Rzyg kulturalny
To moie 2 opo mysle że lepsze zachecam do czytania!
Pierwsza akcja
Była ciemna noc, nasza akcja rozpoczęła sięna przedmieściach miasteczka Mere Eglise, położonego 5 mil od plaży Utah. Ja i moi koledzy czekaliśmy w niepokoju na znak od kapitana Foley'a aż w końcu z jego ust padły kluczowe słowa - "Let's go, let's go". Po cichu zaczęliśmy zbliżać się do miasteczka. W około panował spokój. Kiedy wydawało nam się, że wszystko pójdzie gładko nagle w wokół nas zaczęły wybuchać bomby a z budynków zaczęli ostrzeliwać nas Niemieccy żołnierze. Serce zaczęło mi bić coraz mocniej i ze strachu padłem na ziemię. Jeden z moich towarzyszy zginął od wybuchu bomby. Sytuacja z sekundy na sekundę stawała się coraz bardziej napięta. Jedyną szansą dla nas było ściągnięcie Niemca, który nas ostrzeliwał z Mg 42. W tym celu skryłem się za zwłokami krowy i wycelowałem Szwabowi prosto w twarz. Sytuacja na polu walki się trochę uspokoiła i wszyscy ruszyliśmy dalej w stronę miasteczka. Koło stacji kolejowej jeden z naszych ludzi poszedł pomóc swojemu rannemu koledze ale przypłacił to życiem. Gdyby nie nasz Kapitan, który nas pocieszał to byśmy tam umarli ze strachu. Czym prędzej zbliżyliśmy się do domku po drugiej stronie torów i zaczęliśmy iść w lewo. Przed małą kamieniczką napotkaliśmy na kolejny, lecz tym razem mniejszy opór ze strony wroga. Szybko uporaliśmy się z przeciwnikiem ale nie obyło się bez strat po naszej stronie - mój kolega szeregowiec Sweeper zginął z wrogiej kuli. Ogarnęła mnie złość jakiej jeszcze nigdy w życiu nie czułem. Nie było jednak czasu na rozżalanie się trzeba było wykonać wyznaczoną nam misję a mianowicie zniszczenie trzech niemieckich działek przeciwlotniczych. Jedyną drogą było wyjście przez okno ale na zewnątrz ostrzeliwał nas Niemiec, który usadowił się z mg42 na dachu czołgu. Moi koledzy odwrócili jego uwagę a ja strzeliłem mu prosto w głowę. Kapitan, który był pod wrażeniem moich dokonań wykrzyknął następujące słowa - "Good job son". Na duchu zrobiło mi się trochę lżej po tych słowach. Przepuściłem moich kolegów i wyszedłem z budynku jako ostatni. Z sąsiednich domów zaczęła nas ostrzeliwać duża grupa Niemców. Skryliśmy się wszyscy za poniszczonym murkiem i rozpoczęliśmy wymianę ognia. Sytuacja była dla nas dość niekorzystna. Przeciwnik miał znacznie lepszą pozycję. Na dodatek kilku naszych ludzi poległo od kul wystrzelonych z mg42. Czym prędzej ściągnąłem gościa, który zabił moich towarzyszy i rzuciłem kilka granatów w stronę domku, w którym znajdowali się nasi przeciwnicy. Kiedy granaty wybuchły usłyszałem jęki moich wrogów. Pierwszy raz w życiu poczułem przyjemność z tego, że sprawiłem komuś ból. Przez tą cała wojnę z normalnego człowieka zacząłem się przeistaczać w bestię żądną krwi, której celem jest zabicie wroga. Jedynie cel uświęcał środki oraz moje zachowanie. W końcu ja też chciałem z tego wyjść całym. Bym tak jeszcze długo myślał ale zobaczyłem, że kapitan zmierza w kierunku domu, w którym jeszcze niedawno znajdowali się nasi przeciwnicy. Czym prędzej podążyłem za nim i resztą squadu. Naprzeciwko tylnego wyjścia z domku grupka Niemców zaczaił się za płotem. Kapitan Fole'y ściągnął dwóch z nich a resztą zajęli się moi koledzy. Był to dopiero przedsmak tego co miało nas czekać. Kiedy wyszliśmy z domku naszym oczom ukazał się dość duży plac z domkiem po środku i kościółkiem na końcu. Teren pozornie wydawał się czysty ale, że Niemcy to przebiegłe lisy to wszyscy z nas spodziewali się zasadzki. Spokojnie podążyłem w stronę kurnika gdy nagle z domku na środku placu zaczęli do nas strzelać Niemcy, a w kościółku jak się okazało mieli oni rozłożone mg42. Sytuacja była napięta. Byliśmy otoczeni z każdych stron. Nie mogłem się odnaleźć na polu walki, wokół mnie rozlegały się odgłosy bitwy. Czym prędzej wbiegłem do domku po środku placu cudem unikając kul z mg42 i uderzyłem pistoletem Niemca siedzącego w budynku przy oknie. Kilku z moich kolesi odwróciło uwagę wroga obsługującego mg 42 i miałem dogodną okazję żeby go ściągnąć. Powoli zacząłem mierzyć mu w głowę, poczekałem chwilkę, jeszcze trochę przymierzyłem i... padł strzał! Na szczęście celny. Teraz mieliśmy przewagę. Szybko przejęliśmy teren i wtargnęliśmy do kościółka. Następnie z dziury w kościelnym murze załatwiłem dwóch gości przy CKM'ach i podążyliśmy w kierunku naszego celu, którym było jedno z Niemieckich dział przeciwlotniczych. Podłożyłem odpowiednią dawkę dynamitu pod działko i uciekłem jak najdalej od miejsca wybuchu. Kolejny nasz cel był w zasięgu naszego wzroku, jednak broniła go niezła zgraja ludzi z FG42. Sytuacja nie była łatwa. Jedna miałem pewien pomysł. Podczas gdy moi koledzy mnie osłaniali to ja rzuciłem w stronę Niemieckiej grupy żołnierzy trzy granaty i pobiegłem przed siebie. Podczas gdy Niemcy byli zajęcie chowaniem się przed granatami ja zdążyłem się spokojnie zaczaić w ich kryjówce. Gdy granaty wybuchły kilku wrogów zostało obezwładnionych a ja korzystają z okazji i chwili zaskoczenia wkroczyłem między nich Thompsonem i ich powybijałem. To była prawdziwa rzeź. Moi kolesie zdążyli zabezpieczyć teren a ja spokojnie podłożyłem odpowiednią dawkę środków wybuchowych pod kolejne działo przeciwlotnicze i czym prędzej wszyscy udaliśmy się w stronę naszego ostatniego celu. Był on dobrze strzeżony. Był otoczony niewielkimi okopami z worków z pisakiem a z prawej strony za murkiem było stanowisko z mg42, przy którym zasiadał wrogi żołnierz. Niemcy siedzący przy dziale nie byli nas w stanie zobaczyć dla tego mieliśmy dość dużo czasu oby dobrać dogodne pozycje. Dwóch moich kolegów skryło się w pobliżu kościółka, trzech kolejnych schowało się za samochodem a ja wraz i jeszcze jeden koleś skorzystaliśmy z płotku stojącego nie daleko samochodu aby się ukryć. Byliśmy dogodnie przygotowani. Wystarczyło tylko oddać pierwszy strzał aby rozpętała się bitwa. Wszyscy czekali aż ktoś z nas odda pierwszy strzał. Przez dłuższy czas nikt tego nie zrobił więc ja postanowiłem to zrobić. Wycelowałem w twarz jednemu z Niemców siedzących za sterami działka przeciwlotniczego. Kiedy wystrzeliłem to wróg padł na ziemię. Jego koledzy to zauważyli i natychmiast rozpętała się bitwa. Moi towarzysze ukryci w pobliży kościółka oraz ci za samochodem ostrzeliwali Niemców przy dziale a ja i mój koleś zajęliśmy się posiłkami nadbiegającymi z prawej strony. Wszystko szło w miarę dobrze do póki kule nie przebiły płotku, za którym się chowaliśmy. Mój kolega dostał parę kul od wroga i zmarł ja byłem zmuszony uciec i schować się za samochód. Kiedy zacząłem biec w stronę samochodu zauważyłem jak ziemia wokół mnie odpryskuje od wbijających się w nią kul. Miałem na prawdę wielkie szczęście, że mnie nie trafili. Wyjąłem ostatnie cztery granaty i rzuciłem je z całych sił w stronę wroga. Biedacy nie mieli się gdzie schować, więc zostali zabici od odłamków granatów. Pozostał do zabicia już tylko gość przy mg42 ale w tym przypadku to nie było zbyt wielkim problemem. Wystarczyło zajść go po prostu tak aby jego działo nie miało zasięgu. Tak też uczyniłem i gdy biedny Niemiec nie spodziewał się natarcia od tyłu, uderzyłem go w głowę z kabury pistoletu. Następnie szybko podążyłem w stronę ostatniego działka przeciwlotniczego i podłożyłem pod nie środki wybuchowe. Po eksplozji kapitan Foley zwołał nas wszystkich i ze spokojem wysłuchaliśmy co czeka nas następnego dnia...
Dobra, może i nie mam racji, ale to pytanie nurtuje mnie od samego początku, gdy zaczęłam czytac to opo. Marinss, wzorowałeś się na CoD* czy co? Fabuła opowiadania przypomina mi jedna z misji z owej gry, imiona nawet są takie same?
Ale jedno muszę ci przyznać: potrafisz odwzorować daną sytuację.
Opowiadanie nawet ciekawe. Jednak rażą w oczy brak przecinków itp. Miejscami nieodpowiednio dobrałeś słowa i zastosowałeś zły szyk zdania. Poza tym czytając to czułam się jakbym grała w gre
Nota 6/10
* mogłam pomylić nawy gier. Nikt nie jest doskonały.
Oto cd : Przedsmak wojny
Udało nam się dojść do Mere Eglise. Nasz kapitan zagrzewał nas do boju .wreszcie dał nam rozkaz który brzmiał ,,let’s go” ruszyliśmy więc na to miasteczko. Naszą misją było zniszczyć trzy działa plot. Bałem się co nas tam czeka. I miałem racje .Gdy umieszczone w oknach domu Mg 42 przygotowane zresztą na nasze przybycie zaczęły ostrzeliwać nasz oddział natychmiast schowałem się za drzewem. Śmierć poniosło kilku moich kolegów. Mój kumpel Peterson zginął od strzału z mortaru. Obudziła się we mnie chęć zemsty na wrogach. Niemcy przestali na chwilę strzelać i natychmiast to wykorzystałem biegnąc do kapitana Foleya i reszty. Wrzuciłem do domku granat którego zaś próbował odrzucić niemiecki żołnierz. Lecz granat przedwcześnie wybuchł zabijając tego żołnierza oraz dwóch jego kumpli. Kapitan dał mi rozkaz zabicia żołnierza który ostrzeliwał nas z niemieckiego transportera. Miałem dobrego cela więc zastrzeliłem go z garanda po drugim strzale. Ruszyliśmy w głąb miasta. W jednym z przydrożnych domów napotkaliśmy niewielki opór .Nikt z nas nie zginął. Wszyscy przeszli przez okno i schronili się za zniszczonym murkiem. Czekała nas ciężka wymiana ognia ponieważ Niemcy mieli mg42 oraz lepszą osłonę. Karabin ten zabił dwóch moich towarzyszy broni. Granat załatwił sprawę .Walka ta trwała jeszcze kilka minut ale w końcu załatwiliśmy wszystkich hitlerowców. Jeden z Niemców miał sześć granatów, które wsadziłem do swego ekwipunku. Nie mogliśmy pójść drogą ponieważ była ona zabarykadowana zniszczonym niemieckim czołgiem. Przeszliśmy więc przez domek w ,którym przed chwilą atakowali nas niemieccy żołnierze. Przy wyjściu natrafiliśmy na żołnierzy stojących za płotem , tym razem to my mieliśmy lepszą pozycję dlatego rozprawiliśmy się z Niemcami bez strat własnych. Wyszedłem z domku zabijając jeszcze jednego Niemca stojącego za murkiem. Gdy tylko się wychyliłem rozpętało się piekło. Niemieccy żołnierze ukryci w domku zaczęli do mnie strzelać. W porę się schowałem za murek.Mg42 umieszczone w kościele wyrządziło poważne straty zabijając jednego sierżanta oraz pięciu szeregowych .Nie miałem zamiaru przypatrywać się tej rzezi .Dokładnie wycelowałem w głowę tego przeklętego szkopa który po moim strzale padł natychmiast na ziemie. Moi kumple poszli dalej ja jednak wszedłem do kościoła i znalazłem w nim dziurę która była umieszczona w kierunku którym poszli moi koledzy. Miałem na muszce żołnierzy obsługujących działo plot. oraz dwóch którzy strzelali z Mg 42.Wszystkich zabiłem. Gdy doszedłem do kolegów kapitan Foley dał mi rozkaz wysadzenia działa .Przylepiłem dynamit i uciekłem za osłonę. Działo wybuchło i natychmiast pobiegliśmy za osłonę ponieważ czekali na nas Niemcy oraz kolejne działo plot. .Mieli potężną broń jaką jest Fg42 .Bałem się wychylić ale jednak to zrobiłem ...zostałem ranny w nogę .Ból był okropny i gdyby nie kapt.Foley straciłbym nogę. Szybko opatrzył moją ranę i wyjął kule .Był to pocisk Fg42.Kapitan wrócił do walki a ja leżałem .Gdy wszyscy Niemcy zostali wybici. Poszedłem lekko kulejąc wysadzić działo. Czułem się już znacznie lepiej. Znalazłem Fg42 które mnie zraniło. Wziąłem je bo wiedziałem że mi się przyda .Kolejne działo unicestwione zostało jeszcze jedno powiedział kapitan. Pobiegliśmy po schodach do domku .Wszedłem pierwszy. Dzięki kapitanowi ,który krzyknął padnij!!! Uniknąłem śmierci. Niestety takiego farta nie miał szeregowy Irons ,który został postrzelony w głowę. Wystrzelaliśmy wszystkich szkopów będących w okopie. Schroniliśmy się za samochodem oraz za budynkiem. Oddałem pierwszy strzał z Fg42 prosto w łeb hitlerowca obsługującego działo. Koledzy załatwili resztę. Podszedłem do kapitana, który był schroniony za domkiem. Wtedy Niemcy skrywający się za workami i działem plot. zaczęli do nas strzelać .Mając Fg42 nie byli dla mnie problemem .Wystrzelałem wszystkich jak kaczki. Kapitan był zachwycony .Strzelał do nas jeszcze jeden chyba ostatni w pobliżu szkop .Zaszedłem go od tyłu i zabiłem ciosem z colta. Zostało tylko wysadzić działo aby zakończyć tą misję. Mogliśmy chwile odpocząć i pospać. Ja jednak nie mogłem zasnąć myśląc o poległych kolegach oraz o tym co czeka nas rano. Następnego ranka kapitan Foley niebył zbytnio zadowolony. Powiedział, że 6 czerwca ruszamy na Normandie i dodał jescze przygotujcie się piekło czeka!
Hmm nie jest złe, ale nie jest też dobre. Błędy wymieniła Sever, czyli przecinki i nie te wyrazy tam gdzie być powinny. Po za tym mi bardzo razi brak dialogów, bo nie lubię za bardzo opowiadań bez tego szczegółu. Zawsze dodaje to jakiegoś... Hmm jak to nazwać. No inaczej się czyta a nie taki bity tekst i czytaj sobie ktoś. Po za tym, co do tego ze z gry CoD to ja nie uznam ci za jakiś błąd. W moim przypadku to właśnie fajnie, że ktoś napisał w końcu coś, o czym jeszcze nie pisano.
Tak cię dziwi, że Sever_Sharivar grała w CoD ?? Mnie to nie dziwi. Np. Gothic też wydaje się męską grą a co?? A grają i dziewczyny w niego. Nie widzę nic dziwnego.
Ocena: 6/10 tak jak Sever, ale że fabułą jest całkiem inna niż reszty to daję 7/10.
Napisz jak chcesz CD. Powodzenia.
Jak pisałem tego posta to akurat dałeś kolejną część.
Sorry, że nienapisałem jescze cd, ale niemiałem zbytno czsu acha i mówi wam coś Normandia 6 czewca 1944?!
Jak musisz to pisz CD ile chcesz, bo wiadomo zawszę, że lepiej jest dłużej posiedzieć i popisać opowiadanie i dać je na forum jako dobrze zrobione niż odwalić prowizorkę i czekać na beznadziejne oceny. Oczywiście twoje opowiadanie jest dobre i niecierpliwie czekam na jego CD głównie, dlatego że jest jakaś inna historia.
Co do Normandia 6 czerwca 1944 to chyba każdy zna tą datę. Jeśli masz zamiar umieścić to w opowiadaniu to bardzo dobrze.
Powodzenia w pisaniu.
( Mam nadzieje, że nikomu nie przeszkadza, że wypowiedziałem się tu niedawno i wypowiadam się znowu. Jeśli tak to można usunąć ten post. Chociaż myślę, że nie złamałem jakiś zasad. Hehe po co ja to pisałem )
Plaża czyli piekło!
6 czerwca 1944 rok plaża Omaha
Więc tak chłopaki mam zacząć od dobrej czy złej wiadomości - Zapytał Foley ?! Od tej dobrej panie kapitanie – Wykrzyknęliśmy ! Ok. więc jest tak:
Misja chyba wszystkim jest znana mam udać się barkami desantowymi na plaże, zająć ją, wyczyścić małe miasteczko ze szwabów i bunkry to najważniejsze tylko tak żeby cos z tego zostało ok.! Teraz ta zła widomość kiedy barki staną na brzegu Niemcy zaczną ostrzał z karabinów maszynowych, a my wypuścimy haki żeby wspiąć się na zbocze do bunkrów po linach, niestety wielu znasz w tedy zginie! Będą 4 drużyny nie licząc reszty barek pod dowództwem kapitana Ranndala, moja, sierżanta Taylora ( główny bohater ) , kaprala Davisa i kaprala Daga! Zrozumiano cel misji już powiedziałem no to przygotować się!
Moja drużyna liczyła 10 osób bo tyle było ustalone na sierżanta no i tyle się mieściło w barce! Kiedy z barki widzieliśmy już plaże postanowiłem coś powiedzieć! Chłopaki trzymać nisko głowy nie walić na pałę i nie dać się zabić! – Wypowiedziałem to ze smutna miną ponieważ wiedziałem, że oni mają swoje rodziny i pewno część z nich do nich już nie wróci.
Kiedy klapa barki się otwarła wyleciałem ja i trzech szeregowych na plażę
reszta nie zdążyła w barkę trafił pociski i wybuchła! Zrobiłem znak krzyża i schowałem się za kamień z moimi trzema towarzyszami niedoli! Rozpętało się piekło wszyscy strzelali na ślepo! Ja i moi 3 no już można powiedzieć kumple rzuciliśmy granaty dymne aby oni mogli wejść na plażę! Połowa naszych zginęła, ale zdążyła odpalić haki z linami z barek! Mogliśmy wejść!
Kiedy dwójka szeregowców z mego oddziału znalazła się na górze i gdzieś się schowała zacząłem się wspinać gdy nagle z sąsiedniej liny spadł Kapitan Ranndal! Szybko zsunąłem się po linie chcąc zobaczyć czy żyje! Żył, ale niestety był z nim ciężko zawołałem sanitariusza , który powiedział: Nie mogę mu pomóc ma krwotok zewnętrzny! Kurwa mać ! Ranndal złapał moją prawą rękę i powiedział sierżancie kiedy będzie więcej takich jak pan to na pewno wygramy tą wojnę! Odpiął jedno swoje odznaczenie i przyczepił je mi mówiąc: od dzisiaj jesteś Kapral Taylor trzymaj się i nie daj się zabić potrzebujemy charkną i wypluł krew takich żołn … po tych słowach skonał! Wziąłem jego Thompsona i ruszyłem za moimi szeregowymi! Kiedy wspinałem się po linie następny aliant spadł, ale tym razem ściągając ze sobą Niemca! Wpadłem do okopów poszukując i zabijając każdego szkopa który mi się nasunął! Znalazłem swoich podopiecznych i razem z nimi utrzymywaliśmy pozycje czekając na Kapitana Foleya! Rzuciłem zasłonę dymną a potem strzelałem na oślep robiąc łuk mając nadzieje ze zabije kilku Niemców. Jeden wdarł się do okopu uderzając mojego towarzysza kolba i raniąc go! Ty chuju przebrzydły kutasie! Obudziła się we mnie zemsta, krew zaczęła szybciej płynąć czułem to w sobie czułem chęć zemsty! Zacząłem walczyć, ale nie jak zwykły żołnierz zacząłem walczyć bo chciałem widzieć Niemców zbitych! Chciałem wrócić do domu! Zacząłem walczyć jak prawdziwy żołnierz!
Cdn…
sorry, że takie krótkie ale chciałem jak najszybciej napisac cd!