Rzyg kulturalny
Odniosłem wrażenie że opowiadanie o Kruku nie przypadło wam zbytnio do gustu ( przynajmniej większości ) wymyśliłem zupełnie nowe na inny temat z poprawionym stylem i opisami i tak mi się wydaje że bardziej ciekawe oto próbka tego tekstu :
Rhobar III
WSTĘP
Królestwo Myrthany – państwo rozdarte wojnami, na skraju upadku. Największy wróg - orkowie są bliscy zwycięstwa. Król – Rhobar II nie ma już sił na wojny. Umiera. Leży na łożu śmierci i czeka. Magowie - lekarze oceniają, że ma góra godzinę życia. Do sypialni w której przebywał władca wszedł ktoś jeszcze. Nosił na sobie bogato zdobiony strój w kolorze godnym tylko króla – purpurowy. Na prawej ręce miał pierścień książęcy. Włosy czarne, twarz młoda i skrywająca coś tajemniczego, oczy błękitne. Podszedł do umierającego. Ten spojrzał na niego i ozwał się:
- Rhobarze, mój synu, jak dobrze cię widzieć. Jak pewnie wiesz ty nie długo obejmiesz tron.
- Nie mów tak ojcze, masz jeszcze dużo czasu.
- Ach… ja wiem ile mi go zostało. Przed śmiercią powiem ci jedno: będziesz wyjątkowym królem ja to czuję i twoja matka to czuła jeszcze przed twoimi narodzinami.
- Tak ojcze będę taki na pewno.
- Musisz odbudować państwo i… i pokonać orków – tu złapał go za rękaw – masz moje błogosławieństwo, moje i Innosa. Żegnaj.
- Król odszedł – ogłosił ludowi książe chwilę później– z jego woli obejmę tron Myrthany.
Spojrzał raz jeszcze na swego ojca i z szyderczym uśmiechem powiedział:
- Będę wyjątkowym królem, nawet nie wiesz jak bardzo.
Koronacja odbyła się kilka dni później. Nowy Król, zgodnie z tradycją modlił się w świątyni Innosa całą noc aż do koronacji odziany w… worek po ziemniakach. Dopiero przed samą koronacją ubierał się w królewską purpurę. Naczelny mag dworu szedł do Kościoła przez dziedziniec świątynny pomiędzy dwoma rzędami paladynów w rękach trzymając poduszkę na której znajdowały się insygnia koronacyjne: korona, berło, złote jabłko i pierścień królewski. W środku budynku przed posągiem boga klęczał następca tronu. Mag namaszczał go świętym olejem, wkładał mu na głowę koronę, na prawą rękę wkładał pierścień królewski i dawał berło natomiast do lewej wręczał mu jabłko. Następnie „Świerzy” król wychodził ze świątyni, pozdrawiał poddanych i na czele oddziału rycerzy szedł do pałacu. Tam wyprawiał ucztę dla najważniejszych osób w państwie która trwała do rana.
Następnego dnia gdy Rhobar III rozmyślał na tronie, podeszła do niego postać w czarnej szacie. Był to mężczyzna o podeszłym wieku z siwymi włosami i trupio bladą twarzą.
- Niech mrok Beliara ogarnie ten świat – powiedział król do przybysza – witaj Xardasie.
- Witam wasza królewska mość.
- Czy wszystko idzie zgodnie z planem ?
- Tak, już tutaj płyną.
- Więc musimy im zgotować odpowiednie powitanie.
I jak, podoba się ?
troche mroczna wizja dalszych losów Myrthany no ale dobra. Ja osobiście jestem zwolennikiem Innosa i wolałbym rzeby Bezimienny wybraniec objął tron i żył długo i szczęśliwie ale żeby nie odbiegać zbytnio od tematu to coś o twoim opowiadaniu :
Jest całkiem niezłe ale troche krótkie i miałbym ochote na dalszy ciąg tej wizji myrthany pod władzą Beliara.
I nie pojąłem wątku o tym worku po kartoflach nie wiem o co chodziło
Hehe, naszczęście krótkie, bo bym teraz tego nie przeczytał i nie ocenił. Mam nadzieję, że przyszłe będą dłuższe. Jedyne błędy jakie wykryłem, to brak przecinków. Aaa, jeszcze ten błąd:
Opowiadanie nawet mi się spodobało, w porównaniu do poprzedniego było lepsze. Fabułe troche zmieniłeś w porównaniu do Gothica, ale to nawet dobrze. Miałeś pare błędów ortograficznych. Zauważyłem też, że to opowiadanie zostało napisane jak sprawozdanie-miałeś zdania typu "król umarł, nowy król poszedł sie modlić". Jak dla mnie było w tym za mało emocji. Poza tym jest zdecydowanie za rótkie- trudno ocenić po takim kawałku. Moja nota- 8/10
Ktoś przy poprzednim opowiadaniu napisał mi że to dobra bajka dla dzieci bo w nim dobro zawsze wygrywa. To opowiadanie będzie trochę inne.
A, jeśli chodzi o worek po kartoflach to byl znak uniżenia wobec bogów że nawet król jest w porównaniu do nich nędznym robakiem wartym tyle co żebrak.
Opowiadanie bardzo mi się podba... panuje w nim fajny mroczny klimat a wszystko spowija aura tajemniczości.... Język którym piszesz jest bardzo dobry... nie stety pojawiły się pewne literówki... I nie podobał mi się jeszcze ten fragment:
Skoro Se.ba się wypowiedział pozytywnie to musiałem to przeczytać A więc moim zdaniem jest to bardzo ciekawa historia. Podoba mi się i sam wątek wciąga. Mroczno i tajemniczo Tak może być Niestety jest za krótkie chociaż to wstęp. Moja ocena to identyczna aniżeli Se.by 9\10. Postaraj się tak aby następna część była naprawde nie krótka. Błędów nie dopatrzyłem się (oprócz tych wyżej wymienionych przez moich poprzedników). Powodzenia. Pozdro Allllllll
UWAGA WYDŁUŻYŁEM PIERWSZY ROZDZIAŁ
ROZDZIAŁ I – Na morzu
Gdzieś pomiędzy archipelagami Królestwa Myrthany płynął niewielki statek. Nie był to taki, normalny statek, choćby ze względu na załogę: dwóch magów, dziwnie wytatuowany mężczyzna, kowal, czterech wojowników z których jeden był kapitanem oraz dwóch w strojach obywateli. Jeden z nich opierał się na burcie statku. Twarz mówiła, że był bardzo dobrym żołnierzem, miał krótkie, czarne włosy, był bardzo umięśniony i wysoki. Do tego obrazu żołnierza jednak coś nie pasowało: dlaczego miał na sobie zbroję najemnika – pancerz należący do skazańców z Kolonii Karnej którzy przyłączyli się do Nowego Obozu, czyżby miał coś na sumieniu ?
- Generale, nie długo dopłyniemy na miejsce – zameldował mu inny najemnik, czarnoskóry trochę niższy także z czarnymi włosami. On również wyglądał na żołnierza, czyżby i jemu coś leżało na sumieniu?
- Gorn, ile razy mam ci powtarzać żebyś mówił do mnie po imieniu.
- Wiem Lee, ale po rozmowie z królem sądzę, że znów będziesz generałem – uśmiechnął się i odszedł.
Z kajuty kapitana wyszedł człowiek cherlawy i chudy nie reprezentujący sobą nic nadzwyczajnego. Nie miał na sobie zbroi. Jednak nie ocenia się książki po okładce, na to co on zrobił nie wielu w pojedynkę miało by odwagę, choćby wygnanie arcyksięcia demonów – Śniącego. Podszedł do kapitana.
- Torlof, daleko jeszcze ? – zapytał
- Sądzę że o zachodzie słońca dopłyniemy – powiedział głosem znawcy kapitan.
Tymczasem na drugim końcu pokładu stało się coś dziwnego: podczas rozmowy magów i wytatuowanego mężczyzny ten zemdlał.
- Szybko, chodźcie tu wszyscy – zawołał młody mag ognia – Lester zemdlał !
Załoga szybko zebrała się nad omdlałym.
- Dajcie wody, szybko! – zawołał drugi mag.
Chwilę potem przybiegł z kubłem wody kowal imieniem Bennet i chlusną nią na Lestera, który natychmiast się ocknął.
- Co ci się stało ? – zapytał mag wody.
- Nie widać, zemdlałem.
- Ale dlaczego ?
- Głowa zaczęła mnie boleć jakby miała wybuchnąć… coś się szykuje, coś wielkiego i złego. Czegoś takiego nie czułem nawet na Dworze Irthorat… muszę się położyć.
Lee z Gornem zanieśli Lestera do łóżka natomiast załoga wróciła do swych zajęć.
- Ziemia !!! – zawołał kapitan kilka godzin później – dopłynęliśmy do stolicy.
- Zaraz przyjdę – powiedział Bezimienny – muszę się przygotować.
Powrócił do swej kajuty gdzie z kufra wyjął: Ciężki Pancerz Paladyna, Kuszę Łowcy Smoków i Szpon Beliara – pamiątkę po walce z Krukiem. „Nie wiadomo kiedy to może się przydać” – pomyślał i wrócił na pokład. Stolica była coraz bliżej, masyw szarego miasta coraz bardziej się powiększał tak samo jak ból Lestera. Gorn i Lee pomyśleli o tej samej rzeczy: „Coś jest nie tak, stolica tętniła życiem najbardziej pod wieczór, a tu żadnej osoby nie ma”.
No no, podoba mi się ten rozdział
Ale za krótki! Stanowczo! Najbardziej spodobały mi się opisy..
Może dopisz do tego rozdziału jeszcze trochę co? Tak naprawdę nie jest za dużo co komentować.. czekam na dalszą część
Dalsza część również bardzo dobra ale niestety n ie było w niej tego mrocznego klimatu co w poprzedniej części... rozumiem że to dlatego że tyczy sie ona wydażeń na statku ale gdybys napisał troche więcej napewno mógłbys wprowadzić choć troche tego nastroju.... Tak dalej a stworzysz świetne opowiadanie
Ehhh krótkie, ale dobre, nawet bardzo dobre. juz opowieść o Kruku była dośc dobra. Ale to jest dużo lepsze. Szkoda że takie króciutkie te części, no ale cush mówi się trudno. licze, że następna część bedzie dłuzsza. Fajowy klimat i ogólnie nie ma się do czego przyczepić. Ocena 9/10 (za objętość)
ROZDZIAŁ 2 – Król
Statek przybił do brzegu. Załoga zeszła na ląd i ruszyła w stronę pałacu. Ulice były mroczne i puste. Gdzie niegdzie w domach można było usłyszeć ludzkie jęki. Niebo było pochmurne. Pałac był położony na uboczu miasta, wielki, wydawało się, że zawadzał o chmury. W takiej atmosferze zamek wydawał się siedzibą zła. Gdy podeszli do wejścia zatrzymało ich dwóch strażników. Nie byli to paladyni. W czarnych zbrojach z twarzami zasłoniętymi zupełnie przez Chełmy o posturach jakby goryli.
- Stać! Czego chcecie od króla?! – zapytał groźnym i głębokim głosem jeden z nich.
- Przyszliśmy omówić z nim pewną sprawę – odpowiedział Bezimienny.
Strażnik wyglądał jakby chciał rzucić się na nich ale w jednej chwili opanował się. Zatrzymało go coś w wyglądzie Wybrańca. Wydawało się, że jego wzrok padł na klingę miecza.
- Możecie wejść – powiedział szorstko.
Wrota się przed nimi otwarły bez niczyjej pomocy. W środku panował półmrok. Szli korytarzami a odgłosy ich butów odbijały się echem po pałacu. Po drodze spotykali zakapturzonych ludzi którzy wyglądali jakby sunęli w powietrzu. W końcu weszli do Sali tronowej. Twarz króla również skrywał cień.
- Wasza Wysokość – zaczął Lee zbliżając się do tronu – muszę omówić sprawę wtrącenia mnie do kolonii.
Król wstał z tronu i zbliżył się do byłego generała. Wszyscy obecni zdziwili się widokiem młodej twarzy władcy tylko Lee wyglądał inaczej. Był wściekły.
- To ty… to ty kazałeś mnie wtrącić do kolonii – wyciągnął swój miecz z zamiarem skrócenia monarchy o głowę lecz Gorn złapał go uniemożliwiając mu jego zamiar – dlaczego kazałeś mnie tam wtrącić ? – zapytał próbując się wyrwać Gornowi.
- Ot tak, dla zabawy, taki mały książęcy wybryk. – zaśmiał się król – O przepraszam, nie przedstawiłem się. Jestem Rhobar III, syn Rhobara II.
Bezimienny poczuł, że jego miecz zaczął lekko drgać. Gdy król podszedł do niego broń oszalała.
- Do mnie – rzekł monarcha.
Szpon Beliara wysunął się z pochwy i powędrował do władcy który wrócił na tron.
Wybraniec chciał już się spytać co się stało gdy odpowiedź nadeszła sama.
- Szpon Beliara to sługa zła i jeśli go zło przyzwie bez wahania za nim pójdzie – powiedział osoba która wyszła z za tronu monarchy. Tylko Bezimienny i Vatras wiedzieli kim ona jest.
Był to Xardas. – A w ogóle dzięki, że przybyliście. Teraz już mamy wszystkie potrzebne nam składniki.
- Co, składniki, a do czego one? – spytał Bezimienny
- Do przyzwania Beliara – odpowiedział król.
- Poprzez Wrota Światów – dokończył nekromanta
- Wrota Światów ? – zapytał Lee
- To mistyczne przejście – odpowiedział mu Vatras - przejście pomiędzy światem bogów i naszym. Lecz to bardzo skomplikowany proces zwłaszcza w przypadku Beliara.
- Tak to prawda – powiedział Czarny mag – potrzeba nam bardzo dużej czarnej energii magicznej. To załatwią kamienie ogniskujące w które wtopimy bryłki czarnej rudy, wy nam dostarczyliście ostatnią. Czarna ruda bowiem ma właściwości przetwarzania białej magii na czarną a kamienie zdobyliśmy porywając Magów wody. Potrzeba nam również Wybrańca bogów oraz broni stworzonej przez boga którego chcemy przyzwać, oraz zaklęcia które uaktywni cały proces.
- I myślisz, że my na to pozwolimy – zaśmiał się Bezimienny – Innos z Adanosem też na to nie pozwolą. DO ATAKU !!!
Wszyscy rzucili się na monarchę i Xardasa lecz ten spokojnie rzekł:
- Korzeń.
Na nacierających posypały się z za tronu zaklęcia powodujące zatrzymanie przeciwnika poprzez obrośnięcie go korzeniami także chwilę po tym załoga walczyła z roślinami
- Myślisz, że bóg ciemności siedział bezczynnie – odpowiedział Bezimiennemu nekromanta – podstępem zwabił swych braci i uwięził ich.
- Nie wieżę ci !!! – krzyknął z wściekłości Wybraniec
- Nie musisz – rzekł Xardas – Sen.
Wkrótce przez zaklęcie załoga usnęła.
Super opowiadanie, nigdy wcześniej nie czytałem czegoś tak wciągającego, czytając to opowiadanie czułem jakbym tam był. Jak dla mnie jest to jedno z najlepszych opowiadań na tym forum. Pojawiły się drobne błędy, moja ocena 9,5/10. Czekam na CD.
Rozdział 2 jest tak samo dobry jak poprzednie. Podobnie jak wcześniej, w opowiadaniu jest bardzo mroczny klimat. Nie zauważyłem jakichś rażących błędów. Piszesz prostym, zrozumiałym językiem. Masz bardzo bogate słownictwo, dzięki czemu uniknąłeś powtórzeń. Twoje dzieło jest bardzo wciągające. Opisy jak dla mnie fajne. Czekam na c.d.
Moja nota- 9.5/10
ROZDZIAŁ III – Wrota Światów
Bezimienny obudził się. Zobaczył, iż nie są już w Sali Tronowej. Było to pomieszczenie drewniane światła było więcej, poczuł także lekkie unoszenie i opadanie. Zrozumiał, że są na statku. Spróbował się podnieść lecz byli skuci łańcuchami. Dopiero po chwili ujrzał postać w czarnej szacie siedzącą obok.
- Widzę, że się obudziłeś. To dobrze. – powiedział Xardas
- Gdzie płyniemy ? – zapytał ze złością.
- Do wrót.
- A te gdzie są.
- W czwartej Świątyni Beliara. Pozornie była uważana za najmniej ważną dlatego gdy ruszyła ekspedycja paladynów mająca na celu zniszczenie ich wszystkich tę zostawiła na koniec. Oczywiście gdy dwie zostały zniszczone ta przeniosła się w sam środek terytoria orków.
Bezimienny spojrzał przez okno. Ujrzał statki orkowe otaczające ich.
- Ale się wpakowaliście – zadrwił – zaraz was rozgromią.
- Orkowie też wyznają Beliara. Współpracują z nami. Twoi kompani nie są nam potrzebni, ale dostąpią zaszczytu zobaczenia tryumfu Pana Ciemności.
Wkrótce dopłynęli do wyspy na której znajdowała się świątynia. Wyspa była zupełnie pozbawiona roślin i zwierząt. Natomiast sama świątynia wznosiła się dumnie ku zachmurzonemu niebu. Była wyższa niż pałac królewski. Gdy przybili do brzegu ujrzeli dwa zastępy Poszukiwaczy którzy wyszli by „ przywitać” przybyłych. Kiedy już zeszli ze statku każdy z Poszukiwaczy kłaniał się przed królem i nekromantą. Ze statku jeszcze zeszło paru strażników w czarnych zbrojach by pilnować zakutej w kajdany załogi. Wewnątrz budowli panował niemalże kompletny mrok. Cokolwiek zobaczyć można było dzięki gdzieniegdzie pojawiającym się pochodnią. Szli korytarzem dość krótkim aż weszli do ogromnej Sali. Na jej końcu były ogromne wrota w kształcie koła. W połowie drogi do nich stało coś w rodzaju piedestału z pięcioma otworami. Xardas podszedł do niego i w każdy otwór wsunął kamień ogniskujący z w topioną w niego czarną rudą. Nakazał potem jednemu ze strażników by odłączył od reszty Wybrańca i przyprowadził go pod piedestał. Gdy ten to zrobił Nekromanta odezwał się do Bezimiennego:
- Masz położyć rękę na znaku – i wskazał rysunek w kształcie wrót.
- A co jeśli tego nie zrobię ? – zapytał Wybraniec
- To zostaniesz zmuszony – tu zwrócił się do strażnika – połóż jego dłoń.
Strażnik posłusznie wykonał rozkaz. Bezimienny poczuł, że nie może już oderwać ręki. Tymczasem Xardas rozpoczął czytać formułę. Słów nie dało się wyłapać, były zbyt niezrozumiałe. Gdy już skończył kamienie zalśniły i od piedestału w stronę wrót po posadzce pomknęła linia która pomknęła do wrót.
- Idź i włóż w szczelinę Szpon – Czarny mag zwrócił się do króla.
Ten podszedł do wrót i obiema rękami wepchnął w szczelinę miecz. Nie zdążył nawet od nich odejść. Gdy trochę się rozsunęły wionął na niego piekielny wiatr. Natychmiast spopielił jego ciało pozostawiając tylko szkielet trzymający broń.
- Był tylko narzędziem – powiedział drwiąco Xardas – nie był do niczego potrzebny.
Po chwili czekania z za wrót wyłoniła się pierwsza postać. Był to Kruk. Podszedł do szkieletu i wziął od niego miecz. Kościotrup rozsypał się w drobny pył. Za Krukiem wyszły zastępy Poszukiwaczy. Po nich wyłoniły się demony, za którymi wyszedł Śniący. Po nim pojawiły się smoki bez swego przywódcy. Jego moc przejął Xardas. W końcu pojawił się sam Beliar. Wysoki, w czarnej pelerynie. Jego twarz wyglądała jak najgorszy koszmar. Miał wielkie kły oraz rogi. Oczy czarne oraz ogromne. Twarz miał zielonkawą.
Do Bezimiennego podszedł Kruk.
- O rodzaju twoich mąk zdecyduje sam Beliar, tymczasem… - ogłuszył Szponem Wybrańca
No przyznam że opowiadanie z każdym rozdziałem robi się ciekawsze... Nie będe już oceniał i wypisywał zalet bo wszystkie wymieniłem wyżej błędów jako takich nie zauważyłem. Ciekaw jestem co będzie dalej. Co się stanie z Beziem i ekipą... Czekam na ciąg dalszy.
Przeczytałem opowiadanko i powiem, ze mi się podobało
Akcja fajna ciekawie opisana i coś sie tam przynajmiej dzieje. Fabuła tez dobra i ciekawie opisana Każdy rozdział jest coraz lepszy i bardziej ciekawy.
Troche krótkie są te rozdziały ale i tak jest dobrze.
Pozdro
Nom mi też sie podobało Oto ocena :
Zalety
[+]Bardzo dobre opisy
[+]Klimat...taki mroczny
[+]Akcja i Fabuła
[+]nie za długie,nie za krótkie
Wady
Brak
No no..ocena 10/10
Pozdrawiam i czekam na kontynuację
ROZDZIAŁ IV – Jedyna iskierka nadziei.
Bezimienny obudził się w dziwnym miejscu. Był za jakąś dziwną barierą na wysepce na środku jeziora lawy. Do brzegu prowadziła ścieżka zrobiona ze skał które były w odstępach mniej więcej 50 centymetrów. Oprócz jego i załogi były tam jeszcze dwie osoby, a raczej dwa olbrzymy oraz Magowie Wody. Pierwszy z olbrzymów był zakuty w najwspanialszą zbroję jaką można sobie wymarzyć, drugi z nich był okuty w zbroję z lodu. Nie było wątpliwości ten pierwszy był Innosem a drugi Adanosem. Siedzieli bezradni zakuci w kajdany, natomiast reszta więźniów była bez kajdan. Magowie Wody myśleli jak zniszczyć tę barierę tymczasem Adanos powiedział:
- Nie uda wam się jej zniszczyć, jest tworem zła i tylko zło może ją opuścić.
- Mylisz się bracie jest jeszcze miecz – rzekł do niego Innos.
- Tak ale tylko bogowie mogą go użyć.
- Wybraniec także. – odpowiedział wskazując na Bezimiennego. – Pamięć ci szwankuje bracie.
Wybraniec zdziwiony spojrzał na boga.
- Ja, przecież ten miecz jest zbyt wielki.
- Potrafi również się dostosować do rozmiarów władającego nim. – odpowiedział bóg sprawiedliwości.
- To specjalny miecz – powiedział Adanos – potrafi zniszczyć wszystko i każdego, nawet bogów. A zwie się: Gniew Niebios. W swej naiwności Beliar nie zauważył jaki miecz ma Innos także jest jeszcze iskierka nadziei. Więc podejdź do niego i dotknij miecza.
Wybraniec zrobił to co nakazał mu bóg mądrości. Gdy tylko dotknął broni ta zmniejszyła się tak by mógł ją unieść. Ostrze miecza było proste, natomiast przy klindze wygrawerowane były wizerunki trzech bogów. Bezimienny uniósł go stwierdzając przy tym iż jest lekki jak piórko. Podszedł do bariery i przejechał po niej mieczem. Ta natychmiast opadła.
- Więc teraz uwolnię was – zwrócił się do bogów.
- Nie, zostaw kajdany w spokoju – powiedział Adanos – gdy zostaną zniszczone Beliar to poczuje i natychmiast tu przybędzie. Musisz sam stawić mu czoła.
- Skoro tak mówisz – odpowiedział bogu i odszedł.
Droga poprzez jezioro była bardzo niebezpieczna. Nie dość, że można było łatwo się poślizgnąć to co jakiś czas z lawy wyłaniały się bąble które „pękając” mogły trafić Bezimiennego. Na szczęście dla niego podróż przebył bezpiecznie. Na nieszczęście dla niego po chwili natknął się na Kruka.
- Wybierasz się gdzieś ? - zapytał drwiąco.
- Mam sprawę do omówienia z twoim panem – odpowiedział mu i niestety niezdarnie zadrapał go mieczem. Lecz i to wystarczyło by rozsypał się w drobny pył.
Wybraniec szedł tak jeszcze kilka minut po drodze zabijając kilka demonów gdy zobaczył „rozmawiających” ze sobą Xardasa i Śniącego jeśli w ogóle można to było nazwać rozmową. Stali naprzeciw siebie i patrzyli sobie w oczy. Najwyraźniej rozmawiali ze sobą telepatycznie.
Bezimienny podkradł się do Śniącego od tyłu i wbił w niego Gniew Niebios. Nekromanta bardzo zaskoczony nagłym spopieleniem rozmówcy nie potrafił się przeciwstawić się Wybrańcowi który szybko podstawił mu miecz pod gardło.
- Gadaj, gdzie jest Beliar ? – zapytał groźnie.
- I na co ci się to przyda i tak nie pokonasz boga ciemności.
- Gadaj !!!
- Dobra jest w Sali Wrót Światów.
Bezimienny jednak poderżnął mu gardło. Poszedł dalej poprzez otchłań aż doszedł do Wrót. „To za łatwo idzie” pomyślał. Przekroczył wrota i zobaczył naprzeciw siebie odwróconego tyłem Beliara. Zakradł się do niego. Zamachnął się by wbić mu w prawą nogę miecz gdy stało się coś nadzwyczajnego: w jednej sekundzie na nodze boga otworzyło się oko i wysunęła się macka która na wylot przebiła Bezimiennego i uniosła go przed oblicze bestii.
- Myślałeś głupi człowieczku, że nie spodziewałem się ataku. Wiedziałem, że Innos zabrał ze sobą Gniew Niebios, wiedziałem, że przekaże go tobie gdy tylko się ockniesz, pozostało mi tylko czekać aż się pojawisz i zaatakować. Jak zauważyłeś udało mi się. Lecz twoją męką będzie to, że będziesz oglądał śmierć twych kompanów. Musimy już iść – powiedział drwiąco – kąpiel jest już gotowa.
Beliar podniósł z ziemi miecz który natychmiast powrócił do swoich poprzednich rozmiarów i ruszył w stronę jeziora lawy. Bezimienny nie wiedział o jaką kąpiel chodzi chciał tylko się pozbyć tego straszliwego bólu. Wkrótce jednak dowiedział się o co chodzi z kąpielą. Gdy doszli zobaczył swoich towarzyszy wiszących nad jeziorem opuszczanych powoli w dół. Beliar podszedł natomiast do swych braci którzy zrozumieli, że to koniec.
- Żegnajcie – powiedział szyderczo Beliar i przebił ich mieczem – a teraz popatrzmy na małe widowisko – i zwrócił swój wzrok na wiszących. Centymetr po centymetrze byli zanużani w lawie wrzeszcząc z bólu. Dla boga krzyki były wspaniałym śpiewem lecz dla Wybrańca straszliwym cierpieniem. Gdy już utonęli Bezimienny skonał. Armia ciemności podbiła świat który pochłonął mrok Beliara. Na zawsze.
KONIEC
Popłakałem się, że to już konieć takiej dobrej powieści No ale całość rzeczywiście Ci się udała. Chyba powinieneś to opublikować Wprawiło mnie w zadumę to zakończenie, ale sam zapowiadałeś, że nie będzie happy endu. Troche smutna wizja końca "dobrego" świata. Co do ostatniej części miałeś parę literówek i nie stawiałeś czasami przecinków, ale ogólnie dobrze. Trochę nie pasowało mi to "50 cm" mogłeś zastąpić to czymś innym.
Ogólna nota- 9/10
to jest jedno z pierwszych opowiadań które zakończyło się Fatalnie i to właśnie jest w tym dobre uważam że 9/10 to wystarczająca ocena , nie będe pokazywał ci błedów chociaż kilka było. (Wy piszecie opowiadania a ja książkę mam 12 rozdz. i myśle że pod koniec wakacji skończe ) napisz jeszcze kilka szkoda tylko że Xardas zginął
No opowiadanie jest super... Szkoda tylko, że w ostatnim rozdziale akcja tak szybko brnie do przodu, ale jest to do zaakceptowania. Podobało mi się to, że po raz pierwszy opowiadanie zakończyło się absolutnym zwycięstwem zła.
Ocena za całość: -10/10 za nie liczne błędy
LoL zapomnialem całkiem o tym opowiadaniu. to był mój bład. Przeczytałem odrazu wsyzstkie pozostałe rozdziały i jest abrdzo dobrze. opowiadanie naprawde świetne, szkoda tylko, że tak się skończyło.(tak szybko)
Ogólnie jest fajnie. ocena 9/10 i czekamy na kolejne opowiadania Twojej ręki.
Opowiadanie jest dobre, a nwet moge powiedziec, ze bardzo dobre. Głównym plusem jest to, ze nie ma sielankowego konca typu: bezimienny zwyciaza wszystko i wszystkich i zyli dlugo i sczesliwie bla bla bla... Nie! Ty postanowiles, ze opowiadanie zakonczy sie tyumfem chaosu i zniszczenia nad pokojem i zyciem i to jest w tym wszystkim najlepsze. Fabula jest fajna i przyjemnie sie czyta (pmysl miales bardzo dobry), jednak mogles sie skupic tez bardziej na opisie otocznia oraz toczonych walk (mala rada naprzyszlosc: nie boj sie popuscic wodz fantazji i pozwol sie wyszalec swojej wyobrazni); gdybys to zrobil toje opowiadanie bylo by o wiele dluzsze, a przy tym jeszcze wiele moglo by zyskac. Ok, pora na konkrety. Moja Ocena to 9/10
Pozdrawiam... i czekam na inne twoje opowiadania
Hejże hej!!
Opowiadanie dobre, ale nie bardzo dobre. Spodziewałem się po tych notach czegoś lepszego. Ciekawa historia, tylko mało opisów, zbyt mało. Tylko dialogi, opisy walk kiepskie. Nic kompletnie nie wytłumaczone. Nie opisane zdobycie miasta przez zło, opis więzienia bogów kiepski, pokonanie bezimiennego przez Beliara też pozostawie wiele do życzenia.
Plusem jest zaskakujące zaskoczenie
Nota 7,5-8/10 może wydaje się co to mało, ale dla mnie to nie jest doskonałe.
NaRka