Indeks Rzyg kulturalnyZatruwanie OstrzyProblem! ^^O Co Chodzi...Farma Peera2012Ostateczna Wojna Dalsze dzieje Bezimiennego i innychSedzia Nie Posiada Klucza Do Swojego Kufra? przez co nie moge uzbierac wszystkich kielichow!"tyle Pytań"Kącik Magów Ognia Temat tylko dla Magów OgniaNokia 6280 - Poszukuje Dobrej Duszy :) prosba o plik z ustawieniami
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • veaerlande.opx.pl
  •  

    Rzyg kulturalny

    Jak pewnie kilkoro z was wie, przymierza³em siê do¶æ d³ugo na zamieszczenie tego opka. G³ównie z tego powodu, ¿e chcia³em napisaæ jeszcze III rozdzia³, choæ krótki, ale jako¶ nie mog³em siê do tego zebraæ. Jak tez widzicie, opowiadanie nie jest dokoñczone. S± dopiero III rozdzia³y. Jednak tego opka tak ³atwo sobie nie odpuszczê, zaplanowa³em sobie ca³y ¶wiat, fabu³ê, realia itp. Widzicie równie¿ w opisie, ¿e to jest pierwszy tom... Racja, to jest dopiero pierwszy tom, bo mam zamiar napisaæ tego wiêcej.
    Wiêc bez dalszych ceregieli, zabierajcie siê do czytania. Aha, jeszcze jedno. ¯eby mnie nie pos±dzono o plagiat. To opowiadanie jest tu, gdzie jestem pod nickiem wersus. Jest te¿ równie¿ na malutkim forum, do którego link znajdziecie w moim opisie, tam mam nick Curt. Mo¿liwe, ¿e zamieszczê je jeszcze na wiedzmin.biz gdzie mam nick Malbert. Mia³em zamiar zamie¶ciæ to równie¿ na gothickomiksy.pl gdzie te¿ mam nick Malbert. Jest tego trochê, jednak wola³em siê zabezpieczyæ, ¿eby nie pos±dzono mnie o plagiat, i ka¿dy inny cham który bêdzie próbowa³ zer¿n±æ to co napisa³em, mia³ trudniej. To tyle. Zapraszam do czytania.

    Nad mro¼nymi ostêpami krainy Winterfall rozci±ga³a siê ciemna noc. Woko³o zalega³a niczym niezm±cona cisza. Czasem tylko, mo¿na by³o us³yszeæ pohukiwanie sowy i rozpaczliwy æwierk jakiego¶ zimowego ptaka, który sta³ siê ofiar± drapie¿nika.
    Winterfall by³o mro¼na i bardzo niebezpieczn± krain±. Podzielona wieloma konfliktami klanowymi, nie przynosi³a spokoju zwyk³ym obywatelom. Jednak przyci±ga³a wszelkiej ma¶ci najemników, bandytów i ³owców nagród. Nie brakowa³o ich nigdzie, jednak ca³kiem niedawno Klan Fou'rth wypowiedzia³ wojnê Klanowi Wojowników. By³y to jedne z najbardziej wp³ywowych klanów w tej dolinie. Ka¿dy kto szuka³ pracy, móg³ ja tutaj dostaæ. Czy to przy organizacji, czy przy polowaniach, czy nawet pracuj±c jako kucharz, mo¿na by³o co¶ zarobiæ. Jednak najwiêcej zyskiwali ¿o³nierze. Najemni wojownicy, którzy dawali sobie rozpruæ wnêtrzno¶ci w zamian za gar¶æ z³otych monet.
    Wszyscy oni nap³ywali z innych czê¶ci ¶wiata. Jedni z pustyni, a inni z Falklandów - g³ównej i najwiêkszej krainy kontynentu Galahard. Falklandy równie¿ by³y podzielone wojnami poszczególnych ksi±¿±tek czy te¿ lordów. Ka¿dy d±¿y³ do w³adzy. Po ¶mierci króla Inonca V, rozpêta³o siê prawdziwe piek³o. Krajem wstrz±snê³y liczne zamieszki. Lud Falklandów by³ wiecznie zagro¿ony.
    Natomiast na Pustynii by³o o niebo lepiej. Panowa³ tam zacny Król Pustynii, który mieszka³ w swoim wielkim pa³acu w samym ¶rodku piaszczystej krainy. Wed³ug obyczaju, 2³a¶nie koronowany Król, porzuca³ swoje stare imiê, dla zaszczytnego miana Króla Pustynii. G³ówn± zalet± tego kraju, by³o to, ¿e gospodarka tam by³a znacznie rozwiniêta. Ludzie nie klepali biedy, ka¿dy mia³ jak±¶ w³asno¶æ. Czy to nieruchomo¶ci, czy w³asn± spó³kê, a nawet gildiê, na które ostatnio na Pustyni zapad³a moda. Dlaczego jednak nie by³o wielkiego nap³ywu ludno¶ci Falklandów na Pustyniê? Otó¿ na traktach i prze³êczach grasowa³y bandy rozbójników. Stra¿ i milicja miejska, by³a tak skorumpowana, ¿e dogadywali siê z bandytami. Worek z³ota w zamian za dziesiêæ napadów. Chodz± pog³oski, ¿e nies³awny Klan Bandytów, Szumowin i Rozbójników Falklandzkich ma w³asn± mennicê, z której monety zalewaj± rynek gospodarczy ju¿ i tak umêczonej krainy.
    Ale wróæmy z powrotem do Winterfall. Wbrew pozorom nie by³o to takie z³e do szpiku ko¶ci miejsce. Je¶li cz³owiek potrafi³ siê ustatkowaæ, sz³o mu ca³kiem nie¼le. Zimne i mroczne ostêpy Winterfall by³y dla niektórych przekleñstwem, a dla niektórych wybawieniem od wielkiego szumu i ha³asu miast.
    Takim cz³owiekiem by³ Andry - my¶liwy. Piêæ lat temu, gdy zaczê³y siê pierwsze wojny klanów, uciek³ ze swojej rodzinnej wioski, wojownicy odpowiedzialni za pobór do wojska zawitali do jego domu. Wymkn±³ siê chy³kiem. Uratowali go rodzice, za co by³ im dozgonnie wdziêczny. Mia³ wtedy niespe³na piêtna¶cie lat... Nie chcia³ przelewaæ krwi swoich braci. Nienawidzi³ przemocy, dlatego szkoli³ siê w walce broni± w zwarciu bardzo ma³o i tylko tyle, ile by³o trzeba. Za to by³ ¶wietnym ³ucznikiem. Jednym z najlepszych w wiosce. Ciê¿ko by³o mu siê rozstaæ z rodzin±, jednak wiedzia³, ¿e uczyni³ s³usznie. Zbudowa³ na skraju zapomnianego lasu. Niedaleko by³a wioska. Gdy potrzebowa³ zapasów, odwiedza³ j± i zaopatrza³ siê u znajomych kupców. I tak minê³o jego piêæ lat ¿ycia w samotno¶ci. Poluj±c i kupuj±c jedynie ¶rodki potrzebne do ¿ycia, wiod³o mu siê ca³kiem nie¼le, i wiedzia³, ¿e nie zamieni³ by tego ¿ycia na los wojaka.
    Nad krain± Winterfall szarza³ ¶wit. Powoli wschodzi³o s³oñce. Andry wyszed³ z domu z ³ukiem w d³oni i mieczem przy pasie. Przez piêæ at bardzo siê zmieni³. M³odzieñcze rysy bardzo stwardnia³y, w³osy pociemnia³y, a na czole i pod powiekami mia³ zmarszczki. Zapu¶ci³ brodê, wygl±da³ teraz na do¶wiadczonego wojownika - którym w rzeczywisto¶ci by³. Chocia¿ mia³ jedynie dwadzie¶cia lat, wiedzia³ wiele wiêcej ni¿ niejeden od niego starszy.
    Andry wyprostowa³ siê i wci±gn±³ w nozdrza mro¼ne powietrze. Odetchn±³ g³êboko i w³o¿y³ na siebie grub± kurtkê z bizona, która wisia³a na wieszaku przed domkiem. Br±zowe skórzane spodnie oraz tego typu buty zapinane na klamry, dodawa³y charyzmy m³odemu my¶liwemu. £ucznik sta³ przez chwilê nas³uchuj±c odg³osów puszczy, po czym szybkim krokiem ruszy³ wg³±b lasu. Jego kroki nios³y siê cichym echem po rozleg³ym lesie. ¶nieg trzeszcza³ pod jego butami, on jednak nie zwraca³ na to uwagi. Wiedzia³, ¿e tutaj zwierzyny jeszcze nie ma. Po chwili Andry przystan±³ i rozejrza³ siê doko³a. Tu zaczyna³y siê jego tereny ³owieckie. My¶liwy zacz±³ i¶æ wolniej. Zmierza³ do swojego ulubionego miejsca polowañ. Przeszed³ oko³o pó³ mili, gdy jego oczom ukaza³ siê cel podró¿y. Ma³a prowizoryczna wie¿yczka my¶liwska, sklecona z kilku desek i powalonego pnia wielkiego drzewa. Andry skradaj±c siê dotar³ do stanowiska i wdrapa³ siê na szczyt. Odpi±³ pochwê z mieczem od pasa i po³o¿y³ j± obok na drewnianej posadzce. Zdj±³ z pleców ko³czan ze strza³ami i sprawdzi³, czy ¿adna siê nie zablokowa³a. Uspokojony z powrotem w³o¿y³ ko³czan na swoje miejsce i uklêkn±³ z ³ukiem w rêkach. Teraz wystarczy³o jedynie czkaæ na zwierzynê. Lubi³ tu polowaæ, ze wzglêdu na to, ¿e rankiem przychodzi³y tu ca³e stada jeleni. Wilków nie by³o w tej okolicy, a nied¼wiedzie zmorzone snem zimowym nie opuszcza³y swoich kryjówek. Bizonów nie zabija³. Zazwyczaj podró¿owa³y ogromnymi stadami, a dla samotnego my¶liwego walka ze stadem bizonów by³a samobójstwem.
    Andry wytê¿a³ wzrok próbuj±c zarejestrowaæ choæby najmniejszy ruch. Mija³y minuty. S³oñce ju¿ wzesz³o. My¶liwy ju¿ mia³ zamiar opu¶ciæ wie¿yczkê i udaæ siê do domu z kwitkiem, gdy nagle us³ysza³ przeci±g³y, dono¶ny i rozbijaj±cy siê echem po ca³ej puszczy ryk. Andry przyj±³ pozycjê i schowa³ siê bardziej. Czeka³. Mija³y kolejne minuty. W koñcu z gêstwiny zaczê³y wychodziæ zwierzêta. By³y to jelenie. Piêkne, wielkie i dostojne. I bardzo p³ochliwe. Ich miêso by³o bardzo smaczne, natomiast skóry po wyprawieniu znakomicie nadawa³y siê do obicia nimi ¶cian mieszkania. Andry'emu zab³ys³y oczy z rado¶ci. Czego¶ takiego dawno ju¿ nie widzia³. Z lasu poczê³y wychodziæ ³anie. Tu¿ po nich m³ode, a pochód zamyka³y doros³e jelenie. Nagle ryk znowu zabrzmia³. Przywódca stada rozejrza³ siê badawczo. £ucznik schowa³ siê najbardziej jak móg³. Po chwili ryk przywódca chrz±kn±³ i ca³e stado zatrzyma³o siê, skubi±c zmro¿on± trawê, albo oszronione zio³a. Andry odetchn±³. Teraz móg³ zacz±æ polowanie. Zamierza³ zabraæ ze sob± co najmniej dwie sztuki. Niedaleko st±d mia³ ma³± kryjówkê na zdobyte trofea, w której przechowywa³ zwierzynê, której nie móg³ ze sob± zabraæ. Powoli i ostro¿nie my¶liwy wyci±gn±³ strza³ê. Napi±³ ciêciwê. Mia³ ju¿ cel. Dwie samotne ³anie, które zanadto oddali³y siê od stada. Wiedzia³, ¿e nie da rady ustrzeliæ dwóch na raz dlatego wycelowa³ w jedn±, a potem wybierze inny cel. Andry ostro¿nie wycelowa³... I wypu¶ci³ ciêciwê. Strza³a ¶wisnê³a w powietrzu i ugodzi³a ³aniê prosto w szyjê. Ta pad³a martwa. W powietrzu zawibrowa³ ryk przywódcy stada, wzywaj±cy do ucieczki. My¶liwy ponownie napi±³ ciêciwê. Mia³ ju¿ kolejny cel. Wysoki i m³ody jeleñ. Jeszcze nie zrzuci³ poro¿a. Czeka³ a¿ reszta stada zd±¿y uciec, zapewne nale¿a³ do tylnej stra¿y, dlatego oci±ga³ siê z ucieczk±. To by³ b³±d. Kolejna strza³a ¶wisnê³a w powietrzu i trafi³a zwierzê prosto w serce. M³ody samiec z rykiem pad³ na zlodowacia³± ziemiê, dr¿±c w konwulsjach i ryj±c kopytami ¶nieg. Tymczasem stado zd±¿y³o uciec. Zosta³y po nim jedynie ¶lady oko³o setki kopyt. Andry odetchn±³ z ulg±. Polowanie siê uda³o. Za³o¿y³ ³uk na plecy, a miecz z powrotem przyczepi³ do pasa po czym zszed³ na ziemiê. Ostro¿nie kroczy³ przez las, a¿ w koñcu doszed³ do swojej pierwszej zdobyczy. By³a to ³ania. U¶miechn±³ siê i wyj±³ nó¿ my¶liwski z pochwy przyczepionej do buta. Wprawnym ruchem rozci±³ skórê, po czym b³yskawicznym ruchem zdj±³ j± ze zwierzêcia. Futro by³o miêkkie i puszyste. Szkoda by³o nim obijaæ ¶ciany chaty. Zwin±³ je i zabra³ siê do wycinania miêsa. Trwa³o to trochê czasu. Andry zmêczony po kilkugodzinnej wyprawie usiad³ i odpocz±³. Zgarn±³ z ziemi gar¶æ ¶niegu i w³o¿y³ go sobie do ust. W ten sposób ludzie pó³nocy zaspokajali pragnienie w ekstremalnych warunkach.
    Andry siedzia³ ju¿ do¶æ d³ugo, w³a¶nie mia³ wstawaæ gdy wydarzy³o siê co¶ niesamowitego. Nieopodal niego wyros³a ogromna fioletowo-czarna dziura. Z g³o¶nym trzaskiem magiczna energia wylewa³a siê z tajemniczego otworu. My¶liwy nieprzyzwyczajony do takich zjawisk, przestraszony schowa³ siê za pieñ dêbu. Stamt±d obserwowa³ dalsze wydarzenia. Dziura nadal trzeszcza³a i wydawa³a dziwne d¼wiêki, gdy nagle z otworu wylecia³a postaæ. Wojownik o d³ugich czarnych w³osach zapl±tanych w kucyk uderzy³ o lód z impetem. Za nim z otworu wylecia³a kolejna postaæ, ubrana w szary kostium z obna¿onym mieczem w d³oni. Z góry zaatakowa³a mieczem w wojownika. Ten nagle wsta³ i wyj±³ wisz±cy mu na plecach wielki, piêknie zdobiony miecz. Odskoczy³ i wykona³ piruet w stronê przeciwnika. Ten schyli³ siê, próbuj±c d¼gn±æ czarnow³osego w krocze. Ten jednak nie da³ siê zaskoczyæ, obut± nog± kopn±³ przeciwnika w rêkê w której dzier¿y³ nó¿, i poprawi³ drugim kopniakiem w szczêkê, po czym wykona³ obrót z ca³ej si³y zamachn±³ siê wielkim dwurêcznym mieczem. Postaæ w szarym stroju nie mia³a szans. Jednak... Mê¿czyzna rzuci³ wydobytym z kieszeni no¿em w stronê wojownika z mieczem, po czym... znikn±³. Aby za chwilê pojawiæ siê przy tajemniczym portalu. Trysnê³a krew. Nó¿ otar³ siê o skroñ czarnow³osego, mê¿czyzna jêkn±³ z bólu i opad³ na kolano ciê¿ko dysz±c. Nagle przybysz w szarej kurtce odezwa³ siê niskim, gard³owym g³osem:
    - Jeszcze ciê z³apiemy sukinsynu! Mo¿esz byæ tego pewien! - po czym znikn±³ w tajemniczej dziurze, która po jego wej¶ciu z g³o¶nym trzaskiem zamknê³a siê i ca³kowicie znik³a.
    Tymczasem zwyciêzca pojedynku u¶miecha³ siê krzywo w miejsce, gdzie jeszcze przed chwil± by³ portal. Nagle z jego ust pola³a siê krew i upad³ ciê¿ko na ziemiê. Andry poczeka³ jeszcze chwilê i wyszed³ cienia. By³ wstrz±¶niêty, nie wiedzia³ co o tym wszystkim my¶leæ. To wszystko dzia³o siê tak szybko... Popatrzy³ na nieprzytomnego mê¿czyznê i podszed³ do niego. Odwróci³ go na plecy. Mia³ twarde rysy twarzy i wiele zmarszczek. Czarna bródka przypomina³a kogo¶ Andry'emu... Na sobie mia³ do¶æ dziwaczny strój. Czarny, skórzany pancerz z elementami bia³ego metalu. Miecz który spad³ obok niego gdy wojownik zemdla³, by³ wielki i ciê¿ki. Andry niewiele my¶l±c podniós³ go z ziemi. By³ bardzo dobrze wywa¿ony, nawet taki nowicjusz w walce mieczem jak Andry o tym wiedzia³. My¶liwy w koñcu przesta³ machaæ mieczem i w³o¿y³ go na plecy wojownika. Sam nie wiedzia³ czemu, skórê i miêso zostawi³ w krzakach i zdecydowa³ siê pomóc mê¿czy¼nie. My¶liwy zarzuci³ go sobie na ramiê. Nie by³ ciê¿ki, wa¿y³a jedynie jego zbroja i miecz. Andry poprawi³ jego cia³o na ramieniu, aby móg³ go wygodniej nie¶æ i wolnym krokiem ruszy³ ku swojej chacie...

    Rozdzia³ II

    Andry sta³ przy palenisku gor±czkowo poszukuj±c krzesiwa. Jak zwykle zapodzia³o siê wtedy, gdy by³o najbardziej potrzebne. Szukaj±c zbawiennego czarnego kamyka, co chwila rzuca³ ukradkowe spojrzenia na le¿±cego na ziemi wojownika. My¶liwy rozci±gn±³ pod nim kilka skór, aby nie przemarz³ po ciê¿kiej walce. Przybysz jeszcze siê nie obudzi³. Le¿a³ na skórach ciê¿ko oddychaj±c. By³ ju¿ tu oko³o trzech godzin. W tym czasie Andry zd±¿y³ przenie¶æ upolowane zwierzêta do domu i opatrzyæ ranê czarnow³osego. Zdj±³ z niego przemoczone ubrania i powiesi³ na wieszaku. £ucznik zwróci³ uwagê na cia³o przybysza. By³ dobrze zbudowany i szczup³y. Na plecach mia³ wytatuowanego gryfa. Mitologiczny zwierz by³ ca³kowicie czarny, oprócz g³owy, która by³a z³ota. Andry odwróci³ wzrok i ponownie zacz±³ szukaæ krzesiwa. Nagle po¶lizgn±³ siê o co¶ ma³ego i twardego, i z ³oskotem upad³ na ziemiê. Miotaj±c przekleñstwa szuka³ wzrokiem winowajcy. Wsta³ i popatrzy³ pod nogi. By³a to ma³a czarna kulka. My¶liwy podniós³ j± i obejrza³. Co¶ w niej by³o, poniewa¿ w ¶rodku co¶ bulgota³o, gdy Andry ni± porusza³. Na pewno ta rzecz nie nale¿a³a do niego. Odwróci³ siê i zerkn±³ na ¶pi±cego ci±gle wojownika. To musia³o nale¿eæ do niego. Nie mia³ pojêcia co to mo¿e byæ, ale schowa³ ma³± kuleczkê do kieszeni. Postanowi³ przeszukaæ ubrania czarnow³osego. Podszed³ do stosu ubrañ i zacz±³ grzebaæ w kieszeniach. Natrafi³ rêk± na co¶ twardego. Wzi±³ to w rêkê. Okaza³o siê, ¿e to kolejne kilka czarnych kuleczek. Andry obejrza³ je w d³oni. Wygl±da³y identycznie, jak ta któr± mia³ w kieszeni. Na pocz±tku my¶la³, ¿e to jaki¶ talizman na szczê¶cie wojownika, jednak wygl±da³o na to, ¿e to by³o co¶ zgo³a innego. Kto o zdrowych zmys³ach nosi w kieszeni piêæ talizmanów na szczê¶cie?! My¶liwy ostro¿nie po³o¿y³ na ziemi gar¶æ kulek i pocz±³ przeszukiwaæ drug± kieszeñ spodni. Jego rêka trafi³a na co¶ ostrego i twardego. Wyj±³ to i okaza³o siê... ¯e to najzwyklejsze na ¶wiecie krzesiwo! Ucieszony Andry wsta³ i kilkoma uderzeniami szybko rozpali³ ogieñ w kominku. Po chwili ogieñ weso³o trzaska³ i ogrzewa³ ca³e pomieszczenie. Po krótkiej przerwie ³ucznik zacz±³ ponownie przegl±daæ rzeczy uratowanego przez siebie wojownika. W wewnêtrznej kieszeni znajdowa³ siê dziwny nó¿. Zdobiony z³otymi liniami, o dziwnej, krzywej rêkoje¶ci i prostym jelcu. Po³o¿y³ go na ziemi i w³o¿y³ rêkê do drugiej wewnêtrznej kieszeni. Znalaz³ tam bardzo dziwny przedmiot. W ma³ej, lnianej poszewce by³a garstka bia³ego py³u. Zaciekawiony Andry otworzy³ paczuszkê i zajrza³ do ¶rodka. Py³ by³ bardzo ostry, mia³ dziwny zapach... Czego¶ takiego w ¿yciu jeszcze nie widzia³. My¶liwy w³o¿y³ nos i mocno wci±gn±³ powietrze. Bia³y py³ natychmiast uniós³ siê do nozdrzy. Paczuszka upad³a na ziemiê, a Andry kichn±³ potê¿nie. Po chwili wytar³ nos rêkawem i popatrzy³ na paczuszkê, by³a dziwnie rozmazana... Za oknem pada³ ¶nieg, ogieñ weso³o trzaska³ w kominku... Brakowa³o tylko jego ukochanej z dzieciñstwa. Naraz na ³ó¿ku pojawi³a siê roznegli¿owana m³oda dziewczyna. Blond w³osy delikatnie opada³y jej na ramiona i piersi. Popatrzy³a na Andry'ego i palcem nakaza³a mu podej¶æ.
    - Chod¼ Andry, tak dawno ciê nie widzia³am... - rzek³a. £ucznik bez wahania wolnym, rozmarzonym krokiem podszed³ do ³ó¿ka, ju¿ mia³ siê po³o¿yæ obok ponêtnej blondynki, gdy nagle sta³o siê co¶ niespodziewanego. Poczu³ potê¿ne uderzenie w twarz i osun±³ siê na pod³ogê. Jego oczy zala³a ciemno¶æ. Nic nie widzia³. Nic nie s³ysza³. Nic nie czu³. Liczy³a siê tylko koj±ca nerwy ciemno¶æ... Wtem ponownie dosta³ w twarz i wolno otworzy³ oczy. Nad nim sta³ czarnow³osy mê¿czyzna w samych kalesonach. Co¶ krzycza³, ale Andry nie s³ysza³ co. Po chwili znowu dosta³ w twarz. Nagle zmys³y ze zdumiewaj±ca szybko¶ci± wróci³y na swoje miejsce, a Andry us³ysza³ nad sob± krzyk:
    - Cz³owieku, czy straci³e¶ rozum?! Taka porcja kaet'pher zabija doros³ego dergala! - krzycza³ mê¿czyzna wymachuj±c energicznie rêkoma. My¶liwy, który ju¿ ca³kowicie odzyska³ zmys³y wsta³ zakrywaj±c ci±gle oczy od blasku pochodz±cego z kominka. Czarnow³osy nadal co¶ wrzeszcza³, ale by³ wyra¼nie spokojniejszy. W koñcu Andry doszed³ do siebie i ca³kowicie otworzy³ oczy. Siedzia³ na swoim ³ó¿ku. Przed nim sta³ wojownik, którego niepe³na 3 godziny temu wyrwa³ ze szponów ¶mierci. Mê¿czyzna patrzy³ siê na niego badawczo. Po chwili odezwa³ siê:
    - Kim jeste¶? I do którego krêgu nale¿ysz? - rzek³ tajemniczo
    -Jestem Andry i... Zaraz, to ja tu zadajê pytania! - krzykn±³ niespodziewanie
    -Czy na pewno? - powiedzia³ ch³odno mê¿czyzna przyk³adaj±c mu dziwn± czarn± kulkê do ust
    -Tak, na pewno! Niby co mo¿esz zrobiæ mi tym cudactwem?! - krzykn±³ rozz³oszczony my¶liwy, widz±c, ¿e z ratuj±cego sta³ siê ratowanym.
    Twarz mê¿czyzny z kucykiem stê¿a³a. Co chwila otwiera³ usta i je zamyka³. Oczy mia³ rozszerzone ze zdziwienia do granic mo¿liwo¶ci. W koñcu ogarn±³ siê, rzuci³ kulkê za siebie i z powrotem po³o¿y³ siê na skórach. Trwa³o to kilka chwil. W koñcu odezwa³ siê Andry.
    -A wiêc? Kim ty jeste¶? - zapyta³ siê
    Po chwili konsternacji, wojownik odezwa³ siê.
    -To i tak teraz nieistotne. Wszystko siê spieprzy³o... A tak w ogóle, to w jakim jestem teraz czasie?
    M³ody ³ucznik rozszerzy³ oczy ze zdziwienia.
    -Jest rok 547, pod nieobecno¶æ króla, krajem rz±dzi regent Hamler - odpowiedzia³ Andry
    -A wiêc zosta³em udupiony... Zosta³em tak cholernie udupiony, ¿e nawet nie wiem co by³oby gorsze od tego.
    -Niby od czego? - zapyta³ Andry. Nie otrzyma³ odpowiedzi od razu. Czarnow³osy nadal le¿a³ na ziemi jakby siê nad czym¶ zastanawiaj±c. W koñcu odezwa³ siê.
    -To jest Winterfall, nieprawda? - zapyta³ siê
    -Oczywi¶cie - odrzek³ Andry
    -Widzisz - rzek³ mê¿czyzna - za sto lat, bêdzie tu wielkie miasto. Ogromny, lodowy pa³ac. Bêdzie tu zamieszkiwa³ król Innonc XIII wraz z garstk± ludzi bêd± broniæ tego miejsca przed napadem wojsk ksiêcia Lirola - zatrzyma³ siê na chwilê i spojrza³ na zdumion± twarz Andry'ego, po czym kontynuowa³ - Heh, Lirol z tego co pamiêtam nie¼le dosta³ po dupie...
    Andry nadal patrzy³ na czarnow³osego jak na ducha. Wojownik niemal rozkoszowa³ siê spojrzeniem m³odego ³ucznika. W koñcu odpowiedzia³.
    -Masz tu mo¿e butelkê porz±dnej, mocnej gorza³ki? - zapyta³ siê z filuternym b³yskiem w oku - Nie pi³em w tym wymiarze ju¿ od eee... Niewa¿ne. Wiêc jak?
    My¶liwy jak maszyna wsta³ i podszed³ do kufra, wyj±³ z niego dwie butelki mocnej wódki i po³o¿y³ jedn± przed czarnow³osym. Ten podniós³ j± i obejrza³ uwa¿nie. Potem odkrêci³ korek, zabra³ kubek z szafki nocnej i nala³ krztynê do naczynia. Wypi³ to co tam by³o i ponownie odezwa³ siê:
    - Wiêc tak - zacz±³ - Nazywam siê Walter. Zwany w innych krêgach równie¿ Czarnym Krukiem.

    Rozdzia³ III

    -Czarny Kruk...? - Andry wiedzia³ ju¿ kogo mu przypomina³ Walter. W jednej chwili zab³ys³a ta jedna jedyna my¶l, obraz z dzieciñstwa. Chocia¿ by³o to tak dawno, ci±gle widzia³ to oczami wyobra¼ni. Dzieciñstwo, karczma przy kamieniu milowym... We wnêtrzu pijackie mordy, okrzyki, kilku kupców siedz±cych w k±cie z towarami poupychanymi w rêkawy i kieszenie. A na samym ¶rodku karczmy, na wielkiej ¶cianie umieszczony obraz. Wysoki cz³owiek w czarnej zbroi okalaj±cej jedynie po³owê piersi. Na plecach i ramieniu mia³ wygrawerowanego z³oto-czarnego gryfa.
    - Hmm... Tak by³em chyba nazywany czterysta, zaraz, trzysta lat temu? - rozmy¶la³ g³o¶no Walter
    Andry nadal nie móg³ wydobyæ z siebie g³osu. Nieprawdopodobne. Niemo¿liwe. Wszystko nabiera³o dziwnego, chorego a zarazem jedynego i prawid³owego sensu... Jednak my¶liwy wola³ siê upewniæ. Znany na ca³ym ¶wiecie ³owca g³ów. Bezczelny zabijaka, bandyta i rzezimieszek. By³ idolem wszystkich ch³opców w Winterfall. Andry dobrze pamiêta³, gdy ojciec przed snem opowiada³ mu historie o walecznym Walterze i jego przygodach. Z punktu naukowego, Walter owszem istnia³, ale... Znikn±³. Maj±c czterdzie¶ci piêæ lat znikn±³ i nie wróci³. Nikt nie wiedzia³ gdzie poszed³, ani dlaczego znikn±³. ¦wiat po prostu przyj±³ informacjê, ¿e Waltera, Czarnego Kruka, Przystojnego Uwodziciela i Wrednego Sukinsyna po prostu nie ma. Andry my¶la³, ¿e ta bajkowa postaæ nie ¿yje... A¿ do dzi¶.
    - Tak... Chyba tak. No có¿, teraz wiesz kim jestem. Sam nie wiem dlaczego mam zamiar opowiedzieæ i o tym wszystkim... - rzek³ Walter
    -Niby o czym? - wykrztusi³ z siebie Andry
    Walter odwróci³ siê i usiad³ ze skrzy¿owanymi nogami, twarz± do kominka.
    -Zgadujê, ¿e znalaz³e¶ mnie le¿±cego na lodzie, ale nie wiesz jak siê tam znalaz³em?
    -To znaczy... Polowa³em wtedy... Widzia³em jakiego¶ faceta w szarym p³aszczu i jak walczy³e¶... No i ten dziwny portal... - powiedzia³ niepewnie Andry
    -Aha... Hm, ten dziwny portal, to by³ teleport czasowy. - przerwa³ na chwilê - Chyba wiesz co oznacza ta nazwa? - zatrzyma³ siê na chwilê aby zanurzyæ usta w gorzkim p³ynie po czym wznowi³ - Teleportacja czasowa. Na pewno nieznany jest ci ten termin. Ale lepiej zacznê wszystko od pocz±tku.
    Walter usadowi³ siê lepiej na skórach i kontynuowa³.
    -Dawno temu, gdy jeszcze by³em m³ody i g³upi, ca³y ¶wiat mnie zna³, a ja unosi³em siê pych± niczym chmury na niebie, pope³ni³em pewien... b³±d - rzek³ - Mia³em za zadanie za³atwiæ jednego z prowincjonalnych ksi±¿±tek. By³o to moje pierwsze tego typu zlecenie. Nie chcia³em tego zawaliæ, a jednak, pycha i ¿±dza w³adzy ogarnê³a mn±, jak ka¿dym innym spragnionym coraz to wiêkszej s³awy szczeniakiem.
    - Có¿ to by³ za b³±d? - zapyta³ siê Andry
    - Mój cel zaproponowa³ mi wymianê. Mapa za jego ¿ycie. Lecz nie, to nie by³ zwyk³y ¶wistek papieru. To by³a mapa do samej Stolicy Czasu.
    Andry zmarszczy³ brwi. Stolica Czasu? Nigdy o czym¶ takim nie s³ysza³. Walter widz±c zak³opotanie m³odego my¶liwego szybko wyja¶ni³.
    - Mo¿liwe, ¿e nie znasz tego terminu - podj±³ - Lecz kiedy¶, by³o to marzenie ka¿dego dziecka, ka¿dego wojownika, króla... Ka¿dego. - zatrzyma³ siê - A wiesz dlaczego?
    Andry pokrêci³ g³ow±.
    - Poniewa¿ to miejsce pozwala³o na teleportacjê w dowolne miejsce i dowolny czas. Dziêki manipulacji czasem, mog³e¶ naprawiæ w³asne b³êdy, zapobiec niektórym sprawom... Nawet zmieniæ swoj± przysz³o¶æ. Jednak ci g³upcy nie wiedzieli, jak wielk± cenê siê za to p³aci... - zamilk³ na chwilê i poci±gn±³, tym razem z butelki. Skrzywi³ siê i kontynuowa³ - Krótko mówi±c - zgodzi³em siê na te wymianê. I dotar³em do Stolicy Czasu. Brodz±c po pas w piaskach pustyni dotar³em do tego paskudnego miejsca. Powiem tyle, nie chcia³by¶ siê tam znale¼æ. To nie jest miasto z bajek, które ojcowie czytaj± w³asnym dzieciom do poduszki. To paskudne miejsce, ciemne i obskurne, w ogóle nie przypomina miasta, a tylko kilka kamiennych chat skleconych na poczekaniu przez bandê szaleñców. Ca³e "miasto" by³o opuszczone, nikogo tam nie by³o, po ulicach wala³y siê kamienie i gruz. Nie zastanawia³em siê jednak nad losem jego mieszkañców. Ta wêdrówka musia³a mi siê op³aciæ, inaczej by³aby nic nie warta.
    - I co dalej?
    - Szed³em przed siebie. Nie patrz±c na nic innego, a wielki podest w samym ¶rodku miasta. Emanowa³a od niego moc tak wielka, ¿e nikt nie móg³by siê jej oprzeæ. Id±c krêconymi schodami na sam szczyt, dotar³em w koñcu na platformê... Stan±³em na ¶rodku i nagle poczu³em co¶ dziwnego. Jakby ca³e moje cia³o mia³o zostaæ rozerwane od ¶rodka. My¶la³em, ¿e to mój koniec, ¿e zaraz pêknê jak przepe³niona beczka, rozwalê siê, a mojego truch³a nikt nigdy nie znajdzie. Jednak nic takiego siê nie sta³o. Po prostu gdy siê obudzi³em, nie by³em ju¿ w Stolicy Czasu.
    My¶liwy zamruga³.
    - Wiêc gdzie by³e¶? - zapyta³ zaintrygowany Andry
    - W Alertimie, Krainie Dergali - odpar³ Walter

    Wszystkie prawa zastrze¿one


    Fajnie, ¿e wreszcie zamie¶ci³e¶ opko.
    Zacznijmy jednak od b³êdów:

    CYTAT
    Ryk jelenia? Pewnie ¿e ryk, a co my¶la³e¶ xD Jelenie rycz±, nie wiem, wyj±? Æwierkaj±? xD

    Czytaj? Czytam od 5 roku ¿ycia (p³ynnie) xD Na to mi uwagi zwracaæ nie musisz

    W opisie Winterfall zabrak³o jedynie ogonka, nie zmienia³em osoby

    Co do reszty b³êdów - po prostu nie dopracowa³em tego tekstu i tyle. Wlaz³o sporo b³êdów, racja. Wiêkszo¶æ z nich, to b³êdy sk³adniowe. Kolejne rozdzia³y bêd± na pewno lepsze.

    PS. By³y b³êdy by³y, zgadzam siê, jednak je¶li chodzi o to, e "du¿o mi braknie do dobrego pisania"... Heh, ja ju¿ piszê do¶æ d³ugo Czekajcie na kolejny rozdzia³ ju¿ nied³ugo.
    PPS. A trzeci rozdzia³ mo¿e wyszed³ lepiej, dlatego, ¿e jest wiêcej dialogów ni¿ narratora i wplot³em trochê bardziej charakterystycznego jêzyka, za to w I i II rozdziale jest sporo narratora, a ¿e pisa³em do¶æ szybko mia³em sporo b³êdów.
    PPPS. Komentujcie, boicie siê? xD BooM jako¶ prze¿y³ a ³adnie mi dochrzani³
    Naprawde moge zkomentowac? Nie zbijesz mnie? Dobra, zaryzykuje

    Opowiadanko nie zle, niestety ma kilka blendow, powtorzen itp. Krainom Pustynii zadzil Krol Pustynii Takie cos nie halo xd

    #Edit
    Spoko, ju¿ bêdê wstawia³ polskie znaki, wtedy by³em w Niemczech a oni maj± takie dziwne klawiatury xd


    Sluger, zainstaluj Firefoxa, bo w tym jednym zdaniu by³o wiêcej b³êdów ni¿ w ca³ym moim opku xD A Krain± Pustyni, rz±dzi³ Król Pustyni. Tak, chcia³em wywo³aæ bardziej fantastyczny klimat, zmiesza³em trochê realia powa¿niejsze z bardziej bajkowym fantasy, wiêc jest Stolica Czasu, Król Pustyni, i sama Pustynia która sama w sobie jest nazw± w³asn± Jak dzisiaj zdarzê to zrobiê kolejny rozdzia³
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzydziestkaa.pev.pl
  •