ďťż
Indeks Rzyg kulturalnyG1 I G2 Ci Sami Przyjaciele Lecz Inny Charakter tu napiszcie o zmianach które doszły w naszych wiernych druhówUlubiony Przyjaciel Lub Wróg Zza BarieryPare Pytań Dotyczących Przyjaciólł I NietylkoYo Yo Yo :!: Poznajmy się :!: :wink:Starzy Przyjaciele kto kogo znalazł ;pFrithof Nie Chce Przyjac Pucharugdzie sie spotykaja przyjaciele?Xardas przyjaciel czy wrógKto jest najlepszym przyjacielem Bezimiennego?Wieczni przyjaciele z Neutar
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swittle.opx.pl
  •  

    Rzyg kulturalny

    Cześć wam wszystkim .
    Nudzi mnie się teraz w chacie więc spróbuje napisać opowiadanie .
    Wiem że ostatnie moje opo mi nie wyszło ale teraz startuje od początku postaram się poprawić. Narazie napisze początek wy zdecydujecie czy pisać dalej .
    ok Start!

    0.Prolog
    Na kontynencie żył człowiek który był straszliwie bogaty.Dom miał przepiękny około 4 razy większy niż przeciętny człowiek w tym mieście.Miał on kilku służących oraz 5 magazynierów.Oni mieli 12 lat.Zatrudnił ich bo poprostu spodobało im się co umieją .Otuż byli dosyć zdolni jak na te czasy umieli świetnie czytać , pisać i wiele innych rzeczy.Chociaż polować za bardzo nie umieli jedynie potrafili zabić młodego szczura.Pierwszym z nich byłem ja Fryzjer jestem dosyć niski 150 cm dosyć szczupły chociaż lubiłem sobie zjeść .Drugim był Strusiek był wysoki około 170 cm i silny. Trzecim Miras chłopak podobny do mnie urodziliśmy się tego samego dnia i roku . Następnie Paszczak 155cm troche grubszy ale na ogół fajny gość .I na końcu Borsuk nie był zbytnio mądry ale potrafił zażartować tak że każdy może go polubić . Wszyscy jak wspominałem byliśmy tego samego wieku .
    Pracowaliśmy ze sobą tylko pare dni , bo pewnego razu Orkowie Zaatakowali nasze miasto a ponieważ lubili porywać chłopaków w naszym wieku Wpadli na pomysł ....

    1.UCIECZKA
    Dnia dwunastego kwietnia kiedy świtowaliśmy moje urodziny w późnej godzinie w pracy przybiegli po nas orkowie .Poniewasz popiliśmy sobie na moje urodzinki orkowie to wykorzystali.Podbiegli do nas z ogromną siecią i nas ją zarzucili nie mogliśmy się nawet bronić ani krzyczeć ponieważ nie za dobrze się czuliśmy a na dodatek orkowie dali nam do gardeł swoje ogromne topory które były cięższe od nas.JA z początku pomyślałem że to sen i chciałem się z niego obudzić lecz nie udało się a orkowie zabrali nas w tym momencie na jakiś ogromny statek .
    było późno w nocy a ja pomyślałem że spróbuje zasnąć a nie będe czekał godzinami czy mnie teraz zabiją czy później .No i zdarzyło się po mojej myśli zasnołem.

    -Hej Fryzjer wstawaj już rano krzyknął Miras.
    Obudziłem się z początku nie wiedziałem co się dzieje ani gdzie jesteśmy .
    -Miras ale nic sobie nie przypominam skąd my się tu wzieliśmy co to za statek i skąd sie tu wzieliśmy !!??
    Miras zaczoł mi tłumaczyć a ja w tym momencie zaczołem oglądać pomieszczenie w którym się znajdowaliśmy. Lokaj ten był wilgotny było w nim zimno, słychać było szum morza.a w koncie pokoju przed jakąś drabiną stał ork wielki zielonoskóry potężnej postury Ork.Za pasem wisiał mu topór i jakieś klucze.Dopiero Po chwili domyśliłem się że są to klucze od naszego łańcucha którym ja i moje kumple jesteśmy przypięci.Spojrzałem przez okienko które wisiało tuż przed moją głową a za nim woda w sumie wszystko co znajdowało się za nim to była woda , więc domyśliłem się że płyne na statku porwany przez orków na jakiś ląd .Mirek już skończył swoją wymowe.Po czym porozmawialiśmy jeszcze chwilke i obudzili się po kolei struś Borsuk i paszczak .Oni tak samo jak ja nie wiedzieli gdzie są i co tu robią dlatego wyjaśniliśmy im wszystko.
    Po naszej rozmowie stwierdziliśmy że musimy się troche zdrzemnąć więc położylismy się .Natomiast ja nie chciałem spać i pomyślałem troche nad tą sytuacją i wpadłem na pewien plan.Chciałem już iść spać bo do kajuty wpadało już tylko światło księżyca .Lecz dopiero teraz zauważyłem że obok mnie leży jakiś zwitek pergaminu .Więc niczym comandos podczołgałem się pocichu tak żeby nie zauważył tego ork który stoi tutaj ten cały czas.Po jakiś 30 sekundach doczołgałem się do miejsca w którym znajdował się pergamin.Odrazu go chwyciłem.Spojrzałem jeszcze na orka .Ten się właśnie poruszył , wystraszyłem się .Bo myślałem że ork odwróci się i zobaczy co ja wyprawiam .Naszczęście zielonoskóry wzioł do tyłu swoją tłustą i grubą ręke , którą się podrapał po swoim tyłku .Prawie nie wytrzymałem ze śmiechu ale wziołem się w garść .Z witkiem pergaminu poczołgałem się do swojej kompani którzy spali jak susły.
    Położyłem się koło nich i rozwinołem pergamin, tak żeby padało na niego światło księżyca .Zobaczyłęm co wnim jest był to plan okolic , oraz opis miasta nad którym wisiał napis "Khorinis"
    Pomyślałem jeszcze chwilke nad swoim planem i zasnołem.

    Rano wstałem jako pierwszy sprawdziłem czy koło mnie leży mapa .Na nasze szczęście byłą .Wtedy obudziłem chłopaków .
    I opowiedziałem im o wczorajszym wieczorze i o mapie.

    -Oprócz tego mam plan jak się z tego statku wydostać .
    Chłopaków obleciała pociecha że mogą się z tąd wyrwać .
    -Z tej mapy wynika to że będziemy płynąć na wyspe khorinis, i plan będzie następujący . Powiedziałem im o nim .
    -Jutro bierzemy się do roboty , a teraz spać !!
    -HEHE , tak jest kapitanie powiedzieli wszyscy równo do mnie.

    było coś koło piątaj jako pierwszy ma działać miras bo jest strasznie sprytny a on miał na początek zabrać klucze orkowi który ciągle stał w kącie .Był do nas odwrócony tyłem więc wykonanie roboty tej nie było takie trudne .
    -Dobra chłopaki , to ja biore się do roboty. Powiedział Miras .
    -Uważaj na siebie .
    -Jasne !

    Mirek odczołgał się od nas jednak musieliśmy iść co nieco za nim ponieważ łańcuch którym byliśmy razem skuci nie sięgał tak daleko .
    Miras nareszcie doszedł a my 3 m za nim .
    Uklęknoł za orkiem chwile się jeszcze zastanawiał nabrał powietrza i sięgnął ręką po klucze.
    Ork nawet nie zauważył jak je stracił a my weseli wróciliśmy powoli tam gdzie zawsze .Schowaliśmy nasze zdobycze mape i klucze w swoje kieszenie .Ta misja zajeła nam jakieś 30 minut .
    Po chwili odpoczynku wzieliśmy się do dalszej roboty .
    Teraz do roboty ruszyłem ja .
    Bo wczoraj domyśliłem się także że znajdujemy się w magazynie orków , a więc istniała sznsa że znajde w niej jakieś stare miecze lub lagi poległych wojowników , oraz jedzenie .
    Rozkuliśmy mnie .
    A Borsuk przypomniał sobie i krzyknął że koło nas leżą jakieś beczki a że przed tem do nich zaglądał i właśnie to w nim było .
    Poczłapałem się do nich .Wyjołem pokrywe oraz wziołem Jakiś skórzany worek .
    zajrzałem do beczek były tam strzały.Jako że znamy się na rodzajach broni oraz strzał i łuków potrafiłem to ocenić .
    Więc to był strzały dosyć słąbego rodzaju jednak z pożądnym grotem i na końcu jej Miejscem na cięciwe .
    Spakowałem ich do worka ile było i dałem chłopakom.
    Ci się nimi zaopiekowali a ja zajrzałęm do następnej beczki.
    A tam znalazłem kołczany akurat było ich pięć .Więc nie zastanawiałem się nad nimi tylko spakowałem do nastepnęgo worka.
    Oraz dałem chłopakom .W następnej znalazłem pożywienie głównie mięso wilka oraz kretoszczura.był też rośliny lecznicze .Oczywiście też wszystko wziołem .
    Dalej było Pasy i pazuchy na miecze . Przymierzyłęm jeden z nich na siebie i pasował .Dlatego też wziołem kilka pasów i Pazuch na miecze.
    Następnie były krótkie dobre miecze. Wziołem bez wachania .Teraz był tylko kufer.
    Zajrzałem do niego naszczęście nie był na zamek więc go bez problemów otworzyłem .A wnim zobaczyłem eliksiry lecznicze i kilka zwojów , były też wytrychy i inne pirdoły mało wartościowe .Naszczęście była też w nim kasa jakieś 200 sztuk złota.
    Pozamykałem pokrywy i pokazałem kumplom co w następnych znalazłem .Cieszyliśmy się ogromnie.Po paru minutach Paszczak dojrzał jakieś 7 m od nich następne beczki. A koło nich piwo .poszedłem tam wziołem piwo do worka i zajrzałem do Beczek .Jednak był tam tylko proch strzelniczy oraz zwykły .
    A obok nich dwa kamienie średniej wielkości .Wtedy znów wpadłem na pomysł .wziołem te kamienie oraz piwo w worku do przyjaciół i opowiedziałem im o moim następnym pomyśle.
    -Ok chłopacy to teraz przygotować się do tego co mówiłem jutro uciekamy!!
    -Oczywiśce panie kapitanie . krzykneli .
    -hey strusiek fajnie tu nie oprócz tego smrodu co ??
    -No a jak .
    Pogawedziliśmy sobie jeszcze troche i poszliśmy spać .

    Powitał nas nowy dzień znwu wstałem najwcześniej i znowu było około 5 nad ranem .Jak zwykle pobudziłem chłopaków . nastąpiliśmy do pracy .
    Paszczak i Borsuk spakowali nasze rzeczy .
    -Mam tylko nadzieje że nam uda się przetransportować te worki .
    -Ja też . odpowiedział paszczak.
    Wszyscy juz się rozkuliśmy ja i Miras podeszliśmy do orka po cichu i zaczeliśmy go ciać z mieczów.Nie byliśmy w tym doświadczeni ale robiliśmy to tak szybko że nawet nie zdołał wyciągnąć swojego topora a jego szyja została tak mocno przecięta przezemnie że krew opryskała całego mnie .Ork próbował zawyć z bólu przed śmiercią lecz Miras mu zablokował usta.Ten go jeszcze ogryzł lecz to nie była duża rana .Ork zaczoł spadać a ja próbowałem go złapać i spowolnić jego spadaniem przed rumatem który by zrobił , pomógł mi struś i Miras , no i właśnie dzięki temu wszystko poszło po naszej myśli .
    -Fryzjer ale ja nadal nie rozumiem jak ty chcesz ucieć przecież jak tu wpadną orkowie tym wejściem to nie uciekniemy !!
    -Oczywiście o tym pomyślałem hehe
    -Ale nie rozumiem .
    -Patrz widzisz tamto drugie wejście które znajduje się po drugiej stronie ??
    -Acha taki spryciarz jesteś .Ale jak jest zakluczone ?
    -I tu zadziała drugi klucz któremu zabraliśmy orkowie . Bo przecież zabrałeś mu dwa klucze a nie jeden pamietasz??
    -A no tak rzeczywiście
    Teraz zaśmiał sie strusiek
    -Dobra Paszczak , Borsuk rozsypcie ten proch na tej połowie gdzie leży ork .
    -OK powiedziali
    Strusiek i Miras pomogli kumplom przy rozsypywaniu prochu a ja pokazałem im dokładnie tak gdzie mają go rozsypywać .
    Jeszcze powiedziałem coś do Mirasa
    -Ej tylko napewno jak nas wnosili na ten statek widziałeś jak koło niego po tej stronie gdzie teraz stoje widziałeś łódź .
    -Na 100 %
    -Dobra wierze ci
    Wziołem się za odkluczenie drugiego wyjścia .
    napoczątku się troche stresowałem czy uda mi się to odkluczyć , ale po chwili było po sprawie
    -Udało się powiedziałem ze szczęścia .
    -Jak nam się uda wyjść stąd żywi to będziemy płynąć w kierunku tego statku bo on zmierzał w strone khorinis tak mi się przynajmniej wydaje a jak żle mówie to nie będziemy się cieszyć
    -Miejmy nadzieje że się uda !!! Krzykneli.
    -Dobra jesteśmy gotowi Powiedział paszczak.
    -Nom
    -To dalej zapalamy , odsuńcie się
    zaczołem trzeć kamień z kamieniem i pojakiś 5 minutach udało mi się wyleciałą iskra która podpaliła proch który coraz bardziej się rozprzestrzeniał naszczęście nie wnaszą strone .
    Poszliśmy do drugiego wyjścia czekaliśmy jeszcze chwilke i na dół gdzie było pierwszy wyjście wpadł ork a za nimi następne .
    -Gupie stworzenia powiedziałem
    Po chwili zaczeli się palić i ginać a do pomieszczenia wpadały następne .
    Teraz!!
    -Chwila !! nie patrzyłeś jeszcze na jedną beczke która tam jest bo przecież nie mamy łuków .
    -O kurde zapomniałem
    Pobiegłem szybko do nhiej otworzyłem klape i rzeczywiście był łuki zapakowałem do jednego z worków i jako 1 poszedłem drabiną do góry do wyjścia zobaczyłem w prawo było widać ściane ognia która wyszł z dołu nikt z lewej nie nadbiegał więc wyszedł Miras wzioł jeden miecz i pobiegł do łodzi która była idealnie przy nas
    Wszedł do niej , potem paszczak podał mi worki a ja je Mirasowi a z kolei on do łodzi . Teraz tylko paszcak Borsku i strusiek wyszli .
    Wpakowaliśmy się do łodzi jeszcze się upewniłem że wszystko wzieliśmy .
    -Ok wszystko mamy tnij!!!
    i właśnie Miras przecioł liny i w łodzi spadiśmyna powierzchnie wody .Zaczeliśmy wiosłować i utrzymywać kurs statku .
    PO 10 minutach odpłyneliśmy od statku który właśnie poszedł na dno cały spalony
    -udało się !!!!!!!!!!!!! krzykneliśmy przed nami
    A mało tego widzieliśmy przed nami jakąś wyspe .
    -To musi Być Khorinis !! A wiec Jesteśmy uratowani !!!

    koniec Części 1
    No i co podobało się ??
    Pisać dalej jak myślicie
    Opiszczie to
    Pozdro....



    Hmmmm trochę się poprawiłeś, opowiadanie dosyć długie, trochę lepsze od poprzednich. Fabuła wydaję się być w porządku, jest jednak dużo błędów głównie literówek, są również powtórzenia, w twoim opo nie uświadczyłem zbyt dużo opisów poza tym że Paszczak był chudy czy coś takiego. W związku z Paszczakiem to jego pseudo czy też może imię powinno się pisać z dużej literki, a ty w jednym wypadku się pomyliłeś. Mimo wszystko napisz część dalszą zobaczymy co z tego wyjdzie.

    pozdrawiam
    Niezłe opowiadanko duzo w nim akcji i to mi się podoba.Jestem ciekawy drugiej części tego opowiadania (jak wogule będzie) i co dalej przydazy się bohaterom któzy wreszcie dotarli na upragniona wyspe "Khorinis".
    A oto moja ocena:
    Styl:8/10
    Błędy:8/10
    Fabuła:8/10
    Ogólna oczena 8
    Pozdrawiam!
    Ok . Także zaczyham się zastanawiać nad dalszą cześcią prawdopodobnie wyjdzie jutro
    Sorry za krótki post
    Ps. Nareszcie podobało się chociaż troche
    POzdro


    Powiem szczerze- opowiadanie nie podobało mi sie. Może i było lepsze od poprzedniego, ale nadal jest na słabszym poziomie. Piszesz językiem, który nie przypadł mi do gustu. Robisz mase literówk i nie stawiasz przecinków, tak, że czasami trudno połapać sie o co chodzi. Nie rozumiem też, jak w realiach gothica bohaterzy używają takich zwrotów jak:

    Jak dla mnie opowiadnie jest kiepskie. Fabuła mogła by być dobra ale jest ona skopana przez twoją pisownie. Jest bardzo wiele nie jasności i niedociągnięć. Piszesz w bardzo słabym języku. Widzę, że brakuję Ci jeszcze opisania ale to wszystko da się nadrobić
    Życzę Ci powodzenia i mam nadzieje, że na następny raz będzie lepiej
    No dobra postaram się jeszcze lepiej
    teraz już musze poprawić swoją pisownie ale mam dla siebie usprawiedliwienie
    ostatnio kiedy kupiłem klawiature to było nie dawno , niektóre litery mi poprostu
    nie wskakują a z Polaka moja pisownia nie jest słaba na opowiadanie dzieśieć lini
    małym pismem było 3 błedy orto.

    2.Khorinis
    -haha , a wiec udało się, jesteśmy ocaleni !!
    krzyknął podniecony Borsuk .
    -hehe tak tak Borsuczku ,ale jeszcze nie dopłyneliśmy do Khorinis więc miej się na
    baczności!! powiedziałem
    -Rzeczywiście masz racje Fryzjer Westchnął Borsuk.
    -Fryzjer ! krzyknął naraz Paszczak oraz Miras
    -Co ??
    -mówiłeś na statku ,że w tym kufrze gdzie znajdowały się napoje lecznicze too...
    przerwałem mu .
    -Do rzeczy!! no tak , rzeczywiście mówiłem że są tam napoje lecznicze i jakieś
    pierdoły .
    -No tak ale właśnie patrzymy z Paszczakiem co w nich jest ,no i okazuje się że nie
    wszystkie rzeczy to pierdoły .
    -A co to jest według ciebie jest ?? powiedziałem z podwyższonym tonem .
    -A co ja będe ci mówił sam zobacz.
    -No dobra niech ci będzie.
    Więc tak jak powiedziałem sprawdziłem i była tam sieć, kilka pochodni i pare
    wytrychów.
    -A co w tym takiego fajnego ?? powiedziałem
    -Ja nie wiem jak ty uważasz ale dla mnie sieć ,pochodnie to nie jest byle co!
    I tak się kuciliśmy przez kwadrans , aż w końcu przerwał nam Struś .
    -Może byście się nie kucili ciągle!!co??, Tylko zobaczyli co jeszcze jest w tych
    twoich pierdołach??
    JA z Mirasem zarumieniliśmy się , a Struś kontunował swoją wypowiedź
    -My tak nie możemy żyć !! Teraz jesteśmy jak rodzina !
    -A rodzina się nie kłuci ?? powiedziałem
    I w tym czasie przerwał nam Borsuk który jako jedyny sprawdzał co jest w worku z
    naszymi pierdołami.
    -Wow ,niekućcie się tylko patrzcie !!
    i w tym momencie wyjoł z worka jakiś miecz.
    Ale ten miecz w cale nie był byle jaki ,tylko piękny świecący się w promieniach
    słońca miecz , był długi lecz dla Borsuka strasznie ciężki chociaż wydawał się być
    lekki.
    -Pokaż go powiedziałem
    -Nie poczekaj jeszcze chwilke obok niego leży jakaś kartka może ją przeczytam co ?
    odpowiedział w kurzony Borsuk
    -Jak uważasz ale czy ty wogóle umiesz czytać ?? po tym żarcie zaśmiała się cała
    moja kampania oraz ja.
    -HAHA ,bardzo śmieszne , dobra czytam
    "TEN CUDOWNY MIECZ NAZYWA SIĘ ZAR,ROCK MOŻE GO NOSIĆ JEDYNIEOSOBA KTÓRA JEST JEMUPRZEZNACZONA , DLA INNYCH TO BĘDZIE STRASZNIE CIĘŻKA BROŃ KTÓRĄ SIĘ NIE DA WŁADAĆ,A OSOBA KTÓRA JEST JEMU PRZEZNACZONA ZUPEŁNIE ODWROTNIE, JEST DLA NIEJ LEKKA ORAZ PORĘCZNA ,JEST TO MIECZ PÓŁTORARĘCZNY"
    Wszyscy się ździwiliśmy tym napisem , lecz ja jako pierwszy zaczołem się
    wypowiadać na ten temat.
    -hmmm, dziwne .... ciekawe kto to napisał ...powiedziałem
    -Bym powiedział gdybym wiedział ale..powiedział Miras
    -Mam pomysł! Skoro udało się nam ucieć ze statku orków tooo przerwałem paszczakowi
    -Wiem co masz na myśli , mamy pewnie spróbować czy któremuś znas jest wskazane
    nosić ten miecz.
    -No właśnie powiedział Paszczak
    -No to co próbujemy ?? Odezwał się Struś.
    -No chyba powiedziałem
    -To do roboty !! Dodał Borsuk który sam jest zaskaoczony tyn co przeczytał.
    Pierwszy podszedł Mira, lecz miecz był dla niego strasznie ciężki nawet go nie
    uniósł, później podszedł jeszcze Paszczak , Borsuk i Struś ,niestety też im się nie
    udało.Nadeszła kolej na mnie.Więc podszedłem do kufra żeby sięgnąć po miecz i
    odziwo podniosłem go!!
    -Niemożliwe ! krzyknął Miras
    -A jednak powiedział Borsuk
    -Fryzjer ten miecz jest dla ciebie stworzony!! powiedział Struś.Dopiero teraz udało
    mi się coś powiedzieć
    -Nie nie to niemożliwe, przecież jaaa...
    -To jest możliwe to nie sen Fryzjer.Przerwał mi Borsuk.Przez całą godzinne ciągle o
    tym rozmawialiśmy, a ja schowałem swój nowy miecz do prześlicznej nowej pochwy.
    Później zaczeliśmy łowić ryby.Przy użyciu sieci.Słońce już zaszło , a księżyc
    dopiero wyszedł.Po następnej godzinie wszyscy położyliśmy się spać , opróćz Strusia
    i Paszczaka.Oni mieli pilnować żebyśmy przypadkiem nie zboczyli z kursu.
    ***

    Wstawać ! Krzyknął zmęczony Struś.
    -Co do cholery ?? Jeszcze nawet słońce nie wyszło !!POwiedziałem .
    -Nie krzycz tyle! TYlko zobacz co jest przed nami !! Oznajmił Struś
    Tak więc sprawdziłem co się dzieje.Było już widać domy w Khorinis i małe kropeczki
    które się w jesiennym tle poruszały.
    -Nie dowiary !!!Krzyknołem
    -Rzeczywiście . Powiedział zaspany Miras.
    -Hey Strusiek, idź jeszcze na chwile się zdrzemnąć po nocnej warcie! Tak samo
    Borsuk.
    -Ok powiedzieli po czym odrazu zasneli.
    Stery przejołem ja z Mirasem, a Paszczak zaczoł przygotowywać śniadanie z suchego
    mięsa , sera . szynki i chleba.PO 15 minutach skończył.po czym zjedliśmy pierwszy
    raz wtak radośnie od tygodnia Ponieważ pierwszy cel naszej wyprawy jest straszmnie
    blisko.Bardzo nam smakowało.Zjedliśmy wszystko co do okruszek.Teraz Khorinis
    widzieliśmy normalnie.Brakowało nam jeszcze jakieś 50 m.Przepłyneliśmy to w pare
    minut i w końcu wyszliśmy na wymarzony suchy ląd rozprostować kości.Miasto było
    dosyć duże , oczywiście na kontynencie w stolicy było zupełnie inaczej.Tutaj port
    tętnił życiem chociaż dopiero co wstało słońce.Posadzka była położona małymi
    kaflami z kamienia.Domy były średniej wielkości.Na północnym Wschodzie od strony
    gór widać było otaczająca Górniczą Dolinę Bariera.Spojrzałem na zachód a tam stał
    jakiś facet.W ręku trzymał Gin,który budował jakiś statek, a właściwie nadzorował tą
    prace, ponieważ nie było widać żeby kiwnął palcem przy tej robocie.W porcie były 2
    sklepy.1 z rybami, a 2 z różnymi rodzajami pożywienia.Była też knajpa przed którą
    stał jakiś mężczyzna.Wuglądał jak jakiś przypał , udający że potrafi się bić.Kiedy
    przyczepiliśmy naszą łodke do lin żeby nie odpłyneła podszedł do nas jakiś
    mężczyzna średniego wieku.
    -Hey wy tu przypłyneliście bez opieki ?
    -Tak POwiedziałem
    -Nie dow wiary sami przepłyneliście te wody nie bojąc się piratów ani potworów
    Morskich?
    -No , to nie całkiem tak wyglądało.
    -A jak??
    -hmm , to długa historia może opowiemy ci ją w tej knajpie??
    -Dobry pomysł powiedział nie znajomy.
    Po czym poszliśmy do tej knajpy, przy wejściu przyjrzałem się bliżej temu gościowi
    , wyglądał jakoś dziwnie.Jakby ktoś ostatnio spuścił mu niezły łomot.
    -A byłbym zapomniał nazywam się Lares jestem ... nieważne potem wam
    opowiem.Siadajcie tam przy stoliku obok okna.
    -Barman! 6 szklanek dobrego soku dla nas.POwiedział Lares
    -Robi się odpowiedział mężczyzna za ladą po czym zajoł się nowym zadaniem.
    -No więc chłopaki opowidajcie.
    Barman podał nam picie po czym opowiedzieliśmy męczyźnie naszą historie.
    ***

    -Nie no chłopaki jeżeli tego nie wymyśliliście jestem pod wrażeniem.A nie wyczuwam
    byście mnie okłamali.
    -Nie kłamiemy !! odezwałem się
    -Spokojnie wierze wam.Ale to naprawde trzeba być odważnym żeby zatopić galeon

    orków!
    Zrobiliśmy sobie jeszcze krótką pogawedkę po czym Lares nam coś zaproponował.
    -Wiecie co ? pewnie jesteście zmęczeni , choćcie zaprowadze was do jednego miejsca
    gdzie będziecie mogli pdpocząć powiedział.
    My się na to z chęcią z godziliśmy w końcu trzeba od czegoś zacząć.Wyszliśmy z
    knajpy , po czym szliśmy drogą do góry.PO tem w jakiś tunel , a póżniej w lewo i w
    prawo, aż doszliśmy do jakiegoś lokalu.Weszliśmy , w środku była jakaś kobieta,
    która najwyraźiej była właścicielkom , pogadało z Laresem i zaprowadziła nas do
    góry.Lares powiedział że jescze się spotkamy po czym wyszedł.
    -Nazywam się Hanna jestem właścicielką tego lokalu.Już się o was dowiedziałam ,
    wieści szybko tu się rozchodzą
    -Rzeczywiście powiedział Miras
    Pójdźcie tam na prawo przy kominku, jest tam wolnych pieć łóżek, a i weście sobie te 3
    kufry pokazała nam na nie palcem
    -Oczywiście powiedziałem.
    -Lares zapłacił za nie oraz za łożka.No to mam na dzieje że sobie poradzicie.
    -Chyba tak powiedzieliśmy.
    Właścicielka wróciła po schodach na dół do lady a my w ym czasie przenieśliśmy
    kufry.Które były dosyć lekkie.Rozgościliśmy się.PO tem jeszcze porozmawialiśmy
    co kto zamierza robić tutaj.
    -Ja, zawsze chciałem być kimś innym niż zwykli ludzie, kimś zatrudniohnym przez
    kogoś , Lares wspominał coś że ludzie na farmach mają problemy ze zwierzętami więc
    jakbym się czegoś naiczył to mógbym na to pójść, powiedział Struś .
    -mnie i Borsuka fascynowała magia chyba pójdziemy do klasztoru , o którym
    wspominał też Lares oczywiście najpierw naucze się różnych rzeczy.
    -A ty Miras ?? spytałem
    -JA zostane strażnikiem miejskim będe walczył za króla !Jak mnie przyjmą
    -A ty Fryzjer?? dodał Borsuk
    Ja narazie nie wiem , znajde sobie jakąś prace, a póżniej zobaczymy.
    POdjeliśmy decyzje że każdy działa na swoją ręke, więc podzieliliśmy się
    rzeczami.Każdy dostał 40 sztuk złota , troche pożywienia , krótkie miecze , łuki
    strzały a ja swój nowy miecz.Zapadł Zmrok i poszliśmy spać
    to opowiadanie jest lipne nie wiem po co ty je wogule piszesz...żartowałem, jest świetne fabułka, jest fajna długość też niczego sobie...mnie literówy nie przeszkadzają, więc nie ma minusów to opowiadanie oceniam na 9/10 bo przekręcenia się zdarzały takie, jak:

    -zamiast: my to ym itp...

    pisz dalej z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy
    eehhhh... ta część jest tylko nieznacznie lepsza od poprzedniej... a więc tak :
    walisz masę błędów, często nie stawiasz przecinków, zapominasz o odstępach, są litery, które musiałeś napisać przez przypadek, niektóre zdania są porobione bez ładu i składu np.

    HEhe ciesze się że niektórym z was to się podoba, więc pisze dalej

    3.TRENING.
    Kiedy się obudziłem nikogo w pokoju już nie było.Zostały tylko pergaminy na
    których napisane było kto gdzie się wybiera.Kiedy je przeczytałem nic się nie
    zmieniło każdy poszedł zrobić to, co wczoraj zaplanował. PO tym podszedłem do
    mojego kufra po wór z ekwipunkiem.Wziołem tylko niezbędne rzeczy czyli : kawałek
    sera, nowy miecz, 1 pochodnie oraz kase.W worku był też miecz który rozdaliśmy na statku orków. Pomyślałem że moge go w końcu wziąść i sprzedać, jednak nie wiele za
    niego dostanę.Poszedłem na parter,zastałem tam Właścicielkę którą z początku nie
    poznałem, ponieważ zmieniła swoją fryzure.Dlatego wyglądała zupełnie
    inaczej.Przywitałem się z nią , powiedziałem że wychodzę pozwiedzać i zarobić na
    mieście. Dodałem jeszcze że wrócę później.Wyszedłem z lokalu po czym odrazu
    skierowałem się na targowisko które ujżałem wczoraj.Pierwszy stragan był z
    żywnością ,której narazie nie potrzebowałem.Obok niej stał człowiek który
    sprzedawał mikstuy lecznicze.Pomyślałem czy je mam, ale żadnej nie znalazłem w
    worku ,ale wydawało mi się jednak że zabrałem je ze statku orków.
    -Eeetam pewnie moi kumple je wzieli, no cóż w takim razie kupie.Powiedziałem sam
    do siebie.Więc podszedłem do straganu i zaczołem rozmowę.
    -Dzień dobry ! powiedziałem głośno
    -Witam odpowiedział człowiek za swoimi miksturami.
    -Chciałbym kupić jakąś miksture uleczającą.
    -Prosze sobie wybrać.
    -Dobrze.
    Zastanowiłem się chwile i powiedziałem.
    -Może tom małą buteleczke ,a w jakiej cenie ona??
    -25 Sztuk złota.
    -Acha... No to w takim razie poprosze jedną.
    Dałem mu do ręki 25 sztuk złota , a on jedną miksturę leczniczą.Schowałem ją do
    torby i przeszukiwałem następne stragany.Szukałem czegoś przydatnego.Znałazłem 2
    stoiska z brońmi.Podszedłem do jednej.
    -Dzień dobry, chciałbym sprzedać tą broń na ile pan ją ceni??Spytałem się
    -Dam za nią 100 sztuk złota.
    Chwile się jeszcze zastanawiałem , ale w końcu się zgodziłem.
    Przeliczyłem jeszcze swoje złoto, było w nim równo 115 sztuk złota.
    -Ooo nawt sporo, powiedziałem znowu do siebie.
    Pomyślałem gdzie mogę się teraz udać, może poszukam sobie jakiegoś trenera,
    wymyśliłem, po tym podszedłem jeszcze do paru kupców, nie chciałem pohandlować,
    Tylko zdobyć niezłe stosunki znimi i przy okazji dowiedzieć się gdzie szukać
    jakiegoś trenera.Podszedłem prawie do każdego znich i dowiedziałem się o jakimś
    Alriku.Jeden z kupców imieniem Hakon, powiedział żebym najlepiej skierował się do
    portu i kupił mape miasta,a potem wrócił znów do niego, żeby mi pokazał gdzie go
    znaleść.
    -Tak zrobie, powiedziałem.
    Po rozmowie postarałem dostać się do niego, dzięki wskazówkom innych obywateli,
    udało mi się dotrzeć do portu i dowiedzieć się gdzie znaleść
    sprzedawcę.Podszedłem do niego i spytałem :
    -Witam , chciałbym kupić od pana jakąś pożądną mapę miasta.Powiedziałem
    -Ach, dzień dobry chłopcze, oczywiście że ci sprzedam i to za tanie pieniądze
    ponieważ nie będe ździerał pieniędzy z tak młodych ludzi jak ty.Odpowiedział mi
    starzec.
    -Dziękuje za troskę, ale to ile będzie mnie to kosztować ??Spytałem.
    -hmm... 50 sztuk złota Powinno wystarczyć.
    Bez namysłu się zgodziłem, dałem mu kase, a on mi mape.Wróciem na targowisko, tym
    razem trafiłem bez problemów.Podszedłem do kupca Hakona i powiedziałem.
    -Jestem
    -Widze , masz tą mape?
    -Tak proszę oto ona.Po czym dałem ją Hakonowi
    -Ten człowiek którego szukasz znajduje się w porcie za magazynem dokładnie tu,
    pokazał palcem na mapie.
    -Dziękuje będe o tym pamietał, dowidzenia.
    -Miłego dnia.Powiedział Hakon.
    -Dziekuje jeszcze raz i nawzajem.
    Poszedłem do portu, stanołem mniej więcej w jego centrum.Spojrzałem na mape i
    zaczołem się kierować w wyznaczone miejsce.Szedłem około 15 minut przez
    wąskikorytarz między domami.Które wyglądały dużo gorzej niż te które znajdowały
    się w dolnym mieście. Podrodze minołem kilka owiec, które pilnował jakiś
    człowiek.Po następnym kwadransie w końcu doszedłem do miejsca wyznaczonego na
    mapie.Stała tam jakaś widownia, która patrzyła na walke.Kiedy podszedłem bliżej
    jeden z walczących potężnym uderzeniem zlewej strony zakończył walke.Widownia
    zaczełą bić brawa.Podszedłem do nich i się spytałem jednego z nich.
    -Przepraszam który tutaj z obywateli nazywa się Alrik??Spytałem.
    -Ten który powalił przeciwnika na ziemie.Odpowiedział mi jeden z człowiek z
    widowni.
    -Acha dzięki.Powiedziałem i z kierowałem się do Alrika.Wyglądał normalnie nie miał
    wąsów, w ręku trzymał swój miecz.
    -Witam, słyszałem że jesteś nauczycielem walki w ręcz.Powiedziałem.
    -Tak, dobrze trafiłeś co chciałeś?? może pobierać nauki odemnie?Odpowiedział
    Alrik.
    Tak...Oznajmiłem
    -hmm, jak dotychczas byłbyś moim najmłodszych uczniem.Powiedział mężczyzna.
    -Do rzeczy, ile miałbym płacić i czy będziesz mnie uczył?
    -Tak będe cie uczył dzisiaj i jutro będziesz miał za darmo, a ucze id 8:00 do
    19:00
    -Dobrze, a która teraz jest godzina??Spytałem
    -Spojrzał na słońce i po chwili oznajmił około piętnastej.Odpowiedział.W tym
    momencie wstał człowiek który przegrał przed chwilą walke z alrikiem i dał mu
    kilkadziesiąt monet.A ja kontynuowałem rozmowę z moim nowym nauczycielem.
    -Od kiedy zaczynamy ??Spytałem
    -Choćby od teraz pasuje??
    -Oczywiście.Do roboty. powiedziałem szczęśliwy.
    -masz chociaż jakiś porządny miecz ?? pokaż go jak masz.Dodał czowiek.Widownia już
    poszła do swoich domów zostałem tylko ja z alrikiem.
    -Tak mi się przynajmniej wydaje że mam, wyjołem zar,rocka za pazuchy i pokazałem
    Alrikowi.
    -Boże toć to jest Zar,rock, czy ty wogóle wiesz co to jest za broń
    -eee... Nie
    -W takim razie słuchaj.
    ***

    Po kwadransie dowiedziałem się jaki wspaniały miecz nosze.Podobno wykół go sam
    Innos.chwilę potem spytałem się Alrika czy możemy wreszcie zaczynać.
    -Oczywiście odparł.I przez cały wieczór Alrik uczył mnie jak się trzyma miecz,
    jaką postawe musisz zachować i takie podstawowe rzeczy.
    -Na dzisiaj koniec Oznajmił jutro spotykamy się tu o 8:00, powiem ci wtedy jak
    masz walczyć mieczem i ile będziesz płacił za godzine.
    -Oczywiście.
    -Przez najbliższy tydzień będziesz umiał całą podstawę walki.A teraz zmykaj.
    -Dziękuje i dowidzenia.Powiedziałem i poszedłem do tymczasowego w domu w którym
    zpędziłem ostatnią noc.Kiedy tam doszedłem i poszedłem po schodach do góry nikogo
    niezastałem tylko puste łóżka.Po czym położyłem się spać.
    Kiedy wstałem, w pokoju znowu nikogo nie było.Wyjrzałem przez okno słońce już było
    na horyzoncie a więc ubrałem się w moje już zniszczone rzeczy. Zabrałem torbe i
    poszedłem do Alrika.Po drodze pomyślałem że jak się w zbogace będe musiał kupić
    sobie jakąś zbroje i ubranie.kiedy szedłem z dolnego miasta do portu spotkałem
    Laresa.Pogawędziłem z nim chwile i spytałem się czy na jutro nie mógby pożyczyć mi
    100 sztuk złota.Spytał mnie się po co mi to ,a ja mu opowiedziałem historie z
    Alrikiem.
    -Achhh Alrik, znam go! Oczywiście że ci porzycze ale jak masz teraz zdążyć do
    niego na czas to śpiesz się, on nie toleruje spóźnień.Powiedział Lares.
    -Jasne po czym pobiegłem do umuwionego spotkania.
    -Jesteś nareszcie! już myślałem że się zpóźnisz ale miałeś szczęscie.Acha za
    godzinę bedzięsz płacił mi 5 sztuk złota , czyli za cały dzień wyniesie cię to 50
    sztuk złota.Powiedział mi Alrik.
    -Dobrze, możemy zaczynać ?spytałem
    -Tak, więc ...
    Następny dzień minoł. Alrik powiedział że teraz poradził bym sobie z olbrzymim
    szczurem.Poszedłem się wyspać tam gdzie zawsze.Przed wejściem do lokalu spotkałem
    Laresa.
    -O jesteś już masz tu 300 sztuk złota oddasz mi kiedy będziesz wstanie.Powiedział
    Lares.
    -Dzieki ci nie wiem co bym bez ciebie zrobił.Uściskałem go i poszedłem spać
    ***

    Przez ten tydzień wydałem całą swoją kase było ich 365 sztuk złota.350 z nich
    poszło na trening ,a 15 na jedzenie.Teraz znałem podstawy miecza jednoręcznego.A
    Alrik powiadomił mi na końcu treningu że jutro będe miał walke,Z chłopakiem który
    jest mniejwięcej w moim wieku, ale trenował u innego mistrza.Alrik obstawił na
    mnie 100 sztuk złota jeżeli wygram dostanę połowe czyli 100 sztuk złota , a Alrik
    też 100 sztuk złota ale z pieniędzy mojego przeciwnika które wystawił właśnie jego
    trener.Nastał dzień walki, walka miała się odbyć w południe, Dobrze się do niej
    pzygotowałem, a kiedy stawiłem się na walce która odbywała się tam gdzie
    trenowałem z alrikiem mój przeciwnik już był, był chudy lecz wysoki,gdzieś o głowe
    wyższy odemnie, miał ciemne włosy, przywitałem się z nim i podszedłem do Alrika.
    -Masz tu miecz drenwiany takimi mieczami się tu walczy żebyśmy się przypadkiem nie
    pozabijali, weś juz go na zawsze na pewno do takich walk przyda ci się. chociaż
    wygląda kiepsko jest bardzo mocny.A teraz czas na walkę, powiedział Alrik.
    -Jesteście gotowi?? powiedział mój trener.
    -Tak, odpowiedzieliśmy.
    -Zakłady obstawione, uwaga Start.
    Wyjołem swój miecz za pasa, odskoczyłem 2 m od przeciwnika i poczekałem na
    niego,ten bieg na mnie z mieczem w obu rękach jak szalony.Zaczoł uderzenie, a ja
    zrobiłem unik w lewo, on odwrócił się i bieg na mnie znowu teraz uderzenie
    zablokowałem i uderzyłem go z prawej, nie zdązył tego zablokwać.
    -Auuu , krzyknąłZe wściekłości zaczoł znów na mnie biec,i znów mój unik zadziałał, teraz on
    poczekał na mnie podszedłem do niego spokojnie, uderzyłem z go prawej, zablokwał
    teraz z lewej znów mu się udało, powtórzyłem to , wyszedł z tego cało.A teraz
    zaczołem od góry,zablokował zrobiłem obrót i uderzyłem go w kolano zgjół się,
    teraz dostał z nogi w twarz i w brzuch zmiecza.Prawie pad na ziemię lecz odważył
    walczyć dalej.Miałem ogromną przewagę, teraz on podszedł do mnie oderzył z prawej
    ja to bez problemów za blokwałem i zrobiłem kontre, on już był bez sił. Nie zdązył
    zablokować moich pięciu uderzeń.Widać było po nim że już nie może .Myślałem że to
    już koniec, lecz ten próbował mnie uderzyć ,ja się tego nie spodziewałem i na moje
    szczęście on we mnie nie trafił , a ja to wykorzysatałem i z całych sił uderzyłem
    go twarz z miecza. Krzyknął z nowu z bólu i padł na ziemie. .Wszyscy się
    ucieszyli moim zwycięstwem. Oprócz trenera pokonanego przeciwnika.Dostałem kilka
    porcji oklasków oraz pieniądze.Równe 100 sztuk złota i gratulacje.To była moja
    pierwsza walka, wyszedłem z niej bez żadnych urazów,a mój przeciwnik musi poleżeć
    miesiąc w łóżku.Po mojej walce poszedłem odpocząć. Zjadłem coś i poszedłem spać,
    planowałem jutro poszukać jakiejś pracy.

    I co podoba sie jutro prawdopodobnie wyjdzie część następna.Gdzie ja zaczne szukać
    pracę.Na wstępie już mówie że będzie w niej dużo walki oraz przygód.Sorry że w niektórych momentach jest tak że w jednej linijce jest tylko litera jest a drugiej dalsza część zdania a powstało to z powodu tego że pisałem to w notatniku i jak mto zkopiowałem tak wyszło ok
    POzdro i jeszcze raz sory

    No cóż widzę, że napisałeś kolejną część. A więc tak fabuła ujdzie. Co do błędów- masa literówek!!! Gdzieniegdzie brak myślnika, niektóre wyrazy niepotrzebnie piszesz z dużej litery. Myślę, że nikogo nie interesuje rozmowa ze sprdzedawcą typu:

    -Po ile to?
    -25 zeta
    -Spuści pan trochę?(ehehe bez skojarzeń, chodzi o cenę)
    -A no ni.
    -To dowidzenia!

    Myślę, że takiego czegoś wogóle nie powinno być! W twoim opo jest mało opisów, akcja rozwija się w dobrym tępie. Jeżeli się nie poprawisz to nie pisz dalej. Nie obrażaj się, ale takie jest właśnie moje zdanie!

    pozdrawiam

    Kiedy się nie obudziłem słońce zabezpieczyło cały pokój promieniami.
    Wyszedłem z łóżka i z kierowałem się do mojego kufra. Włożyłem na siebie wór z ekwipunkiem i założyłem na siebie. Z szedłem na dół po schodach przywitałem się z właścicielką lokalu i skierowałem się na targowisko. Kupiłem tam trochę pożywienia , za 20 sztuk złota. Po czym wróciłem do lokalu. Poszedłem na górę. Zjadłem coś, i zacząłem ćwiczyć swoją siłę. W tym celu robiłem pompki , brzuszki wraz z ekwipunkiem. Robiłem to cały dzień. Na wieczór zjadłem coś lekkiego i położyłem się spać.
    Po pianiu koguta zrobiłem to co zawsze, czyli ubrałem się i założyłem wór z ekwipunkiem. Nowa rzecz jaką zaplanowałem był to poranny trening. Pierwszy raz wykonałem go. Później zjadłem śniadanie i poszedłem do miasta. Powietrze było ostre, wiał mocny wiatr, a za horyzontem widać było słońce. Zaś po drugiej stronie, widniała bariera. Skierowałem się do dolnego miasta. Chciałem tam poszukać pracy. Zawsze pasjonowała mnie myślistwo, a słyszałem że właśnie tam mieszka tam łuczarz o imieniu Bosper. Spytałem pierwszego lepszego napotkanego obywatela w którym to domu znajdę. Po chwili dowiedziałem się, i ruszyłem w stronę myśliwego. W szedłem do jego mieszkania. W środku wszędzie wisiały skóry przeróżnych zwierząt, skrzydła krwopijców. Natomiast parę metrów, po wejściu do domu myśliwego, stała lada. Za którą stał człowiek. Od razu domyśliłem że to jest osoba której szukam. Był dość wysoki, włosy miał czarne i był na krótko ścięty. Podszedłem do niego.
    -Witam. -Powiedziałem
    -Och dzień dobry młody człowieku czego szukasz w moich skromnych progach ?? Może chcesz kupić dla siebie jakiś porządny łuk?- Powiedział myśliwy.
    -Nie nie , słyszałem że nie masz ostatnimi czasy czeladnika.- Oznajmiłem
    -Tak rzeczywiście, a znasz kogoś kto by się na niego nadawał ?? -Odpowiedział Luczarz.
    -Tak ! To ja . Powiedziałem dumny z siebie samego.
    -Ach ty , hm... umiesz coś ??-Spytał się mnie Bosper.
    -Niestety nie znam się na obdzieraniu ze skór ale jestem już dosyć dobrym wojownikiem i z niektórymi zwierzętami na pewno sobie poradzę.- Odpowiedziałem
    -A , nie boisz się tego wyzwania?? To niebezpieczny zawód na pewno chcesz tego??- Spytał ponownie się Bosper.
    -Tak! - Odpowiedziałem stanowczo.
    -Wiesz jaka panuje tu zasada w Khorinis ?? musisz żebym cię przyjął zdobyć poparcie także innych czy się na to zgodzą.- Powiedział Luczarz.
    -Tak- powiedziałem.
    -Oczywiście musisz mi też przynieść 1 tuzin wilczych futer, oczywiście ja nauczę cię obcierać ze skóry zwierzęta.- Oznajmił Bosper.
    -Jasne, ale czy mogę te wilcze futra przynieść na raty ?? Bo obawiam się że nie dam rady wszystkiego na raz - powiedziałem.
    -Zgoda.- Ale te futra które mi przyniesiesz muszą być w dobrym w stanie. Oznajmił Bosper.
    -Dobra, a czy teraz możemy już zacząć naukę ?? Spytałem.
    -Tak - Odpowiedział mi Bosper, po czym wzięliśmy się do roboty. Łuczarz pokazał mi jak się obdziera ze skóry zwierzęta po czym dodał, że jak chce nauczyć się czegoś o strzelaniu z łuku i skradaniu się, musiałbym udać się do jego starego czeladnika Bartoka. Który jest gdzieś w pobliżu obrzeży Karagona. Więc tak jak powiedział Bosper, poszedłem do jego czeladnika, znalazłem go bez problemów.
    -Witaj, słyszałem że byłeś czeladnikiem u Mistrza Bospera.- Powiedziałem
    -Tak rzeczywiście, a co byś chciał odemnie??
    -Myślałem że mógłbyś nauczyć mnie jak się skradać i strzelać z łuku.- Oznajmiłem.
    -hm, zrobię to jeżeli za kilka dni wybierzesz się ze mną do obozu w którym znajduję się reszta myśliwych.- Odpowiedział Bartok
    -Zgoda, bierzmy się do nauki- Powiedziałem.
    -Dobra, choć za mną. Oznajmił Bartok. Po szliśmy do portu znaleźliśmy sobie dogodne miejsce, i wzięliśmy się do roboty. Bartok nauczył mnie jak się skradać i jak strzelać z łuku. Trenowałem moim krótkim łukiem który wziąłem, jeszcze ze statku orków. Po całym dniu pracy, poszedłem do lokalu. Zjadłem coś i położyłem się spać.
    Rano obudziłem się dość wcześnie , wykorzystałem to. Urządziłem poranną gimnastykę. Po tym zjadłem śniadanie, i zacząłem szukać Bartoka. Tym razem znalazłem go na targowisku. Pobrałem od niego nauki. Było około godziny 12, kiedy skończyłem naukę. Wróciłem Do swego pokoju na górze. Powtórzyłem wszystko czego dotychczas się nauczyłem. Czyli walkę mieczem, skradaniem się no i strzelanie łukiem. Później zjadłem obiad i wybrałem się do dolnego miasta. Popytałem się ludzi kto oprócz Bospera ma jakieś wpływy w mieście.
    W końcu dowiedziałem się o wszystkich. Skierowałem się najpierw do tunelu w którym zamieszkiwał Mistrz Constantino.
    -Witaj, dobry człowieku. Chciałbym prosić o to a byś oddał na mnie głos. Ponieważ chciałbym zostać czeladnikiem u Bospera. Powiedziałem.
    -Aa, oto chodzi. Oddam ci ten głos. Jeżeli z lasy przyniesiesz mi rośliny lecznicze, i inne rośliny które spotkasz, oczywiście pokaże ci jak one wyglądają. I jak się je wyrywa. Oznajmił Alchemik.
    -Zgoda. Powiedziałem. A chwilę później Constantino nauczył mnie jakie to rośliny mam zbierać, trwało to około 30 minut. A nauczyłem się o wszystkich ważnych roślinach.
    Po tym skierowałem się do Harada. Mistrza Kowadła.
    -Ej ty, powiedziałem.
    -Witaj, nazywam się Harad, czego tu szukasz?? Spytał się Harad.
    -Chciałem zostać czeladnikiem, u jednego z mistrzów, i chciałbym liczyć na twój głos. - Powiedziałem.
    -Zgoda, ale pod jednym warunkiem. Dam tobie 100 sztuk złota, a ty kupisz mi za nie u kupca Hakona, dziesięć surowych stali. - Oznajmił człowiek za kowadłem.
    -Nie ma sprawy. - Odpowiedziałem i od razu skierowałem się do Hakona. Jako że miałem z nim dobre stosunki, nasza rozmowa była bardzo miła. A po chwili, wróciłem do Harada, dać mu Surowe stale.
    -O, już wróciłeś?? Pokaż co tam masz, - Powiedział Harad. A ja mu dałem to co chciał. Harad przeliczył to i powiedział.
    -Bardzo dobrze. Masz u mnie głos. Oznajmił kowal.
    -Dzięki, miłego dnia, powiedziałem i skierowałem się do mistrza Thorbena. Ten Zajmował się robieniem kufrów szaf i zamków.
    -Witaj mistrzu, przyszedłem po twój głos, abym zosta u jednego z mistrzów czeladnikiem.-Powiedziałem.
    -Nie ma sprawy, ale najpierw zanieś tą paczkę i ten list do lichwiarza Lehmara, wiesz gdzie on mieszka??- Spytał się mnie stolarz.
    -Niestety nie.- Odpowiedziałem.
    -To ci powiem, po tych słowach, Therben powiedział mi gdzie jest Lehmar. A ja się do niego skierowałem.
    -Witaj, przychodzę od Thorbena, kazał przekazać mi ci tą paczkę. - Powiedziałem po czym lichwiarz sprawdził co jest w środku.
    -Dobra, powiedz mu że przyjąłem.- Oznajmił mężczyzna.
    -A czy byłbyś tak uprzejmy i napisał to na pergaminie?- Poprosiłem Lehmara.
    -Dobra,- powiedział Obywatel i dał mi pergamin.
    Skierowałem się do Thorbena i oddałem mu zwitek pergaminu.
    -Och oddałeś mi wielką przysługę, bo widzisz ostatnimi czasy nie miałem czasu na inne rzeczy oprócz pracy.- Oznajmił Stolarz.
    -A czy teraz będę mógł liczyć na twój głos??- Spytałem.
    -Oczywiście, a teraz wybacz, musze wracać do pracy. Odpowiedział Obywatel.
    -Jasne, żegnaj. Powiedziałem po czym teraz poszedłem do , ostatniego ważnego w obywatela na tej ulicy. Kiedy wszedłem zacząłem rozglądać się po sklepie. Był bardzo duży po lewej stronie stały dwa łóżka, a za ladą stał człowiek , skierowałem się do niego.
    -Witaj, przyszedłem tu po twój głos, ponieważ chciałbym zostać czeladnikiem u jednego z mistrzów.-Powiedziałem.
    -Zgoda, ale najpierw pomóż mi przy ustawianiu na pułki towar. Oznajmił Człowiek.
    -Dobra,- powiedziałem po czym wzięliśmy się do pracy. Przy rozmowie, spytałem się dlaczego dopiero pod wieczór stawia, towar na pułki, a on odpowiedział.
    -Ponieważ ostatnio miałem remont , i dopiero jutro sklep będzie otwarty.
    -Aha, powiedziałem. Kiedy skończyliśmy, na dworze było już ciemno. A kupiec Mateo powiedział że odda mi głos. Po tym wróciłem szczęśliwy do pokoju, i położyłem się spać.
    Kiedy się obudziłem, słońce oświetlało mą twarz, wyszedłem z łóżka , zrobiłem poranny trening , zjadłem coś i pogrzebałem w ekwipunku.
    Następnie poszedłem do mojego przyszłego mistrza. Chciałem pożyczyć od niego jakiś porządny łuk. Dzięki Bogu dał mi łuk którego nie potrzebował. Był dosyć długi idealnie na mój wzrost. Powiedział też że mogę go wziąć na zawsze.
    Następnie skierowałem się do lasu. Doszły mnie słuchy że ostatnio jest dużo wilków, na lewo od wschodniej bramy. I właśnie tam się skierowałem. Kiedy byłem już w lesie, zacząłem patrzyć pod nogi czy nie ma jakiś roślin. Miałem szczęście była ich bardzo dużo. Chyba 20 roślin leczniczych, 10 ziel leczniczych , nawet ogniste korzenie. Spakowałem to do wora. Sprawdziłem czy wszystko mam, najważniejsze rzeczy schowałem do kieszeń, czyli kilka roślin leczniczych , i miksturę. A za pasa wisiał mi Zar, rock. No i oczywiście na ramieniu nowy łuk. O paru minutach drogi napotkałem Olbrzymiego szczura. Podszedłem do niego tak blisko żeby mnie zauważyłem, następnie odskoczyłem do tyłu i poczekałem na niego. Kiedy do mnie doszedł, chciał na mnie skoczyć i ugryść lecz ja najpierw wbiłem mu mój miecz w głowę od razu na mnie wpadł. Nie postrzeżenie za plecami zaatakował mnie drugi olbrzymi szczur, ugryzł mnie w kostkę, za bardzo to mnie nie bolało. Ale wkurzony ja podskoczyłem przy następnym jego ataku tak wysoko że jego atak nie udał się. Zdezorientowany szczur, nie wiedział gdzie jestem zeskoczyłem za nim. I przeciąłem go na pół. Po tym wyjąłem z nich mięso i schowałem. Kawałek drogi dalej na potkałem dwa wilki. Za nim one mnie zobaczyły. Wyjąłem łuk i strzeliłem, niestety nie trafiłem a te zaczęły na mnie biec. Szybko zamontowałem na cięciwę drugą strzałę i trach. 1 Wilk poszedł, a strzała wisiała mu w głowie, za dużo to tych strzał nie miałem tylko 30 ponieważ 15 dał mi Bosper drugie piętnaście zdobyłem na statku orków. Kiedy drugi wilk znajdowałem się już prze de mną zrzuciłem z siebie łuk i wyjąłem miecz. Od razu odskoczyłem do tyłu wilk swym atakiem nie trafił. Zaś za następnym atakiem wilka odskoczyłem na lewo. I odwrócony do mnie bokiem wilk stracił ogon. Ten zawył z bólu wskoczył na mnie i chciał się na gardło, lecz prędzej przebiłem mu szyję . Po tym zabrałem z obydwu skóry i mięso. Kiedy założyłem ponownie na siebie łuk, zauważyłem że kostka którą wcześniej ugryzł szczur krwawiła. Szybko przyłożyłem do niej roślinę leczniczą, i po chwili wszystko było w porządku.
    Dalej , pozbierałem jeszcze kilka ziel leczniczych i napotkałem aż pięć wilków. Zauważyłem też że obok nich znajduje się skała. Pomyślałem że mogę w końcu na nie wejść. Więc jakieś 10 m od niej wszedłem, na inną potem skakałem z jednej na drugą i doszedłem do tej na którą chciałem. Wyjąłem łuk i strzeliłem do pierwszego wilka. Zginął ,następne cztery wilki chciały wskoczyć na skałę, lecz to im się nie udało. A ja strzeliłem do następnego wilka. Trach i nie żyje. W tej samej chwili 1 wilkowi, udało się wejść na skałę gdzie ja byłem, szybko uderzyłem go łukiem, ten go ugryzł i łuk się rozleciał. Trzymał go ciągle w paszczy, a ja ten moment wykorzystałem i kopnąłem wilka z całych sił, ten spadł ze skały i nadział się na jakiś sztylet wychodzący z ziemi. Wilk tego nie przeżył zostały dwa, ja szybko wyjąłem, zar, rocka. Jeden wilk pomyślał wziął rozbieg wskoczył na nieżywego wilka , a potem na skałę. Ja na to tylko czekałem. Pchnąłem mieczem , w głowę wilka. A następnie, zeskoczyłem ze skału i rozprawiłem się z ostatnim wilkiem. Pozdejmowałem ze wszystkich wilków skóry oraz jedzenie. Schowałem zepsuty łuk do worka. Następnie przypatrzyłem się bliżej sztyletowi, na którym nadział się wilk. Koło niego leżał kościotrup, i jakiś ładny zdobiony łuk, przymieżyłem go na siebie. Pasował koło niego leżały strzały średniej jakości. Było ich 10 więc wziąłem je. Następnie zabrałem sztylet którym pomyślałem że będę mógł rzucać. W oddali, usłyszałem jakieś głosy. Dochodziły one z jakiejś ukrytej jaskini. Przysłuchałem się im. Jeden z głosów powiedział no nareszcie zginąłeś śmieciu. Nie potrzebnie przyłaziłeś do tej jaskini. Przestraszyłem się ich, wiedziałem że to bandyci, Muszę powiadomić o tym straż.
    Więc czym prędzej wracałem do miasta. Od razu pobiegłem do koszar, zameldowałem dowódcy o tym co słyszałem.
    -Rzeczywiście to muszą być bandyci. Powiedział dowódca, jutro pójdziesz ze mną i z moimi ludźmi.
    -Nie ma sprawy,- powiedziałem.
    Po czym poszedłem do Constantina i dałem mu wszystkie oprócz trzech roślin jakie znalazłem. Tamte chciałem wziąć dla siebie.
    -Brawo, możesz liczyć na mnie i mój głos powiedział alchemik. A i masz tu w nagrodę te pięć eliksirów leczniczych. I alchemik dał mi je.
    -Dzięki, a mam prośbę ugryzł mnie w kostkę olbrzymi szczur, możesz to obejrzeć ??-Spytałem.
    -Jasne, odpowiedział., po jakiś dziesięciu minutach powiedział :
    -Nie wygląda to źle, widzę że przyłożyłeś do tego roślinę leczniczą, no i bardzo dobrze zrobiłeś, a ja przyłożyłem ci jeszcze jedną i obwinąłem to. Teraz będzie wszystko dobrze. -Powiedział starzec.
    -Dzięki za wszystko. Powiedziałem i skierowałem się do Bartoka.
    -Witaj, mam dla ciebie 7 skór wilków. Niestety łuk co mi dałeś zepsuł się możesz go zobaczyć??
    -Tak pokaż, hm naprawie to do jutra, a pokaż teraz futra. -Powiedział Bosper, no a ja dałem mu je.
    -Nieźle, brawo, bardzo ładnie, masz tu 70 sztuk złota. - I dał Mistrz kase.
    -Dzięki.-Powiedziałem.
    -Dobra widzę że świetnie sobie radzisz, i widzę także że znalazłeś sobie po żądny łuk. W takim razie Przyjmuje cię na czeladnika , ponieważ już wcześniej byłem u innych mistrzów i popytałem się o ciebie... I jestem po wrażeniem zdobyłeś poparcie wszystkich mistrzów. Wspaniały w sposób. W takim razie witam, Jeśli chcesz możesz u mnie spać. Tu na tyłach jest wolne łóżko. No i jak podoba ci się to ??Spytał mnie się Bosper.
    -Bardzo powiedziałem, i dodałem wchodzę w to!!
    -świetnie, w takim razie możesz się już przespać. Zaraz będzie ciemno. Powiedział mój nowy mistrz
    -Z chęcią, powiedziałem. Po tym zjadłem kolacje. I położyłem się spać.
    No i co podobało się ??
    POzdrawiam ...

    Hmmm ta część pod względem fabuły jest już lepsza. Nadal jest jednak kilka niejasności, jest trochę błędów literowych, kilka niepoprawnie zbudowanych zdań np: Włożyłem na siebie wór z ekwipunkiem i założyłem na siebie lub Kiedy się nie obudziłem słońce zabezpieczyło cały pokój promieniami-co to znaczy, że słońce zabezpieczyło promieniami pokój? Mogłeś to jakoś inaczej sformułować. Kilka wyrazów niepotrzebnie napisałeś z dużej litery, ale tak jak mówiłem na początku poprawiłeś się i myślę, że będzie coraz lepiej.

    pozdrawiam
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzydziestkaa.pev.pl
  •