Rzyg kulturalny
Od razu chcia³bym zaznaczyæ, i¿ pisa³em to opo bez g³êbszej znajomo¶ci ¦wiata Mroku i - tak jak poprzednie opo - pisa³em ten tekst w po¶piechu.
Niemniej czekam na krytykê, bo styl pisania raczej od tamtego czasu mi siê nie zmieni³
Derran obliza³ z lubo¶ci± sztylet z krwi i upu¶ci³ cia³o na ziemiê. Mê¿czyzna z g³uchym odg³osem bezw³adnie upad³ twarz± do ziemi. Ju¿ po chwili ozdobny, XVIII-wieczny dywan by³ zalany krwi± z rozciêtego gard³a.
Zabójca podszed³ do ozdobnego baryku. Wyj±³ whisky, odkrêci³ i poci±gn±³ porz±dny ³yk. Rozbi³ butelkê o stó³, a po chwili wzi±³ dwie butelki przedniego wina i wyla³ zawarto¶æ na zw³oki. W ten sam sposób wypró¿ni³ kilka nastêpnych butelek. Podniós³ ze stolika jakie¶ kolorowe czasopismo i, przegl±daj±c je od niechcenia, podszed³ do otwartego okna. Wyj±³ srebrn±, zdobion± demonami zapalniczkê i podpali³ kartki pisma. Rzuci³ p³on±cy szmat³awiec na zw³oki. Przygl±da³ siê chwilê p³omieniom ogarniaj±cym szybko ca³y pokój, po czym wyskoczy³ przez okno. W locie z trzeciego piêtra willi us³ysza³ alarm przeciwpo¿arowy.
Upad³ na ziemiê i ruszy³ biegiem w kierunku ogrodzenia. W kilkana¶cie sekund przeby³ odleg³o¶æ oko³o 600 metrów i, nawet nie zwalniaj±c, przeskoczy³ dwumetrowy mur. Podszed³ szybkim krokiem do swojego czarnego Porsche i wsiad³ do ¶rodka. Po kilku sekundach mija³ ju¿ jad±cy na sygnale wóz stra¿acki i roze¶mia³ siê. Kolejna misja wykonana, kolejne zera dopisane do cyferek na koncie. Przeczesa³ rêk± swoje czarne w³osy i spojrza³ na zegarek. Mia³ jeszcze parê godzin do ¶witu, ale do „domu” te¿ blisko nie by³o. Po chwili wahania postanowi³ jednak podjechaæ pod jaki¶ pub. Do¶æ ju¿ mia³ posi³kowania siê na oczyszczonym ¿arciu. Mia³ zamiar zaspokoiæ g³ód i przy okazji siê napiæ.
Samochód zatrzyma³ ulicê od klubu. Derran wszed³ do klubu i rozejrza³ siê. Lokal by³ zape³niony. Wszêdzie by³o czuæ alkohol, papierosy i spocone cia³a tañcz±cych.
- Napijesz siê czego¶?– zapyta³ jakiej¶ podpitej nastolatki. Ta, wyra¼nie zadowolona zainteresowaniem starszego od niej mê¿czyzny u¶miechnê³a siê i poprosi³a o zwyk³± wódkê z lodem i cytryn±. Derran zap³aci³ 100$-rowym banknotem i u¶miechn±³ siê do dziewczyny. Zacz±³ z ni± rozmawiaæ, co chwila daj±c jaki¶ dyskretny komplement, zwracaj±c uwagê na pozytywne cechy jej imienia, wieku, wygl±du. By³ w tym ¶wietny, swoje metody dopracowa³ do perfekcji. Po godzinie prowadzi³ upit± dziewczyn± w uliczkê obok klubu. Minêli dwie ca³uj±ce siê pary i ‘zajêli wolne miejsce’. Derran przycisn±³ dziewczynê do ¶ciany i zacz±³ j± ca³owaæ. Najpierw delikatnie, w usta, potem namiêtniej, zszed³ do szyi i delikatnie gryz³ skórê. Nastolatka zaczê³a nie¶mia³o odwzajemniaæ pieszczoty. W pewnej chwili mê¿czyzna ods³oni³ bia³e zêby i wgryz³ siê w jasn± szyjê. Trysnê³a krew, dziewczyna jêknê³a, ale nawet siê nie wyrywa³a. Wampir wessa³ siê w têtnicê ofiary i s±czy³ ciep³±, soczyst± krew, siêgaj±c prawie ekstazy. By³by siê zapomnia³ w posi³ku, gdyby nie robi³ ju¿ tego setki, ba – tysi±ce razy. Z niewielkim bólem odsun±³ wargi od szyi i po³o¿y³ delikatnie blad± dziewczyn± przy ¶cianie. Rana zasklepi³a siê ju¿ dziêki wampirzym zdolno¶ciom Derrana i ten tylko wytar³ rêk± jej szyjê.
Wolnym krokiem wraca³ do samochodu. W takich chwilach szczerze cieszy³ siê, ¿e nie jest Gangrelem. Ci, w przeciwieñstwie do innych wampirzych klanów, zadawali swym ofiarom ból poprzez poca³unek. Derran natomiast nie przejmowa³ siê w ogóle. Gówniara nastêpnego dnia nie bêdzie pamiêtaæ nawet co pi³a. Za jego czasów, to znaczy czasów ¶miertelnego ¿ycia, wydziedziczono by j±, wygoniono z domu i na jakie¶ 80% z wioski. Derran cieszy³ siê, ¿e nie-¿yje teraz w XXI wieku.
W³±czy³ silnik samochodu i spojrza³ na zegarek. Zabawi³ trochê za d³ugo, do ¶witu zosta³y zaledwie 2 godziny. Powinien by³ zostaæ w mie¶cie i wynaj±æ jaki¶ pokój, ale alkohol w krwi dziewczyny zacz±³ przyjemnie szumieæ w g³owie i wampir postanowi³ jednak wróciæ do rezydencji jeszcze tej nocy. Wcisn±³ peda³ gazu, wyskoczy³ do przodu i z niez³± prêdko¶ci± ruszy³ do domu swego pracodawcy.
Kiedy doje¿d¿a³, niebo na wschodzie by³o ju¿ ró¿owe. Z niewielkimi problemami z powodu po¿ywiania siê na pijanej osobie, zaparkowa³ wóz i ruszy³ przez cmentarz. Zaczepi³ siê jednak o jeden z nagrobków i upad³ w miêkk± ziemiê. Kiedy podniós³ wzrok, widzia³ ju¿ czê¶æ s³onecznej tarczy. Wiedz±c, ¿e nie ma szans na dotarcie do rezydencji, zdjêcie zabezpieczeñ i zamkniêcie siê w specjalnej komorze, zacz±³ kopaæ dó³ miêdzy grobami. Po chwili le¿a³ ju¿ w ziemi, a po nastêpnej by³ ni± przykryty. W zimnych ciemno¶ciach pogr±¿y³ siê we ¶nie.
_______________________________________
Wczesnym wieczorem obudzi³y go g³osy rozmawiaj±cych na cmentarzu. W pierwszym odruchu chcia³ siê wykopaæ, ale postanowi³ najpierw trochê pos³uchaæ.
- …wiêc nie mogê go d³u¿ej trzymaæ. Rada zaczyna wêszyæ i nied³ugo mo¿e odkryæ moje zlecenia. Odstawiæ go im nie mogê, bo wtedy nie do¶æ, ¿e bym siê do niego przyzna³, to jeszcze on sam pewnie by im wszystko wy¶piewa³. O nie, Derran musi zgin±æ ¦mierci± Ostateczn±, muszê to widzieæ i nie mo¿e byæ ¿adnych ¶ladów…
Gdyby to by³o mo¿liwe, Derran pewnie zala³by siê potem s³ysz±c wypowied¼ swojego pracodawcy. By³ego pracodawcy.
- Szefie, odpalaæ?
- Czekaj jeszcze chwilê… Dobra, teraz.
Wampir le¿±cy w ziemi us³ysza³ g³o¶ny huk i poczu³ jak ziemia wokó³ niego dr¿y. Po chwili wszystko ucich³o i da³o siê s³ychaæ ¶miech wampirów na górze.
- Dobra robota ch³opaki. Zbierajcie sprzêt i w drogê. Musimy jeszcze tej nocy wyl±dowaæ w Seattle, za³atwi³em niez³± rezydencjê na pó³noc od miasta. Na jaki¶ czas siê zaszyjemy, a potem znajdziemy kolejnego frajera. W drogê, mówiê!
Derran us³ysza³ jak na górze wampiry i ich ghule podnosz± co¶ ciê¿kiego i odchodz±. Zamiast wykopaæ siê z ziemi zacz±³ my¶leæ gor±czkowo. Jego szef my¶li, ¿e zniszczy³ dowody albo ma je ze sob±? B³±d, wielki b³±d. Ka¿dy p³atny assasyn robi sobie kopie dowodów zleceñ i kradnie tyle orygina³ów, ile mo¿e. Zwyk³e zabezpieczenie. W porz±dku, dowody ma, ale co dalej? Musia³by je pokazaæ Radzie, ale ta pewnie zafundowa³aby mu piêkny widok wschodu s³oñca. Ale chwila… gdyby nie tylko pokaza³ Radzie dowody winy Boruty (bo tak nazywa³ siê jego szef), ale te¿ poda³ im przybli¿one jego po³o¿enie? Tak, to mog³oby siê udaæ… Bez protekcji i tak prêdzej czy pó¼niej znalaz³aby go albo Rada, albo sam Boruta, który i tak siê w przysz³o¶ci dowie o przetrwaniu Derrana.
Gdy obmy¶li³ ju¿ plan, zacz±³ siê wykopywaæ z ziemi. Gdy stan±³ ju¿ na powierzchni od razu zobaczy³ p³on±ce zgliszcza rezydencji. Boruta chcia³ go wysadziæ podczas snu, to by³o pewne. Szkoda tylko, ¿e najpierw nie sprawdzi³, czy Derran jest w odpowiednim miejscu.
- O ku*rwa… - us³ysza³ za sob± g³os i odwróci³ siê b³yskawicznie. Sta³ przed nim jeden z ghuli Boruty.
Ghule trochê przypomina³y wampiry. By³y s³abo podatne na z±b czasu, potê¿niejsze ni¿ ludzie, jednak s³absze ni¿ wampiry, ale mog³y swobodnie poruszaæ siê w s³oneczny dzieñ. By³y jednak¿e powi±zane ze swoim panem, który poi³ je swoj± krwi±, krwi±, która dla ghuli by³a b³ogos³awieñstwem i przekleñstwem jednocze¶nie.
Walker, bo taki przydomek mia³ ten ghul, podniós³ do ust krótkofalówkê, ale nie zd±¿y³ nic powiedzieæ. Derran powali³ go na ziemiê i rozerwa³ k³ami krtañ. Ghul jednak zd±¿y³ oddaæ krótk± seriê z AK-47 i rozerwa³ kulami lew± rêkê wampira. Derran odrzuci³ jego broñ i zacz±³ s±czyæ z ghula krew. Po¿ywniejsza ni¿ ludzi, nie¼le smakowa³a. Po kilku chwilach jednak Derran musia³ siê oderwaæ, poniewa¿ przybieg³o nastêpnych dwóch ghuli, zwabionych strza³ami. Wampir podbieg³ do jednego z nich i, gdy ten chcia³ w niego strzeliæ, z³apa³ za jego broñ i skierowa³ j± w stronê drugiego z pracowników Boruty, a ten pad³ po przyd³ugiej serii. Derran z³apa³ ¿ywego ghula za g³owê, skrêci³ mu kark i rzuci³ siê w stronê swojego Porsche, które, o dziwo, jeszcze sta³o tam, gdzie zaparkowa³ noc wcze¶niej.
Odpali³ silnik i wyskoczy³ na drogê. Mkn±³ z ogromn± prêdko¶ci± w stronê g³ównej bramy. Reszta wampirów jednak us³ysza³a samochód i rzuci³a siê w jego stronê – czê¶æ go goni³a, a pozostali ostrzeliwali. Kiedy jeden z wampirów, wykorzystuj±c ogromne zasoby energii swojej krwi, dogoni³ samochód i z³apa³ za klamkê drzwi, Derran wyci±gn±³ swojego Desert Eagle`a i wystrzeli³ kilka razy prosto w g³owê Spokrewnionego. Pociski w ciele eksplodowa³y i wampir zosta³ daleko w tyle.
***
- Panie Boruta, Derran jednak prze¿y³. W³a¶nie trwa za nim po¶cig… - Boruta z zimn± w¶ciek³o¶ci± strzeli³ ghula w pysk.
- Nie mo¿ecie zabiæ jednego wampira? Za co ja wam, ku*wa, p³acê, co? Dawajcie samochody, chcê wszystkiego dopilnowaæ.
Kilkunastu ghuli i wampirów wsiad³o do samochodów i wyjecha³o po chwili z terenu rezydencji
***
Derran wyskoczy³ za bramê i skrêci³ ostro, kieruj±c samochód na ulicê. Wcisn±³ do koñca peda³ gazu i wyskoczy³ z jednego z wzniesieñ. Po chwili jednak wyskoczy³y za nim dwa samochody, tak¿e porsche - Boruta lubi³ je najbardziej i kupowa³ swoim wa¿niejszym pracownikom jako czê¶æ wynagrodzenia. Dwa samochody zbli¿y³y siê szybko do Derrana, ale ten wcisn±³ jeszcze mocniej gaz i trzyma³ po¶cig na odleg³o¶æ.
Ju¿ po kilku chwilach Derran nie wyrobi³ siê na zakrêcie i wyskoczy³ za drogê. Jego samochód zacz±³ kozio³kowaæ i spadaæ po stromym zboczu w stronê zabudowañ. ¦cigaj±cy go jednak nie bali siê, w prawdzie zwalniaj±c, zjechali za nim.
Wampir wyskoczy³ z przewracaj±cego siê samochodu i ruszy³ biegiem w stronê budynków znajduj±cych siê na skraju lasu. Ju¿ po chwili kuca³ przy oknie w jednym z nich, z zabarykadowanymi drzwiami. Samochody zatrzyma³y siê i wysiad³o z nich kilka osób. Szybko okr±¿y³y budynek, w którym Derran siê schowa³. Po chwili przyjecha³y kolejne wozy i wysiad³y nastêpne postaci. Wiêkszo¶æ by³a ghulami, ale by³o te¿ kilka wampirów.
- Wy³a¼, i tak wiesz, ¿e nie masz szans! Przynajmniej zgiñ z honorem! – krzykn±³ dono¶nie Boruta, a wokó³ zapanowa³a cisza. W odpowiedzi Derran wystrzeli³ w jego stronê z broni, ale ten odsun±³ siê o krok i pocisk eksplodowa³ daleko z ty³u.
- Naprawdê my¶la³e¶, ¿e w ten sposób siê mnie pozbêdziesz? – zapyta³ kpi±co potê¿ny wampir. – Dobra, dawajcie stawiajcie granatnik i usuñcie t± cha³upkê z powierzchni ziemi.
Dwóch ghuli podbieg³o do samochodu i rozstawi³o granatnik. Derran rozpaczliwie rozejrza³ siê w poszukiwaniu drogi ucieczki. Oprócz zabarykadowanych drzwi, okna na celowniku kilku wampirów i klapy w pod³odze nie by³o w pomieszczeniu kompletnie nic.
***
- Strzelajcie, teraz siê nie wywinie.
Na komendê Boruty ghule wystrzelili z dwóch granatników naraz. Pociski uderzy³y w ¶ciany domu, eksploduj±c i niszcz±c je. Ghule wystrzeli³y jeszcze raz, nastêpny i kolejny. Kiedy z domu zosta³y ju¿ tylko gruzy, Boruta ponownie siê odezwa³
- Przynie¶æ mi jego popio³y, chcê je zobaczyæ i nie mieæ nastêpnych niespodzianek.
Wszyscy ruszyli w kierunku domku i zaczêli przeszukiwaæ zgliszcza. Po dwudziestu minutach podszed³ do niego jeden z ghuli.
- Panie Boruta, nic nie znale¼li¶my i nie znajdziemy. Jego popio³y musia³y zmieszaæ siê z gruzem…
- Dobra, dobra. Ruszcie dupy, musimy jeszcze zd±¿yæ na lotnisko.
Ghul skin±³ g³ow± i gwizdn±³. Po paru chwilach po wydarzeniach tej nocy nie by³o ¿adnego ¶ladu, poza zniszczonym budynkiem, którego i tak nikt nie u¿ywa³.
__________________________________________
Dwa tygodnie pó¼niej pewien mê¿czyzna stan±³ w s³abo o¶wietlonym pokoju na 37 piêtrze jednego z budynków w Pary¿u. Dziewiêciu innych mê¿czyzn siedzia³o wokó³ sto³u w kszta³cie okrêgu i przygl±da³o mu siê bacznie. W koñcu jeden z nich siê odezwa³.
- Skoro ju¿ tu jeste¶, to siê przedstaw i mów, co Ciê sprowadza. Rada ma wiele innych rzeczy na g³owie, ni¿ przyjmowanie pierwszego lepszego wampira.
- Dobrze wiêc. Nazywam siê Derran – na d¼wiêk tego imienia kilku Starszych poruszy³o siê niespokojnie. – Spokojnie, nie jestem tu, by kogokolwiek zabiæ. Mam dowody obci±¿aj±ce Borutê Ravensburg i znam aktualne miejsce jego pobytu.
B³ysn±³ bia³ymi k³ami i otworzy³ teczkê z dokumentami, k³ad±c j± na stole.
Kiedy przebi³ ciemno¶ci wzrokiem i przyjrza³ siê twarzy Rady Starszych wiedzia³, ¿e ma ich w gar¶ci i za³atwi± Borutê, a z niego zdejm± list goñczy i bêdzie móg³ znowu zacz±æ zabijaæ na zlecenie…
Teraz zapewne pracodawcami bêdzie Rada.
Juz to czyta³em gdzie¶ ^^. Podoba mi sie ze wzglêdu na klimat, jest równiez napisane ³adnie, moze opisy nie powalaj± ale czyta siê to przyjemnie.
kilku rzeczy mogê siê przyczepiæ.
CYTAT