Rzyg kulturalny
Złoto najemników
Było już ciemno, gdy pięciu najemników na koniach wracało do miasta, prosto z patrolowania okolicznych farm. Robili to już kilka miesięcy. Wszyscy pochodzili z tej samej wioski i mieli po 20 lat. Nazywali się Malgrim, Job, Hrenin, Laren i Leon. Mimo tak młodego wieku, byli niezwykle silni i zręczni. Lubili swoją pracę głownie za sowitą nagrodę, bo 100 sztuk złota wystarczało zwykłemu człowiekowi na tydzień, a oni mogli wydać to w jeden dzień. Pewnego dnia monotonia ich życia przerwała się. Byli na targowisku, gdy do miasta Gorda wpadł wieśniak.
- Orkowie, Orkowie nadchodzą! – wrzeszczał farmer.
Wszyscy patrzyli na niego, aż podszedł strażnik i zaprowadził do koszar, gdzie stacjonował Lord Fenic, dowódca straży. Laren natychmiast pobiegł za nimi.
Reszta pozostała na targu i niecierpliwie czekała na jego powrót. Gdy wracał miał kamienny wyraz twarzy.
- Podobno kilkuset orków niszczy farmy kilka kilometrów stąd. Ten chłop Jest chyba jedynym uratowanym
- Czy widział machiny oblężnicze? – zapytał Malgrim
- Tak, mówił o gigantycznych wieżach, taranach i katapultach.
- No to powinniśmy stąd zwiewać, w mieście jest za mało ludzi do obrony - zaproponował Job – chyba tylko 50 strażników i z dziesięciu paladynów. Zapasy starczą na góra kilka miesięcy.
- Dobry pomysł. Ale dokąd? – zapytał Leon
- Może do stolicy, to przecież około 50 km stąd. Przy okazji ostrzeżemy króla – zaproponował Malgrim
- A skąd w ogóle wiemy, że orkowie nadchodzą? – zapytał Hrenin
- Ja wolę nie ryzykować, myślę że, powinniśmy ruszać już dzisiaj. – powiedział Laren, a inni przytaknęli. – Weźmy tylko trochę jedzenia, strzał i złota. No i może po jednym zapasowym mieczu.
Tym razem nikt się nie odezwał. Odczekali aż się ściemni i wyjechali na koniach na zachód, do stolicy. Jechali kilka godzin, aż zobaczyli gospodę i postanowili się zatrzymać, bo już świtało. Przytulne wnętrze przypadło i do gustu i gdy zapłacili za pokoje natychmiast poszli do nich i zasnęli. Pierwszy obudził się Malgrim. Było już około 14, gdy obudził resztę. Zjedli trochę mięsa i ruszyli dalej. Do wieczora nie wydarzyło się nic ciekawego, oprócz pokonania kilku wilków. Nagle Hrenim zobaczył światło dobiegające z jaskini. Żądni wrażeń podeszli cicho, i gdy tylko zobaczyli ubranych w skóry zwierząt obdartusów rzucili się na nich. Mimo że bandytów było dziesięciu, dopiero po śmierci dwóch pierwszych zorientowali się co się dzieje i zaczęli walczyć. Jednak doskonale wyćwiczeni najemnicy łatwo pokonali bandytów. Jeden z nich padł na kolana i błagał o litość.
- Opowiem wam pewną legendę – powiedział obdartus, a gdy Laren zaczął się śmiać dodał – To nie jest zwykła legenda. Niedaleko stąd stoją stare ruiny. Podobno są tam skarby wielkie tak, że przy nich to co ma król, to jak kawałem srebra do góry złota.
- Skoro to prawda, dlaczego nikt ich nie obrabował? – zapytał Leon.
- Gdyż klucz do nich dać może jedynie Arcymag Ognia, Garan. Mieszka w stolicy, a to tylko kilkaset metrów stąd, zresztą w dzień można zobaczyć stąd najwyższą wieże zamku.
- No dobrze, puścimy cię żywego, precz stąd! – powiedział Malgrim, a bandyta szybko uciekł.
Najemnicy poszli spać i jedynie Job został na straży. Gdy nastał ranek, wszyscy ruszyli ku wielkiej wieży, najwyższego miejsca w stolicy. W mieście panowało wielkie poruszenie. Hrenin zapytał pierwszego mieszkańca.
- Nie wiecie? Wielcy bohaterowie Khorinis i Myrtany, Bezimienny, Diego, Milten, Gorn, Lester i Vatras przybyli do naszego miasta! Może podpiszą mi się na pergaminie!
Hrenin spojrzał na resztę grupy. Wszyscy wiedzieli, czego dokonała ta grupa. Zwłaszcza Bezimienny, który pokonał demona Śniącego i 6 smoków. Hrenin dowiedział się jeszcze, że będą na rynku i wszyscy tam ruszyli. Rynek był bogato przystrojony. Wszędzie chodzili strażnicy, a ludność zebrała się wokół herolda, który ogłosił:
- Słuchajcie, słuchajcie! Wielcy bohaterowie Myrtany, zaproszeni przez burmistrza Natrym, właśnie wychodzą!
Pierwszy stanął Milten w ciężkiej szacie ognia, potem Lester w zbroi nowicjusza, następnie Diego w ciężkiej zbroi Cienia, Gorn w wielkim pancerzu łowcy smoków i w końcu Bezimienny w zbroi z magicznej rudy. Wszyscy zaczęli klaskać i gwizdać. Gdy Bezimienny zaczął mówić, przez bramę wlał się tłum orków.
CDN.
Co o tym sądzicie, pamiętajcie że to tylko pierwsza część. Proszę o krytykę, pochwały i porady.
No No postarałeś się daje 9,9/10 a wiesz czemu? bo nie podoba mi się bezimienny w zbroi z magicznej rudy.Czekam na CD
Tekst jest iezły. Zbroja z rudy? Tylko czy wzmocniona? Moim zdaniem o wiele lepiej wygląda niż zbroja palladyna z rugiej części Gothica.
Great tylko mogles wymyslec cos z ta zbroja bezimiennego ale ogolnie jest cool
Złoto najemników cz. 2
Mieszczanie pouciekali, zaś strażnicy, najemnicy i Bezimienny z towarzyszami ruszył do boju. On, Gorn i Lester walczyli w zwarciu, Diego szył z łuku a Milten i Vatras strzelali ognistymi kulami. Po chwili cały targ był pełen martwych orków.
- Ale była zabawa! – powiedział Gorn – Szkoda, że już koniec.
Mieszczanie zaczęli wracać na targ. Wszyscy zaczęli dziękować Bezimiennemu. Najemnicy chcieli już odejść, gdy Gorn do nich zagadał.
- Ej, wy! Widziałem jak walczycie. Kim jesteście?
- Ja jestem Malgrim, a to są moi kumple, Job, Hrenin, Laren i Leon.
- Byliście całkiem nieźli! Co robicie w Natrym? - zapytał Milten
- Blisko miasta Gorda widziano setki orków. Woleliśmy na nich nie czekać i ruszyliśmy do stolicy. – odpowiedział Laren. – A jeszcze coś. Jesteś magiem ognia, czy znasz Arcymaga Garana?
- Tak. A co od niego chcecie?
- Słyszeliśmy o pobliskich ruinach. Podobno może on dać do nich klucz.
- A, ruiny Klasztoru Przemian. Podobno w ich wnętrzu są całe tony magicznej rudy. Nasza drużyna też tam idzie. Ale nie po rudę. Znajduje się tam ponoć artefakt o nazwie Laska Przemian. Jej właściciel może przemieniać się w Czarnego Trolla.
- Kiedy wyruszacie? – zapytał Hrenin
- Jutro. Jeśli chcecie klucz to wam go dam. Bramę otwiera słowo DERHAROK.
- Czy moglibyśmy wyruszyć z wami? – zapytał Malgrim
- Jasne. Jutro o 9 rano. Przed główną bramą – wtrącił się Gorn – Tylko nie zaśpijcie, he he.
Najemnicy poszli do gospody. Zjedli trochę chleba z szynką, popili ginem i poszli spać. Obudzili się o ósmej. Pierwszy jak zwykle wstał Malgrim. Gdy obudził resztę, wszyscy ubrali się i wyszli po główną bramę. Stali tam już Lester i Gorn.
- Widzę, że nie zaspaliście. Poczekamy tylko na resztę i ruszamy. Zaczęli rozmawiać o najnowszych zbrojach z rudy, gdy pod bramę podeszli Milten, Vatras, Diego i Bezimienny.
- Dobra, jesteśmy wszyscy. Możemy iść. – powiedział Bezimienny.
Całą drogę rozmawiali o tym, co może czekać ich w ruinach, aż Lester wspomniał o hordach zombi. Wtedy ucichli, bo doszli do wielkiej, czarnej bramy.
- No to do roboty – powiedział Milten - DERHAROK
Brama otworzyła się. Wszyscy weszli do środka. Po chwili w ich oczy uderzył niebieski blask. Całe góry magicznej rudy rozciągały się przed ich oczami. Obok nich lśniły góry złota. Pierwszy ocknął się Bezimienny i kazał iść dalej. W końcu doszli do rozwidlenia.
- My idziemy w lewo, wy w prawo. Jeśli znajdziecie Laskę przemian pierwsi, okupimy ją. Za tamtą rudę. – powiedział Bezimienny
- No to cześć – odpowiedział Leon.
Gdy najemnicy odeszli, Malgrim odezwał się.
- Jak myślicie, czy naprawdę są tu hordy zombi?
- Może nie zombi, ale na pewno szkielety. – odpowiedział Hrenin – Zombi są dosyć rzadkie.
Szli tak kilkanaście minut, gdy doszli do dużej wieży. Popatrzyli na siebie i weszli do środka. Jak się okazało, w środku wcale nie było ciemno. Wręcz przeciwnie. Na wszystkich ścianach paliły się magiczne pochodnie. Po chwili doszli do podwyższenia, oświetlonego przez słońce, padające przez otwór z sufitu. Nad podwyższeniem unosiła się dziwna laska.
- To chyba Laska Przemian. Powinniśmy ją wziąć i wrócić do wyjścia. – zaproponował Malgrim.
- Skąd wiesz, czy nie jest chroniona jakąś magią? – zapytał Hrenin
- Jak jej nie wezmę, to się nie dowiemy.
Malgrim podszedł do podwyższenia i podniósł laskę. Przez chwilę nic się nie działo. Nagle coś przy ścianach poruszyło się i do najemników podbiegły dziesiątki szkieletów. Malgrim cofnął się do towarzyszy. Wszyscy byli gotowi do walki. Szkielety zaatakowały. Najemnicy wściekle walczyli, każdy z nich zniszczył po kilkanaście, gdy zaczęło ogarniać ich zmęczenie. Nie mieli dokąd uciec, bo szkielety osaczyły ich. Pierwszy poległ Job. Potem Leon i Laren. Gdy zginął Malgrim, Hrenin został sam. Niespodziewanie szkielety cofnęły się i rozpadły. Po chwili ziemia zatrzęsła się i pojawił się wielki, czarny portal, z którego wyłoniła się, wielki, czarny demon.
- Tylko ty przeżyłeś. Tylko ty jesteś godny. Tylko ty zostaniesz sługą BELIARA, HAHAHAHAHA – zadudnił głos potwora
- Nigdy – wydyszał Hrenin
- Nic mi nie zrobisz, mały człowieczku
Nagle obok najemnika teleportował się Bezimienny z drużyną.
- O nie, ale razem zaraz ci coś zrobimy – krzyknął Bezimienny i wraz z Lesterem, Gornem i Hreninem rzucił się na demona.
Diego jak zwykle szył z łuku, a Vatras i Milten strzelali z coraz potężniejszych czarów. W końcu demon wrzasnął „ Nie” i zginął, a jego skóra zamieniła się w trującą ciecz. Hrenin podszedł do pociętych ciał towarzyszy i zaszlochał. Doszedł do niego Bezimienny.
- Dołącz do nas. Razem dokonamy jeszcze wielu chwalebnych czynów.
- Wybacz, po ich śmierci, nie zniosę, przynajmniej na razie, niczyjej obecności.
- Trudno. Przyjmij chociaż to.
Bezimienny podał mu zgrabnie związaną, wzmocnioną zbroję z rudy.
- Mam takie dwie. Niech ci dobrze służy.
Hrenin miał już odejść, gdy coś mu się przypomniało.
- Bezimienny, jak się naprawdę nazywasz?
- Wiesz co? Raczej nikt się tego nie dowie.
- No to cześć
- Cześć – odpowiedział każdy z drużyny Bezimiennego.
Zakończenie
Hrenin postanowił wyruszyć na północ, aby chronić tamtejszą ludność. Do reszty dopływały opowieści podróżników o tajemniczym człowieku w zbroi z rudy, który chroni słabszych i niszczy bandytów. Mało kto w nie wierzył, oprócz Bezimiennego i jego drużyny.
Koniec
To koniec jak pewnie zauważyliście . Może dam dlaszą część przygód Hrenina ale to już inny temat
Bardzo fajne opowiadanie powinieneś zostać pisarzem
Dobra, czas na mnie. Po przeczytaniu całej opowieści mam kilka rzeczy do powiedzenia: Bardzo dobra fabuła. Ale... Czegoś mi brakuje, a wiesz czego? Dalszego ciągu! Tak, trochę szkoda że kończy sie tak szybko. Miałeś motyw orków który można rozwinąć choćby i na dziesiątki rozdziałów. Ale... zawsze jakieś 'ale' musi być. Starzec który wpadł do maista wrzeszcząc o orkach. Powiedz szczerze - uwierzyłbyś jakiemuś facetowi co wpada przez bramę i krzyczy o orkach? Prędzej byś go wyśmiał, tak jak reszta mieszkańców. A on trafił do dowództwa straży! Trochę to mało wiarygodne. Fajnie można było rozwinąć motyw próby dostania się do dowództwa i ostrzeżenie o niebezpiezceństwie. Dalel: walki. Trochę to za szybkie, ciach ciach, zabili wszystkich. Za mało akcji. Tam gdzie powinno być jej najwięcej, jest jej najmniej. Tak samo walka z demonem - przypuszczalnie jakiś kozak, a zatem walkę można było nieźle opisać. No trudno... Moty wieży - również można było rozwinąć, szkoda że tak krótkie to było. Za bardzo moim zdaniem pędziło, ale efekt jest nienajgorszy. Na przyszłość postaraj się rozwijać akcję, i pisać cos dłuższego. Aha, i radzę faktycznie trochę przy tym posiedzieć, pomyśleć o ewentualnych dodatkach itp.
pzdr
Dobra, już robię część 2 i postaram ustrzec się błędów, lecz pewnie mi się to nie uda. Może ktoś jeszcze ma coś do powiedzenia o opowiadaniu?
Ogolnie opowiadanie jest dobre czesc pierwasza byla lepsza od 2 bo w drugiej bylo za malo akcji mogles rozbudowac walke ze szkieletami i tym demonem ale ogolnie bylo ok jak bardziej sie postarasz mozesz napisac ksiazke