Rzyg kulturalny
Jest to narazie wstęp, następne części będą o wiele dłuższe...
Dzieje Tommy' ego CZ. 1
Nazywam się Tommy Angelo, jestem taksówkarzem w mieście rządzonym przez dwie mafie: Don’a Morello i Don’a Sallieriego. Nie obawiam się ich dlatego że nie mam z nimi na pieńku czy coś w tym stylu... Prowadzę dość spokojne i monotonne życie, pracuje zarówno nocą jak i dniem, nie mogę narzekać gdyż dostaje niezłą pensję a do tego dochodzą jeszcze napiwki.
Miasto Lost Haeven, rok 1934
Była zimna jesienna noc, ulice puste, brak klientów. Właśnie zajechałem niedaleko knajpy prowadzonej przez mojego kumpla. Skorzystałem z braku roboty i zrobiłem sobie krótką przerwę, zapaliłem papierosa i doglądałem silnika pod maską, był jeszcze ciepły gdyż przed chwilą przyjechałem. Panowała niezmierna cisza, wszystko na ulicy latało pod wpływem silnego wiatru. Napawała mnie myśl że za chwilę zza rogu krętej uliczki wyskoczą na mnie dwaj kolesie którzy będą chcieli zabrać mój dobytek ale tak się nie stało. Było zbyt cicho.
Usłyszałem pościg samochodów i pisk opon które mało nie przebiły mi bębenków, pomyślałem tylko że to miejscowi chuligani próbują swoich sił w wyścigach ulicznych, myliłem się, do tych wkurzających dźwięków doszły jeszcze strzały, wiedziałem co się święci. Zobaczyłem dwóch gangsterów wychodzących zza rogu budynku przy którym stała knajpa, jeden z nich wycelował na mnie pistolet a drugi czołgał się po ziemi skomląc coś pod nosem, wyglądało na to że był ranny:
- Paulie patrz taksówka, jesteśmy uratowani! – powiedział jeden z nich ubrany w czarny garnitur i niebieską koszule która wystawała mu spod marynarki.
- Wsiadaj, jedziemy! Jeśli ci życie miłe!! - powiedział ten drugi z ręką w krwi na brzuchu.
Nie zastanawiając się zbyt długo wsiadłem do taksówki i włączyłem silnik.
- Dokąd??!!! – zapytałem roztrzęsiony...
- Byle gdzie! Wystarczy że zgubisz tych z nami, szybciej!
Za moim samochodem pojawiła się czarna limuzyna z pięcioosobową brygadą, nie wyglądali oni przyjaźnie, wcisnąłem gaz do dechy i zacząłem uciekać przede siebie. Słyszałem tylko świst kul i wrzask wbijających się w karoserię mojej ulubionej bryki. Nie miałem wyboru, jak bym odmówił zabili by mnie. Skręciłem w prawo, w lusterku widziałem jak Paulie, chyba tak miał na imię, strzelał nie miłosiernie do gangsterów w limuzynie i krzyczał:
- Gińcie sukinsyny!!
Widziałem jak jeden z goniących wypadł z samochodu na asfalt z roztrzaskaną głową, najwyraźniej jeden z „moich” trafił go w czachę. Przez moją głowę przelatywały chaotyczne myśli jak i kule raz po raz niszczące mój wóz. Skręcałem w prawo, na lewo, wykonywałem slalomy, przejechałem chyba już połowę miasta a te skurwysyny cały czas siedziały nam na ogonie. Wskaźnik z benzyną w zaskakującym tempie malał a oni nie dawali nam spokoju, gdy nagle we wnętrzu mojego wozu facet w czarnej marynarce krzyknął:
- Trafiłem, trafiłem kierowcę!!
Limuzyna zaczęła się oddalać a ja widziałem tylko szybę zamazaną krwią. Gangsterzy uścisnęli sobie ręce, gratulując sobie nawzajem:
- Dobra robota bracie!
- Ty, kierowca dzięki za wszystko, ale zrobisz dla nas coś jeszcze...
- O co chodzi??!!
- Spokojnie, zawieź nas do baru Sallieriego a tam podziękujemy ci za twój wysiłek, he he he...
Nie stawiając nie potrzebnego oporu, udałem się w stronę Litlle Italy tak bowiem nazywała się ta dzielnica. Dopiero wtedy moje życie miało się zmienić...
Oceńcie i powiedzcie czy mam dalej pisać...
Hmm.. Mam takie wrażenie , że przerobileś troche fabułe z gry "mafia".Popraw mnie jak się mylę ale jeśli to prawda to daje ci ocene 3/10. W tekście nie ma powżniejszych błędów. Jeśli chcesz temu zaprzeczyć to najlepiej napisz ciąg dalszy inny niż fabuła mafi.
Ja nie wiem co o tym myśleć. Rzeczywiście... fabuła mi troszkę przypomina zmodyfikowaną mafię, ale ja się też na czymś wzorowałem, to nic złego. Nie będę się rozwodził nad interpunkcją, ortografią i innymi bzdetami, bo po co? Opo oceniam na 5/10, bo mi do gustu nie przypadło. Ale rozwijaj Cichy to coś z tego wyjdzie...
Fajne jest to opowiadanie! Fabóła ciekawa i oryginalna, błędów ani powtórzeń nie zauważyłem. Opowiadanie ma swoją tajemniczość lecz gdy się nad tym pomyśli nie ejst to aż tak tajemnicze. Jak mniemam to pomogłeś jednym mafioza i naraziłęś się drugim;). Możliwe ze będziesz pomagał tym "twoim" a pewnie nawte chodzi ci po głowioe ze się do nich przyłączzysz;P. Cyżbym zgadł? . Wiem że to narazie wstęp ale mógł być dłuższy:P, jest to troche za proste i jasne
Ogólna ocena to 9/10
Tak na zachęte:P
Pozdrawiam Jodełko
Opowiadanie bardzo fajnię się czyta. Dobrze przekazujesz informacje i dobrze piszesz. Fabuła jest ciekawa i cbardzo dobrze przedstawiona. Widać wyraźną inspirację "Mafią" ale mi to nie przeszkadza. Powtórzeń nie widziałem i błędy żadne mi się nie natrafiły.
Widać, że zapowiada się ciekawie i oby było tak dalej. Mam nadzieje, że pochwały nie uderzą Ci do głowy za bardzo
No... Egzemlarzowe opowiadanie. Chyba userzy po sukcesie opowiadanie "zakochałem się w.. smochodzie" postanowili pożucić stary i wypalony jush styl pisania opoiwadań o wielkich bohaterach w realiach gothica. Niegrałem coprawda w mafie ale nawet jeżeli jest to słowne przepisanie fabuły, jeżeli jest zrobione dobrze (no a przeciesz jest) to mi nieprzeszkadza.... Opisy niezłe, rozwój akcji tesh ok. Ocena to -bdb... Czekam na cd.
a więc tak jeżeli masz zamiar pisać CAŁĄ historie Tommy'ego to będzie to musiało być gdzieś 3 razy tyle co pradawna moc ale podoba mi się pomysł i jeszcze nie wszyscy grali w mafie to...(nie będe się rozpisywał) na ort. nie zwracam uwagi ale na styl (jak narazie mi się podoba) i język tzn. jakimi słowami to opisujesz np. nie podoba mi się jak napisałeś że
Panowała niezmierna cisza, wszystko na ulicy latało pod wpływem silnego wiatru
a potem
[/QUOTE]przejechałem chyba już połowę miasta a te skurwysyny cały czas siedziały nam na ogonie.
i jeszcze skurwysyny[QUOTE]
przeklęństwo
ogół 7/10
Test zaufania... Cz. 2
Pojechałem w stronę baru, mój wóz był w opłakanym stanie, ale cieszyłem się że udało mi się ujść z życiem, to była moja jedyna radość w przeciągu całych tych zdarzeń, miałem do siebie pretensje dlaczego nie ustałem w innym miejscu na przerwę od roboty, jednak stało się, byliśmy już blisko, gangsterzy rozmawiali o czymś po cichu i co chwila jeden z nich patrzył na mnie dziwnym wzrokiem. Zajechaliśmy. Przy wejściu do knajpy stało jeszcze dwóch innych oprychów:
- Poczekaj tu chwilę, mamy dla ciebie niespodziankę... – powiedział facet w czarnej marynarce.
Pomyślałem że mógłbym skorzystać z tej chwili i uciec do domu ale nie marzyło mi się być prześladowanym przez mafię, więc poczekałem. Faceci udali się do baru. Zapaliłem fajka i czekałem na rozwój wydarzeń, byłem prawdziwym nałogowcem, potrafiłem wypalić pięć paczek dziennie. Wyszedł. Usłyszałem dzwoneczek przy zamykających się drzwiach otworzonych przez mafiozo. Szedł w moją stronę, włożył rękę do kieszeni marynarki, wiedziałem że sięga po gnata, nerwowo rzuciłem za drzwi wozu papierosa i zaczynałem uruchamiać silnik:
- Zapal, staruszku, zapal!! – mówiłem do siebie...
Silnik odmawiał posłuszeństwa a gangster był już kilka kroków ode mnie. Wyjął rękę z kieszeni wyciągając ........ jakąś kopertę, ciśnienie gwałtownie mi opadło, poczułem ulgę, zimny pot przestał ściekać z mojego czoła.
- Oto zapłata za swoją pomoc udzieloną nam, zrobiłeś nam ogromną przysługę. – powiedział ze spokojem oprych.
- Dzię..dzię..kuję – powiedziałem ze zdumieniem.
- Proszę nie ma za co, tak w ogóle to nazywam się Sam i jestem wiernym członkiem gangu Don’ a Sallieriego. Jeżeli będziesz czegoś potrzebował, lub wpadniesz w kłopoty zgłoś się do baru, barman Luigi wszystko ci wytłumaczy.
Nic nie mówiąc Sam odszedł a ja odpaliłem wóz i pojechałem do domu. Zmęczony całą nocą wypiłem kieliszek whisky, i otworzyłem kopertę, była tam okrągła sumka rekompensująca w całości zniszczenia mojego auta. Nazajutrz wyruszyłem do roboty, pojechałem na Central Island gdzie było sporo autostopowiczów. Zrobiłem co miałem zrobić i po czterech godzinach pracy postanowiłem zrobić sobie przerwę w Little Italy gdzie odwiozłem ostatniego pasażera, ustawiłem samochód na pobliskim parkingu, nie wysiadałem z niego gdyż na dworze było dosyć chłodno, jak zwykle zapaliłem papierosa i przeliczyłem pieniądze. Siedziałem tak przez chwilkę. Usłyszałem jakiś łozgot przy tylnej szybie, odwróciłem się i zaniemówiłem:
- Ja pie**le, znowu!
Zobaczyłem dwóch mafiozo z beysballem i rewolwerem, ten z kijem walił niemiłosiernie w szyby i maskę wozu tak że powstawały ogromne wgięcia, drugi zaś wywalił mnie z auta i zaczął kopać, pomyślałem że to już koniec ale opanowałem się, odepchnąłem gangstera i zacząłem biec przed siebie:
- Wracaj tu chłopczyku!! Zabiję cię!! – mówił jeden z nich.
Nie przejmując się jego słowami uciekałem ile miałem sił w nogach, mijałem wąskie uliczki, ciasne zakamarki, ale oni cały czas siedzieli mi na dupie. Nie mogłem złapać oddechu, zaczynało brakować mi sił, słyszałem tylko kulę przelatujące mi nad głową i jakieś wyzwiska w moim kierunku. Upadłem. Leżałem na chodniku, cały zlany potem, powiedziałem sobie:
- To już mój koniec!
Ale moim oczom ukazały się drzwi po drugiej stronie ulicy z napisem „Sallieri Bar”, nie namyślając się ruszył w kierunku knajpy, coś dodało mi sił, otworzyłem drzwi i zatrzymałem ręce na ladzie.
- Co ci tak spieszno? – zapytał barman.
- Gonią mnie ci, tam, z tyłu!
- Nie przejmuj się, jeżeli wejdą tutaj to szybko nie wyjdą. – powiedział z ironicznym uśmiechem pijak siedzący koło mnie, pijący gorzałę.
Zobaczyłem jak ci faceci wchodzą do baru, podeszło do nich dwóch innych którzy siedzieli koło mnie. Zaprosili ich na zaplecze, usłyszałem tylko dwa strzały. Po krótkiej chwili widziałem czarną karawanę i dwa wielkie pudła w których najprawdopodobniej siedzieli moi prześladowcy. Byłem bezpieczny, po czym pogrążyłem się w pogawędkę z Pauliem i innymi. Pomyślałem że warto będzie do nich dołączyć, po czym Paulie powiedział mi że szef chętnie widział by mnie w swojej „Rodzinie”. Zaprowadził mnie na lewo od lady, znalazłem się w pomieszczeniu w którym znajdowali się trzej inni gangsterzy, jeden wyglądał na jakiegoś ważniaka, po jego prawej ręce stał jakiś łysol w okularach a po lewej siedział Sam, którego miałem już zaszczyt poznać. Nagle odezwał się do mnie Paulie:
- Teraz przygotuj się na rozmowę z samym Don’ em Sallieri, tylko odzywaj się do niego z szacunkiem, zrozumiano?!
- Tak oczywiście. – odpowiedziałem.
- Usiądź mój synu. –usłyszałem Don’a Sallieri’ ego.
Był ubrany w siwą kamizelkę, tego samego koloru były jego włosy, a twarz miał w zmarszczkach i bliznach, pewnie po nie jednym porachunku, palił cygaro.
- Słyszałem o twoich dokonaniach panie Tommy Angelo, uratowałeś życie Pauliemu i Samowi.
- Jesteś teraz gotów dołączyć do rodziny, czy przyjmujesz propozycje?
Po długim zastanowieniu stwierdziłem że mogę spróbować, być może będzie żyło mi się lepiej i będę miał zapewnioną ochronę i tak miałem przesrane u ludzi Morello, odpowiedziałem twierdząco:
- Tak, chcę być członkiem...- nie zdążyłem dokończyć zdania gdy on się odezwał.
- Najpierw przejdziesz test dzięki któremu pokażesz że możemy ci zaufać...
- Test jaki test?...
EDIT:
Proszę o więcej komentów bo nie wiem czy mam pisać dalej, z góry thx
hmm kolejna fajna część lecz niestety zauważyłęm tu kilka powtórzeń oraz błędów:
Widze że jesteś fanem Mafii też mi się podoba główną jej zaletą jest właśnie świetnie wymyślona fabuła (BARDZO WCIĄGAJĄC). Nieźle zmieniasz tekst na swój własny (to mi się podoba ) no i dobrze że to piszesz bo ta gra jest warta zagrania!
Pozdro Wszystkim...
P.S. Pisz dalej (jak Ci się chce ) bo chciałem sobie przypomnieć ten klimat
Dobra, widzę że jako takie zainteresowanie jest a więc daje trzecią część, zobacze komenty i zastanowię się czy pisać dalej, miłej lektury...
Molotov’ a...
- Dobra więc słuchaj... - powiedział zbliżając swój zsiwiały łeb Don Salieri.
- Tak o co chodzi?
- Poddam cię teraz testowi zaufania dzięki któremu wstąpisz w nasze szeregi, o ile go przejdziesz, więc do rzeczy; w dzielnicy Down Town znajduje się knajpa ludzi Morello a tuż przy niej parking z wozami tych skur***lów, dostaniesz „coś” od Vincenzo naszego faceta od broni po czym udasz się z Pauliem na miejsce i zdewastujesz samochody tak że sam Morello ich nie pozna...capichi?
- A teraz do roboty!
Po czym ruszyłem na podwórze z tyłu zaplecza baru szefa i spytałem mechanika Ralfa czy ma dla mnie coś specjalnego:
- Witaj, nazywam się Thomas, Thomas Angelo... – powiedziałem do usmarowanego mechanika.
- Wwwi witaj jje...stem Ralf cco mmmo..gę dla ccieb..ie zzz...robić? – najwyraźniej facet miał małe problemy z wymową.
- Szukam samochodu którym udał bym się na miejsce mojej roboty
- Aa...cch rozumiem, chh...odź zzza...mną...
Zobaczyłem mały pojazd wyczyszczony po brzegi po czym powiedziałem Ralfowi aby mi go przygotował po czym poszedłem do Vincenzo po mały zapas...
- Witaj Vinc... – powiedział mój towarzysz Paulie.
- Mam tu nowo przybyłego który udaje się ze mną na test zaufania...hehe, masz może coś dla niego??
- Tak oczywiście, zerknij no tu chłopcze, mam tu beysball, który będzie ci niezbędny przy tym rodzaju roboty, i coś specjalnego... – powiedział grubym głosem stary pół Włoch – pół Amerykanin. Po czym wyciągnął dwie butelki z wystającą białą szmatą.
- Koktajl Molotova mój synu!!
- Koktajl co?! – zapytałem ze zdziwieniem.
- Dzięki tej składance benzyny i morfiny podpalisz nie jeden samochód, trzymaj, i życzę ci szczęścia........oj przyda mu się – powiedział pod nosem starzec.
Udałem się z Pauliem do wozu i wyruszyliśmy w stronę mej przepustki. Po piętnastu minutach byliśmy już na miejscu, widziałem tylko strażnika pilnującego parking po czym wysiadłem i udałem się w jego stronę:
- Nie pójdziesz dalej, to teren prywatny!!
Zdałem sobie sprawę że nie będzie łatwo porozwalać wszystkie samochody więc oddaliłem się i pomyślałem co mogę w tej sytuacji zrobić. Zobaczyłem uliczkę za parkingiem w której znajdowały się metalowe drzwiczki, otworzyłem je i po chwili znalazłem się na parkingu, stały tam trzy niezłe bryki, pomyślałem sobie że aż żal było by je niszczyć, widziałem tego faceta odwróconego plecami do mnie. Bez zastanowienia wyjąłem kij, zakradłem się do oprycha i uderzyłem go bardzo mocno w kark po czym stracił przytomność i upadł na ziemię.
- Teren czysty... – pomyślałem
Podszedłem do samochodu i zacząłem walić go ze wszystkich sił zostawiając ogromne wgięcia i rysy, nie szczędziłem również opon które przebiłem nożem. Zostały jeszcze dwa wozy, zbliżał się zmrok a ja nie chciałem się bawić w beysballiste więc sięgnąłem po zapalniczkę i wyjąłem „koktajl”, zapaliłem jeden po czym wrzuciłem go do środka auta, wóz zaczął się palić a ja nie szczędząc środków sięgnąłem po drugą butelkę i postąpiłem tak samo jak przy pierwszym, usłyszałem jakieś wrzaski dobiegające z baru. Rzuciłem się do ucieczki, w tej chwili usłyszałem wybuch, wpadłem do samochodu w którym czekał Paulie i odpaliłem silnik:
- Robota wykonana! Teraz wystarczy zgubić tych gnojków którzy są za nami...
- Co!!??
Po chwili zza rogu wyjechała gangsterska limuzyna. Zaczął się pościg. Paulie strzelał do oprychów a ja starałem się jak mogłem zgubić nas ścigających. Strzały Pauliego nie wyrządzały szkód limuzynie za to strzały gangsterów w naszym kierunku wręcz przeciwnie. Zbliżali się.
- Paulie zrób coś, nie chcę gryźć piachu w pierwszej mojej misji!
- Dobra, jak chcesz.
Mój kumpel wyjął futerał spod siedzenia i otworzył go. Moim oczom ukazał się legendarny Thomson, karabin strzelający seriami. Sięgnął po broń wyszedł za szybę, w lusterku widziałem tylko zrzędne miny gangsterów po czym usłyszałem głośną serię amunicji, a roztrzaskane w pył ciała, tryskające krwią wyleciały z wozu. Ciesząc się tym że uszliśmy cudem z życiem wróciliśmy do baru nie przejmując się że ktoś będzie jeszcze nas gonił.
Weszliśmy do knajpy, zobaczyłem szefa siedzącego w pobliskim stoliku po czym odezwał się Paulie:
- Szefie to profesjonalista... – powiedział ze szczerym uśmiechem mój wybawca.
- Więc przeszedłeś test. Witaj w rodzinę mój synu, jesteś teraz jednym z nas... – po czym pocałowałem w rękę mojego pracodawcę...
oceńcie
Noi wreszcie doczekałem sie kolejnej części dziejów Tommego. Troszkę teraz akcja się za szybko dzieje i troche to krutkie, znalazłem jeden błąd polonistyczny:
Opowiadanie bardzo fajne, zdarzają się błędy, aled\ nbie zwracam na nie zbytniej uwagi, niektóre zdania są wg mnie źle ułożone. Fabuła nawet fajna, dobrze to wymyśliłeś. Dialogi w porządku. TRochę mało opisów i rzeczywiście troche przykrótkawe. Nie mam więcejzastrzeżeń. Moja ocena to 10/10.
pozdrawiam
Czytałam to juz wcześniej, ale dopiero teraz naszła mnie ochota na skomentowanie. Opowiadanie napisane czytelnym i jasnym stylem, orty sie nie zdarzały, składnia w porządku...ale ale: