Rzyg kulturalny
Uwaga opowiadnie p³yn±ce z g³ebi pasji... mo¿e siê wielu nie podobaæ... lecz z pewno¶ciach kto¶ znajdzie w nim choæ krztyne odzwierciedlenia...
_______________________________________
\"Linia Krwi\" - How dark can human be...
[size=24]Ch³opak jak ka¿dy, u³o¿ony i wychowany przez przyk³adnych rodziców, ¿yj±cy w warunkach dla wielu zachaczaj±cych o b³ogo¶æ. Jednak¿e jemu taki dobrobyt nie wchodzi³ w dusze, gdy¿ zbyt odmienny by³ od swych rodzicieli, wykraczaj±c poza ramy zwyk³ego m³odzieñczego buntu. Jego dusza od pocz±tków frywolna, niczym kwiat polny na kwitn±cej ³±ce, za¶ zainteresowania odbiegaj±ce od normy, takowo jednak by³ w nich owe "co¶". Rzecz, która nie pozwala³a mu siê godziæ z pojêtymi w ogóle przyzwyczajeniami, spychaj±ca w otch³anne poziomy apatii. Jego momentalna potrzeba wyalienowania od spo³eczeñstwa, te kilka godzin przy komputerze dla pokuk³adania w³asnych my¶li i uczuæ, wydawa³a siê jego matce oraz ojcu swoistym wynaturzeniem. Ich wspomnienia z dawnych lat, i¿by bardzo odbiegaj±ce od tera¼niejszych czasów, podawa³y b³edne zachowanie w tych chwilach. Wtedy kiedy ch³opak pisa³ wiersze, przelewaj±c na nie swoje najg³ebsze ¿ale i trwogi, oni rozmy¶lali, rozpaczaj±c nad jego przysz³o¶ci± i nak³ad±c coraz to nowe blokady na jego, wystarczaj±co krêtej drodze ¿ycia. Sam on egzystowa³ w wiecznym trudzie, d³ugo nie mog±c znale¼æ sobie miejsca, gryz±c w³asn± dusze sarkastycznymi komentarzami rodziców, trafiaj±cymi prosto w g³ebie jego schorowanego i prze¿artego w±tpliwo¶ciami serca. Ostatnimi jednak czasy, uda³o mu siê znale¼æ akceptacje, w±skie grono osób daj±ce mu to czego potrzebowa³ najbardziej - zrozumienie. Tych kilku, w³a¶ciwie ju¿, przyjació³, tak róznych od innych których zna³ do tej pory, nie dawa³o wra¿enia w jego oczach ni w jote k³amliwych czy zdrawdliwych osób, z jakimi zdarza³o mu siê obcowaæ. Mo¿e ich rozrywki wraz z nim by³y do¶æ nietypowe, ale to w³a¶nie dla nich siê liczy³o, ich wypady do lasu czy zabawy na mie¶cie by³y tym czego potrzebowali, takow± odskoczni± od matowej rzeczywisto¶ci. Choroba samotno¶ci zjadaj±ca jego dusze zdawa³a siê wreszcie, po tylu latach odchodziæ w niebyt i mimo I¿ pozostawi³± po sobie tak liczne nadszarpane nerwy i dziury w ¶wiadomo¶ci, nie przeszkadza³a mu funkcjonowaæ, na tyle przynajmniej by dzia³o siê tak jak odwiecznie marzy³.
Mimo to nadal odmienno¶æ od rodziców wci±¿ dawa³a siê we znaki, stawa³ na ich ¿adania z sprzeciwem, godnym pochwa³y, acz dla nich bêd±cym zaledwie m³odzieñcz± g³upot±. ¦Iedz±c w domu rozsadza³y go przeró¿ne emocje, nie daj±c chwili spokoju, sekundy b³ogiego odpoczynku. Jego przyjaciele byli trawieni przez podobne my¶li i razem w sprzeciwach przeciwko wszystkiemu co s³uszne zalo¿yli we trzech grupe. Nazwali j± od siebie - "Linia Krwi" - a za³o¿enie jakowe postawili by³o proste, acz tylko w brzmieniu. Zniszczyæ ka¿dego kto sprawia nam cierpienie, zadnej lito¶ci dla zadaj±cych ból. Takie przysiêgi by³y zaledwo czcz± zabaw± m³odzie¿y, nie obietnic± mordu. Lecz to co wydawa³oby siê niemo¿liwe, to zi¶ciæ siê musia³o, bowiem nieuchronno¶æ ludzkiego losu, by³a si³± wy¿sz±. Pewnego dnia w gniewie wyj±³ z kieszeni swój podreczny no¿, który sobie kupi³ z kolegami. Wyci±gn±³ go dr¿±cymi d³oñmi przed siebie, krzycz±c ci±¿±ce jego sercu od lat my¶li, wylewaj±c ze swego wnêtrza najgorsz± gorycz kilkunastoletniego bytu. Tu jego rodziciele pope³nili ów przewa¿aj±cy b³±d - niedowierzali zdesperowanej duszy, pluj±c ochydnie sarkazmem ku niej. Za¶ cena za takie b³edy bywa sroga, tym razem nawet zbyt sroga.
Próbowa³ wyt³umaczyæ im swoje racje, powiedzieæ i¿ nikt nie jest doskona³y, pokazaæ ich b³edy. Bez skutku. Zagrozili mu kolejnymi karami, obiecuj±c, ¿e za ten czyn trafi z pewno¶ci± do psyhiatry - a przecie¿ by³ tam ju¿ i nie zazna³ ani krztyny pomocy. Z jego policzków zaczê³y sp³ywaæ strumieniami ³zy, wrzeszcza³ w niebog³osy przerózne przekleñstwa kierowane ku ¶wiatu. Wypowiedzia³ wtedy s³owa przysiegi - Przeklête dusze niech bêd±, staniemy przeciw tym cholernym zapêdom. W pokoju zapad³a g³ucha cisza, rodziciele patrzyli na siebie z os³upieniem, jednak¿e ich zrozumienie co do sprawy nie wzros³o ni o jote, wrêcz przeciwnie, zaczeli uwa¿aæ swego syna za ob³±kanego. Kolejny b³±d. Przez bezmiar braku d¼wieków, przebi³ siê pojedyñczy g³eboki i niespokojny oddech wraz z silnym odg³osem ¶cisku zêbów. Ostanimi s³owami, które rodzice us³uszeli od zrodzonego z w³asnego ³ona dziecka, by³y zarazem najgorszymi w ich ¿yciu. Zapewne ci±gnacymi siê za nimi w nieskoñczono¶æ.
Zabije was...
Siêgn±³ do kieszeni po drugi nó¿ i przypominaj±c sobie miesi±ce treningów rzucania no¿em w lesie, ustawi³ odpowiedni nadgarstek i z niewielkiego zamachu wypu¶ci³ go z d³oni. Ugodzi³ on jego matke prosto w pier¶, wyci±gaj±c z niej ostanie kawa³ki powietrza, w ¶miertelnych skutkach. Na twarzy ch³opaka wyrós³ sardoniczny u¶miech sadystycznego zadowolenia, gdy prawie czu³ krew swojej rodzicielki sp³ywajac± po posadce. Ojciec patrzy³ na ten akt z przera¿eniem w oczach, naprzemian lustruj±c syna i ¿onê. Z pewno¶ci± chcia³ obudziæ siê z tak straszliwego snu, lecz s±dzone mu by³o dopiero w niego zapa¶æ. Ch³opak zrobi³ kilka kroków w jego strone i ci±³ ca³a si³± swoich mie¶ni no¿em, paskudnie charataj±c rêkê w³asnego "taty", która próbowa³a chroniæ reszte cia³±. Nie my¶l±c zbyt wiele powtórzy³ czynno¶æ i ko¶æ policzkowa rozpad³± siê w strzêpy. S³ychaæ by³o okrzyk bólu, jednak ch³opak momentalnie zawy³ z rado¶ci kiedy kolejny cios, rozszczepi³ czubek czaszki, za¶ sam p³awi³ siê w otch³aniach krwi wyp³ywaj±cej z w³asnego ojca. Macha³ narzêdziem mordu raz po raz, po drodze wyrywaj±c z matki drugi z nich i przy³±czaj±c go do tañca okropieñstw. Kiedy dwoje przed³uzeñ jego zemsty uzyska³o pewno¶æ, i¿ ofiara siê ju¿ nie podniesie, przela³y na swego w³a¶ciciela ¶miech prawidziwej rozkoszy.
Usiad³ potem miedzy dwoma zmasakrowanymi rodzicielami k³ad±c no¿e na kolanach i zatapiaj±c siê w swoich my¶lach. Jak¿e mu ros³o serce gdy zda³ sobie sprawe, i¿ wreszcie siê uwolni³, jednak instykty nie by³ zaspokojny. Jeszcze nie. Z zamknietymi oczami wyry³ sobie na obu rêkach zawi³e kreski, niczym wojownik kataloguj±cy swe zabite ofiary. Z nag³a zza drzwi rozleg³y siê krzyki - Otwieraæ. Znowu na twarzy ch³opaka pojawi³ siê sadystyczny u¶miech i stan±³ naprzeciwko nich, uprzednio otwieraj±c zamek, czekaj±c teraz tylko na wej¶cie kolejnych ciemie¿ycieli ludzkiego losu. Gdy do przedpokoju wpad³y trzy dosros³e osoby, ich entuzjazm nie trwa³ d³ugo. Widok jaki zastali przekracza³ ich zdolno¶ci pojmowania.
W¶ród dwóch zmasakrowanych cia³, na pod³odze b³yskaj±c± krwist± czerwieni±, sta³ ch³opak z dwoma no¿ami przy piersi, za¶ z g³ow± spuszczon±. Podniós³ j± powoli , podczas gdy broñ sw± ustawia³ równo przed sob±, i kiedy jego oblicze by³o ca³e widoczne, jedna z osób wybieg³a z pomieszczenia goniona odruchami wymiotnymi. Na twarzy ch³opaka ¶cieka³y potokiem ³zy wymieszne z posok±, zêby by³y wyszczerzone ob³akañczo, ¼renice za¶ i rysy ustanowione pod diabolicznym k±tem.
Ch³opak teraz ju¿ o dusz mordercy zawy³ przyprawiaj±c o drzeszcz i jednym susem rzuci³ siê na swe kolejne ofiary...
Opowiadanie dobre i tak w³a¶nie zag³osowa³em !!
Niez³e opowiadanie. Opisy przednie, napisz szybko ci±g dalszy.
"dobre" to ma³o powiedziane, "wspania³e" nic nie okresla...
Tego opowiadania nie da siê opisaæ s³owami...
Tak trzymaj...