ďťż
Indeks Rzyg kulturalnyObrona Khorinis (misja W Czasie) Wyslalem komandosów do Khorinis...Podróż W Czasie To moje pierwsze opo na tym forumProblem Z Resetowaniem Telefonu W Czasie Rozmowy Nokia 2760Zawieszanie Się Kamery W Czasie DialoguDzieci Księżyca"Dziecię Ognia"Risen Vs Gothic 3NOKIA 3310 nie moĹźna odblokować klawiszy po zmianie softuKolekcja Tapet (240x320)Ustawianie Wyglądu
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nela2809.opx.pl
  •  

    Rzyg kulturalny

    Był sobie chłopak piękny i młody,
    co siadał często nad brzegiem wody
    i wiersze pisał o wzorach Vietea.
    Zaiste wielki był to poeta.
    Dzieła Picassa malował sprayem
    o kwantach myśląc. Jego weselem
    było marzenie o rezystorze,
    co wszystko umie, co wszystko może.
    Kiedyś wieczorem, przy kawy dzbanku,
    rzekł sam do siebie:
    – Słuchaj mopanku,
    czyś ty nie myślał już kiedyś o tem,
    by swą niewiedzę wyplenić młotem?
    Zbiega w garażu czarne czeluści
    – Niech Pan Bóg grzechy moje odpuści –
    szepce pod nosem, nikt nie usłyszy.
    Wtem, w tej okropnej, złowieszczej ciszy
    Słychać zgrzytanie jakby łańcucha,
    chłopak stropiony przystaje, słucha.
    Nagle zza beczki wygląda mara,
    trochę przygłucha i całkiem stara.
    Rzecze do niego te oto słowa:
    – Niech w twej pamięci zostanie mowa,
    którą wygłoszę – powiada zjawa.
    –Byłam szlachcianką. Ta rana krwawa,
    którą tu widzisz, jest po sztylecie,
    którym me serce przebiło dziecię
    ze mnie zrodzone. Przebiegła żmija!
    Lecz to, co mówię z celem się mija.
    O wiedzy miałam ci mówić przecież.
    – A zamiast tego wciąż głupstwa pleciesz!
    – Ja głupstwa plotę? – złości się mara.
    – Jesteś paskudna! I taka stara…
    Co ty o wiedzy powiedzieć możesz?
    Jesteś tak głupia jak zboża korzec!
    – Jam bohaterką historii była,
    o której cała gawiedź mówiła!
    O mnie napisał sam Gall Anonim,
    lecz zniszczył zapis. Słyszałeś o nim?
    – O tym zapisie? Nigdy, ni słowa.
    Wciąż ci nie wierzę. Próżna twa mowa.
    – Tyś nie poeta! Tyś zwykły gbur,
    a wokół serca masz gruby mur,
    co nie pozwala ci na odkrycia,
    jest w tobie tylko wola przeżycia!
    Tyś niewolnikiem głupich schematów!
    – Tyś rodzicielką jest własnych katów!
    Ja racjonalnie po prostu myślę.
    Napiszę dzieło i w świat je wyślę.
    Będzie traktować o rezystorach,
    o kwantach, dżulach. Nie o potworach,
    smokach, księżniczkach, czy innych bajkach.
    To tematyka dobra dla grajka,
    co przez świat idzie i pieśni śpiewa.
    – Gdy cię tak słucham, krew mnie zalewa.
    Ten zwykły grajek, który cię śmieszy,
    więcej on ludzi prostych pocieszy,
    niż ten filozof, co miny stroi
    i teoryje zawiłe kroi
    na miarę dla tych, co mu zapłacą.
    Lepszy on od tych, co życie tracą
    na czczym myśleniu, co ich wyniszcza.
    Przez takich jak ty, zobaczysz zgliszcza
    cywilizacji, która zuchwała
    miast słuchać starszych, do przodu gnała.
    Niepomna przestróg, znaków zakazu,
    nie obejrzała się ani razu
    na pokolenia, co przed nią były
    i przez niewiedzę ziemię skrwawiły.
    – Wszak o historii uczę się w szkole:
    jak naród polski popadł w niewolę,
    o Jagiellonach, Piastach, rycerzach,
    o dawanych bitwach, wodzach, żołnierzach.
    Znam dat bez liku, statystyk wiele…
    – Pomówmy teraz jak przyjaciele.
    Układ jest prosty, tylko posłuchaj:
    Od lat już wielu ja szukam zucha,
    który niepomny na to, żem zjawa,
    spisze, co powiem, bo to ciekawa
    jest historyja mojego domu.
    Wspomnę ci tylko, tak po kryjomu,
    że ten, co spisze me dzieje dawne,
    będzie mieć willę, nazwisko sławne
    i szczęścia tyle, że każdy powie,
    że to jedyny szczęśliwy człowiek,
    jakiego ziemia nędzna wydała.
    I co ty powiesz? – zjawa zadrżała.
    Chłopak popatrzył przeciągle na nią.
    „Czy była kiedyś na zamku panią?”
    Zapytał w duchu swego sumienia.
    „A nawet jeśli, to nic nie zmienia.
    Jest tylko zjawą, marnym odbiciem,
    tego, w czym kiedyś tętniło życie,
    którego nie ma od wieków wielu.”
    Wtem ona rzecze:
    – Mój przyjacielu,
    pozwól mi mówić. Czasu cennego
    niewiele skradnę, tylko mojego
    posłuchaj głosu.
    – Cóż mogę ja rzec
    jeśli nalegasz. Już siadam na piec
    i czekam na tę historię ważną
    tylko nie długo, bo tam mnie zarżną
    moi rodzice, jeśli nie zmyję
    wszystkich tych naczyń. Urwą mi szyję!
    – Posłuchaj chłopcze i już zamilknij
    I jeszcze tylko swe oczy przymknij,
    by móc wysłuchać uważnie tego,
    co zaraz powiem. – i w lica jego
    długo spogląda. Potem otwiera
    swoje usteczka, minę przybiera
    bardzo poważną. Milczy przez chwilę.
    – Tyle to czasu, aj czasu tyle
    od kiedy szczęścia na tym padole
    ja nie zaznałam. Popatrz na pole.
    Widzisz tę wierzbę? Tę tuż przy gruszy.
    Tam był mój zamek. Dziś niech cię wzruszy
    historia dawna o grodzie, królu
    dworze i damach. Jak to wśród bólu
    cnota się rodzi i bohaterstwo,
    jak ludzi zniszczyć może oszczerstwo.
    Byłam szlachcianką.
    – To już mówiłaś.
    – Byłam przepiękna.
    – A to zmyśliłaś!
    – Naprawdę byłam jako ten kwiatek!
    – Chyba jak oset.
    – Jako bławatek!
    Tłumy pań dworskich mi zazdrościły.
    – To tylko pozór jaki tworzyły,
    bo im żal było takiej maszkary.
    Co miały mówić? Że tak jak stary
    wyglądasz chodak?
    – Mój mąż mnie kochał,
    mówił żem piękna. Z zazdrości konał,
    gdym na innego tylko spojrzała.
    – A jak twój posag? Pewnie nie mała
    Była to suma.
    – Owszem, dość spora.
    – Bał się, że straci i choć potwora
    musiał hodować, wolał niż nędzę
    trochę cierpienia i starą jędzę,
    jaką ty byłaś.
    – Spokój już daj mi!
    Nie byłam brzydka, choć czasem w stajni
    mówiono o mnie, żem jest potwora,
    lecz to z zazdrości. Ja zawsze skora
    byłam do żartów. Lubiłam tańczyć,
    śpiewać, rysować, lecz dzieci niańczyć
    nigdym nie chciała. Gdy jeszcze młoda
    byłam okrutnie, wyszła już zgoda
    od mego ojca na me zamęście.
    Cóż to za wielkie było nieszczęście,
    gdy młoda panna męża nie miała.
    O tym mówiła familia cała,
    bo to dyshonor był dla rodziny.
    Rzekł tak mój ojciec:
    „Nie pozwolimy,
    byś imię sławne naszego rodu
    sponiewierała. Trochę zachodu
    mnie kosztowało znaleźć ci męża,
    jest to człek wielki, co bez oręża
    na wroga idzie. Ma duży zamek,
    służbę, kucharki, a każdy ranek
    na łowach spędza.”
    Byłam więc rada
    i choć mówiono, że serce gada
    mój mąż ma w piersi, ja nie wierzyłam
    i tak jak głupia się tym cieszyłam,
    że starą panną już nie zostanę.
    Na mą głęboką, śmiertelną ranę!
    Jaka bezmyślna ja wtedy byłam,
    że serca jego nie zobaczyłam
    takim, jak ono naprawdę było.
    Ile zła by się nie wydarzyło,
    gdybym wiedziała tyle, co teraz.
    Sam Bóg mi świadkiem na to, żem nie raz
    gorzko płakała nad męża mego
    i moim losem.
    –Mam już dość tego!
    Wciąż zrzędzisz, płaczesz. Nigdy do końca
    nic nie opowiesz. Choćbyś się słońca
    bać nie musiała, czasu nie starczy.
    – Ozwał się ten, co ciągle warczy
    i wciąż przerywa moją historię!
    Ja już mam na to własną teorię:
    boisz się słuchać.
    – Niby dlaczego?
    – Niby dlatego, ty mój kolego,
    że prawda o nas w oczy wciąż kole.
    Czyż nie uczono cię tego w szkole,
    że nawet wielcy władcy i możni,
    by prawdy nie znać, byli ostrożni
    w kontaktach z błaznem, który, co myślał,
    mówił od razu. Takie wymyślał
    on czasem żarty, że wciąż mówiono
    o nim na dworze. Czasem robiono
    te przypuszczenia, że to nie człowiek,
    lecz istny diabeł, który, cokolwiek
    miało to znaczyć, piekłem się znudził.
    Była to plotka, lecz kto się łudził,
    że bezpodstawna, bardzo się mylił.
    Gdy on swą głowę w prawo przechylił
    I patrzył na cię z kpiącym uśmiechem,
    byłeś już pewien, że głośnym echem
    żart o twych wadach się rozprzestrzeni.
    Nie ziewaj proszę.
    – Czy coś to zmieni?
    Tak głupio gadasz, że niepodobna
    ciebie wysłuchać.
    – Pani nadobna
    słysząc twe słowa trupem by padła,
    panna nadworna pewnie by zbladła.
    Twoja bezczelność nie zna granicy!
    Jesteś niegrzeczny, jak lubieżnicy,
    których za moich czasów wieszano.
    Gdyby twą skórę raz przetrzepano,
    to byś szanował niewiasty zacne.
    – O ciebie chodzi? Zaraz tu zacznę
    ze śmiechu płakać. Ty jesteś damą?
    W takim układzie ja jestem lamą,
    co w Peru biega. Widzisz kopyta
    i sierść mą jasną? – Zębami zgrzyta
    pobladła zjawa.
    – Chcesz mnie wysłuchać?
    – Ani troszeczkę. – Za oknem dmuchać
    wiatr wnet poczyna.
    – Czemu, ach czemu?
    – Nie płacz tu maro. Nie ma problemu.
    Mogę wysłuchać tego, co powiesz,
    tylko wpierw wyjaw, jako się zowiesz.
    – Zwano mnie kiedyś Katabolitą.
    Matka ma zawsze niepospolitą
    była kobietą i takież dziecko
    posiadać chciała. Nieraz zdradziecko
    ją posądzano o magię, czary,
    rozpustne życie. Miano zamiary
    by ją na stosie spalić przykładnie.
    – Czy była wiedźmą?
    – Nikt nie odgadnie,
    ja jednak sądzę, że czary znała.
    Dar jasnowidzeń na pewno miała.
    Pewnego lata rzekła te słowa:
    „ Dziecko, twe życie okrutna zmowa
    przedwcześnie zniszczy. Nie zaznasz szczęścia
    w swym życiu wiele. Z twego zamęścia
    same kłopoty prędko wynikną.
    Łzy z twych policzków nigdy nie znikną.
    Choćbyś lat tysiąc się tułać miała,
    klątwa rzucona zawsze zadziała
    i nie pozwoli odejść w zaświaty.
    Będziesz dostawać od życia baty.
    Nawet po śmierci chwili wytchnienia
    nigdy nie zaznasz. Choć od cierpienia
    się nie uwolnisz, to od zagłady
    świat uratujesz, jeśli porady
    twojej wysłucha chłopak niegłupi,
    ponadprzeciętny. Wtedy nie złupi
    głupota ludzka osiągnięć dawnych,
    mądrości ludów, tych myśli sławnych,
    na których nasz świat wybudowano.
    Gdyby już wtedy o tym wiedziano
    jakie zniszczenia postęp uczyni…
    Lecz tylko ja wiem. Ja wiem o skrzyni,
    którą rozumem ludzkim obdarzą.
    To będzie koniec. Wtedy pokażą,
    że mądrość, honor nic już nie znaczą.
    Dopiero wtedy ludzie zobaczą,
    jak ważne były dobre maniery.
    Wyjątkiem będzie przyjaciel szczery,
    co nigdy w plecy noża nie wbije…”
    Matka przerwała, chwyta swą szyję.
    Przez okno wpadła zatruta strzała.
    „Pani nie żyje” – służba krzyczała.
    Mnie ogarnęła ogromna trwoga.
    Chciałam zrozumieć. Prosiłam Boga,
    by mi wyjawił swoje zamysły.
    Ja przecież prawie straciłam zmysły
    nad matki słowy wciąż rozmyślając.
    Choć zrozumiałam, że ciągle grając
    rolę księżniczki nie zmienię świata,
    doszłam do wniosku, że ten, kto brata
    się z ludem prostym, coś zmienić może.
    Postanowiłam, że życie złożę
    w darze dla biednych i dla ułomnych.
    Nie należałam do ludzi skromnych
    i zamiast pomóc, ciągle gadałam:
    o poświęceniu, o tym co miałam
    zamiar dokonać. Lecz na mówieniu
    skończył się zapał i miast zbawieniu
    myśli poświęcić, wciąż balowałam:
    to się upiłam, to w karty grałam.
    I zapomniałam o ideałach.
    Byłam zaborcza, bardzo zuchwała.
    Nie szanowałam moich służących.
    Ile podejrzeń bardzo krzywdzących
    ja wciąż rzucałam – zliczyć nie sposób.
    Kiedyś zebrało się kilka osób,
    by mnie nawrócić na dobrą drogę.
    Ja się zaśmiałam. Rzekłam: „Nie mogę
    być dobra, prawa, bo to jest nudne.
    Życie bez pociech jest strasznie trudne.
    Ja wolę uczty, grzechy, zabawy.”
    I tak się zaczął ten dramat krwawy,
    który sprowadził na mnie gniew boski.
    Wtedy zaczęły się moje troski…
    – Maro, już świta! Cóż mówić miałaś,
    czego mi jeszcze nie powiedziałaś?
    Czas twój na ziemi dobiega końca,
    a koniec jego ze wschodem słońca
    nastąpi równo. Chciałbym coś zmienić.
    Zdradę, lenistwo z ludzi wyplenić!
    – Pamiętaj o mnie i nie zapomnij:
    Światu potrzebni są ludzie skromni,
    Co bez splendoru i bez korzyści,
    trochę jak duchy – tak przezroczyści
    pomagać będą bliźnim na co dzień.
    To Twoja misja.
    – Czy jestem godzien
    być wysłannikiem dawnych pokoleń?
    Ja przecież nie mam żadnych zezwoleń…
    – Jakich zezwoleń? Znów głupstwa pleciesz.
    By komuś pomóc wystarczy przecież…
    I w blasku słońca pierwszych promieni
    mara wróciła do świata cieni.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzydziestkaa.pev.pl
  •