Rzyg kulturalny
Lee stał przed bramą nowego obozu za 2 godziny miał uciekać z koloni każdy planował swą ucieczke samemu już miał wchodzić za brame gdy usłyszał tentent kopyt obejrzał się za siebie i jego oczom ukazał się paladyn i dwóch rycerzy:
-Półkownik Lee?-zapytał paladyn
-Kiedyś generał Lee teraz tylko Lee.
-Od teraz półkownik Lee wraca pan do służby wojskowej!
-Co?Jak to?Przeciesz... jestem....... skazańcem.
-Już nie zchwytaliśmy pijawki które na panu żerowały a dokładnie trzech magnatów!
-A gdzie teraz są?
-Pewnie jedzą suchy chleb w lochach.Za zabójstwo królowej zostaną powieszeni.
-A kim ty jesteś?
-Generał Gandirion dowódca paladynów przybyłych do Korinis.
-Wy w Korinis?
-My!przeciesz pan też jest paladynem a dokładnie półkownikiem.
Powiedział i napił się wody z manierki.Gandirion był mężczyzną dość wysokim dobrze zbudowany na plecach miał białą peleryne
ze złotymi chawtami jest to znak rozpoznawczy generałów armii królewskiej rozpoznał też miecz dwuręczny który miał na plecach
był to święty kat taki miecz nosili tylko zasłużeni paladyni czyli wiedział że rozmawia z doskonałym wojownikiem nagle Gandirion
rzekł:
-Prosze oto pańska zbroja i peleryna rozpoznawcza.
Pelryna półkownika była czarna z białymi chawtami Lee poszedł na chwile do obozu wszedł do swojego domku odział się w zbroje
oraz zarzucił peleryne.Gdy wyszedł za brame Gandirion powiedział:
-Oto pański koń ruszajmy do Korinis.
* * * * * * * * * * * * * * * * *
W trakcie podróży Lee próbował nawiązać rozmowę z Gandirionem ale bez skutku aż w końcu mu się udało:
-Skąd pochodzisz?
-Z kontynentu choć ciesze się że choć na chwile się z tamtąd wyrwałem.
-Dlaczego tu jesteśmy?
-Król Rodbhar obawia się że Korinis zostanie zaatakowane przez orków,jesteśmy tu aby pomóc wrazie najazdu orków.
-Rozumiem.
-A jeszcze jedno-powiedział Gandirion-w mieście wśród paladynów jest chyba kilka osób z którymi chciałbyś pomówić.
-A dokładnie.
-Mówią ci coś imiona Andre,Garond,Hagen?
-Tak i to bardzo dużo służyłem z nimi w wojsku.
-Na pewno ucieszą się na twój widok
-Nagle przystaneli przy rzeczce Gandirion chciał przemyć spoconą twarz.Lecz gdy zdjął hełm Lee zamurowało.Pamiętał go
to on uratował mu żyie 15 lat temu gdy Lee był jeszcze zwykłym żołnierzem.Ale Lee nie odezwał się do niego słowem na ten
temat.:
-Dobra ruszajmy!
Jechali jeszcze ok 2 godzin a gdy wyjechali zza jednego z klifów Lee zobaczył coś czego nie widział długo przed nim
była zielona łąka na której znajdował się obóz jakiegoś myśliwego na lewo była jakaś farma.Przejechali przez most znajdujący się na rzeczce na prawo od farmy za mostem wyleciało przede nich 7 oprychów Gandirion i rycerze wyjeli już miecze ale Lee nie wiedział o co chodzi:
-Pieniądze królewski lizydupo albo będziesz gryzł ziemie!
Gandirion bez wachania nie odzywając się nawet zamachnął mieczem i ugodził oprycha w klatke piersiową inny rycerz rozpędził
się na koniu wystawił miecz przed siebie i wbił go w głowe oprychowi a drugi strzelał skuszy jednego z oprychów trafił w oko
oprychowie zaczeli uciekać ale Gandirion zdążył wbić jeszcze jednemu miecz w plecy:
-Przeklęci najemnicy nie pokazujcie się tutaj-krzyknął Gandirion
Lee nic z tego nie rozumiał znów ruszyli lecz Lee nie wytrzymał:
-Kim byli ci ludzie?
-To najemnicy ochroniarze farmy Onara.Onar buntuje farmerów przeciw królowi a tym farmerom którzy nie przejdą na jego strone
spuszcza na łeb swoich najemników.Hmmmm..............o ile pamiętam ty byłeś dowódcą najemników to twoi ludzie!
-Niemożliwe
-A co może Onar sobie ich wyczarował.Hm?
-A kto jest ich dowódcą?Znasz imię któregoś z jego ludzi?
-Ich przywódca nazywa się Sylvio i znam imiona dwóch jego ludzi.Bullko i Rod.
-To nie są moi ludzie!
-Jak to?
-Tak to.Nie znam żadnego z nich!
-A skąd ta pewność
-Uwierz mi na słowo część moich ludzi siedzi w kolonii i troche mi ich bakuje.
-Jedźmy do Korinis
Gdy dojechali do Korinis:
-Jesteśmy oto Korinis
Nagle Lee usłyszał churalny okrzyk:
-Lee!
Spojrzał w prawo i zobaczył starych znajomych z wojska Andre,Garonda i Hagena
-Przyjaciele-krzyknął radośnie Leea na twarzy Gandiriona pojawił się szczery uśmiech
-Lee wróciłeś do woja.Co?-powiedział Andre
-O tak.Ale jak to się stało że ich przyłapali?
-Za to musisz dziękować Gandirionowi-powiedział garond
-Jak to
-To on złapał magnatów spiskujących przeciw tobie niestedy za późno za o się bardzo obwinia nie wiem czemu-powiedział Hagen
-Ale najważniejsze jest to że wróciłeś-dodał Garond
-Idź z Gandirionem-powiedział Andre-póżniej pogadamy do zobaczenia
-Do zobaczenia-odrzekł Lee
Lee poszedł do Gandiriona Gandirion chciał coś powiedzieć ale Lee mu przerwał:
-Dzięki mam u ciebie dług
-A za co?
-Za to że mi pomogłeś ty schwytałeś magnatów.
Gandirion westchnął zasmucił się i opuścił głowe:
-Co się stało?
-Nie nic chodź zobaczyć swój pokój
Lee poszedł więc z Gandirionem przeszli przez brame do górnego miasta za bramą przeszli kawałek do przodu a potem w prawo
weszli po schodach do pomieszczenia Gandirion zatrzymał się przy drewnianych drzwiach:
-Już wieczór to jest twój pokój odpocznij.Ja jestem w pokoju obok.Do jutra
-Do jutra
Lee od razu połorzył się na łóżku myślał czemu Gandirion tak zareagował na jego pytanie ale w końcu zasnął.Rano nagle ktoś
wpadł do pokoju i krzyknął:
-Półkowniku!Półkowniku!
-Spokojnie co się dzieje?
-Półkowniku orkowie atakują miasto
-Co??!!
-Słyszał pan atakują miasto
Lee szybko się pozbierał i ruszył razem z rycerzem gdy wyszli za brame górnego miasta zobaczył to co 15 lat temu
bitwa była wyrównana pladynów było mniej ale mieli dobrą taktyke Lee dawno nie widział tak podporządkowanych ludzi
widział też Gandiriona walczącego z hersztem orków.Gandirion poruszał się zwinnie a ork powolnie co dawało Gandirionowi przewage herszt był ciężko ranny lecz nagle herszt zamachnął się i trawił Gandiriona.Gandirion odleciał na 2 metry
ork stanął nad nim uniósł topór nad głowe już miał pozbawić Gandiriona życia gdy nagle zobaczył jak Lee pozbawia sprawnym
cięciem herszta orków głowy Lee stanął nad nim a Gandirion wyksztusił z siebie:
-Splaciłeś dług z wojska.Co?
Ostatnie co zobaczył to Vatrasa nachylającego się nad nim nagle zamknął oczy i stracił przytomność.Gandirion powoli
otworzył oczy i zobaczył że jest w jakimś pomieszczeniu a nad sobą zobaczył Lee który krzyknął:
-Odzyskał przytomność!
Ngle do pokoju weszli Garond,Hagen,Andre i Vatras zaczął Vatras:
-Dobrze się czujesz?
-Dobrze...nawet dobrze strażnie bolą mnie żebra
-Nic dziwnego tak dostałeś że poszły ci 3 żebra-powiedział Lee
-A co z atakiem wygraliśmy
-Tak-powiedział Garon
-I to prawie z zerowymi stratami-dodał Andre
* * * * * * * * * * * * * * * * *
Gandirion wstał z łóżka ichwiejnym krokiem poszedł do górnego miasta.Pół godziny później do Lee przychodzi jakiś rycerz:
-Półkowniku generał Gandirion pana wzywa.
-A w jakiej to sprawie?
-Nie weim miałem przekazać wiadomość.
-Już ide
Lee udał się do ratusza w górnym mieście gdyż za dnia Gandirion przebywał w nim w swoim biurze:
-Witaj Gandirion.
-Witaj.
-Czego pan chciał odemnie?
-Jak wiesz orkowie tu wrócą.
-To wie każdy
-Chce abyś wypłynął ze mną i kilkoma rycerzami na morze.
-Ale po co?
-Musimy dopłynąć do Myrtany ostrzec króla!
-Przed czym?
-A jak myślisz przed czym geniuszu?
-Chyba......orkami
-No patrz ty.Więc płyniesz z nami.
-Niech będzie wypłyne
-Dobrze okręt pokaże ci Bartielo
Wtedy Gandirion głośno krzyknął
-Bartiello!
Do pokojku wszedł paladyn którego Lee od razu poznał był to
-Ty bezimienny......co tu robisz?
-My się skądś znamy?
-Nie pamiętasz mnie Lee
-Hmmm.......pamiętam wielki generał w koloni.
-Właśnie.Ale nie generał.Teraz półkownik.A ty....masz jakiś stopień?
-Podpółkownik Bartiello.
Lee spotkał bezimiennego przy ratuszu i zaczął rozmowe:
-Bartiello?Dlaczego Bartiello?
-Ech........gdy przybyłem do korinis przyłączyłem się do straży.Długo strażnikiem nie byłem w zamian za rozpracowanie gildi
złodzieji i oczyszczenie pewnej wieży zostałem paladynem.
-Ale to jest historia zostania paladynem nie twojego imienia.
-Daj mi dokończyć.Generał Gandirion zapytał mnie o imię nie wiedziałem co powiedzieć nie pamiętałem swojego imienia.
Gdy Gandirion się o tym dowiedział kazał nazywać mnie Bartiello.
Lee zamurowało jak Gandirion przejmuje się losem swoich żołnierzy ma zamiar wystawić poległym w ataku wystawny pogrzeb:
-Powiedz mi ekhm....Bartiello czemu pogrzeb wojaków odbywa się w kalsztorze nie w kościołach gdzie jak prawo religi głosi
trzeba oddać chołd zmarłemu a w klasztorze chowani są magowie specjalnych kryptach................
-Teraz i mężowie dzielni którzy w bitwach polegli iż nam wojownikom innosa nie obijętny jest los zmarłego wojownika który rusza do bitwy i umiera z imieniem innosa na ustach.
Lee zamurowały słowa bezimiennego:
-Ale jak Gandirion dostał miejsca w kryptach?
-Jest to doskonały mąż powiedział magom prosto iż my broniliśmy korinis przy okazji broniąc to śięte miejsce.
-Ale uroczystość pogrzebu czemu w klasztorze nie w kościele?
-Powiedział magom"Moji wojownicy strzegli ziemi innosa i na tej ziemi niech zostaną pochowani"
-On naprawde dba o wojowników.Dzięki za informacje zbliża się wieczór wię kładźmy się spać.Niech innos czuwa nad twoją duszą
bo jak na człowieka przeszedłeś bardzo dużo.
Na to bezimienny:
-I niech twoją dusze innos ma w opiece.
Wraz z tymi słowami rozeszli się na odpoczynek.
* * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Lee zbudził się około 9.Około 10 usłyszał pukanie do swoich drzwi Lee otworzył bez wachania.Był to bezimienny w czerwonej pelerynie podpółkownika z czarnymi chawtami u dołu :
-Witam półkowniku miałem panu pokazać statek,idziemy?
-Po pierwsze mów do mnie Lee.A co do twego pytania to dobrze chodżmy.
Gdy Lee zobaczył statek wdech mu zaparło w piersiach statek był ogromny i piękny.W trakcie zwiedzania statku Lee zapytał
bezimiennego:
-Powiedz mi o co chodzi z tymi najemnikami i Onarem.
-Onar podburza farmerów przeciw królowi a najemnicy chronią jego farme.Oni myślą że się ich boimy ale tylko jedna rzecz nas trzyma.
-Jaka?
-Król!
-Król?
-Tak Król.
-Ale jak was trzyma?
-Nie pozwala nam atakować na farmę iż jest ona dostawcą żywności a zresztą mówi że inni farmerzy mogą się zbuntować.
-No to chyba prawda.
-Bzdura-wybuchł bezimienny-tych farmerów którzy nie przeszli na jego strone straszy najemnikami a strażnicy nie kiwną palcem.
-To czemu wy tego nie zrobicie?
-Ponieważ król nam zabronił!Żywnośc dostajmy co 2 tygodnie z klasztoru a zresztą zajmujemy się łowieniem ryb.
-A czemu wam zabronił?
-Ponieważ to nie leży w naszym interesie.
-A Gandirion nie próbował z tym nic zrobić?
-A co miał próbować?Królowi nie można się sprzeciwić.
-Ale można zaryzykować
-Lee w koloni ci mózg odjeło......
-Co?!-wybuchł Lee-nie śmiej tak mówić do wyszszego stopniem
-Wyższego stopniem?Jakim cudem?Z taką inteligencją na szeregowca się człowiek nie nadaje.
-Coś ty p[owiedział?!-i z tymi słowami wyjął miecz i zamachnął się na Bartiello lecz ten odskoczył.Bartiello wyjął miecz i powiedział:
-Pożałujesz tego kmiotku!
Bartiello zamachnął się lecz Lee odskoczył ledwie unikając ostrza zaraz po tym zamachnął się Lee lecz nie trafił i przewrócił się
Bartiello stanął nad nim przyłorzył miecz do gardła i rzekł:
-Mógłbym cię zabić ale jak miałbym splamić ostrze poświęcone przez Innosa krwią takiego nędzarza z tymi słowami schował miecz i oddalił się a Lee rzekł w myślach"Bartiello zapłacisz mi za to"i wstał.Załamany porażką skierował się do pokoju.
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Lee obudził dziwny ruch na placu wyjrzał za drzwi i zobaczył coś niezwykłego Bartiello wrzeszczącego jak opętany:
-Słać po Vatrasa!Słać po Vatrasa!
Zatrzymał się przy ździwionym tym zajściem Lotarze:
-Idź po Vatrasa natychmiast!
-Ale....po co?
-Nie czas na pytania leć!
Lotar pobiegł równie szybko jak wilk w pogoni za zdobyczą.Tymczasem Lee pobiegł do ratusza gdzie w panice wbiegł Bartiello.
To co zobaczył w ratuszu było straszne na ziemi leżał pokryty krwią Gandirion jednak Lee widział że żyje ponieważ rzucał się z bólu.W tym momencie wbiegł Vatras gdy to zobaczył na chwile go zamurowało ale po chwili się ocknął:
-Co się stało-zapytał Gandiriona
Gandirion próbował coś powiedzieć lecz plół krwią.Vatras wyciągnoł rune Przyłorzył ją do ciała Gandiriona i z ździwieniem powiedział:
-Nie działa
-Jak to?-krzyknął sierżant Albrecht
-To nie są zwykłe rany.....
-To jakie-zapytał przerażony Bartiello
-Właśnie chcę to powiedzieć są to..rany...magiczne!
Wszyscy staneli jak wryci do głów wpadło im że zrobił to mag ognia.
-Ale można go wyleczyć?-zapytał przerażony Albrecht
-Tak jest szansa ale ktoś musi iść po maga ognia Isgarotha
-Lotar-powiedział Bartiello-powiedz Girionowi aby poszedł po tego maga.
-Tak jest!
Po wyjściu Lotara Albrecht zapytał się:
-Ale co na razie mamy robić?
-Zanieście go do mnie-odrzekł Vatras
Paladyni przenieśli Gandiriona pod kilkoma warstwami różnych materiałów nie chcieli aby to rozniosło się po mieście choć ludzie patrzyli na nich z zdziwieniem.Gdy dotarli do Vatrasa położyli Gandiriona w łóżku na piętrze gdzie został Albrecht i Bartiello Lee
za to rozmawiał z Vatrasem:
-Robię się coraz bardziej niecierpliwy gdzie ten Girion-denerwował się Lee
-Spokojnie-odrzekł Vatras
-A tak wogóle jaki czar tak urządził Gandirioina?
-Sądze że to Męka Beliara
-Nigdy nie słyszałem o takim czarze
-Nidz dziwnego choć dziwię się że Gandirion jeszcze żyje
I nagle ujrzeli Giriona biegnącego z magiem ognia magognia przyśpieszył i powiedział do Vatrasa:
-Jakim czarem go porażono?
-Męką Beliara
-Co?!Męką Beliara?Czy ja dobrze słyszę?
-Tak
-Więdz co próbujemy?
-Tak-odrzekł na pytanie Vatras
-Żeby to się nie skończyło jego śmiercią
-Miejmy nadzieje-rzekł Vatras
Gdy weszli na piętro razem z Lee ten zapytał się:
-Jak chcecie go wyleczyć?
-Połączymy czar leczący Adanosa i czar Krew Innosa
Gdy weszli do pokoju oczy mądlących się Bartiello i Albrechta zwróciły się ku nim.
-Postaramy się wyleczyć Gandiriona
-A jeśli wam si uda kiedy wyzdrowieje?
-Jeśli wyzdrowieje to za tydzień
-Dobrze że tylko tydzień...-rzekł Bartiello
-Czemu dobrze?-zapytał Albrecht
-Za półtora tygodnia są uroczystości pogrzebowe
-No tak
-Pzestańcie gadać o czym innym-krzyknąl Isgaroth-skupny się na rannym dobrze?
-Dobrze-odpowiedział Bartiello-a wogóle to może my wyjdziemy aby wam nie przeszkadzać
I wypchnął Lee i Albrechta on też wyszedł i zamknął za sobą dzrzwi.A Vatras zwrócił się do Isgarotha:
-Zaczynamy?
-Tak
Obydwaj wyjeli runy i zaczeli wypowiadać zaklęcia cały pokój ogarnął czerwony i niebieski dym.I nagle Gandirion zaczął krzyczeć
jak 20 dusz mękanych w królestwie Beliara.Gandirion krzyczał tak głośnio że Bartiello uchylił drzwi żeby zobaczyć co się tam dzieje.Z momentem otwarcia przez niego drzwi z ust Gandiriona zaczął wychodzić fioletowy dym który znikał w czerwonych i niebieskich obłokach nagle wszystko się uspokoiło Gandirion leżał jak martwy dym zniknął Vatras podbiegł do Gandiriona leżącego
jak kukła aby sprawdzić czy żyje.Do pokoju wbiegli wszyscy trzej paladyni i Lee zapytał z przerażeniem:
-Żyje?
-Tak-powiedział Vatras
I z tymi słowami Bartiello padł na kolana a znim Albrecht i zaczeli wołać"chwała Innosowi","Innos ma naszego przywódce w opiece"
Lecz Lee stał spokojnie Bartiello zdenerwowany wstał i powiedział:
-A ty co?Nie cieszysz się?Nie zależało ci na jego życiu?
-Zależało ale nie mam zamiaru błaznować jak wy.
Nagle Isgaroth rzucił się do Lee i zaczął krzyczeć-
-Czy modły do Innosa to błaznowanie?
Vatras odciągnoł Isgarotha a Albrecht ledwie trzymał Bartiello:
-Lepiej wyjdź-powiedział Vatras
Lee posłuchał Vatrasa i wyszedł a w pokoju zaczęła się dyskusja:
-Między wami jest jakiś wielki konflikt-powiedział do 2 paladynów Isgaroth
-Może-powiedział z ironią do Bartiello Albrecht-wiem co między wami zaszło na statku.Masz racje Lee nie powiedział nic mądrego i
on pierwszy się na ciebie rzucił.
-A o co wam poszło?-spytał się Vatras
-Chciałbym aby to było tajemnicą-powiedział Bartiello-dobrze?
-Dobrze-powiedział Vatras-i wszyscy się roseszli przez 3 dni Gandirion nie dawał znaku życia a czwartego dnia rano Gandirion
otworzył jedno oko.I nagle rzucił się na podłoge zaczął zwijać się z bulu i krzyczeć"Moja głowa"przerarzony Albrecht i Bartiello
stali jak wryci.Nagle do pokoju wpadł Vatras z jakąmś runą wypowiedział zaklęcie i Gandirion zasnął:
-Co się dzieje?-zapytał Albrecht
-Efekt uboczny-powiedział Vatras-i nie pytajcie o nic to ponad wasze głowy.
I wyszedł a Bartiello i Albecht zamienili spojrzenia między sobą.Następnego dnia Gandirion otworzył oczy na czego widok Bartiello Lee i Albrecht natychmiast zerwali się z foteli i podeszli do leżącęgo bez ruchu Gandiriona zaczął Albrecht:
-Generale kto panu to zrobił?
A Gandirion powiedział szeptem:
-Nekromanta
A Lee i Bartiello spojrzeli na siebie i krzykneli
-Xardas!
A Gandirion kontynuował jakby tego nie słyszał:
-Powiedział"Nie popłyniesz na kontynent ostrzec króla prędzej zgine"rzucił jakiś czar i pojawił się fioletowy dym który wchłąnął się w moje ciał i ztraciłem przytomność.A moglibyście mnie dzisiaj zostawić samego?
-Dobrze-powiedział Bartiello i wszyscy wyszli.
* * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Wszyscy zeszli na parter i zaczęli krótką rozmowe:
-Xardas?-powiedział Bartiello-jaki on ma w tym interes?
-Nie wiem-powiedział Lee
-Ale ja wiem-powiedział Vatras
-No to jaki?-zapytał się Albrecht
-Xardas chce przejąć kontrole nad tutejszymi oddziałami orków.
-Ale co ma do tego plan wypłynięcia na kontynent?-zapytał Bartiello
-Gdybyście wypłyneli na kontynent sprowadzilibyście pewnie posiłki a Xardas tego nie chciał.
-Ale czemu?-zapytał Lee
-Głupie pytanie-powiedział Vatras-chce pokonać część paladynów tutaj a część na kontynencie.Żeby było mu łatwiej.
-To jest nawet logiczne-powiedział Albrecht
-Być może-powiedział Lee-ale teraz chodźmy odpocząć.
Paldyni wyszli z domu Vatrasa i poszli do górnego miasta cały czas o czymś rozmawiając.
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Następnego dnia trzej paladyni udali się do Gandiriona.Gdy weszli do pokoju w którym leżał Gandirion.Gandirion zaczął mówić wyraźniej i zaczął:
-Dobrze że was widze.Vatras mówi że będe w stanie opuścić łóżko za 3-4 dni.Więc ktoś musi mnie zastąpić na te cztery dni
i będzie do Bartiello.
Po wypowiedzaniu tych słów Lee chciał coś powiedziać ale Gandirion znów znaczął mówić:
-Wiem co chcesz powiedzieć.Może jesteś wyszszy stopniem ale wiem co zaszło między wami na statku nie powiedziałeś nic mądrego i ty pierwszy się na niego rzuciłeś.I jestem pod wrażeniem umiejętności walki na miecze Bartiello żeby pokonać byłego generała armii krółewskiej.I na tym kończymy.Teraz wyjdzcie.
Przez cztery dni panowania Bartiello w mieście nie działo sie nic ciekawego.W piąty dzień miały odbyć się uroczystości pogrzebowe paladynów.Bartiello ubrany w piękną zbroje płytową z czerwoną peleryną podpółkownika.Gdy wszedł do pokoju gdzie
prze półtora tygodnia leżał Gandirion zobaczył dwie służki przygotowujące go do wyjścia miał na sobie złotą zbroje z lwem
na napierśniku białą peleryne generała i złoty chełm który wyglądał jak głowa orła.Paladyni udalisię do klasztoru na piechote
ponieważ tak nakazał Gandirion.Gdy przeszli prze brame Gandirion podtrzymywany przez Lee i Bartiello zobaczył dookoła nowicjuszy i magów a przed nim na końcu rzędu magów i nowicjuszy czekał Pyrokar.On i wszyscy magowie byli zdziwieni
tym że tu przyszedł na piechote ponieważ po tym wypatku z Xardasem nie odzyskał jeszcze sił.W tym czasie Gandirion podszedł
do Pyrokara:
-Witaj Gandirionie-powiedział Pyrokar-jak się czujesz?
-Witaj Pyrokarze.Nie najlepiej.
-Więc może przełożymy uroczystość?
-Nie nigdy.
-Jak chcesz.
Wszyscy przeszli na tył klasztoru gdzie były już wykopane doły sześciu nowicjuszy zaczeło grać pieśń pogrzebową a pozostali zaczęli śpiewać.Wtedy wniesiono trumny.Ubrani na czarno ludzie włożyli trumny do dołów a Pyrokar zaczął mówić:
-Dzisiaj nie ma żadnej szczęśliwej uroczystości ponieważ jest to pogrzeb paladynów i rycerzy którzy polegli w obronie miasta Korinis.Niech Innos ma ich w swej opiece.Oddaje teraz głos generałowi Gandirionowi.
Nowicjusze dziwnie spojrzeli na podtrzymywanego Gandiriona w pięknej złotej zbroii lecz wygłądał jak człowiek który dopiero co wyszedł z niewoli u orków.Gandirion zaczął mówić:
-Dziś jest dzień wielkiej żałoby dla całego zakonu paladynów iż półtora tygodnia temu odeszło ich wiele.W obronie miasta i całej wyspy Korinis walczyli mężnie lecz ich śmierć była nieunikniona-i odwrócił się do trumien leżących w dołach i powiedział-tu i teraz zostają pochowani wojownicy którzy ruszali do bitwy i wniej umarli z imieniem naszego pana.Niech Innos ma ich dusze w opiece.
Gdy Gandirion skończył mówić zaczęto zakopywać trumny a pladyni i rycerze zaczęli śpiewać.
"Innosie tu polegliśmy i zmierzamy do twego królestwa"
"Umarliśmy i do raju zmierzamy by życie wieczne dostać"
" A my którzy żyjemy błagamy cię miej ich i nas w opiece"
W tym momencie skończono zakopywać trumny i wszyscy poszli na msze do kościoła.
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Po bardzo uroczystej mszy Gandirion zaprosił magów na uczte.Więc w drodze powrotnej towarzyszyli im jeszcze magowie
Gandirion szedł jusz o własnych siłach a za nim trwała dyskusja w której brał udział Bartiello,Lee,Albrecht,Andre,Garond i Hagen
oprócz nich rozmawiał z nimi także arcymistrz magów ognia Pyrokar oraz paru innych magów Parlan,Karras,Marduk i Gorax.
Gdy wszyscy wrócili do miasta Garon rozkazał na placu górnego miasta rozzstawić stoły i wypełnić je najlepszym jadłem oraz winem.Po pół godziny wszystko było już gotoweGandirion siedział przy jednym z dwóch stołów po jego lewej stronie siedzieli magowie a po prawej znaczniejesze rycerstwo czyli Lee,Andre,Hagen,Garon,Albrecht,Bartiello.Szóstka paladynów wpadła na pomysł urządzenia turnieju na tępe miecze dołączyli się do tego też Lotar i Ingmar a Gandirion powiedział:
-Ja podziele was na grup wprawdzie sam bym wziął udział ale nie jestem jeszcze w pełni formy.
Po chwili namysłu znów zaczął mówić:
-Dobrze....Bartiello będzie walczył z Ingmarem,Lee z Hagenem,Andre z Garondem i Lotar z Albrechtem.Zasady są takie miecze są tępe nie da się nimi przebić pancerza kto pierwszy zada celny cios wygrywa.
Pierwsza była walka Bartiello z Ingmare Bartiello nie męczył się zbyt długo Ingmar popełnił błąd źle się zamachnął i stracił równowage co wykorzystał Bartiello.Lee wygrał z Hagenem Andre przegrał z Garondem za to Albrecht pokonał Lotara.
Pary po pierwszej kolejce wyglądały tak Lee z Garondem a Bartiello z Albrechtem.Lee i Bartiello wygrali walki.Doszło do finałowego
pojedynku Lee kontra Bartiello Lee cały czas miał w głowie porażke na statku.Lee szybko zamachnął się celując w hełm Bartiello
lecz ten się schylił i chciał podciąć Lee lecz ten odskoczył.Potem doszło do wymiany ciosów aż ich miecze się skrzyżowały
Bartiello nie chciał tego przedłużać ponieważ był zmęczony po walce z Albrechtem więc odskoczył do tyłu a Lee pomyślał że
Bartiello jest zupełnie słaby więc się na niego rzucił Bartiello odskoczył w bok i wyprowadził uderzenie w plecy Bartiello wygrał.
A Gandiriona zaczął bić brawo i powiedział:
-Gratuluje zwycięzcy i przegranemu.
Obydwaj się pokłonili w srone Gandiriona i Pyrokara a oni potakneli głowami Gandirion wstał i poszedł lekko kulawym chodem w strone paldynów i powiedział:
-W jakich rodzjach broni się specjalizujecie?
Obydwaj powiedziale że wolą bronie dwuręczne.Gandirion od nich odszedł i podszedł w strone Albrechta i Ingmara i coś im szybko wytłumaczył a oni szybko pobiegli do ratusza.Potem Gandirion skierował się ku nim i powiedział:
-Poczekajcie chwile.
Obydwaj byli troche ździwieni nagle z ratusza wyszli z ratusza Albrecht i Ingmar na rękach nieśi czerwone duże poduszk przykryte czerwony materiałem.Oni i Gandirion podeszli do dwójki paladynów A Gandirion zaczął:
-Dziś wykazaliście się dużymi umiejętnościami w posługiwaniu się bronią.I chce was za to wynagrodzić
W tym momencie Ingmar i Albrecht staneli po lewej i prawej stronie Gandiriona a on kontynuował:
-W ten dzień zobaczyliśmy wasz kunszt bojowy i ogromne umiejętności bardzo przypadł mi do gustu styl walki Bartiello żeby pokonać byłego generał.Ale do rzeczy powiedzieliście że lepiej walczycie broniami dwuręcznymi.I mam dla was niespodzianke.
W tym momencie Gandirion zdjął materiał przykrywający zawartość poduszek ich oczom ukazały się 2 święte katy.
-Oto wasza nagroda za wysokie umiejętności w walce bronią są wasze.
Obydwaj przyklękli a Gandirion wręczył im nową broń.Wszyscy przez reszte wieczoru rozmawiali o kunszcie bojowym dwóch paladynów oraz bawili,się,tańczyli,jedli i pili.Około 5 nad ranem magowie postanowili wrócić do klasztoru.Po pożegnaniu wszyscy
biesiadnicy poszli spać.
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Wszyscy wstali około 11.Lee wyszedł na plac w górnym mieście zobaczył siedzącego na ławce Bartiello
przegryzającego kawałek szynki popijając to winem Lee też lubił jeść na świeżym powietrzu wię wyjął udziec kretoszczura i butelke
ginu i dosiadł się do Bartiello przyzwyczajenia te mieli z górniczej doliny gdzie codziennie razem jedli przed domem Lee:
-Widze że to ci sostało
-Mów o sobie
Lecz rozmowe przerwał im Lotar
-Generał was wzywa
Lee i Bartiello skierowali się do biura Gandiriona a gdy dotarli:
-Siadajcie-powiedział Gandirion
-Czego pan od nas chciał generale?-spytał Bartiello
-Powiem tyle powoli się zbierajcie
-Co?-spytał się Lee
-Za 3 dni wypływamy i żadnych pytań wyjdździe
Posłuchali rozkazu Bartiello poszedł kupić sobie dodatkowe zapasy a Lee obejrzeć okrę lecz w dzielnicy portowej
-Lee!?
On odwrócił się na te słowa i zobaczył Laresa
-Lares!?
-Szefie co tu robisz jesteś....
-Półkownikiem
-A zreszta nieważne choćmy stąd
-Dokąd
-Na gospodartwo Onara
-Nie moge
-Co?
-Nie moge jestem półkownikiem mam wypłynąć na kontynent ni moge zmarnować tej szansy
-Ale szefie
-Żadnych ale.Idź stąd bo dopilnuje abyś wylądował za miastem bez ręki nie zniszczysz mojego nowego życia.
Lares z przerażeniem pobiegł w strone południowej bramy a Lee wrócił do górnego miasta i położył się spać.Rano wyszedł na plac
i zobaczył coś dziwnego dwóch rycerzy którzy wieźli między sobą na kawałku martwego paladyna na powitanie wyszedłim Gandirion i zapytał się ździwiony a zarazem szorstkim głosem
-Co się stało??
-Jeden paladyn któremu z ust ciekła krew powiedział
-Najemnicy-i spadł z konia Gandirion szybko do niego podszedł przyłożył ręke do szyi i powiedział
-Nie żyje
A drugi został opatrzony przez alchemika Salandrila po kilku godzinach się obudził a Gandirion natychmiast do niego podbiegł i spytał się
-Co się stało?
-Najemnicy...napadli na nas było ich 7 prubowaliśmy się bronić......ale nie udało nam się-nagle po twarzy rycerza spłyneł łzy-
a moi bracia...........nie żyją-i rozpłakał się.
Gandirion się wyprostował i powiedział do Albrechta
-Przygotuj część wojsk,nie będą mi pluć w twarz.
Po godzinie przy pólnocnej bramie stało 34 pieszych rycerzy i 16 konnych paladynów na ich czele stali Gandirion,Lee,Bartiello,Albrech,Indmar i Lotar.Jechali około godziny aż dotarli w okolice farmy.Przed terenami posiadłości ziemskiej stał posterunek gdzie znajdywało się 2 najemników gdy zobaczyli wojsko królewskie zaczeli biec w strone farmy krzycząc"Paladyni się zbliżają".Gdy wojsko przeszło posterunek zobaczyli stjących naprzeciw nim ok 50 najemników.
Gandirion podniósł miecz i szybkim ruchem go opuścił"atak"krzyknął i całe wojsko wjazd konnych paladynów w pierwszy szereg
najemników spowodował to że cała pierwsza linia najemników leżała już na ziemi.Bitwa nie trwała długo paladyni widzieli po bitwie tylko pole martwych najemników zniszczyli farme Onara a jego samego dołączyli do pozostałych 9 jeńców z czego ośmiu to byli najemnicy i jeden kowal.Lee i Bartiello poznali wśród jeńców Gorna i Torlofa szybko do nich podbiegli i krzykneli"Gorn,Torlof"
a oni zwrócili głowy w ich strony i:
-Lee i ty-krzyknął Gorn-co wy robicie w wojsku?
-Nie chodzi o to co my tu robimy-powiedział Lee
-Ale o to co wam chćą zrobić-wtrącił Bartiello
-A co chcą zrobić?-zapytał Torlof drżącym głosem
-Powiesić-powiedział Bartiello
Lecz nagle przerwał im krzyk Gandiriona"wracajmy do miasta".Po godzinie jazdy królewscy wojownicy wrócili do miasta Gandirion cały czas powtarzał"W końcu się ich pozbyłem".A więźniów wtrącono do aresztu.Po godzinie Lee i Bartiello weszli do aresztu
ni chcieli aby strażnik miejski który pilnował aresztu wiedział że oni i dwaj najemnicy się znają więc kazali mu wyjść:
-Słuchajcie-zaczął Bartiello-Gandirion dowódca paladynów jest dobroduszny i nie lubi zabijać ludzi....
-Ale orków tak-przerwał Lee
-Lubi zabijać orków-krzyknął Gorn-hoho chyba go polubie.
-Dajcie mu dokończyć-powiedział Torlof
-Dziękuje-powiedział Bartiello-i z tych powodów może uda nam się się złagocić waszą kare.Dobra
-Dobra-powiedział Gorn-zrobie wszystko oprócz dyndania na jakimś paladyńskim sznurze.
-A więc do zobaczenia-powiedział Lee i obydwaj wyszli.
Gorn i Torlof czekali nerwowo na to co powie Gandirion mieli nadzieje że złagodzi ich kare.Lecz rozmyślania przerwali im 3 paladyni:
-Wstawać!Idziemy!
Gorn i Torlof zostali wprowadzeni do biura w ratuszu gdzie zobaczyli Gandiriona,Lee i Bartiello:
-Ci dwaj szlachetni paladyni-zaczął Gandirion-szczerze ale też bardzo rozpaczliwie błagali aby złagodzić wam wyrok śmierci.
Zgodziłem się-na twarzach Gorna i Torlofa widać było radość-ale....dożo namieszaliście ludziom więc to odrobicie zostaniecie rycerzami....Bartiello mówił że macie duże umiejętności bojowe.Dlatego się zgodziłem przyjmujecie?
Gorn i Torlof spojrzeli po sobie a Lee powiedział
-Będzie jak za dawnych czasów kiedy słurzyłeś w wojsku.
-A ty Torlof jesteś dobrym żeglarzem-dodał Bartiello
-Zgadzacie się?-jeszcze raz zapytał się Gandirion
-Ja tak-powiedział Gorn
-Ja też--dodał Torlof
Gandirion przytaknął głową i powiedział
-Idźcie do Andre po zbroje i swoje bronie dostaniecie broń którą mieliście jako najemnicy.
Torlof i Gorn razem z Lee i Bartiello poszli do koszar w milczeniu lecz gdy dostali bronie i zbroje:
-Witamy wśród rycerzy-powiedział Bartiello
-Teraz ja jestem półkownik Lee a to...eee...podpółkownik..ee...Bartiello.
-Bartiello-zapytał Gorn
-Ech...Tak nazywają mnie paladyni i rycerze-powiedział Bartiello
-Przecież nie chcieliśmy cię uraźić-powiedział Torlof
-Wiem ale chodźmy stąd.
W drodze do górnego miasta Gorn powiedział
-Gdyby dało coś się zrobić dla pozostałych
-Niestedy wątpie aby reszte Gandirion też uniewinnił.-powiedział Bartiello
-Kiedy jest egzekucja?-zapytał Torlof
-Jutro-odpowiedział Lee
Gdy weszli do górnego miasta Lee powiedział
-Już wieczór choćmy spać
Wszyscy w milczeniu poszli w swoją strone.Rano a dokładnie o 10 miała być egzekucja.Przyjaciele zebrali się w pokoju Bartiello
nie chcieli iść na egzekucje lecz o 9:56 przyszedł jakiś rycerz i powiedział
-Generał oczekuje was na placu wisielców.
Co mieli zrobić?Udali się na plac wisielców zobaczyli wielki podest a na nim 7 ludzi stojących na stołkach z linami na szyjach.Bartiello zazmucił się na ten widok przypomniało mu się że kiedyś przyjaźnił się z braćmi Garnisem i Radgarem lecz
ten drugi został powieszony ponieważ jakiś magnat uznał że to on jest mordercą jego żony a gdzie znajduje się drugi nie wiedział.
Lecz rozmyślania przerwał Gandirion
-Dziś nastąpi egzekucja tych oto zdrajców-nic więcej nie powiedział tylko przleciał palcem po swojej szyii jakby sobie podrzynał
gardło strażnicy przytakneli i wyjeli stołki spod nóg więźniów a oni zawisneli na linach czterej przyjaciele odeszli z placu wisielców
lecz batiello zauważył że ktoś w pośpiechu biegnie w ich strone Bartiello rozpoznał w nim Garnisa szybko podbiegł do niego i popłożył ręce na ramionach a on powiedział
-Orkowie.......3 godziny stąd..-i padł na ziemie Bartiello zauważył w jego ciele orkową strzałe.Padł na kolana położył ręce na ciele przyjaciela za dawnych lat i zaczął płakać podszedł do niego Lee przyklęknoł przy Bartiello i położył ręke na ramieniu Bartiello.
Nagle przyszedł Gandirion i powitał ich słowami
-Chol*** co się tu dzieje?
-Ten martwy człowiek-zaczął Gorn-przyniósł nam wiadomość że za 3 godziny będą tu orkowie.
Gandiriona zamurowało na chwile lecz szybko powiedział
-Ale czemu Bartiello płacze?
Nagle na równe nogi stanął Lee i powiedział
-A gdyby pan stracił starego przyjeciela?
Gandirion nic nie powiedział tylko opuścił głowe podszedł do człowieka który ich uratował przynosząc te wiadomość płacąc własnym życiem Gandirion roztrzęsinym głosem powiedział:
-Odprawimy na jego cześć wspaniały pogrzeb ale musimy się przygotować do bitwy.
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Na murach już stali kusznicy za bramą trzy katapulty i 40 konnych paladynów a za nimi 60 pieszych rycerzy na murach stało też trzech magów ognia Pyrokar,Ultar i Serpentes jeden z kuszników krzyknął
-Widać armie orków jest ich około 500.
-Tylko?-powiedział Gandirion
-O nie-krzyknął znów kusznik-zbliża się drugie tyle.
Nie było czasu na rozmyślania "katapulty strzelać bez rozkazu kusznicy też kawaleria piechota czekać na moje rozkazy"krzyczał Gandirion.Katapulty wystrzeliły około 50 orków padło pod kamieniami magowie usmażyli już 60 orków kusznicy strzelali jak najszybciej się dało po 3 salwach padło 90 orków katapulty znów wystrzeliły padło drugie piędziesiąt orków.Brama się otworzyła pod naporem orkowego taranu"atak"krzyknął Gandirion i wszyscy ruszyli na orkó orkowie dostawali bełty w plecy kawaleria
radziła sobie doskonale najbardziej doświadczeni rycerze ale też Gorn i Torlof siali popłoch w szeregach orków lecz nagle słychać było krzyk"Aaaaa"był to Gandirion któremu orkowa strzała utkwiła w ramieniu on szybko ją wyjął i wbił ją w głowe najbliższemu orkowi orków zostało200 próbowali uciec lecz droge zablokowali im rycerze walka zamieniła się w żeź niewiniątek gdy ostatni ork padł Gandirion z krwawiący ramieniem powiedział"zwycięstwo".Po bitwie opatrywano rannych żołnierzy Gandirion wezwał do siebie
Gorna i Torlofa z nimi przyszli Lee,Bartiello i Albrech który miał bandaż na głowie i na nadgarstku.
-Widziałem was jak walczyliście-zaczął Gandirion-macie ogromne umiejętności bojowe dobrze że zachowałem was przy życiu
bez was byłoby nam trudniej.
-No może-powiedział Gorn-ale mało było tych orków.
-Gorn-powiedział spokojnym lecz stanowczym głosem Torlof
-Nie ma sprawy-powiedział Gandirion-a za wasze umiejętności i pomoc w walce mianuje was na paladynów.
Gorn i Torlof wymienili spojrzenia a Lee,Bartiello i Albrecht uśmiechneli się i powiedzieli"witamy wśród paladynów"
-Kurcze-powiedział Gorn-nie wiedziałem że będe kiedyś paladynem.Ale szok.
Wszyscy się zaśmiali lecz śmiech przerwał im zwiadowca z górniczej doliny
-Panie!
-Słucham.Jekie wieści przynosisz?
-Panie.W górniczej doline na miejscu gdzie był kiedyś stary obóz powstało miasto orków gdzie są wszyscy orkowie z Korinis.
-Doskonały moment na odkrycie jutro odpływamy na kontynent król się o tym dowie wrócimy z pięć razy większą armią i ich rozgromimy.Wygramy te wojnę.
-Ilu jest tych orków-zapytał Gorn
-Około 8000-odpowiedział zwiadowca
-Doskonale-szepnął Gandirion-znaleźć 16 ludzi którzy znają się na żegludze Bartiello,Lee,Ingmar,Gorn,Torlof płyniecie ze mną reszta zostaje do obrony miasta.Albrecht teraz ty tu dowodzisz.
Wszyscy się odmeldowali i poszli spać mieli wstać około 5 rano.o 4:55 wszyscy paladyni i żeglarze weszli na statek."Kurs na kontynent"powiedział Gandirion i poszedł do kajuty.
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Lee i Bartiello zastanawiali się nad jednym:
-Dlaczego Xardas tym razem nie zaatakował Gandiriona?-powiedział Bartiello
-Nie wiem
-Ale ja wiem-wtrącił Gorn
-Tak to podziel się z nami swoją wiedzą-powiedział z ironią Torlof
-Xardas nie wiedział jak wielka jest Armia Gandiriona myślał że tysiąc orków załatwi sprawe.
-To nawet logiczne-powiedział Bartiello-ale orkowie uciekali?To nie w ich stylu.
-Ale ja wiem o co chodzi-powiedział Torlof-skoro Xardas był pewien że przegramy to orkowie uciekali aby poinformować go o porażce.
-Ale prędzej czy później się połapie-powiedział Lee-ździwi go że orkowie nie wracają.A propo Torlof ile jeszcze do Myrtany?
-Dwa dni-odpowiedział.
-Dobrze choćmy odpocząć-rzekł Gorn-nie wiedziałem że w wojsku tak wcześnie się wstaje.
Wszyscy rozeszli się w swoje strony gdy około 15 Bartiello,Lee i Gorn wyszli Torlof przywitał ich wieściami
-Dobre wieści...
-Jakie-zapytał się stojący z tyłu Gandirion
-Wiatr się zerwał w stolicy będzimy za 5 godzin.
* * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Po pięciu godzinach słychać było krzyk Torlofa"Myrtana na widoku"po paru minutach przycumowali do portu na powitanie wyszedł im sierżant Terkolio
-Witaj Terkolio-powiedział Gandirion
-Witaj generale Gandirion.Kim są ci ludzie?
-A to są półkownik Lee....-lecz na to imie Terkolio wyjął miecz i drżącym głosem powiedział
-Lee?Co?zabije cię nędzarzu aaaaaaaaaaaa!-i rzucił się na Lee lecz coś chwyciło za ostrze jego miecza był to Gandirion był tak silny że przewrócił Terkolio.A on złapał się za ramie i skulił się z bólu.
-Ty idioto-krzyczał Gandirion-jak śmiesz atakować wyższego stopniem-Gandirion tylko kopnął Terkolio i poszli dalej.Wszyscy dziwili się na widok Gandiriona.Gdy doszli do zamku który był równie wielki jak Korinis zatrzymali ich strażnicy:
-Sta....generał Gandirion!?Co pan tu robi?
-Nie ważne przepuść mnie .
-Oczywiście generale.
Piątka paladynów szła przez plątanine korytarzy aż doszli do komnaty tronowej ściany były obłożone złotymi naczyniami zbrojami i mieczami.
-Generał Gandirion?!-ździwił się król miał być pan na kontynencie.Co pan tu robi?I widze że jest z panem pan Lee.Ale mów co cię tu sprowadza?
-Królu-zaczął Gandirion-moi zwiadowcy donieśli mi że w górniczej dolinie powstało miasto gdzie orkowie mają całą swoją armie....
-Do rzeczy-krzyknął król
Lecz kontynuował Bartiello
-Chcieliśmy prosić cię o posiłki aby wyeliminować raz na zawsze orków z Korinis i mogli wrócić tu.
-Czy zgadzasz się królu?-zapytał nerwowo Lee król zmarszczył brwi zastanawiał się co powiedzieć
-Dobrze dam wam posiłki ale jeśli ich nie zniszczycie powiesze was.
-Dziękujemy-powiediał Gandirion i odszedł a znim reszta za 2 dni mieli wypłynąć.Przez 2 dni ich pobytu w Myrtanie nic się nie działo.Po dwóch dniach poszli do portu a ich oczom ukazała się armia 1600 paladynów,3000 rycerzy i 1700 kuszników.Zobaczyli też wielki statek na którym znajdowały się machiny oblążicze
-Król nas zasilił co najmniej połową armi z pobliskich miast-powiedział Gandirion-ale dobrze.....wchodźmy krzyknął Gandirion
i cała armia weszła na 3 okręty.
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Na statku zastanawiano się o wielu rzeczach czy tam naprawde jest ich 8000.Dalej zastanawiano się czy nie pojawi się tam Xardas
i tego najbardziej się obawiali lecz obawiali się też w jakim stanie zobaczą Korinis czy będzie tak jak przed wypłynięciem czy zniszczone.Po 3 dniach żeglugi dopłytnięto do Korinis Gandirion odedchnął z ulgą Korinis było całe.W porcie czekali na nich Albrecht,Garond,Hagen,Andre oraz Lotar.Gdy Gandirion zszedł z pokładu nie dał nikomu nic powiedzieć tylko on powiedział do Hagena.
-Jedź do klasztoru przyda nam się magiczne wsparcie my będziemy czekać przy przełęczy.
-Tak jest-i Hagen szybko wskoczył na konia i pogalopował do klasztoru Gandirion poprosił też Vatrasa aby poszedł z nimi on zgodził się bez wachania.15 minut później przy bramie stało 1600 konnych paladynów 3000 pieszych rycerzy 700 konnych kuszników i 1000 pieszych oraz 6 katapult z miasta Gandirion wziął tylko Albrechta,Lotara,Hagena,Garonda i Andre.
Do przełęczy jechali 50 minut.Nie zastali tam jednak Hagena z magami"musimy poczekać"powiedział Gandirion.Po niecałych 15
minutach Hagen przybył z pięcioma magami byli to Pyrokar,Parlan,Kerras,Marduk i.....
-Milten-krzykneli Lee,Bartiello,Gorn i Torlof
-Witajcie przyjaciele-powiedział Milten
-Czemu nie odwiedziłeś nas w miście-zapytał się Bartiello
-Zastanawiałem się nad czemu orków w atakach na korinis jest tak mało.-odrzekł Mielten Dalszą rozmowe przerwał im Gandirion"Ruszamy"krzyknął i cała armia ruszyła przez przełęcz jechali godzine aż ich oczom ukazało się miasto orków było otoczone wielki murem za murem było widać drewniane chaty.A miedzy nimi orków.Gdy podjechali tak blisko że wszysko było widać Gandirion krzyknął"katapulty ognia"i sześć kamieni uderzyło w miasto orków wszędzie słychać było rogi orków po chwili
na królewskie wojsko wysypali się orkowie było ich nie mniej niż 9000.Gandirion dalej wydawał rozkazy"Kusznicy..napiąć kusze
katapulty strzelać płonącą oliwą"gdy katapulty wystrzeliły około 100 orków zaczeło biegać w panice paląc się."Kusznicy ognia"
i grad bełtów poszybował w strone orków padło co najmniej 700 magowie siali zamęt czarami wśród orków"paladyni,rycerze nastawić broń.....przygotować się....szarża"i armia 4500 rycerzy i paladynó ruszyła w osłabione oddziały orków kusznicy konni
zaczeli zataczać okrąg między orkami odcinając im droge ucieczki.Lecz nagle coś pojawiło się na niebi była to fioletowa kula
ktróra opadła na ziemie przed Lee i Bartiello był to
-XARDAS!!-krzykneli obydwoje
-Tak to ja-powiedział Xardas ale dalszą mowe przerwal Gandirion który wrzasnął"przeklęty nekromanta" i rzucił się z mieczem na Xardas lecz Xardas się odwrócił wyciognął ręke i w strone Gandiriona poszybował fioleteowy promień który trafił w ręke Gandiriona
i nagle stało się coś strasznego ręka Gandiriona padła na ziemie i on sam.Zdenerwowany Bartiello skoczył z mieczem na Xardasa
lecz ten wykonał ruch ręką i Bartiello poleciał w strone głazu popchnięty jagby silną wichurą i uderzył w niego tracąc przytomnoś.
Xardas zwrócił się ku Lee
-Zostałeś tylko ty-i chciał z nim zrobić to co z Gandirionem lecz nagle"AAAAAAAAAAAAAAAAA"krzyknął Xardas i padł Lee nie wiedział co się stało a był to Gandirion który wyciągnoł krótki miecz tą ręką którą miał i wbił go w serce nekromanty.Lee podbiegł do Gandiriona i przytrzymał go a on patrząc na to że orkowie leżeli martwi krzyknął"Zwycięstwo"i padł nieprzytomny w rękach Lee.
The End
Epilog:
Gandirion przeżył lecz nie mógł wrócić do kariery wojskowej przypłynął na kontynent i został z rodziną.Król dał mu 15000 złotych
monet za zasługi dla kraju Lee został Generałem armi lecz piątai wojowników nigdy o sobie nie zapomniała.Król wypędził orków
spowrotm na ziemie północne gdzie zostali na zawsze.Myrtana znów stała się królestwem które było miejscem gdzie wszyscy żyli w dostatku.
Hmm...słyszeliśmy o czymś takim, jak Word? To program, który w razie czego pokazuje ci błędy w tekście, wiesz? Z treści twojego opowiadania wywnioskowałem, że nie pisałeś tego w Wordzie? W wielu miejscach brak przecinka czy kropki, a do tego każdy się przyczepi niestety. Teraz dialogi: czasem brak napisu kto wypowiedział dną kwestię. Na przykład: masz jakieś tam zdanie, ale w niektórych częściach nie mogłem się połapać kto to powiedział. Sam pomysł dobry, więc popracuj trochę, wgraj Worda itp. Pozdro!
Ps. Zapomniałbym o ocenie: 4/10.