Rzyg kulturalny
Był letni dzień, słońce świeciło na wszystkich mieszkańców khorinis, Lord Hagen leżał na kocu za swoją siedzibą i myślał, myślał o wszystkim co się ostatnimi dniami wydarzyło, o smokach, o rudzie, o swoim przeznaczeniu i o wyruszeniu z odsieczą do górniczej doliny. Dumanie przerwał mu nagle palladyn ubrany w piękną srebrną zbroję który dosłownie wpadł na polankę. Wydawał się być bardzo czymś zdenerwowany i podniecony. Lord Hagen wstał i spojrzał w oczy rycerza.
-Panie, wydarzyło się coś strasznego- wydyszał
-O co chodzi, mów!- rozkazał Hagen
-...Esmeralda, ona, no, odpłynęła
-CO?- wrzasną Hagen
-Ktoś ją porwał, odpłyną, są już daleko od brzegu
-Niemożliwe!- wrzasną po raz drugi Hagen,
-Panie, sam zobacz...
-Zamknij się, idziemy- rozkazał
Hagen i rycerz wybiegli z polany i udali się w kierunku portu w którym jeszcze do niedawna stał wielki, piękny okręt palladynów. Teraz na jego miejscu była pustka. Na przystani stało parenastu palladynów wpatrujących się w jeden obiekt znajdujący się o parę set metrów od nich. Hagen przedarł się przez tłum i uklęknął na brzegu portu.
-Cholera- powiedział w końcu szeptem
-Cholera jasna- wrzasną na cały port- który, no który pilnował okrętu?
Tłum nie drgnął nawet, przez moment wydawało by się że nikt nie przyzna się do błędu, lecz w końcu z grona wyszedł jeden rycerz.
-To...to...ja- odparł przestraszonym głosem
Lord Hagen zbliżył się do niego, spojrzał prosto w twarz, poczym odwrócił się do niego plecami.
-Czy wiesz co przez twoją głupotę właśnie się stało- zapytał po chwili. Rycerz nie odpowiedział.- ty durniu, niech beliar pochłonie twoją duszę- Wykrzykną z całej siły wyjmując jednocześnie z pochwy miecz i robiąc nim cięcie z prawej przez szyje rycerza. Głowa palladyna upadła z plaskiem na ziemię, zaraz za nią osunęło się ciało. Wszyscy zgromadzeni cofnęli się i spojrzeli z przestraszoną miną na Lorda Hagena.
-Co tak stoicie idioci, zdejmować zbroje i do wody, no szybko- krzykną
-Panie- odpowiedział po chwili palladyn który wcześniej powiadomił lorda o zaginięciu statku- Statek jest już daleko, nie da się go przechwycić, straciliśmy go.
Hagen nie odpowiedział, tylko po chwili milczenia splunął na ziemię i pobiegł w kierunku koszar. Szedł szybkim krokiem, wręcz biegiem. Ludzie, mieszkańcy khorinis patrzyli na niego osłupiali. Wpadł do siedziby swojego zastępcy, lorda Andre. Ten siedział przy stole na przeciwległym brzegu pomieszczenia, popijał grog i czytał starą oprawioną w czarną skórę księgę. Hagen podbiegł do niego i z całej siły kopną w stół wywracając wszystkie puchary i inne szparagały na ziemię. Andre, który dopiero teraz zorientował się z obecności Hagena odstawił wszystko w pośpiechu i spojrzał na swojego mistrza osłupiały.
-Panie, co się stało- zapytał od razu
-Wyobraź sobie że ci niedorobieni idioci, nasi ludzie, dopuścili do porwania Esmeraldy!- odpowiedział krzykiem Hagen
-Ale...to niemożliwe-wyjąkał Andre
-A chcesz się przekonać?- zapytał wściekłym głosem Hagen- to podnoś śmierdzącą dupę i goń do portu
-Ja, nie mogę uwierzyć, to oznacza, że my wszyscy jesteśmy uwięzieni na tej wyspie- rzekł Andre
-Tak, durniu, nie dość że jesteśmy uwięzieni to jeszcze nie wypełniliśmy naszego głównego zadania- odpowiedział Hagen wciąż nie spuszczając tonu głosu
-I co teraz zrobimy?- zapytał przestraszony do końca Andre
-Niech pomyśle- powiedział już spokojniejszym głosem Hagen- wiem, wyślij swoich ludzi do Mistrza Pyrokara, niech przybędzie tu najszybciej jak potrafi, niech powiedzą że to sprawa najwyższej wagi.
-Tak jest- zasalutował Andre poczym wybiegł z sali nie oglądając się za siebie.
-Cholera, ciężko będzie, oj ciężko- powiedział sam do siebie Hagen
Minął dzień, na ciemnym niebie pojawił się już wielki lśniący księżyc. Nocny spokój przerwał strażnik wpadający do siedziby Lorda Hagena.
-Panie, przybył do ciebie arcymistrz kręgu Ognia mistrz Pyr...
Ostatniego słowa nie zdążył wypowiedzieć, do środka wbiegł wysoki siwowłosy mężczyzna ubrany w jasno-czerwoną szatę arcymagów ognia, popychając strażnika który z łoskotem upadł na ziemię.
-Przybyłem jak najszybciej się dało, strażnicy których do mnie wysłałeś powiedzieli co się stało, i przyznam że jesteśmy w kropce- od razu powiedział rzęzistym głosem mag. Za nim do środka wszedł Lord Andre ubrany w pełną zbroję palladyna.
-Jestem- powiedział na wstępie
-Siadajcie panowie przy stole- powiedział Lord Hagen- Ingmar, wyprowadź wszystkich z budynku i wracaj czym prędzej.
Gdy palladyn nazwany Ingmarem wypełnił po paru minutach swój rozkaz wszyscy usiedli przy podłużnym stole w biurze Lorda Hagena.
-Sytuacja jest beznadziejna- zaczął na wstępie Lord Hagen- dziś rano nasz okręt został porwany, odpłynął od brzegu i skierował się bez rudy na pokładzie w kierunku Kontynentu.
-Kto to u licha zrobił?- zapytał Pyrokar(mag ognia)
-Ingmarze- powiedział Hagen
-Gdy dowiedziałem się o zniknięciu okrętu od razu przystąpiłem do zwiadu wyspy, by dowiedzieć się kto z niej zniknął. A więc, z farmy Onara zniknął bez słowa ich przywódca, generał Lee...
-Ten gnojek zawsze nas nie lubił, i my również, mogłem się domyślić że on to zrobi- krzyknął Lord Andre
-Lordzie, nie przerywaj mi proszę. Z tej samej farmy zniknął także kowal, niejaki Benet który jak wiecie był posądzony swoimi czasy, o zabójstwo palladyna Lothara, oraz najemnik o imieniu Gorn, wiem o nim tylko tyle że był wielkim przyjacielem Lee. Z samego miasta Khorinis również zniknęło kilku mieszkańców. Np. Diego, mieszkaniec górnego miasta, Lester, zamieszkiwał dolne miasto, oraz co jest najbardziej zadziwiające, nasz oddany duchowny, mag imieniem Vatras.
-A niech to- powiedział nagle, szeptem Pyrokar- od nas też ktoś zwiał, ale byłem ślepy, myślałem że tylko poszedł do jakiejś tawerny, lub na spacer.
-Kto, mistrzu Pyrokarze?- zapytał Lord Hagen
-Nasz oddany brat, który służył Innosoi zarówno poza barierą jak i w niej, był jedynym z ocalałych magów ognia któremu udało się ujść z życiem.
-Kto na Innosa?- po raz drugi zapytał Hagen
-Mag ognia imieniem Milten- powiedział w końcu Pyrokar
-Zapomnieliśmy o jednym- powiedział milczący dotąd Lord Andre
-O kim?- zapytał Ingmar
-Jak mogliśmy go pominąć na Innosa?
-Kto do cholery- wrzasną Hagen
-Nasz bezimienny wybawca, ten który zabił wszystkie smoki, ten który odzyskał i naprawił oko Innosa
-A niech mnie, to prawda, zawsze nocami przebywał w mieście, a dziś nigdzie go nie widziałem- powiedział Hagen- myślałem że był jedynym łowcą smoków który zachowywał się jak normalny człowiek, myliłem się, on niczym się nie różni od pozostałych
-Nie ma co dumać nad przeszłością, zdarzyło się, już się nie odstanie, musimy zacząć myśleć co dalej- powiedział Pyrokar
-Tak, to prawda- odpowiedział Hagen
-Więc, wraz ze zniknięciem Esmeraldy straciliśmy dostęp do kontynentu, nie mamy drogi ucieczki a jakby tego było mało zawaliliśmy zadanie powierzone nam przez króla Rhobara- powiedział Lord Andre
-Jesteśmy narażeni na ataki ze strony orków, i innych potworów. Jest ich więcej, gdyby teraz przypuścili napad na miasto polegli byśmy- odrzekł Lord Hagen
-Musimy przerwać linie wroga, zebrać wszystkich ludzi na wyspie. Stare spory padną, powstawać będą nowe sojusze – powiedział Pyrokar- musimy sprzymierzyć się z najemnikami zebrać się w grupę i wyruszyć przeciwko złu, na górniczą dolinę.
-Zgadzam się z mistrzem- powiedział po chwili ciszy Lord Andre
-Ja również na to przystanę- dołączył Ingmar
Wszyscy nagle spojrzeli się z nadzieją na Lorda Hagena, ten stał przez chwilę nie wypowiadając żadnego słowa. W końcu przemówił.
-Jak widać nie mamy innego wyboru. Zbierzemy się w Khorinis. Ingmarze z samego rana biegnij do najemników i przekaż im list który za chwilę napisze. Mistrzu, jeżeli łaska, zbierz magów i nowicjuszy do Khorinis, Lordzie Andre przygotuj Palladynów i rycerzy. Niech wszyscy staną na tym dziedzińcu za dwa dni, jak najwcześniej. Zaczyna się wojna...
Ciąg dalszy nastąpi (jeśli chcecie oczywiście)
Czasami źle zbudowane zdania, ale gramatyki sie nie czepiam, bo sam nie ejstem z niej orłem Co do treści to ok, tylko mogłeś to pisać nieco innym językiem, w koncu to paladyni - wielcy wyznawcy innosa. No i to sciecie glowy przez Hagena ;/ to akurat malo prawdopodobne, chodzi mi o dokonanie tego czynu przez paladyna
Słowem:
tresc: 7/10
reszta (gramatyka): nie oceniam
Czyta się dobrze,fabuła wciąga,troche błedów ort. i jezykowych ale mnie to nie przeszkadza .Jak w poście wyżej,tez mnie dziwi zachowanie Hagena dla mnie to on zawsze byl spokojny
Ocena 8/10 (na zachęte)
P.S. czekam na nastepną cześc
Pozdro
mhm... nie chcę cię zniechęcać ale opowiadanie mocno średnie
Hagen sciął palladynowi głowę? i to temu co popłyną na kontynent? xD Po za tym nawet jak byśmy szybko wrócili zostawili palladyna i ten by siedział w zbroi to byśmy mu nie ucieli głowy, nie wiem czy zauwarzyliście ale palladyni mieli na barkach takie cuś co by blokowało ucięcie głowy...
fabuła tez jest mocno średnia, wiele błędów al na zachętę dam ci 6/10
Pozdro
QUOTE(MasterOfTheMoon @ 02-02-2007, 17:40)
Po 1, Hagen nie był takim "hamem" i nie używał takiego słownictwa, oraz nie zorbił by czegoś takeigo innemu członkowi zakonu... Wielki, ale to drastyczny błąd.
QUOTE
Opowiadanie niestety średnie.Fabuła była nawet ok,ale zachowanie Hagena???????? Widziałeś kiedyś żeby paladyn zamordował paladyna? (no fakt w grze bywały takie bugi ) ale naprawde takie zachowanie nie przystoi paladynowi.Druga sprawa to słownictwo Hagena-wybacz,ale według tego opowiadania Hagen to człowiek z marginesu społecznego.
Kolejna sprawa to poselstwo Ingmara.Z Gothic'a II wiemy,że Ingmar i najemnicy nienawidzili się.Prawdopodobnie jeśli by go zobaczyli-rzuciliby się na niego.
Szata ognia też coś ci nie wyszła ,tak samo z tym wejściem Pyrokara.
Opowiadanie-nie zabardzo
Ocena to:4/10