Indeks Rzyg kulturalnyUrwany KabelMobiledit Problem Z Połaczeniem Z TelefonemNieco Bardziej Skomplikowany Problem Z InstalacjąArmagetron walki G UpoweA Co Z Magiczną Ruda W Gorniczej Dolinie prosze napiszcieNoc Kruka. rapidBuntownicy pomocy!!!Jak Zmienić Oprogramowanie W 3510?Problem Z 6310iPokaż Swój Telefon
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pax-vobiscum.pev.pl
  •  

    Rzyg kulturalny

    Cz.1: mroczna tajemnica.

    Na zwyk³ej, zielonej polance, w¶ród ¶piewu ptaków i szumu lekkiego, przyjemnego wiatru, stali sobie dwaj znudzeni rycerze. ¦wiat³o bij±ce od s³oñca odbija³o siê od ich ciê¿kich, ¿elaznych zbroi. Rozmawiaj±c palili sobie bagienne ziele.
    - Wiesz co, nudzi mi siê ju¿ robota dla króla. „Pilnuj bram zamku, szukaj z³odziei, id¼ na farmy i sprawd¼ co siê dzieje”. Ca³y czas to samo!- rzek³ pierwszy z rycerzy.
    Drugi odpar³:
    - Hmmm.. có¿, nie zawsze robisz to co lubisz. Ale znasz takie powiedzonko: „jak siê nie ma co siê lubi, to siê lubi co siê ma”.
    Pierwszy rycerz spojrza³ na niego z grymasem na twarzy. Ten odp³aci³ mu obojêtnym u¶miechem i powiedzia³:
    - No dobrze. Po przerwie, teraz czas na to co prawdziwy rycerz lubi najbardziej...
    - ...Piwo!
    - Nie piwo, tylko wytêpianie bestii z lasu. – po tych s³owach u¶miechn±³ siê i ruszy³ do przodu.
    „Ci±gle tylko praca. Ja chce przerwê!” pomy¶la³ pierwszy i szybkim krokiem dogoni³ drugiego rycerza.

    Do zamku w Khorinis przyby³ królewski zwiadowca. Bieg³ uliczkami, mijaj±c ludzi, domy i stragany. Wreszcie dotar³ do górnego miasta. Stan±³ przed wielk± bram±. Zmêczenie dawa³o mu siê we znaki. Oddycha³ szybko, nierówno. Wzi±³ siê w gar¶æ i ruszy³ do przodu. Stra¿nicy pilnuj±cy bram do górnego miasta zagrodzili mu drogê.
    - Jestem królewskim zwiadowc±. Mam wa¿n± wiadomo¶æ dla króla.- rzek³ z lekk± zadyszk±.
    Stra¿nicy popatrzyli na siebie i odsunêli siê z drogi pos³añcowi.
    Górne miasto jak zwykle pe³ne bogatych i bardzo wp³ywowych ludzi. Jednym z nich by³ Fernando. Kiedy zobaczy³ cz³owieka, który pêdz±cego obok fontanny, wsta³ pospiesznie i stan±³ mu na drodze i rzek³:
    - Witaj Jervis , jakie¶ nowe wie¶ci?
    - Teraz nie mam czasu...
    - ...masz, masz. – Fernando wyj±³ z kieszeni sakwê wypchan± po brzegi z³otem.
    Zwiadowcy zab³ysnê³y oczy. Po chwili jednak szybko siê ockn±³, ale w tym momencie nie wiedzia³ co zrobiæ. „Mo¿e nikomu nie powie.. A mo¿e jednak powie...” my¶la³ szybko lecz bez wiêkszych rezultatów. W koñcu odwa¿nie spojrza³ na Fernanda. Na jego twarzy pojawi³ siê podejrzany u¶miech, obróci³ siê na piêcie i podbieg³ w stronê siedziby Hagena.
    „Dziwne czasy: nawet ³apówki nie chc± przyjmowaæ. ¦wiat zszed³ na psy”- powiedzia³ sobie w my¶lach Fernado. Z powag± ruszy³ przed siebie.

    Lord Hagen, w³adca Khorinis, wielki i potê¿ny paladyn z niecierpliwo¶ci± czeka³ na pos³añca. Chodzi³ na oko³o ma³ego, szerokiego sto³u, nerwowo drapi±c siê po g³owie. W okolicznym lasach gin± wszyscy rycerze wys³ani na zwiady lub z innymi zadaniami.
    Do budynku, w którym mie¶ci³a siê siedziba Hagena wtargn±³ pos³aniec. Go³ym okiem by³o widaæ jego nadmierne zmêczenie. Oddycha³ szybko i bardzo niespokojnie. Lord Hagen nerwowo zerwa³ siê z miejsca i nakaza³ przynie¶æ wodê i chleb.
    Zwiadowca powoli podszed³ do stolika przy którym sta³ jego pracodawca i rzek³:
    - Przynoszê wa¿n± wiadomo¶æ dla Lorda Hagena, w³adcy Khorinis...
    - ...do konkretów baranie- krzykn±³ nerwowo Hagen.
    Zwiadowca lekko siê zmiesza³. Przy³o¿y³ rêkê do ust i sztucznie zakaszla³.
    - A wiêc...Marco i Iwan, którzy wyruszyli do lasu nieopodal farmy Sekoba zostali odnalezieni martwi. Byli powieszeni na drzewie. Wygl±dali jakby co¶ wyssa³o z nich ca³e ¿ycie...- g³os zwiadowcy zacz±³ nagle dr¿eæ.
    - Co¶ jeszcze? Czy sta³o siê co¶ jeszcze!?- odpar³ g³o¶nym tonem Hagen.- Jarvisie czy sta³o siê co¶ jeszcze?
    Pos³aniec wygl±da³ jak ¿ywy trup. Jego cera by³ bia³a jak m±ka, a jego cia³o poci³o siê coraz bardziej.
    - Gdy znaleziono tych rzekomo martwych paladynów- przerwa³ na chwile- i zdjêto ich z drzewa okazali siê...
    - ...NO MÓW!
    - Zombie.
    Twarz Hagena zrobi³a siê nagle blada, jego oczy przybra³y wielko¶æ jab³ek, a ¿uchwa opad³a na dó³. Ta wiadomo¶æ by³a jak najgorszy sen...

    Na farmie Onara wrza³y plotki na temat martwych paladynów. Ka¿dy opisywa³ swoj± wersjê wydarzeñ, choæ nikt dok³adnie jej nie zna³. Wie¶ci o morderstwie przekaza³ najemnikom Till, syn Sekoba. To on wraz z Bronkiem i paroma farmerami znale¼li powieszone zw³oki paladynów. Kiedy okazalo siê, ¿e s± oni zombie, wszyscy uciekli. Teraz przebywaj± na farmie Onara wraz z Sekobem i reszt± farmerów.
    Lee obieca³, ¿e pomo¿e farmerom, a wiêc wys³a³ trzech swoich ludzi aby zbadali teren. Rod, Raul i Cipher, to oni zostali wybrñcami przywódcy, powoli dochodzili do farmy Sekoba. Ka¿dy z nich budowa³ w³asn± wersjê zdarzeñ, podobnie jak w samym obozie. Temat skonczy³ siê gdy Rod zapyta³:
    - My¶licie, ¿e znajdziemy tam jaki¶ umarlaków?
    - Kto wie? Podobno Till i reszta uciekli, a wiêc te cwaniaki dalej mog± tam byæ.- odpar³ Cipher wlok±c swój miecz po ziemi.
    W skupieniu i ciszy doszli wreszcie do farmy Sekoba. Panowa³ na niej niepokoj±cy spokój. „Aura g³êbokiej tajemnicy okrywa to miejsce” rzek³by Vatras. Wszyscy szli powoli oddychaj±c spokojem ale czuj±c jaki¶ niepokój wewn±trz.
    - Tu nic nie ma.- powiedzia³ Cipher, ogl±daj±c stodo³ê przez próg wej¶cia.
    - Tu te¿ nic.- odpar³ Raul przetrz±saj±c pierwsz± izbê domu Sekoba.- A co u ciebie Rod?
    Cisza. Raul z niepokojem podchodzi³ coraz bli¿ej wej¶cia do drugiej izby. Mokry pot sp³ywa³ po jego czole. Gdy dodar³ do wej¶cia zobaczy³ przera¿aj±cy widok. Krzykn±³ g³o¶no. Na miejscu natychmiast zjawi³ siê Cipher.
    Obaj stali jakby trzasn±³ ich piorun.

    Pó¼nym wieczorem pijany Vino, ko¶lawym krokiem kierowa³ siê do farmy Lobarta. Las ko³o ¶cierzki, jak zwykle ciemny i tajemniczy, dzisiejszej nocy wydawa³ siê jaki¶ nieznajomy. S³ychaæ by³o jakie¶ dziwne odg³osy. Vino stan±³ by zobaczyæ co siê dzieje w lesie, lecz nagle co¶ chwyci³o go za nogi i wci±gnê³o do lasu.
    Vino krzycza³ z ca³ych si³, ale bez rezultatów. „Co¶” co go chwyci³o by³o potwornie silne. Nie mog±c siê poruszyæ ani wydawaæ jakichkolwiek d¼wiêków, ch³opak ten czu³, ¿e jest sparali¿owany. Gdy ¶wiat³o ksiê¿yca lekko przedar³o siê przez drzewa Vino ujrza³ co¶ czego nigdzie wczesniej nie widzia³. Kiedy tajemnicza postac zbli¿y³a siê do jego twarzy, on ju¿ g³êboko spa³.


    Zaczyna siê naprawdê mrocznie.... jak dla mnie bomba :twisted: . Jak na razie jest bardzo fajnie. Nie zauwa¿y³em b³êdów (powa¿nych b³êdów). Tylko szkoda, ¿e jest takie krótkie. Czekam na Cd
    Naprawde bardzo, bardzo fajne du¿o opisów i te zombi naprawde super czekam na ci±g dalszy!!!!!
    Wci±gnê³o mnie. Jest lepsze od twojego innego opo, "Smoka z góry wulkanicznej",c czy jako¶ tak. A tamto by³o ¶wietne. Potrafisz wprowadziæ czytelnika w nastrój opowie¶ci. Czytelnik chce dowiedzieæ siê, co TO jest.


    Nigdy nie czyta³em na forum czego¶ takiego (mo¿e dlatego, ¿e ma³o czytam?)... Opowiadanie ¶wietne! Trzyma w napiêciu! Ci±g dalszy musi nast±piæ!
    hmmmm niez³e niez³e ale krótkie, co do klimatu to nie jest trudno sie w czuæ ale przyda³o by siê wiêcej opisów.... 6+/10
    Ok, mamy czê¶c drug±, zapraszam do lektury.

    Cz.2: martwe z³o.

    „Nie mów, ¿e o tym nie wiesz” s³ysza³ szepty Bezimienny, który w³a¶nie wróci³ z Jarkendaru, tajemniczej czê¶ci wyspy, gdzie wyruszy³ razem z magami wody. Takiej wrzawy w mie¶cie dawno nie widzia³. Zrozumia³, ¿e podczas jego nieobecno¶ci musia³a siê zdarzyæ rzecz nies³ychana. Uda³ siê do Harada.
    - Witam, widzê, ¿e nie ca³kiem o mnie zapomnia³e¶. –rzek³ dowcipnym tonem kowal.
    - Mia³em troche spraw na g³owie, ale to d³uga historia, opowiedz mi lepiej co tu siê dzieje?
    Harad spowa¿nia³. Od³o¿y³ swe narzêdzia pracy na bok i ze skupieniem opowiedzia³ Bezimiennemu historie o zamordowanych paladynach, którzy jak siê pó¼niej okaza³o byli zombie.
    - Na Innosa! Muszê siê natychmiast udaæ do Lee. - powiedzia³ zdenerwowany Bezimienny- A potem do Hagena. Onar mo¿e mieæ problemy...zreszt± o niego najmniej siê martwiê.
    Nagle ko³o Bezimiennego przebieg³a pewna znajoma mu postaæ. Nie zdo³a³ jej rozpoznaæ, poniewa¿
    bieg³a jakby j± piorun strzeli³. Wzruszy³ tylko ramionami i ruszy³ do obozu najemników.

    Lee, z nie cierpliwo¶ci±, czeka³ na swego zwiadowcê z miasta. Najemnicy pe³zali po obozie martwi±c siê d³ugim nie pojawianiem siê ekipy, która posz³a zobaczyæ co siê dzieje na farmie Sekoba. Wyruszyli tam poprzedniego dnia. Do dzi¶ nie ma po nich ¿adnego ¶ladu.
    Lekki wiatr ko³ysa³ ga³êzie drzew, których szum zag³usza³ ponur± ciszê jaka panowa³a w ca³ym obozie. Nawet polne bestie zostawia³y podró¿nych i biednych farmerów w spokoju. Aura, która otacza³a Khorinis, bardziej przypomina³a cmentarzysko, ni¿ zamieszka³± okolicê.
    Po¶rodku pó³ uprawnych bieg³a postaæ. Porusza³a siê bardzo szybko, czasem poprawiaj±c sobie w³osy, które zas³ania³y jej oczy.
    Gdy wreszcie dobieg³a do obozowiska zatrzyma³ ja Sentenza.
    - Witaj Lares. Przynosisz jakie¶ ciekawe nowiny z miasta? Uprzedzam, ¿e u nas nic dobrego siê nie sta³o...
    Zwiadowca spojrza³ na niego bardzo zdziwionym wzrokiem. Wiadomo¶ci jakie przynosi³ na pewno do przyjemnych nie nale¿a³y.
    - Cipher, Raul i Rod wyruszyli wczoraj aby zbadaæ czy nic gro¼nego nie sta³o siê z domem Sekoba...-ci±gn± Sentenza- do dzi¶ nie wrócili.
    - My¶licie, ¿e umarlaki ich dopad³y?- zapyta³ roztrzêsiony Lares.
    Sentenza wzruszy³ tylko ramionami i gestem wskaza³ pos³añcowi drogê. Ten kiwn±³ g³ow± i ruszy³ przed siebie.

    Bezimienny kierowa³ siê do obozu najemników. Pogoda tego dnia nie nale¿a³a do najprzyjemniejszych. Zimny wiatr, stwarza³ grobow± atmosferê. Wielkie grupy ¶cierwojadów le¿a³y spokojnie na pobrze¿nych ³±kach, o dziwo nikogo nie atakuj±c.
    Bezimienny wspomina³ swoj± ostatni±, wielk± przygodê, kiedy to zabi³ Kruka i zdoby³ potê¿n± broñ jak± by³ Szpon Beliara. Pilnowa³ go jak oka w g³owie.
    Kiedy przechodzi³ obok tawerny, g³ównego miejsca spotkañ „krêgu wody”, us³ysza³ jakie¶ dziwne jêki. Stan±³ w miejscu. Wiatr porusza³ jego d³ugimi w³osami. Obróci³ g³owê w kierunku gospody, ci±gle s³ysz±c skomlenia i wrzaski. Po chwili zastanowienia ruszy³ aby zobaczyæ co dzieje siê w ¶rodku.
    Szed³ powoli ws³uchuj±c siê w d¼wiêki dobiegaj±ce ze ¶rodka budynku. Robi³ powolne, ma³o zdecydowane kroki, czasem odgarnia³ w³osy z twarzy. By³ ju¿ tylko parê kroków od drzwi.
    Wreszcie doszed³ do ¶rodka. To co zobaczy³ wzbudzi³o w nim przera¿enie i md³o¶ci. Na ziemi le¿eli zakrwawieni ludzie. Jêczeli nie zrozumia³e s³owa pod nosem. Bezimienny powoli podszed³ do jednego z nich i zapyta³:
    - Nic ci nie jest?
    - Zo...-mówi³ z trudem ranny cz³owiek- Zombie....s±...tu...tutaj!
    Oczy Bezimiennego zap³onê³y.
    - Gdzie s±?- zapyta³ dr¿±cym g³osem.
    Ranny cz³owiek u¶miechn±³ siê i rzek³:
    - WSZÊDZIE!
    Nagle wszyscy ludzie le¿±cy na pod³odze zaczêli wstawaæ. Wygl±dali nie naturalnie. Ka¿dy z nich by³ blady i chudy. Bezimienny rozgl±da³ siê rozpaczliwie. „Co teraz? Mam na oko³o siebie bandê umarlaków, sam ich nie dam rady za³atwiæ” my¶la³ szybko. Nie mia³ innego wyj¶cia ni¿ wyci±gniêcie „Szponu” i walka z wrogiem. Tak te¿ zrobi³. Wywija³ swym mieczem na prawo i lewo rani±c zombie gdzie siê da. „Wracajcie do królestwa Beliara plugawe istoty” krzycza³ Bezimienny obcinaj±c rêce, nogi i inne czê¶ci cia³a swoich wrogów.

    Lares pod±¿a³ krótk± ¶cie¿k± prowadz±c± do siedziby Lee. S±dzi³, ¿e przywódca najemników jak zwykle bêdzie przebywa³ w swojej izbie, ale grubo siê myli³. Na schodach przed domem Onara sta³ mê¿ny wojownik. Na jego plecach za³o¿ony by³ olbrzymi miecz dwurêczny, którego si³a obali³aby nie jednego wroga.
    - Witaj Lee, przynoszê wie¶ci z miasta. – przywita³ Lares.
    - Dobrze, ¿e jeste¶, opowiadaj co siê sta³o!- rze³ g³o¶no, zdenerwowanym tonem, wódz najemników.
    Lares westchn±³ i zacz±³ mówiæ:
    - Vino, jeden z farmerów Lobarta, zaatakowa³ miasto pó¼n± noc±. Podobno do koñca nie by³ sob±...-
    Lee zmarszczy³ czo³o. Ba³ siê, ¿e z ust Laresa mo¿e wy¶æ s³owo „zombie”.-...by³ ZOMBIE!
    Twarz wodza najemników zrobi³a siê smutna. Na wyspie grasuje jaka¶ istota, która zamienia ludzi w umarlaki.
    Lee zaprosi³ Laresa do swojej siedziby aby wspólnie z Gornem oceniæ sytuacjê jaka mia³a miejsce w Khorinis.

    Niedaleko siedziby najemników dzia³o siê prawdziwe piek³o. „A masz kretyñski umarlaku” wrzeszcza³ z pogard± Bezimienny walcz±c z grup± zombie. Opada³ ju¿ z si³. Pojedynek jaki siê toczy³ w tawernie od pocz±tku by³ niesprawiedliwy.
    „Dam rade” mówi³ w my¶lach Bezimienny. Ale tak naprawdê by³ ju¿ u schy³ku si³. W pewnym momencie w stronê naszego bohatera polecia³o krzes³o. Naszczê¶cie uskoczy³. Chwile pó¼niej polecia³o nastêpne i zaraz po nim kolejne. To by³ „nó¿ w plecy”. Bezimienny le¿a³ na pod³odze sycz±c z bólu.
    Zombie podchodzi³y do niego otwieraj±c szeroko swe ohydne gêby.
    Nagle do tawerny wbieg³a postaæ z wielkim toporem w rêkach. „Giñcie potwory!” krzycza³a ona wymachuj±c swoj± broni± we wszystkie strony. Wyprowadza³a ona cios za ciosem. Ka¿dy z nich by³ celny.
    Krew la³a siê strumieniami. Ca³a pod³oga tawerny by³a koloru czerwonego.
    „Ostatnie plugastwo!” rykn±³ cz³owiek, który pomóg³ Bezimiennemu. To by³ Orlan, gospodarz „Martwej Harpii” oraz cz³onek „wodnego krêgu”.
    eheh LOL ju¿ klimacik czuæ i jest lepiej, pisz dalej ale nie¼le wpl±ta³e¶ w to fabu³e z NK choæ nie gra³em w ten dodatek to uwa¿am ¿e jest spoko

    PS: Glifion ju¿ sie poprawie nie bój ¿aby :wink:
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzydziestkaa.pev.pl
  •