Rzyg kulturalny
Rozdział 1
Zwiadowca elficki poruszał się bezszelestnie przez lochy zamku orkowego.
ZAmek położony był na szczycie jednej z gór niemal nie do zdobycia.
Mury wysokie na około pięć metrów a za nim oblodzony stromy stok
Szukał on sal z więzieniami dla elfów. Usłyszał cichy zamierający.głos.
"Elen daren norath sun" Wiedział, czyj to głos. Żaden ork by tego nie wypowiedział.
Szczególnie tak delikatnym głosem. Słowa powtarzały się bezprzerwy.
Gildon, silny elf ruszył w strone celi. Cicho powiedział
-Saran!
Ten sam słaby głos odpowiedział mu
-Ratuj. Umieram.. Nie mam balandeli!(balandela-Woda elficka złużąca
do chronienia się przed nadchodzącą śmiercią. Cos jak lekarstwo)
Gildon przyśpieszył kroku lecz nie wydawał żadnego dźwięku. Kamienna posadzka
Była specjelnie zrobiona w szerokim korytarzu aby każde kroki było na nich słychać przez
Strażników więzienia . Elfy potrafią poruszać się nawet po zaschniętych liściach
bezszelestnie. Nagle dało się słyszeć ciężkie kroki. Goldon nie miał się gdzie
ukryć. Szybko obserwował ściany korytarza. Nagle zobaczył w gładkim murze
wystającą cegłę na wysokości około metr nad jego głową. Chwycił się jeji wyskoczył
jedną ręką zaparł się na cegle drugą na suficie z tego samego kamienia co mur i podłoga.
DAł nogi na tą cegłę i zaparł się o ścianę na przeciwko. Został tak wiszć pod sufitem przez kilka
sekund czekająć aż trzej orkowie przejdą.Weszli do jednej z cel i wyciągnęli elfkę za kołnierz
obcisłego stroju z mithrillu. Elf zdziwił sie skąd u więźnia taki strój.
Monstra wsadziły kobietę do innej celi. Gildon jako zwiadowca nie wzią ze sobą
żadnego uzbrojenia. Miał na sobie tylko spodnie i koszulkę z lekkiego, elastycznego materiału aby mógł
łatwo uciekać lub kryć się gdzieś.gdy orkowie wracali Elf spostrzegł u jednego z nich klucze do celi gdze
wcześniej wsadzili piękną elfkę. orkowie przechodzili pod nim gdy gildon zeskoczył i pochwycił nuż
z zapasa jednego z orków.wbił go mu w brzuch. dWaj pozostali żucili sie na niego.
Elf skoczył na ramiona jednego z nich i zeskoczył chwytając się cegły i skręcając nogami kark orka.
Został jeden nie licząc leżącego wykrwawiającego się orka z nożem w brzuchu.
Zwiadowca nie wiedział co zrobić gdyż nie miał broni a ork miał ciężki topór.
Potwór zamachną się na niego a ten odskoczył robiąc salto w tył i chwytając topór od orka ze skręconym karkiem.
Smukły elf z wielkim toporem w ręku. Obraz niewykły. Ork poraz kolejny zamachną się na Gildona
a nasz bohater odskoczył. Skoczył na orka. Ork unikną ciosu. Gildon skoczył do gury i zahaczył toporem
o żyrandol z wypalonymi już prawie całkowicie świeczkami. Zeskoczył za plecami orka i przeciął mu głowę na pół.
Odrzucił broń na bok i chwycił klucze od martwego przeciwnika. Dobiegł do celi gdzie zamknięta była elfka.
Otworzył je. Było to strasznie ciasna cela. około pół metra szerokości. Długość na metr, wysokosc półtora na oko. Była to swego
rodzaju izolatka.Powiedział:
-Idziemy! Szybko! Zaraz tu będą.-Elf wpatrywał się prosto w oczy pięknej kobiecie. Ona odwzajemniła mu spojrzenie
-Dziękuję ci. Znam jedno przejście-Powiedziała słąbym głosem.
Gildon pomógł jej wyjść lecz nie mogła ona szybko biegać gdyż była wyniszczona psyhicznie i fizycznie.
Zwiadowca powiesił jej ramię na swej szyi i poniósł ją do wyjścia. Nagle usłyszał krzyk. Był to orkowy znak na alarm.
Gildon szybko pobiegł w górę po schodach.
-Jak masz na imię o pani?-Spytał grzecznie bięgnąć z nią na rękach w górę schodów.
-Gandriona. A ty piękny wojowniku?-SPytała
-Gildon-odpowiedział i zatrzymał się na szczycie baszty.
Spojrzał za okno baszta było bardzo wysoka. Skok niechybnie zakończył by się śmiercią.
Gildon zbiegł w dół po schodach. Zobaczył drzwi.
-Na pewno prowadzą na mury zamkowe.-Pomyślał.
Pociągną za klamkę lecz one nie otworzyły się. Położył elfkę na ziemię i z całej siły uderzył ramieniem w drzwi. Uchyliły się lekko.
Uderzył poraz kolejny. Drzwi wyleciały z zawiasów. Wyszedł na zewnątrz dźwigająć elfkę.
Popatrzył za mury
-Z góry to wygląda groźniej.-pomyślał
Posadził elfkę na blance muru. Pobiegł po drzwi leżące na ziemi. Orkowie byli tuż przed nim. Chwycił drzwi i pobiegł do elfki.
Strażnicy zaatakowali go. Jeden został znokautowany ciosem z drzwi. Gildon rzucił drzi pod elfkę. Orków było coraz więcej.
Gildon kopnął w bok jednego z nich i zrzucił z murów. Rozdzierający wrzask dał się słyszeć w całym zamku.
Elf pobiegł do Gandriony. Chwycił drzwi i posadził na nich elfkę.
-Chwyć się z całej siły klamki i nie puszczaj.-Powiedział do niej
Zrobiła co jej kazał a on zrzucił ją poza zamkowe mury. drzwi zamortyzowały upadek na śnieg.
Zjechała w duł stoku z krzykiem
Gildon był w pułapce. Bez drzwi ani niczeo co mogłoby zamortyzować upadek nie był wstanie skoczyć.
Rzucił się na jednego z orków. Chwycił za ramiona i... skoczył za mur. Klęcząc na orku zleciał w duł.
Ork uderzył plecami w ziemię. Krew wypłynęła mu z ust. Miał złamany kręgosłup.
Gildon zszedł z niego i pobiegł w zdłuż śladu jadących po śniegu drzwi...
Rozdział 2
Gildon wkońcu dobiegł do drzewa pod którym leżały roztrzaskane kawałki drewna.
Szukał Gandriony przez kilka minut i wkońcu znalazł ją nieprzytomną pod wierzbą.
Była cała zimna, miała lód na ustach, gidion ściągną koszulę i zawiną w nią elfkę.
Wziął ją na ręce i poszedł szukać jakiejś przyjaznej osady lub chociaż jaskini.
Szedł dość długo aż wkońcu zobaczył dym na niebie. Pobiegł w jego kierunku.
Znalazł się na niewielkiej polanie gdzie paliło się kilka ognisk ułożonych w koło.
Pośrodku paliło się jedno. Było tu kilku ludzi którzy coś robili przy tych ogniskach
postawione były także namioty skurzane. Przy każdym ognisku dwa a przy środkowym stał jeden największy.
Gildon podszedł do jednego z ludzi.
-Co tu się dzieje?-Spytał
-Nie wiesz?- Spytał ten człowiek- Ludzie z północnych krain przygotowują najazd na orkową cytadele.
-Ta forteca jest prawie nie do zdobycia.-Powiedział Gildon
-Hmm-Człowiek się chwile zastanawiał w tym czasie Gildon położył Gandrionę przy jednym z ognisk.
Sam też usiadł przy nim. Był bardzo zmarznięty gdyż przeszedł kilka kilometrów bez koszulki w samych spodniach.
Spodniach z cienkiego materiału lecz fachowo wykananych. Ręce elfów są do wszystkiego doskonałe. Także do szycia.
-Wiesz może cos o tej fortecy?-Spytał człowiek.
-Tak... Wielki kompleks podziemi, lochy, orkowie.-powiedział-Tylko tyle wiem.
-Trochę mało ale zawsze coś- Odparł żołnierz.
-Nie wiesz gdzie mógłbym się przespać i położyć ranną?-Spytał Elficki wojownik.
-Mamy trzy namioty z uzdrowicielami i kilka do spania.-Powiedział- Możesz się
przespać w jednym z nich. Kobietą zajmą się lekarze.
-A od czego jest ten wielki namiot na środku?- Spytał Gildon
-To namiot dowódców.-Odparł Wojownik.-Teraz idź wypocząć- Jutro przybędzie Król
z wielką armią. Niedługo oblężenie.
Gildon udał się do namiotu który wskazał mu Człowiek. Wszedł do środka.
Spało tam kilkunastu ludzi. Kilka "łóżek" było wolnych. W zasadzie nie były
to łóżka. Były to rozścielone na ziemi skóry wilcze i owcze. Gidion położył się na jednym z nich.
Spał zaraz przy drzwiach.
I jak podoba się? Pisać dalej?
No, nie jest złe, widziałem o wiele gorsze. Teój wielki minus to bardzo dużo błędów ortograficznych. Hmmm, proponuję ci poprawienie błędów, bo one psują opowiadanie. Na razie dobrze nota to 6,5/10, aha i przeczytaj moje opowiadanie pod tytułem "Xardas" niedawno sądziłem że jest najgorsze, ale spojrzałem na to z innej strony, no i nie jest aż tak złe. Aha i zrób odstęp między 2 a 1 rozdziałem, bo mnie to zaskoczyło, że są tak blisko siebie , pozdro
No cóż opowiadanie nawet fajne, dobra i w miare przemyslana fabula, ale zdecydowanie za krotkie, jesli o mnie chodzi to nie za bardzo lubie takie opa, wiec jezeli sie zdecydujesz na czesc nastepna napisz troche dluzsze, wszystko wydaje sie byc w porzadku, ale jest kilka bledow i psuja one nastroj.
pozdrawiam
Następna część. A właściwia 2 rozdziały. Nikt nie komentuje więc zdąrzyłem je napisać XD.
Rozdział 3
Gildon obudził się wypoczęty. Spojrzał na inne łóżka. Były puste. Wyszedł z namiotu.
Jego oczom ukazały się setki żołnierzy ludzkich których nie mógł ujrzeć w nocy mimo, że był elfem.
Dołączył do grupki ludzi uwijających się prze uzbrojeniu.
-Mogę dostać jakąś broń?-Spytał.
-A do którego oddziału należysz?- Spytał masywny kowal.
-Oddziału?-spytał ździwiony elf.
-Noo, podaj numer oddziału i imię dowódcy.-Powiedział poirytowany Kowal.
-Nie należę do żadnego oddziału i nie mam dowódcy. Przybyłem wczoraj w nocy.-Powiedział Gildon
-No to nie mogę ci dać broni.-Powiedział Człowiek.
-Ale, czyż nie będą w bitwie potrzebne każde ręce?-Spytał Elf
-Będą, owszem, ale muszę mieć na to zgodę dowódcy.-Odpowiedział mu.
-Nie mam dowódcy...-Powiedział Gildon
-No właśnie!-Wykrzyknął kowal i wybuchł śmiechem.
-Gdzie mogę znaleźć jakiś oddział do którego mógłbym należeć?-Spytał zwiadowca elficki
-Znajdź w namiocie dowództwa jakiegoś dowódcę. i Pytaj go o dołączenie do jego oddziału.
-Tak zrobię. Do zobaczenia.
-Do zobaczenia.
Gildon przeszedł obok żędu kilkunastu ognisk. Do namiotu dowóddztwa było od kowala zaledwie kilkadziesiąd metrów.
Elf widział twarze wielu ludzi. Widział młodych mężczyzn którzy zapewne(niektórzy)
nieuczestniczyli w żadnych bitwach. Byli także starsi mężczyźni, którzy mieli wojnę we krwi.
We krwi którą rozlali w bitwach i w swojej krwi. Widział strach w oczach wszystkich żołnierzy. Wiedział, tak jak oni, że
wiele z nich zginie. Wiedział, że on też będzie uczestniczył w tej bitwie i, że on też może zgiąć.
Najbardziej bał się, że może nie zobaczyć Gandriony. Pokochał ją gdy tylko zobaczył jej piękne oczy.
Błękitne oczy pięknej elfki. Doszedł do namiotu. Zobaczył kilkunastu mężczyzn. Większość miała brody i wąsy. Jeden z nich był bardzo młody.
Jak ci mężczyźni w obozie, też miał strach w oczach. Nie odnajdywał się w otoczeniu starszych mężczyzn,
zaprawionych w bojach. Oni śmiali się, jakby cieszyli się z nadchodzącej bitwy.
Ten młody chłopak go zainteresował. Spytał go:
-Czy mogę dołączyć do któregoś z oddziałów?
-Bardzo chętnie przyjmę cie do swojego.-Odpowiedział. Pomimo młodego wieku miał dość gruby głos.
-Dziękuję ci. Jakie jest twoje imię panie?
-Gondrax. Należysz do czternastego oddziału.
-Tak jest!
Gildon wyszedł z namiotu. Udał się w stronę namiotu z jego ukochaną. Wszedł do środka.
Był to namiot tylko dla kobiet. Była w nim tylko Gandriona. Cała naga. Kolczuga z mithrilu
leżała koło niej. Była w połowie przykryta skórą. Jej nagie piersi nie były przykryte.
Elfka była odświeżona. Jeszcze piękniejsza niż wcześniej. Podszedł do niej, dotknął jej ramienia.
Jej skóra była bardzo delikatna w dotyku. Pachniała. Gildon poczuł, że serce bije mu bardzo mocno.
Poczuł ciepło. Nagle usłyszał kroki i rozmowy dwóch kobiet. Pocałował jeszcze swoją ukochaną i wyszedł.
Pobiegł do kuźni. Poprosił o broń
-Ooo, to znowu Ty.-Powiedział Masywny czowiek.-Masz już swój oddział?-Spytał
-Mam oddział czternasty, dowódca...
-Gondrax... Wielki człowiek. Opiekuje się młodymi rekrutami. Jego oddział składa się
w większości z takich. Nie daje im zginąć. Mimo strachu jaki mają w oczach oraz niepozornego wyglądu, niejeden wyszedł z wielkich bitew.
Weź to-powiedział wręczając długi szeroki miecz elfowi.-niech ci służy
-Dziękuję panie.- Powiedział elf i udał się w stronę ognisk, w stronę swojego oddziału. Niedaleko był namiot z Gandrioną.
Rozmawiał z młodymi żołnierzami oraz ciąglę patrzył w stronę obozowego szpitala. Spał w namiocie dla oddziału 14.
Spali tam tylko najnowsi rekruci tego oddziału. Tak upłynął mu kolejny dzień.
Rozdział 4
Gildona obudził krzykiem jakiś człowiek:
-WSTAWAĆ LENIE ŚMIERDZĄCE!!!
Gildon natychmiast zeskoczył z leżaka. Był najbardziej narażony na ewentualny cios gdyż był najbliżej drzwi.
Ubrał się w lekką zbroję którą żucił mu żołnierz który go obudził.
-Witam w czternastym oddziale.- Powiedział
-Niezłe powitanie.- Mruknął pod nosem nowy członek "tego" oddziału.
Wszyscy młodzi wojownicy poszli na "budzicielem". Elf nie wiedział gdzie idą.
Spytał jednego z żołnierzy który szedł obok niego gdzie idą.
-Idziemy na trening za obóz. Dowódcy są podenerwowani gdyż król wczoraj nie przybył.-Odpowiedział mu.
-Długo będą trwały te treningi?
-Chyba tak. Dowódca główny wysłał kilku ludzi aby sprawdzili gdzie jest armia Królewska.
Resztę drogi cały oddział przeszedł w ciszy. Mieli się o co martwić. Wróg pewnie rozesłał zwiadowców.
Gdyby donieśli, że posiłki nie dojechały do obozu wróg mógłby zmiażdżyć cały obóz.
Doszli do niewielkiej polany. Czekał tam na nich już ich dowódca. Wszyscy ułożyli się w koło.
Dowódca został na środku.
-Uwaga!-Krzyknął- Niech wszyscynowi przejdął na lewą stronę.
Reszta na prawo!
Gildon przeszedł na lewo. Razem z nim około piętnastu ludzi.
-A więc tak....-kontynuował dowódca.-Kondraksie! Chodź tu!
Z tłumu wyszedł jeden z żołnierzy. Był to człowiek średniego wieku.
-Nauczysz naszych nowych ludzi wszystkich podstawowych żeczy.
-Tak jest!-Opowiedział Kondrax.
-A więc nowi zostajecie z nim! Reszta! Za mną!-Wrzasnął dowódca i odszedł z weteranami swego oddziału
Na polance został tylko on Kondrax i reszta nowych.
-Teraz muszę zapoznać was wszystkich. Po kolei powiecie mi swe imiona i czym się zajmowaliście.
Pierwszy odezwał się chudy, kędzierzawy człowieczek. Był niski.
-Jestem Doros. Zajmowałem się wyrobem broni dystansowych dla armii króla. Wysłał mnie tu abym robił kusze i łuki.
-Coś o sobie, masz rodzinę dzieci...?-Spytał Kondrax.
-Mam żonę i jednego dzieciaka.-Odpowiedział mu ze smutkiem człowieczek
-Zapisałem się do tego oddziału ze względu na kraj. Gdyby Orkowie zajęli północną granice to byłby koniec północnych krain.-Ciągnął
-Koniec północnych krain i śmierć mojej rodziny. Rodzin wszystkich tutaj zebranych ludzi.
Gildonowi spodobała się jego wypowiedź. Miał wielką ochotę poznać tego człowieka bliżej.
Nagle Kondrax wskazał na niego.
-Teraz ty.-Powiedział.
-Jestem elfem.-W tym momencie wszyscy popatrzyli na niego.- Na imię mam Gildon. Nie mam rodziny choć mam
jedną wybrankę... Piekną elfkę. Byłem zwiadowcą i łucznikiem w armii króla leśnych elfów wic znam się na walce.
-Skąd się tu wziąłeś?-Spytał Kondrax
-Byłem w cytadeli orkowej aby odnaleźć sale z więzieniami dla elfów. Tam uwolniłem Gandrionę. Moją ukochaną Gandrionę.
Poznałem ją w dziwnych okolicznościach nieprawdaż?-W tym momencie Kondrax wysłał my uśmiech.- uciekłem stamtąd z nią.
Wygląda na to że uciekłem po niewłaściwej stronie muru. Tak znalazłem się tutaj.
-Hmm. Ciekawa historia.-Powiedział Kondrax.-Niech teraz opowie ktos następny.
Ludzie opowiadali o sobie dość długo. Później Kondrax nauczył wszystkich szyków i do czego poszczególne złużą.
Gildon wiedział wiele ale nie wszysko. Po naukach poszedł odwiedzić swą wybrankę. Doszedł do medyka obozowego.
Wszedł do środka. Gandriony nie było w łóżku. Poszedł kawałek dalej. Namiot był podzielony na trzy części.
łóżka, pokój lekarek(kuchnia i łóżka) oraz łazienka. Nad każdym z wejść do tych pomieszczeń widniał napis do czego jest przeznaczone.
Wszedł do pokoju lekarek. Niskie kobiety krzątały się po całym pokoju. Spytał jedną gdzie jest Elfka.
-Ta piękna istota? Bogini...-Kobieta wyglądała na poczciwą.-Poszła do łazienki. Myje sie w balii. Piękna jest ta kobieta.
Ty chyba też jesteś elfem?-Kobieta nie tylko była poczciwa ale też strasznie gadatliwa.- Jesteś młody, piękny.
Tamta elfka to chyba twoja wybranka. Gdy obudziła się pierwszy raz, nie wiedziała skąd sie tu wzięła. Dopiero później
Przypomniała sobie, że uciekła z innym elfem, który przyszedł jej z pomocą, z zamku orków. Pytała czy nie wiemy czy jestes jeszcze w obozie.
Skoro wspominałam o orkach. To straszne monstra.. Widziałeś je? Ja kiedyś jednego... Zbierałam zioła i zobaczyłam go za drzewem.
Dzierżył w swoich ogromnych łapskach wielki topór...-Kobieta gadała tak aż Gildon zobaczył Gandrionę.
Podziękował kobiecie za gościnę i za rozmowę i poszedł zobaczyć się z elfką.
-Dzieńdobry najukochańsza...-Powiedział
-Ah, to ty. Witam cię. Pytałam o ciebie ale nikt nic nie wiedział o żadnym elfie.-Elfka rozpłakała się.
-Nie płacz o piękna. Jestem, żyję. Najbardziej raduję się z tego że wyzdrowiałaś.
Elfka żuciła mu sie na szyję. Pocałowała go. Gdy skończyli, popatrzyli jeszcze na siebie i Gildon powiedział:
-Muszę iść, zaciągnąłem się do wojska.-W tym momęcie elfka posmutniała jeszcze bardziej.
-A jeśli zginiesz?-Spytała
-Ważne że ty będziesz żyła-powiedział.
-Nie... Bez ciebie umrę z rozpaczy.-Powiedziała poczym zapłakała.
-Ja wrócę.. Będziemy szczęśliwi. Urodzisz mi syna który będzie bardzo walecznym elfem. Zamieszkamy w największej puszczy. W ciemnym lesie.
Tam spotakmy wielu elfów którzy też będą szczęśliwi. Szczęsliwi, że orkowie przegrali, że dobro zatriumfowało.
-Tak, a teraz idź. Czekają na ciebie.-Powiedziała i obdarzyła go jeszcze raz pocałunkiem. On wyszedł z namiotu.
Proszę o więcej komentarzy.
Eee, no trochę mniej błędów, bardzo mało akcji, trochę powtórzeń. Nota to 6.5/10 dalej bo nie ma akcji. Powodzenia w pisaniu i popraw wszystkie błędy ortograficzne oraz powtórzenia
Jakoś opo mi nie pod chodzi, mało akcji, zero ciekawych rzeczy i strasznie dużo powtórzeń. Twoje opowiadanie mogłoby być dobrę lecz musisz jeszcze sporo pracy w nie włożyć. Dobrze piszesz ale tam brakuje życia. Fabuła nudna ale ciekawa może być treścią. No i postaraj się sprawdzać orty
To tylę i życze dalszej lepszej pracy
No to tak mniej błedów niż w poprzednich roździałach ale nie ma za dużo akcji bardzo mi się podoba, że wprowadziałeś Elfów to dobra rasa do opa daj więcej akcji niech coś się zacznie dziać mam nadzieję, że jak zaczną oblegać zamek to będzie wspaniała walka i Elf się popisze jak narazie to opo dla mnie zasługuje na 6.8/10
Kolejna część... Trochę przykrótkawa. Błędów mało ale są. Tak jak moi poprzednicy twierdzę, że trochę za mało się dzieje, nie uświadczyliśmy tu dużo akcji, a opowiadanie składające się prawie wyłącznie z opisów i dialogów naprawdę nudzi. Myślę że weźmiesz pod uwagę nasze rady i poprawisz się, co sprawi że napiszesz jakieś bardzo dobre opo.
pozdrawiam