Malfurion podszed³ do niej i obj±³ j± delikatnie. Ona bez ¿adnych oporów przytuli³a siê mocno do jego piersi.
- Nie mogli¶my mieæ nadziei, ¿e kiedy¶ powróci jako normalny, nocny elf – powiedzia³ druid po chwili ciszy – Nawet gdyby jakim¶ cudem przesta³ po¿±daæ magii i potêgi, gdyby wróci³ tutaj, do nas, do ciebie i mnie... to i tak nasz lud nie pozwoli³by mu ¿yæ.
Tyrande tylko westchnê³a i przytaknê³a. Patrz±c ci±gle na ptaki, podjê³a po krótkiej ciszy:
- Pamiêtasz nasze czasy dzieciñstwa? – spyta³a, wcale nie oczekuj±c odpowiedzi – Wtedy Illidan by³ wielki. Gdy byli¶my m³odzi zawsze siê mn± opiekowa³, troszczy³ siê o mnie. Szybko siê domy¶li³am, ¿e mnie pragnie, zupe³nie jak ty, ukochany... Obaj rywalizowali¶cie o moje wzglêdy i mo¿e gdyby twój brat nie zwróci³ siê ku demonom i gdyby nie zosta³ wtr±cony do wiêzienia przez Maiev, to kto wie...
Malfurion prychn±³ g³o¶no. Rozbawi³o to Tyrande, która zawsze lubi³a siê z nim droczyæ. Na jej twarzy zago¶ci³ u¶miech, a po chwili kontynuowa³a sw± wypowied¼:
- Móg³ staæ siê jednym z najwiêkszych ze swego ludu. Gdyby nie demony i ich splugawiona z³em moc, mo¿e by do dzisiaj ¶wieci³ triumfy – radosne oblicze ust±pi³o ponuremu grymasowi – Wiesz tylko co jest najgorsze? ¯e to nie on sam jest winien temu wszystkiemu... Od pocz±tku, pragn±³ tylko akceptacji i uznania ze strony swych pobratymców. Potêga demonów by³a tylko przymiotem, który mia³ w realizacji tego celu pomóc. Pragn±³ moich wzglêdów, pragn±³ chwa³y. By³ po prostu zagubiony...
By³ z³y na siebie, ¿e nienawidzi³e¶ go, ¿e zawiód³ samego siebie. W konsekwencji pozosta³o mu tylko siaæ zniszczenie, a przez te dziesiêæ tysiêcy lat kiedy siedzia³ w wiêzieniu, jego nienawi¶æ ros³a.
W koñcu zatraci³ siê i zwróci³ ostatecznie w stronê z³a.
Zrozum, Malfurionie, ¿e nie mo¿esz go w pe³ni obwiniaæ za to co zrobi³... By³ dobrym, kochaj±cym elfem, ale od momentu pojawienia siê Legionu, jaki¶ demon opêta³ jego duszê. Dwa wymiary, z³y i dobry, walczy³y od tamtego czasu w jego wnêtrzu. W koñcu dusza demona wygra³a, ale nie do koñca... Przypomnij sobie jak kilka miesiêcy temu, w krainie ludzi, ratowali¶cie mnie od nieumar³ych, jak walczyli¶cie ramiê w ramiê. Przecie¿ on z ca³ego serca chcia³ mnie ocaliæ, nie chcia³ mojej ¶mierci. To oznacza, ¿e jaka¶ cz±stka dobra w nim pozosta³a.
Malfurion s³ucha³ ci±gle swej towarzyszki ¿ycia, jednocze¶nie wspominaj±c dawne i niedawne czasy. Jego ukochana mia³a racjê, a wspomnienie dzieciñstwa sprawi³o, ¿e poczu³ nostalgiê. Jego brat w istocie nie by³ z³y, ale przez ca³e ¿ycie szuka³ swego miejsca w ¶wiecie. Szkoda tylko, ¿e to miejsce musia³o byæ powi±zane z demonami.
Pojednanie miêdzy nimi by³o mo¿liwe, lecz kiedy¶, nie w dzisiejszym ¶wiecie...
Malfurion pragn±³, by w koñcu jego brat przejrza³ na oczy. ¯e demony nie s± przysz³o¶ci±, tylko zgub± wszystkiego co ¿yje! ¯e moc jak± pragn±³ prowadzi³a go w ostateczne zatracenie!
- Tyrande... – szepn±³.
Po chwili ciszy, Kap³anka unios³a g³owê i z pytaj±cym wzrokiem zaczê³a wpatrywaæ siê w niego.
- Muszê siê dowiedzieæ jak zgin±³ i gdzie.
Nocna elfka nie powiedzia³a nic, tylko kiwnê³a g³ow±.
- Kiedy siê rozstali¶my w Lordaeronie, Illidan uruchomi³ jaki¶ dziwny portal... Z pewno¶ci± do innego ¶wiata. Ale gdy odczu³em impuls, pochodzi³ on st±d, z Azeroth. To oznacza, ¿e mój brat powróci³ i mia³ jaki¶ interes do za³atwienia. Mo¿liwe, ¿e chodzi³o o zniszczenie Northrend i Plagi... A wiêc muszê siê dowiedzieæ, czy nie grozi nam jakie¶ niebezpieczeñstwo, Tyrande. Mo¿liwe, ¿e na horyzoncie pojawia siê nowy konflikt, który nam zagra¿a.
- I chcesz mnie zostawiæ? – jej ton g³osu by³ prawie oskar¿ycielski – Nie pozwól by¶my siê znowu rozstali!
- Jed¼ ze mn±...
Kap³anka zdecydowanie potrz±snê³a g³ow±.
- Nie, Furionie... Muszê tu zostaæ. Jest jeszcze wiele do zrobienia.
Stra¿nik Gaju westchn±³ ciê¿ko po czym powiedzia³:
- Nie muszê od razu wyruszaæ... Jeszcze zostanê tu, mo¿e z... dwa miesi±ce.
U¶miechn±³ siê tak czaruj±co, jak tylko móg³, by po chwili zbli¿yæ swe wargi do ust Tyrande. Ca³owali siê namiêtnie i d³ugo, d³u¿±c ten moment jak tylko chcieli i mogli. Gdy Furion oderwa³ siê lekko od Kap³anki, ta spojrza³a na niego czule i rzek³a:
- Nie chce by¶ odchodzi³, lecz je¿eli twoje odej¶cie ma uchroniæ mnie i nasz lud, zgodzê siê. Po prostu nie chce by¶ znowu uchodzi³ za obroñcê ¶wiata. Zauwa¿, ¿e w¶ród naszych pobratymców stajesz siê autorytetem, wodzem. Ja nie mam zamiaru tak ¿yæ. Póki trwa wojna, bêdê walczyæ, lecz kiedy¶ chce po prostu odpocz±æ, rozumiesz?
- Oczywi¶cie, kochanie – u¶miechn±³ siê ponownie i znów j± poca³owa³ – Obiecujê ci to.
W tym samym czasie, Furion odczu³, ¿e kto¶ zbli¿a siê do granic puszczy, blisko nich.
Nocny elf.
- Kto¶ idzie... – powiedzia³ – Mo¿e pos³aniec.
Czekali parê minut, stoj±c obok siebie. Wpatrywali siê w stronê sk±d mia³ dobiec elf, który najwyra¼niej mia³ im co¶ wa¿nego do przekazania.
Po chwili zza wysokich drzew wy³oni³a siê postaæ. By³ to mê¿czyzna, uzbrojony w lekk± zbrojê, pozwalaj±c± na szybki bieg bez problemów. Jego niebieskawa cera by³a bez skaz, urodê mia³ nieprzeciêtn±. Smuk³y, lecz nie muskularny, idealnie nadawa³ siê na pos³añca.
Gdy ujrza³ dwie postacie nocnych elfów przed nim, podszed³ do nich szybko.
- Witaj Kap³anko... – przywita³ siê z Tyrande – I ty, shan’do Stormrage – zwracaj±c siê do Malfuriona, sk³oni³ siê. Stra¿nikowi Gaju siê to nie podoba³o. Nie lubi³, gdy pobratymcy go wielbili i uwa¿ali za swego przywódcê, jednak nie mia³ na to wp³ywu. Jego dzia³ania mówi³y same za siebie.
Gdy oboje ju¿ skoñczyli witaæ siê z goñcem, ten oznajmi³:
- Jestem Kelvar, pos³aniec z Ashenvale – wypowiadaj±c te s³owa, patrzy³ ci±gle na Tyrande – Przynoszê wie¶ci dla ciebie, Kap³anko.
Nocna elfka spojrza³a na Furiona z niepokojem, po czym zwróci³a siê do Kelvara stanowczo:
- O co chodzi?
- K³opoty na po³udniu, Kap³anko – odpowiedzia³ goniec – Zwierzêta w tamtej okolicy zachowuj± siê niespokojnie. Jedne nawet zaatakowa³y zwyk³y patrol, na szczê¶cie nikt nie zgin±³. Potrzebujemy kogo¶ kto rozwik³a, dlaczego tak siê dzieje.
Tyrande westchnê³a i wbi³a wzrok w ziemiê.
- Spaczenie Legionu bêdzie nas nêkaæ jeszcze wiele lat... – powiedzia³a jakby do siebie. Spojrza³a na Kelvara i powiedzia³a:
- Dobrze, wyruszam. Zaanga¿uje moje akolitki i udamy siê do Ahenvale, by zbadaæ sprawê.
Odwróci³a siê od pos³añca i zwróci³a siê do Furiona, który przygl±da³ siê jej uwa¿nie.
- Czas goni, ukochany. Widaæ nie dane nam jest odpocz±æ choæby na chwilê – s³ychaæ by³o w jej g³osie smutek, ale tak¿e bezgraniczne zmêczenie – Mo¿e to dobry pomys³ by¶ wyruszy³. Ja w tym czasie zajmê siê sprawami naszego pañstwa.
Malfurion podszed³ do niej i szepn±³ tylko:
- Niech tak bêdzie.
Tyrande odwróci³a siê od niego i spyta³a goñca:
- Masz jaki¶ transport przewidziany?
Kelvar odpowiedzia³ niezw³ocznie:
- Na granicy lasu czekaj± dwie pantery, pani.
- Dobrze, ruszajmy.
Pos³aniec ruszy³ w g³±b lasu do panter, a Tyrande odwróci³a siê do Furiona.
- Nied³ugo znów siê spotkamy.
Stra¿nik Gaju u¶miechn±³ siê s³abo:
- Uwa¿aj na siebie, ukochana.
- Ty te¿, nied¼wiedziu.
Odesz³a, biegn±c szybko przez gêsty las. Po chwili nie by³o po niej ¶ladu.
Malfurion zosta³ sam.
Nocny elf po d³ugiej chwili rozmy¶lañ, przywo³a³ do siebie tego samego ptaszka, który siad³ mu na ramieniu, gdy rozmawiali z Tyrande. Ogl±da³ go, podziwiaj±c jego delikatne pióra i niezwyk³± barwê. Ptak zaæwierka³ kilka razy rado¶nie, po czym wróci³ na drzewo do gniazda.
Stra¿nik Gaju westchn±³ i rzek³ sam do siebie:
- Najwy¿szy czas siê zbieraæ...
***
enjoy